29. To moja wina!
Siedziałem w pokoju z laptopem na kolanach i montowałem najnowszy film, który miał się niedługo znaleźć na kanale.
Wziąłem głęboki oddech. Siedziałem nad tym już długo i nie miałem siły. Byłem po prostu zmęczony. Nie miałem siły na codzienne nagrywanie i montowanie.
Do pokoju weszła Karolina. Nic nie powiedziała, po prostu usiadła przy mnie i położyła mi głowę na ramieniu, przytulając się.
- Dużo ci jeszcze zostało? - zapytała cicho.
- Połowa - westchnąłem, nie odrywając się od pracy.
- Oglądałeś film Łukasza? - zapytała, poprawiając głowę na moim ramieniu.
- Nie - skłamałem. Oglądałem go 5 razy. - Nie sprawdzam co się u niego dzieje - znowu skłamałem, bo oglądałem jego story i gapiłem się na zdjęcia na Instagramie
- Fajny mu wyszedł... Jest na nim taki... Szczęśliwy... Nie tak jak na tych ostatnich story... Chyba już zrozumiał, że nie zmienisz zdania.
Zmieniłem, ale nie dam mu tej satysfakcji, że znowu miał rację.
Już miałem się odezwać, ale zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem po niego i zobaczyłem, że to Kuba.
- Hej - odebrałem z uśmiechem.
- Ej, mordo... Bo ten... Będę za niedługo, nie? A nie mogę dodzwonić się do mamy Łukasza, nie wiesz może co z nim? - zapytał.
- Jak to co?
- To ty nie wiesz? Wypadek miał! Jakiś debil zajechał mu drogę na autostradzie! Dachował!
- Jaki wypadek?! - zerwałem się z łóżka. - W którym szpitalu jest?! - wybiegłem z pokoju, aby założyć buty.
Bo, kurwa, mogliśmy się pokłócić, ale to nadal był mój... Kurwa, kocham go!
- No nie wiem właśnie! Dostałem tylko info od jego mamy, że miał wypadek, więc od razu w furę wsiadłem i jadę do Szczecina. Weź może jedź do niego do domu, może jego mamę złapiesz. Ja będę za jakąś godzinę. Poczekajcie na mnie i pojedziemy do szpitala...
- Zaraz do niej zadzwonię - mówiłem szukając kluczyków od auta, które niedawno kupiłem. - Ej, Kuba... Wiesz jak dokładnie wyglądał ten wypadek? - zapytałem wychodząc z domu.
- Wiem tylko, że jakiś debil zajechał mu drogę i zaczepił mu o przód auta i że Łukasz stracił panowanie i dachował... No i że był przytomnym jak przyjechała karetka... To w nocy było... Operację miał jedną już, bo jakieś szkła mu się do oczu dostały... Jego mama mówiła, że cały poharatany jest... W sensie cała twarz, bo wszystkie szyby poszły.
- Jest przytomny? - wsiadłem do auta i odpaliłem silnik.
- Nie wiem.
- Dobra, jadę do niego do domu. Jak coś będę wiedział to zadzwonię... Na razie.
- Cześć - Kuba się rozłączył.
Wyjechałem z podwórka i ruszyłem na drugi koniec miasta, gdzie był dom Łukasza. Całą drogę siedziałem jak na szpilkach. Bałem się o niego i nie wiedziałem co mam o tym myśleć.
Modliłem się, aby wyszedł z tego cało.
Nie mogło być mu nic poważnego! Nie mogło! Nie mojemu, Łukaszowi!
Po dotarciu do domu Łukasza, zobaczyłem, że jego Audi stoi na podjeździe. Była zmasakrowana. Cały przód był złożony w harmonijkę. Cała karoseria pogięta... Pójdzie na szrot. Silnik był dosłownie przesunięty na siedzenie pasażera. Auto było tak zniszczone, że gdybym nie wiedział co to za marka, to bym się nie domyślił.
Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyła mi mama Łukasza. Jak tylko mnie zobaczyła, w jej oczach stanęły łzy. Przytuliłem ją mocno, a ona się rozpłakała. A ja razem z nią.
- Wyjdzie z tego. Jak zawsze nic mu nie będzie - mówiłem, a mój głos się załamał.
- Nie widziałeś go - płakała i odsunęła się ode mnie.
- Chciałem do niego jechać... Ale nie wiem nawet, w którym szpitalu jest... Co z nim tak dokładnie? - zapytałem.
- Chodź, poczekamy na Kubę, dzwonił, że niedługo będzie.
Poszedłem za kobietą w głąb domu.
- Jest cały poobijany, ma wstrząs mózgu i złamaną prawą rękę. Do tego szkła go strasznie pokaleczyły... Całą twarz ma pociętą... Dostały się do oka, miał już jedną operację... Od razu go wzięli na blok... Dziś ma mieć jeszcze jedną - tłumaczyła. - Jest przytomny, ale całkowicie załamany... Nie samym wypadkiem,ale tym że ma tak poharataną twarz... Boi się, że zostaną blizny.
- Mogę do niego jechać teraz? W którym jest szpitalu?
- Możesz - spojrzała na mnie. Podała mi nazwę szpitala i oddział, na którym jest Łukasz, a także salę.
