33. Dubler part III
Byłem wściekły.
Na siebie. Na Łukasza. Na wszystkich dookoła.
Na siebie, bo pojechałem do Łukasza i dałem mu się sprowokować. Znowu się pokłóciliśmy. No i nazwałem go imieniem mojego chłopaka.
Na Łukasza, bo budził we mnie takie emocje jakich nie powinien. To już nie ten etap naszej znajomość, że martwię się o niego i stawiam go na piedestale.
Nie chciałem dziś z nikim nie gadać. Po powrocie od Łukasza, leżałem w łóżku i myślałem o tym wszystkim.
Łukasz znowu mieszał mi w głowie. Znowu przez niego nie wiedziałem, co mam myśleć, co mam robić. On doskonale wie, że byłem w nim zakochany i nigdy nie będzie mi obojętny, i umiał to wykorzystać. Umiał mi zamącić w głowie.
Wieczorem zadzwonił do mnie Marcin. Po głosie bruneta słyszałem, że jest bardzo zmęczony.
- Kochanie, wszystko w porządku? - zapytał.
- Muszę ci coś powiedzieć - westchnąłem. Wiem, że powinien wiedzieć o mojej rozmowie z Wawrzyniakiem.
- Co się dzieje, skarbie? - spytał, a ja słyszałem, jak przekręcił się na łóżku.
- Łukasz do mnie zadzwonił... I... Widziałem się z nim... Pojechałem do niego, bo brzmiał jakby miał zaraz zemdleć i... Wiesz jaki jestem. Nie mogłem mu nie pomóc.
- Wszystko z nim w porządku? - mruknął.
- Tak. Wszystko ok... Pokłóciłem się z nim... I zwróciłem się do niego twoim imieniem - dodałem, a on się zaśmiał.
- I bardzo dobrze... To mu na pewno wjechało na ego - zakpił.
- Przestań - poprosiłem. - Moja sytuacja z Łukaszem znowu się komplikuje - oznajmiłem. - Postaram się to wyjaśnić i załatwić zanim wrócisz.
- Wolałbym żebyś się z nim nie spotykał, ok? - poprosił.
- Będę musiał. Chcę z nim porozmawiać. Przez telefon to nie będzie rozmowa... Bądź spokojny. Nie masz się, o co martwić.
Rozmawiałem z Marcinem jeszcze chwilę, a gdy skończyłem, wziąłem głęboki oddech. Wszedłem w kontakty i odnalazłem numer Łukasza. Siedziałem przez chwilę wpatrując się w zdjęcie chłopaka.
W końcu się przełamałem i zadzwoniłem do Wawrzyniaka. Chłopak odebrał praktycznie od razu.
- Nie sądziłem, że pierwszy się do mnie odezwiesz - rzucił, gdy odebrał.
- Musimy porozmawiać - oznajmiłem. - Pogadać, a nie kłócić się. Ok? Proszę.
- Dobrze. Nie będę złośliwy - obiecał.
- To przyjedź... Porozmawiamy na spokojnie. Jestem teraz sam, więc nikt nam nie będzie teraz przeszkadzał.
- Piłem przecież - przypomniał mi. - Chyba lepiej żebym jeszcze nie prowadził.
- Dobrze. Ogarnę się i za jakąś godzinę wpadnę. Ok? - źle robię. To nie jest dobry pomysł.
- Ok. Zrobię coś do jedzenia może? - zaproponował.
- Łukasz... Nie przyjeżdżam na randkę, ale żeby pogadać. Porozmawiamy i sobie pojadę - wytłumaczyłem.
- Ok, jasne - mruknął. - To... Do zobaczenia.
- No na razie - rozłączyłem się. Rzuciłem telefon i wstałem z łóżka. Poszedłem pod prysznic, gdzie się umyłem. Wysuszyłem włosy, ubrałem się i wyszedłem z domu.
Jadąc do Łukasza wiedziałem, że źle robię. Że nie powinienem, że konsekwencje mogą być zbyt wielkie.
Po dotarciu na posesję Łukasza, zgasiłem silnik i wysiadłem z auta. Podszedłem do drzwi, a chłopak od razu je otworzył, jakby tam na mnie czekał.
Wszedłem do środka i od razu przeszedłem do salonu. Łukasz szedł za mną, ale żaden się na razie nie odezwał. Dopiero gdy padłem w fotelu, a chłopak na kanapę, odezwałem się.
