23. To już koniec? part II

Miało być bez gifa, ale nie mogłam się powstrzymać... Taka ładna pupa 😍

- Międzyzdroje? - zdziwił się Marek. Spojrzał na mnie zaskoczony. - Dlaczego tu?

- Bo jest ładnie - wzruszyłem ramionami. - I to tylko dwie godziny drogi.

Marek przewrócił oczami i się zaśmiał. Położyłem dłoń na jego kolanie, a on złapał mnie za rękę i splótł nasze palce.

Po dojechaniu do hotelu, zaparkowałem i wysiedliśmy z auta. Wziąłem naszą walizkę i poszliśmy do środka. Odebraliśmy klucz od pokoju i poszliśmy na górę. Marek oparł się o mnie w windzie, a ja objąłem go ramieniem.

- Czujesz to co ja? - zapytał cicho. - Tą niezręczność... Jak na początku.

- Tak... Czuję... Ale myślę... Że jak naprawimy to co jest między nami to to zniknie... Wiem, że tym jednym wyjazdem tego nie naprawimy, ale od czegoś trzeba zacząć - pocałował mnie w czoło.

- Masz rację - przyznał i wtulił się we mnie.

- Masz ochotę na kolację? - zapytałem, gdy weszliśmy do pokoju. Odstawiłem walizkę na podłogę, a Marek padł na łóżko.

- Za chwilę - wyciągnął ręce nad głowę. - Chodź do mnie.

- Idę. Tylko zdejmę kurtkę - mówiłem, rozbierając się. Rzuciłem kurtkę na podłogę, ściągnąłem buty i podszedłem do łóżka. Ściągnąłem Markowi buty, który prawie spadł z łóżka przez to, ale tylko się zaśmiał.

- Łukasz!!! - krzyknął, kiedy złapałem go za kostki i pociągnąłem na skraj materaca. Objął nogami moje uda, aby nie spaść, a ja oparłem ręce przy jego głowie. - Spadnę!

- Nie spadniesz - zapewniłem go.

- Czuję przecież! - złapał mnie za ramiona.

- Nie spadniesz - powtórzyłem. - Zaufaj mi.

- Złapiesz mnie?

- Nie dam ci spaść - szepnąłem i pocałowałem go w czoło. Po chwili poprawiłem go na materacu i przytuliłem się do niego, leżąc między jego nogami. Marek bawił się moimi włosami. Kiedyś często tak leżeliśmy. Uwielbiam się do niego przytulać. - Marek - podniosłem głowę i oparłem brodę o jego klatkę piersiową. - Musisz mnie puścić, Mały.

- Dlaczego? - zdziwił się i objął mnie jeszcze nogami.

- Chciałem zapalić - wyjaśniłem.

- Nie możesz za chwilę? - jęknął, ale mnie puścił.

- Za chwilę wracam - pocałowałem go lekko i wstałem. Wyszedłem na balkon zapalić. Stałem chwilę oparty o barierkę i żałowałem, że nie wziąłem bluzy.

Po chwili dołączył do mnie Marek, który wyszedł na balkon zawinięty w koc i przytulił się do moich pleców, okrywając mnie trochę.

- Rzuć to... - szepnął. - Wiesz jakie to niezdrowe... Nie chcę żeby coś ci się przez to stało.

- Nic mi nie będzie - położyłem dłoń na jego, splecionych na moim brzuchu.

- Mówię poważnie Łukasz. Jeśli nie dla siebie, to zrób to dla mnie, ok?

- Dobrze... Dla ciebie - zgasiłem w połowie spalonego papierosa i odwróciłem się do mojego chłopaka.  - Wracamy do środka?

- Tak, bo zimno - chciał się odsunąć, ale mu nie pozwoliłem i wziąłem go na ręce.

Kiedyś często go nosiłem. W sumie to bardzo często. Marek zawsze wskakiwał mi na plecy więc w sumie nie miałem wyjścia.

- Zamów kolację do pokoju - poprosił, gdy postawiłem go na podłogę. - Obejrzymy coś - przytulił się lekko.

- Chcesz coś konkretnego?

- Zamów to co sobie, a ja pójdę się umyć.

- Pomóc ci? - objąłem go mocniej.

- Myślisz, że sobie nie poradzę? - zagryzł dolną wargę, ale uśmiechnął się.

- No możesz mieć małe kłopoty z plecami - oparłem czoło o jego.

- Jestem bardzo giętki, chyba dam radę - zauważył.