Od razu tam pojechałam. Chciałem jak najszybciej zobaczyć Łukasza. Zobaczyć go żywego! Nawet pokaleczonego! Muszę zobaczyć, że oddycha, że jego serce bije.
Wpadłem do szpitala jak poparzony i wbiegłem schodami na piąte piętro. Odnalazłem oddział i salę numer 13, na której był Łukasz. Od jego mamy, która była u niego rano, wiedziałem, że jest na sali sam, więc wiedziałem, że nie będziemy nikomu przeszkadzać, rozmawiając.
Wszedłem do sali i zobaczyłem chłopaka leżącego na łóżku. Miał na sobie jakiś t-shirt i szorty. Jego prawe oko było przysłonięte opatrunkiem, więc nie widział jak wszedłem. Stałem przez chwilę w drzwiach patrząc na niego. Widziałem że miał pociętą twarz po prawej stronie. Pewnie zostanie mu kilka blizn.
Podszedłem bliżej i stanąłem w nogach łóżka. Łukasz spał. Przyjrzałem mu się dokładnie. Lewa strona jego ciała była nie naruszona. To znaczy miał otarcia i siniaki, ale nic więcej.
Zdjąłem kurtkę i usiadłem na krześle. Rzuciłem kurtkę na parapet i usiadłem wygodnie, patrząc na bruneta.
Żyje. To najważniejsze. Jak go zobaczyłem cały mój niepokój zniknął.
Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jego dłoni. Przesunąłem po niej opuszkami palców.
To przeze mnie Łukasz był ostatnio rozstrojony. Może gdyby był w lepszej formie to jakoś by mógł tego uniknąć?
Będę się o to obwiniał, chociaż winny jest zupełnie kto inny.
Zabrałem ręce od Łukasza i oparłem łokcie o kolana, spuszczając głowę. Po moim policzku spłynęła łza. Bolało mnie patrzenie na Łukasza, w takim stanie. Wiem, że to mogło skończyć się dużo gorzej i powinienem cieszyć się że żyje i naprawdę się cieszę, ale... On nie powinien ty leżeć.
- Czemu płaczesz? - szepnął. Podniosłem głowę i zobaczyłem, że mnie obserwuje. - Aż tak źle wyglądam?
- Kocham cię - powiedziałem, przysuwając się do jego łóżka. Położyłem głowę na jego lewym barku, a on oparł głowę o moją. - Najbardziej na świecie... Kiedy Kuba do mnie zadzwonił miałem zawał serca - mówiłem. - Bałem się, że cię stracę - dodałem.
Co ty pierdolisz, Kruszel? Już go straciłeś! Już nie jest twój!
- Ja też cię kocham.
- Przepraszam - wyszeptałem. - To wszystko nie powinno tak wyglądać... Nie powinienem się wyprowadzać... Powinniśmy wtedy pogadać, spróbować się porozumieć, ale... Spanikowałem, bo...
- Znalazłeś obrączki - domyślił się.
- Przestraszyłem się trochę... Przepraszam - powtórzyłem i podniosłem głowę. - Mogę dać ci buziaka? Czy będzie cię bolało?
- Chyba możesz - uśmiechnął się lekko, a na przysunąłem się jeszcze i musnąłem jego wargi swoimi.
- Powiesz mi co się stało? - zapytałem.
Łukasz westchnął i podniósł się trochę. Poprawił sobie poduszkę i usiadł opierając się o zagłówek łóżka.
- Wracałem już do domu. Byłem zmęczony, więc nie jechałem jakoś bardzo szybko... Jakiś koleś mnie wyprzedził i za szybko wrócił na prawy pas. Zaczepił mnie tyłem o maskę i szarpnęło mi autem. Straciłem panowanie i dalej już nie wiem... Myślę, że o tym co potem to ty wiesz lepiej.
- Nie wiem czy lepiej... Po prostu widziałem Audi...
- Na szrot? - zapytał, a ja pokiwałem głową. - Dobrze, że mam jeszcze dwa - zauważył. Zaśmiałem się lekko. - Będę wyglądał jak Popek - wskazał na swoją twarz.
- Głupek - uśmiechnąłem się tylko.
- Wytatuować sobie gałki oczne? - zapytał.
- Ani mi się wąż - ostrzegałem. - Jak to zrobisz to cię zwolnię - zażartowałem, a on się zaśmiał.
- Dzień dobry - do sali weszła pielęgniarka. - Widzę, że już trochę lepszy humor.
- Trochę - odparł brunet, a kobieta podała mu jakieś leki i wodę, a potem wyszła. - Nie sądziłem, że przyjedziesz - szepnął.
- Masz o mnie aż takie złe zdanie? - zdziwiłem się.
- Nie sądziłem, że ktokolwiek cię powiadomi... Mama tego nie zrobiła. Kuba, tak? - zapytał, a ja pokiwałem głową.
- Myślał, że wiem... Chyba nie sądził, że naprawdę się wyprowadzę.
- Wrócisz do domu? - zapytał.
- Wykorzystujesz sytuację - zauważyłem.
- Odmówisz mi teraz?
- Nie - uśmiechnąłem się szeroko. - Nie odmówię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top