35. Dubler part V

Siedziałem w aucie za miastem. Oparłem ręce o kierownicę i patrzyłem przed siebie. Słyszałem, jak co chwilę wibruje mój telefon, ale nawet nie sprawdzałem kto to. Nie chciałem z nikim rozmawiać.

Już sam nie wiedziałem, czego chcę i kogo chcę, bo... Gdybym naprawdę kochał Marcina, to bym go nie zdradził, prawda? Nie umiałbym tego zrobić.

Wróciłem do domu po kilku godzinach bezsensownego włóczenia się po mieście. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Ze sobą i całą tą sytuacją.

Dlatego postanowiłem się poradzić jedynej osoby, której ufam, że dobrze mi doradzi.

— Mamo — wszedłem do salonu, gdzie moja rodzicielka, rozwiązywała właśnie krzyżówkę. — Możemy porozmawiać?

— Coś się stało? — kobieta odłożyła gazetę na stolik i zdjęła okulary, które także odłożyła.

— Rozstałem się z Marcinem — usiadłem obok niej. — Bo...

— Bo...? — dopytała cicho.

— Zdradziłem go z Łukaszem — wyszeptałem, a ona tylko westchnęła. Ale nie była zaskoczona tym, co powiedziałem. — Dlaczego nie jesteś zdziwiona?

— Bo wiedziałam, że Łukasz nie da ci tak po prostu odejść. Dziwię się, że tak późno się wtrącił... I co dalej?

— Nie wiem, co mam robić... Dużo rozmawiałem z Łukaszem o tym, dlaczego się rozstaliśmy i... Ja zawsze będę coś do niego czuł, bo... Ja już sam nie wiem, co czuję — wczepiłem palce we włosy i podciągnąłem za nie lekko. — Mam taki mętlik w głowie...

— Marek... Myślę, że powinieneś na dziś dać sobie spokój z myśleniem o tym wszystkim. Wiem, że to trudne, ale spróbuj. A jutro rano wróć do tego. Zastanów się, czy to dlaczego się rozstałeś z Łukaszem, to był rzeczywisty powód do rozstania i dlaczego związałeś się z Marcinem... A potem pomyśl o tym, z kim byłeś naprawdę szczęśliwy... I z kim było ci lepiej. Nie bezpieczniej emocjonalnie, ale lepiej. I przy kim czujesz się bezpiecznie — pogłaskała mnie po włosach.

— Dzięki — przytuliłem się do niej.

Wiedziałem, że zawsze mogę na nią liczyć. Że zawsze mi pomoże i doradzi jak najlepiej.

Próbowałem się zastosować do tego, co mi mówiła, ale to nie było łatwe. Nie potrafiłem o tym nie myśleć. Ciągle wszystko analizowałem. I doszedłem do następujących wniosków, które doprowadziły mnie do tego, że następnego dnia, z samego rana, pojechałem do domu mojego byłego chłopaka z nadzieją, że będzie też przyszłym.

Siedziałem chwilę w aucie, które zaparkowałem pod bramą na ulicy, zastawiając jednocześnie wyjazd z posesji. Przynajmniej nie ucieknie.

Wziąłem głęboki oddech i wysiadłem z auta. Ręce mi się trzęsły, jakbym miał Parkinsona. Nigdy w życiu się tak nie denerwowałem. Nawet, gdy miałem stracić cnotę nie czułem takiego stresu i strachu.

Podszedłem do drzwi wejściowych i zapukałem. Gdy chwilę nikt mi nie otwierał, doszedłem do wniosku, że chłopak mógł nie słyszeć, bo na pewno jest w domu, bo jego auto stoi na podjeździe.

Zadzwoniłem dzwonkiem kilka razy, wygrywając jakąś melodyjkę. Wiem, że on tego nienawidzi i strasznie go to denerwuje. Więc spodziewałem się, że szybciej mi otworzy.

I tak też było. Po kilku chwilach usłyszałem przekręcanie zamka, a potem zobaczyłem zaspanego chłopaka z rozczochranymi włosami.

— Marek? — zdziwił się. — A co ty tu robisz? I to tak wcześnie... — odsunął się i wpuścił mnie do środka.