- Nie ma co ryzykować, skoro ja bardzo chętnie ci pomogę - przesunąłem dłońmi po jego plecach.

- Bez seksu pod prysznicem - szepnął.

- Wiem, że nie lubisz - złączyłem nasze usta.

Seks pod prysznicem uprawialiśmy kilka razy. Trzy dokładnie, bo dopiero wtedy Marek przyznał się, że nie do końca mu to odpowiada. I wiadomo, że skoro on tego nie lubi, to nie będę go namawiał. Jest wiele innych miejsc i mnóstwo pozycji, w których możemy się kochać.

Marek oderwał się od moich ust i wziął koc, który opadł na podłogę u naszych stóp. Rzucił go na łóżko i ściągnął bluzę. Nie mogłem oderwać od niego wzroku.

Mam pięknego chłopaka.

- Idziesz? - zapytał, gdy był w drzwiach łazienki, a ja nadal stałem w miejscu.

- Jesteś piękny - powiedziałem, a Marek się zaczerwienił, ale uśmiechnął.

- Dzięki... Chodź już - uśmiechnął się szeroko i zniknął za drzwiami.

Boże, gdzie ja miałem głowę tak się zachowując w stosunku do niego?

Wszedłem do łazienki po drodze się rozbierając. Marek czekał na mnie w kabinie, stojąc pod strumieniem gorącej wody. Na szczęście nie musiałem się cofać do walizki po nasze kosmetyki, bo hotele na tym poziomie je zapewniają. Tak jak i ręczniki, więc dołączyłem tylko do Marka. Objąłem go w pasie i pocałowałem go w szyję.

- Powiedzieć ci coś czego się nie spodziewasz? - szepnąłem.

- To dobra informacja?

- Tak.

- To powiedz - oparł się o mnie bardziej.

- Planowałem ci się oświadczyć w dniu, kiedy wydam płytę... Ale chyba musimy to przełożyć...

Marek milczał dłuższą chwilę, układając głowę na moim ramieniu.

- Już nie chcesz mi się oświadczyć?

- Chcę - pocałowałem go w skroń. - Ale nie zrobię tego w czerwcu jak planowałem... Ale we wrześniu czy jakoś tak.

- Czemu nie zrobisz tego teraz? - zapytał.

- W tej chwili? - zdziwiłem się. - Pod prysznicem?

- Tak.

Nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony Marka. Ale jeśli próbował mnie sprawdzić, to zaliczę ten test na pięć.

Odsunąłem się lekko i obróciłem go twarzą do mnie. Złapałem go za dłonie i ukląkłem przed nim

- Maruś - uśmiechnąłem się do niego. - Kocham cię najbardziej na świecie. Jesteś miłością mojego życia i gdyby nie ty... To nie mam pojęcia gdzie bym teraz był. Dzięki tobie wyszedłem z bagna, w które się wpakowałem na własne życzenie. Dzięki tobie i dla ciebie chciałem się zmienić i stać się osobą, która na ciebie zasługuje... I sądziłem, że mi się to udało... - sięgnąłem za chłopaka i zakręciłem wodę. - Myślałem, że mogę dać ci wszystko, że mogę cię uszczęśliwić... Chcę żebyś był szczęśliwy. Jesteś całym moim światem i nigdy nie wybaczę sobie tego, jak się ostatnio zaniedbałem - oparłem głowę o jego brzuch. - Do końca życia będę próbował ci to wynagrodzić... Mam nadzieję, że mi się uda... Chcę żebyś był najszczęśliwszą osobą na tej planecie i to ja chcę cię uszczęśliwić. Już do końca życia. Pozwolisz mi na to? Pozwolisz mi kochać cię i uszczęśliwiać do końca życia? - podniosłem głowę i spojrzałem w oczy mojego chłopaka. Pokiwał głową, a ja wstałem. Objąłem go w pasie, a on oplótł ramionami moją szyję.

- Kocham cię, Łukasz - wyszeptał. - Masz mnie kochać i uszczęśliwiać, bo inaczej się wkurzę. Rozumiesz, gnojku? - dodał, a ja się roześmiałem.

- Rozumiem - przytuliłem go mocniej. - Obiecuję.

- No to włącz tą wodę - zaśmiał się i odsunął trochę ode mnie i otarł łzy, które mu popłynęły. - Miałeś mi umyć plecy.

Pochyliłem się i pocałowałem go, jednocześnie sięgając i odkręcając wodę, która spłynęła po nas kaskadą.

Będzie jeszcze jedna część 😁 jutro

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top