- Nie chcę żeby były między nami jakieś nieporozumienia, czy niewyjaśnione sytuacje - oznajmiłem. Łukasz uniósł brwi i spojrzał na mnie kpiąco.
- Między nami zawsze będzie niewyjaśniona sytuacja - zauważył. Wiem, że ma rację. Bo to jak i dlaczego nasz związek się zakończył... Zawsze będzie niezamknięte. Bo nigdy nie podałem mu konkretnego powodu. - Dlaczego tak naprawdę ze mną zerwałeś? Bo w to, że uważasz, że nie pasujemy do siebie i tak będzie dla nas lepiej nie wierzę.
- Więc dlaczego mi na to pozwoliłeś? - zdziwiłem się.
- Bo... Sądziłem, że do siebie wrócimy za jakiś czas... I... Myślałem, że skoro jesteś ze mną nieszczęśliwy, to nie mogę cię przy sobie zatrzymywać... Kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej. I wolę żebyś był szczęśliwy beze mnie niż nieszczęśliwy ze mną - wyszeptał.
Siedziałem chwilę w ciszy, wpatrując się w Łukasza. Analizowałem chwilę jego słowa.
Kurwa.
On mnie nadal kocha.
Mimo wszystko. Mimo, że go zostawiłem. Chyba, że mnie nie kocha i mówi to żeby namącić mi w głowie.
- Nadal mnie kochasz? - szepnąłem, a chłopak uśmiechnął się lekko i pokiwał głową.
- Kocham.
- To dlaczego nie próbowałeś... Mnie odzyskać? - zmarszczyłem brwi.
- Na początku uznałem, że powinienem dać ci trochę czasu... Żebyś sobie na spokojnie wszystko przemyślał, a potem... Było już za późno. Jak pojechałem do ciebie, to twoja mama nawet nie wpuściła mnie do domu...
- Nie powiedziała mi, że byłeś - wymamrotałem. - Przecież... - gdyby mi powiedziała, to... Pewnie bym wrócił do Łukasza.
Wiem, że powiedziałem Marcinowi, że nigdy nie kochałem Łukasza, ale to kłamstwo. Kochałem go, cholernie, mocno. Łuki to moja pierwsza miłość.
- Przecież? - dopytał.
- Nieważne - westchnąłem. - Po prostu... - wstałem. - Nie chcę żeby między nami były kłótnie i złośliwości. Nie musimy być przyjaciółmi, ale... Nie chcę żebyśmy się nienawidzili.
- Nie nienawidzę cię, Maruś - uśmiechnął się lekko i podniósł z kanapy. - Gdyby nie to, że jesteś teraz z Marcinem to... - stanął bardzo blisko mnie. Nasze ciała dzieliły crnynetry.
- To? - musiałem zadrzeć głowę, aby patrzeć mu w oczy.
- Pocałowałbym cię teraz - pochylił głowę i oparł czoło o moje. Nasze usta prawie się dotykały, a ja... Wiem, że powinienem się odsunąć, ale nie umiałem. Nie mogłem.
- Chcesz tego? - zapytałem cichutko.
- Chcę - jego dłonie znalazły się na moich biodrach. - Chcę znowu zasmakować twoich warg - przejechał nosem po moim policzku, a potem znowu spojrzał mi w oczy.
Odsunąłem się od niego, bo jeszcze chwila i bym się na niego rzucił. Błękitne oczy Łukasza, wpatrywały się we mnie, a teraz pociemniały, a ja doskonale wiedziałem dlaczego. Pożądał mnie.
Staliśmy chwilę, wpatrując się w siebie nawzajem.
Chciałem go pocałować. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Nie rozumiałem, co się dzieje.
- Muszę iść - oznajmiłem nagle i chciałem go minąć, ale Łukasz złapał mnie za łokieć.
- Zostań jeszcze - poprosił.
- Nie powinienem - odparłem.
- Proszę... Zjedz ze mną kolację - zaproponował. Wiem, że nie powinienem się zgadzać. Bo już czułem, że to się źle skończy.
- Chcę pizzę z ananasem - uśmiechnąłem się, a on odpowiedział mi tym samym.
- To zamówię - puścił moją rękę i poszedł po ulotkę.
Zająłem miejsce na kanapie i skupiłem się na głosie Łukasza, który własne zamawiał moją ulubioną pizzę.
Byłem rozdarty. Czułem, że powinienem stąd wyjść. Bo wiem, że Łukasz będzie miał nadzieję, a ja jestem z Marcinem, ale... Chciałem spędzić z nim trochę czasu. Po prostu lubię jego towarzystwo. Znamy się od lat i... Łukasz rozumie mnie jak nikt inny.
