Ze mną się nie napijesz? - Grell x Ciel

One shot dla @LanPolar
Mam nadzieję, że się spodoba ♡
Uwaga! Obecność głupoty

~

Wiatr wiał delikatnie i poruszał kosmyki jego ciemnych włosów. Stał, w ręce trzymał różę w jej najukochańszym kolorze - czerwonym. Przykucnął i położył ją przy zniszczonym już grobie. Napisy stały się prawie niewidoczne, ale bardzo dobrze wiedział kto spoczywał w tym miejscu. Mimo, że była lekarzem to, wbrew przysiędze Hipokratesa, zabijała ludzi. Z drugiej strony rozumiał co musiała czuć. Ta niemoc, kiedy ty nie możesz mieć tego czego tak bardzo pragniesz, a ktoś odrzuca to, traktuje jako balast.

Wstał z ziemi. Wciąż przyglądał się staremu napisowi:
"Baronessa Angelina Durless-Barnett"

Czy gdyby się wtedy nie zawahała, to czy żyłaby? Zadawał sobie czasami pytania tego typu, jednakże odpowiedź była zawsze taka sama - nieważne czy z ręki Sebastiana czy z ręki Żniwiarza - i tak by umarła.

Pomimo wszystko, wspominał ją dobrze. W końcu to ona się nim opiekowała gdy miewał ataki astmy.

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - powiedział wciąż wpatrzony w nagrobek.

Odpowiedziała mu cisza, więc odwrócił się. Zobaczył te charakterystyczne limonkowo - zielone oczy w ramkach z czerwonych okularów. Włosy miał długie tak samo jak kiedyś, ale teraz były związane. W rękach trzymał czerwony płaszcz. Spoglądał na mężczyzne z lekko spuszczoną głową.

- Dawno się nie widzieliśmy. Nieprawdaż? - odezwał się do czerwonowłosego.
- Trochę. - powiedział cicho, bardziej do siebie niż do niego. - Chciałbym ci to oddać.

Gdy to powiedział, podszedł do niego i podał mu czerwony płaszcz. Popatrzył się na niego, a on uśmiechnął się lekko.

- Czemu oddajesz mi swój płaszcz, Grellu Sucliff? - zapytał.
- Dlatego, że powinien należeć do ciebie. - odpowiedział zmieszany. - Ty nawet nie wiesz ile czekałem by ci go oddać.
- Tyle, że ludzie zdołali rozpętać dwie wielkie wojny?
Uniósł delikatnie kąciki ust do góry i skinął głową.
- Można tak powiedzieć... - przerwał na moment. - Po prostu z czasem uświadomiłem sobie co zrobiłem.
- I ty naprawdę przejmujesz się tym? - zapytał pewnym tonem.

Shinigami nie ukrywał zdziwienia. Wiedział, że osoba przed którą stoi, Ciel Phantomhive, nie jest skora do przebaczanie - tak naprawdę to tylko dlatego jest w stanie z nim teraz rozmawiać. Przez chęć zemsty zawarł kontrakt z demonem, którym, o ironio, też został. Długo zbierał się w sobie by mu to powiedzieć, zbierał się na odwagę by stanąć przed nim.

- Ale...
- Jakie "ale"? Co się stało to się nieodstanie. - powiedział twardo.
- Zabiłem twoją ciotkę do jasnej cholery! - wykrzyczał shinigami.
- Tak, zrobiłeś to. Jednak nie mam do ciebie urazy. I tak by zginęła, albo z ręki Scotland Yardu albo z własnej.

Grell nie ukrywał zaskoczenia. Ten dzieciak dużo się nie zmienił. Jedyne co to urósł i wyglądał jak mężczyzna, mimo to z charakteru nadal był tak samo oschły. Nie znał litości, choć coś w jego błękitnym oku mówiło, że poznał przez te lata dobro.

- Poza tym - zabrał czerwony płaszcz i zarzucił go na ramiona shinigamiego - ten płaszcz ci pasuje.

