2. Christmas is coming part I

Wiem, że jest listopad, ale tak mnie coś naszło 😂

Dziś nie będzie więcej rozdziałów, bo jestem chora, zmęczona po pracy i uczelni, i mi się nie chce po prostu. Jutro może więcej wrzucę 😁

Patrząc na zmagania Kevina Mccallistera w telewizji zastanawiałem się, jak spędzimy z Łukaszem święta w tym roku. W naszą pierwszą wspólną wigilię byłyśmy u jego rodziców, a tą rok temu u moich. Logicznie myśląc w tym roku znowu powinniśmy być u moich teściów.

- Kotku? - szepnąłem, szturchając Łukasza łokciem.

- Jezu - mruknął. Chyba przysnął. - Czego chcesz? - przekręcił się na brzuch na łóżku.

- Jak robimy w te święta?

- Co? Marek, zaczął się listopad dopiero - westchnął i przykręcił się na bok, plecami do mnie.

- No ale chyba możemy to wcześniej ustalić? - zapytałem.

- A musimy w tej chwili?! Mamy jeszcze, od cholery, czasu! - mruknął.

- Nie krzycz na mnie - szepnąłem. - Nic ci nie zrobiłem.

- Dobrze wiesz, że jestem zmęczony, od czwartej rano jestem na nogach, dochodzi północ, a ty mnie budzisz żeby zapytać, co będzie za półtorej miesiąca! Mam prawo się wkurzyć!

- Dobra, wiesz co? - wstałem z łóżka. - Możemy w ogóle osobno spędzić święta - wyszedłem z sypialni i poszedłem do pokoju obok. Tam rzuciłem się na łóżko i przykryłem kołdrą.

Minął może kwadrans, kiedy Łukasz przyszedł do mnie i położył się w łóżku. Przytulił się do moich pleców, obejmując mnie w pasie.

- Przepraszam - szepnął i pocałował lekko mój kark. - Ale znasz mnie, wiesz jak łatwo się denerwuję, kiedy jestem zmęczony - przytulił mnie mocniej.

- Wiem, ale nie musisz się na mnie wtedy wydzierać - odwróciłem się do niego przodem. - Nie mogłeś powiedzieć po prostu, że pogadamy o tym jutro?

- Mogłem, ale nie pomyślałem - oparł czoło o moje. - Wiesz, że to z miłości - pocałował mnie lekko.

- Przepraszam, że cię obudziłem - wtuliłem się w niego. - Ale po prostu... Chciałem zaproponować żebyśmy w tym roku spędzili wigilię we dwoje - wyszeptałem w jego szyję.

- Dobrze. Odpowiada mi żebyśmy byli we dwóch, kochanie... Możemy już wrócić do sypialni? - spytał.

- Możemy.

Wstaliśmy z łóżka i poszliśmy do naszej sypialni. Tam położyliśmy się do łóżka, a Łukasz przytulił się do moich pleców.

- Co chcesz na święta? - wymamrotał w moją szyję. - Albo nie mów. I tak już mam prezent - dodał.

- Przed chwilą na mnie nakrzyczałeś, że zaczął się listopad, a ty masz już prezent? - zaśmiałem się.

- W lipcu kupiłem - zaśmiał się lekko.

- Serio? - zdziwiłem się. - Co mi kupiłeś? - chciałem wiedzieć.

- Nie powiem. Możesz przekopać cały dom, ale nie znajdziesz - wymamrotał.

- Kochanie... - zacząłem, bo w głowie miałem tylko jedną myśl. - Chcesz mi się oświadczyć?

- Nie odpowiem na żadne już pytanie. Dowiesz się w święta... Ale zastanawiałem się na oświadczynami i wypadem do Los Angeles - oznajmił.

No i nie wiem co to za prezent.

- Dobrze... A ty co chcesz na święta?

- Jutro ci pokażę, ok? - szepnął. - Bo już nie chce mi się wstawać po telefon - pocałował moją szyję.

- Ok - odparłem. - Kocham cię.

- Ja ciebie też, kochanie - objął mnie mocniej.

Czułem się w jego ramionach bezpiecznie i komfortowo. Wiedziałem, że obroni mnie przed wszystkim i wszystkimi. Nawet jakby byk na mnie wściekły, to nie dałby mnie nikomu skrzywdzić.

Przymknąłem oczy i po chwili odpłynąłem, zapominając wyłączyć telewizor.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top