Chłopak wrócił do salonu po kilku minutach. Usiadł obok mnie i popatrzył na mnie swoimi pięknymi oczami.
Siedzieliśmy, rozmawiając o przeszłość. Łukasz wspomniał to, jakby byliśmy na wakacjach na Teneryfie i na plaży, gdy byliśmy na wieczornym spacerze prawie skręciłem kostkę.
Chodziliśmy wtedy na bosaka po plaży, Łukasz niósł nasze buty, a ja co chwilę podchodziłem do wody i moczyłem stopy. Łukasz za każdym razem mnie ostrzegał żebym uważał, ale ja oczywiście wiedziałem lepiej i źle stanąłem w miękkim piasku i kostka wykręciła mi się nienaturalnie. Łukasz musiał mnie nieść do hotelu, bo nie dałem rady iść.
Śmiałem się z tego głośno, bo to było naprawdę fajne wspomnienie. Wtedy... Miałem jeszcze nadzieję, że to będzie trwało wiecznie. Że będziemy razem na zawsze.
Gdy zjedliśmy pizzę, uznałem, że powinienem już jechać. Łukasz próbował mnie jeszcze zatrzymać, ale nie wychodziło mu. W końcu odprowadził mnie do drzwi. Złapałem za klamkę, aby wyjść i odwróciłem, aby się z nim pożegnać. Ale Łukasz nie dał mi się odezwać. Przyparł mnie mocno do drzwi i złączył nasze usta. W pierwszej chwili chciałem odwzajemnić pieszczotę, lecz potem do odepchnąłem.
- Co ty robisz? - szepnąłem. - Oszalałeś?
- Nie potrafię bez ciebie... Pogubiłem się już w tym wszystkim, Marek... Proszę cię - oparł czoło o moje i wziął moją twarz w swoje dłonie. - Proszę cię... Skarbie... Proszę... - szeptał, a w jego oczach widziałem łzy.
- O co ty mnie prosisz? - odepchnąłem go i otworzyłem drzwi. - Mam z tobą zostać? Mam się z tobą spotykać dla seksu? Podziękuję.
- Wróć do mnie, Marek - wyszeptał. - Wróć do domu - nie wiem czy zna mnie na tyle, czy ktoś mu to powiedział, ale... Zawsze jak mówiłem "mój dom" chodziło właśnie o dom Łukasza. Bo teraz mieszkam "u rodziców". Tego budynku już nie nazywałem domem od lat. - Bo tu jest twój dom. Obaj to wiemy. Tylko tu czujesz się tak naprawdę sobą.
- Nie mogę... Nie chcę żeby było dokładnie jak wcześniej... Marcin mnie kocha i dba o mnie i... Jestem z nim szczęśliwy...
- Jesteś? - zbliżył się do mnie. - Naprawdę jesteś? Czy myślisz, że jesteś?
- Muszę iść... - odwróciłem się i wyszedłem z domu.
Gdy otworzyłem sobie drzwi auta, spojrzałem na Łukasza. Stał na ganku i patrzył na mnie takim wzrokiem... I te łzy, których ślady miał na policzku. Wewnętrznie cały się rwałem, aby do niego podbiec i rzucić mu się w ramiona, a potem spędzić gorącą noc w sypialni.
- Kocham cię! - krzyknął do mnie, a ja wsiadłem do auta. Włożyłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem silnik. Ponownie spojrzałem na Łukasza.
Będę tego, kurwa, żałował.
Będę się smażył w piekle tuż obok Stalina.
Zgasiłem silnik i wysiadłem. Zamknąłem auto i ruszyłem w stronę Łukasza. Powoli wszedłem po schodach. Wahałem się, bo...
Kurwa! Właśnie z premedytacją mam zamiar zdradzić swojego chłopaka.
- Będę tego żałował - szepnąłem, gdy stałem już przy Wawrzyniaku.
- Nie będziesz. To będzie najlepsza noc w twoim życiu, Maruś - uśmiechnął się lekko.
Doskonale wiedział, że to będzie tylko ta jedna noc. Że już do niego nie wrócę. Że... Kocham Marcina.
Kocham mojego chłopaka, ale poszedłem do łóżka z moim eks. Zachowałem się jak zwykła dziwka i tak się rano czułem. Jak szmata.
Dlatego uciekłem zanim Łukasz wstał. Aby nie musieć patrzeć mu w oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top