Uśmiechnął się czule. W czerwonowłosym coś pękło, opadł na kolana, zaniemówił.

- Wstań. - podał mu rękę Ciel - Chyba nie chcesz się nad sobą użalać?

Grell przyjął dłoń i stanął na wprost dorosłego już Ciela.
- Masz ochotę wyjść do pubu? - zapytał trochę niepewnie shinigami.
- W sumie to dobry pomysł. - odpowiedział mu po czym udali się do najbliższego baru.

Usiedli razem na przeciwko siebie. Do ich stolika podeszła młoda, szczupła kelnerka. Światło lamp naftowych w pomieszczeniu nadawało jej włosom złotego blasku.
- Dobry wieczór. - uśmiechnęła się szeroko. - Co dla panów?
- Dwa pszeniczne jasne. - powiedział Grell.
- Już podaję. - odwróciła się i poszła po ich piwo.
Wróciła niosąc dwa kufle złotego trunku, na którym unosiła się delikatna biała pianka.

Jednocześnie przyłożyli usta do szklanych krawędzi i wypili porządnego łyka piwa. Shinigami przyglądał się uważnie i wyczekiwująco. Ciel to zauważył i uniósł brwi w pytającym geście.
- Gdzie zgubiłeś Sebastiana?
On tylko prychnął prawie opluwając Grella trunkiem.
- Obraził się. *dop. aut. XD* - powiedział i zaczął się śmiać.
- Obraził? - dopytywał, gdyż nie mógł uwierzyć w irracjonalność tych słów.
- Tak. - czerwonowłosy zaśmiał się na tą odpowiedź.
- Coś ty mu zrobił? - spytał żartobliwie.
- Nic. - powiedział Ciel podnosząc ręce do góry. - Po prostu powiedziałem mu... A nieważne.
Shinigami nie drążył zbytnio, ale miał świadomość, iż to musiało być coś poważnego skoro "piekielnie dobry lokaj" zachowywał się jak przeciętna kobieta.

- W końcu masz wolne. - powiedział po chwili Ciel.
- Chwilowo tak, ale nie na długo. - westchnął. - Wiesz czego shinigami musieli się naoglądać przez te sześć lat ostatniej wojny?

Zainteresował się tym tematem. Całą drugą Wielką Wojnę spędził w Wielkiej Brytani, której rząd skąpił informacji. Obiło mu się coś o jakiś ludobójstwach, ale nie wiedział wiele.

- Wyobraź sobie rząd ludzi, którzy stoją plecami. Dzieci, kobiety, mężczyźni, wszyscy dostają kulkę i padają martwi. Po tym na te ciała musi przyjść kolejna grupa osób, która zostaje zabita w taki sam sposób. I tak cały czas. - opowiadał przy czym gestykulował intensywnie. - Do dzisiaj miewam koszmary. Widok ludzi po eksperymentach, piętrzących się trupach, ludzi po katowaniu... Nawet dla nas było to dosyć ciężkie. W końcu i my byliśmy ludźmi.

Ciel gestem dłoni przywołał kelnerkę.
- Jeszcze raz to samo. - powiedział, a po chwili na stoliku stały kolejne dwa kufle piwa.
Czerwonowłosy chwycił go i jednym chałstem opróźnił do połowy.
- Pij, pij. Ja stawiam. - uśmiechnął się szelmowsko.
Shinigami zrobił to samo wyszczerzając swoje ostre zęby.
- Nie masz co się przejmować. - zbiżył się do ucha czerwonowłosego - Po prostu napij się i zapomnij. - wyszeptał.

Popatrzył się na swojego towarzysza porozumiewawczo.
- Czy ty chcesz może... - zaczął Grell
- O tak... - odpowiedział nim tamten skończył.
Jednocześnie machneli ręką do kelnerki. Wyjeli prawie wszystkie pieniądze jakie mieli.
- Bierzemy tyle jasnego pszenicznego ile starczy za te drobne. - powiedział niebieskooki.
Kobieta popatrzyła się na stół po czym zaczeła liczyć. Gdy skończyła przyniosła im część tego o co prosili.
- Jak zwolni się miejsce na stoliku to doniosę resztę. - uśmiechneła się i poszła.