— Muszę z tobą porozmawiać — zdjąłem kurtkę i odwiesiłem ją.

— Dobrze... To skoczę się ubrać, a ty zrób sobie kawę — rzucił Łukasz, który ruszył w głąb domu, a ja za nim. Chłopak poszedł na górę, a ja do kuchni. Zrobiłem nam kawę. Usiadłem w kuchni i czekałem chwilę, aż w końcu chłopak do mnie wrócił.

— Co ci strzeliło do głowy z tym blondem? — zaśmiałem się, a on pokręcił głową i wziął sobie kubek z kawą.

— Źle wyglądam? — przeczesał włosy palcami.

— Nie — uśmiechnąłem się.

— O czym chcesz porozmawiać? — oparł się pośladkami o blat wyspy kuchennej i patrzył na mnie uważnie.

— Rozmawiałem wczoraj z Marcinem — skupiłem wzrok na kubku, który trzymałem w dłoniach i zacząłem go powoli obracać. — Wie, że z tobą spałem i... Rozstaliśmy się.

— Zerwał z tobą — oznajmił. — Dlatego się tu pojawiłeś? Bo Marcin podjął decyzję za ciebie?

— Równie dobrze mógłbym być teraz u niego i prosić go o wybaczenie, i o drugą szansę — zauważyłem. — Ale jestem tutaj... Rozmawiam o tym z tobą... To nic nie znaczy?

— Dla mnie to znaczy, że potraktowałeś mnie jak coś pewnego. Jak swego rodzaju wyjście awaryjne. Marcin nie dał ci nic wytłumaczyć i wiesz, że nie da ci drugiej szansy, więc jesteś tutaj... To nie ty podjąłeś decyzję, ale Marcin... Nie zdecydowałeś, że chcesz być ze mną, a nie z Marcinem... Po prostu jedna opcja sama się wykluczyła, więc pozostałem tylko ja — wzruszył ramionami.

— Jeszcze wczoraj... — wstałem i podszedłem do niego — sam chciałeś żebym do ciebie wrócił. A teraz mnie odtrącasz?

— Nie odtrącam cię, ale... Chodzi mi o to, że to nie była do końca podjęta przez ciebie decyzja, wybór między mną a Marcinem... On sam się usunął, a nie ty go odrzuciłeś.

— A jakie to ma znaczenie? — zapytałem, a on tylko westchnął. Chyba był lekko zirytowany tym, że nie rozumiem, o co mu chodzi.

— Mniejsza o to — westchnął. — Zacznijmy od początku — zasugerował. — Całkiem od zera, ok?

— Pierwsze randki, trzymanie się za rękę i zero seksu? — rzuciłem, a Łukasz pokiwał głową.

— Stopniowe pogłębianie relacji. Ok?— zapytał. — Bez zbędnego pośpiechu... Nie mieliśmy tego na początku, jak się poznaliśmy, bo już ze sobą mieszkaliśmy, więc... Spróbujmy teraz.

— Więc gdzie pójdziemy na pierwszą randkę? — zapytałem, a Łukasz się uśmiechnął.

— Niespodzianka — uśmiechnął się. — Zrobimy tak... — podszedł do mnie bliżej, a ja uśmiechnąłem się, bo wziął moją twarz w dłonie. — Pojedziesz do domu, ubierzesz się ładnie — oparł czoło o te moje. — A ja przyjadę koło 15 i zabiorę cię na obiad, ok?

— Ok — uśmiechnąłem się. — Jeszcze coś będziemy dziś robić?

— Zobaczymy jak zjemy — zaśmiał się.

— Możemy iść na spacer na przykład— zasugerowałem.

— Dobrze — uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłem.

— Tooo... Ja już pojadę — objąłem jego szyję ramionami i przytuliłem się do niego, a Łukasz to odwzajemnił. Staliśmy tak chwilę, przytulając się, a kiedy chciałem się odsunąć, Łuki nie od razu mnie puścił.

Umówiliśmy się na konkretną, dokładną godzinę i pojechałem do domu.

No to zaczynamy wszystko od nowa. Oby skończyło się lepiej niż wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top