Obydwoje popatrzyli sobie głęboko w oczy. Chwycili za kufle i zaczeli je opróżniać.

Na stoliku zostały same puste naczynia.
- Ej! *hlip* Kelnereczko! *hlip* - krzyknął już pijany Ciel.
- A gdzie *hlip* reszta? - dopowiedział Grell kończąc zdanie za niego.
- Przepraszam panów, ale piwo nam się skończyło. - odpowiedziała lekko przestraszona. Nie raz spotkała już ludzi, którzy byli bardzo agresywni po alkoholu. - To jest reszta.
Położyła garść monet obok nich.

Był pewien problem, gdyż wypili tyle samo, ale żaden z nich nie zamierzał przegrać. Z trudem podnosząc się z krzeseł, potykając się o własne nogi wyszli z baru śpiewając.
- Mam pomysł. - powiedział Ciel gdy stali już na ulicy.
- No jaki *hlip*.
- Idziemy do mnie. - powiedział po czym chwiejnie ruszył do przodu.
- Ale nie mamy piwka. - zauważył Grell i posmutniał.
Granatowłosy pogrzebał w kieszeniach i znalazł tam ostatnie pieniądze jakie miał przy sobie. Uradowani poszli do innego pubu i wykupili średniej wielkości beczkę złotego pszenicznego. Omal się nie zabijając, przetoczyli ją przez miasto i wnieśli do mieszkania Ciela. Dobrze, że mieszkał na parterze, a nie wyżej.

- Paniczu, witaj z powrotem. - usłyszeli głos lokaja.
- To ty nie jesteś obrażony? - spytał się go.
Ciężko westchnął gdy zobaczył stan w jakim się znajduję. Z jęszcze większą dezaprobatą popatrzył się na stojącego obok Grella z beczką alkoholu.
- Paniczu... Nie może panicz...
- Cicho! - rozkazał. - Weź idź... gdzieś...
Shinigami zaśmiał się, a lokaj chwycił za głowę.
- Paniczu...
- Ty mi tu nie paniczuj! - przerwał mu bezlitośnie. - Poszedł stąd! Sio! Psik!
Wtedy głęboko żałował, iż nie towarzyszył mu w ciągu dnia. Możliwe, ż sprawy potoczyłyby się inaczej.

Skłonił się.
- Jeżeli będzie panicz czegoś potrzebował...
- Tak, tak, wiem. - znowu mu przerwał. Był już zniecierpliwiony.
Lokaj skłonił się i wyszedł.

Zostali sami. Ciel obrócił się w kierunku Grella. Uśmiechnął się i zaklaskał w dłonie jak dziecko.

Beczkę postawili na stoliku, który znajdował się w kuchni po czym kontynuowali picie. Świat, pomimo panującego półmroku w pokoju, zaczął stawać się dla niech coraz bardziej kolorowy.

- Wiesz co? - spytał Ciel.
- No co?
Do oczu granatowłosego napłynęły łzy.
- Piwko się skończyło. - wyjęczał smutny.
- Nie płacz. - powiedział shinigami i zaczął głaskać go po głowie. - Dokończymy innym razem. Pora spać. - brzmiał jak matka mówiąca do dziecka.
- Dobrze. - odpowiedział i przetarł łezki z policzków.

Pokuśtykali do sypialni co chwila uderzając o ściany. W końcu udało im się usiąść na łóżku gospodarza.

- To ja będę się zbierał do... - zaczął Grell, ale w czasie gdy mówił Ciel położył mu palec na ustach.
- Ciii, nic nie mów. - ściągnął opaskę z oka.
Bardzo zbliżył się do jego twarzy i językiem polizał kącik jego ust, w którym znajdowała się odrobinka pianki.
- Smakujesz jak piwko! - krzyknął uradowany i złączył ich usta.
Nie bawił się w bycie delikatnym tylko od razu zaczął intensywnie miętoszyć jego wargi. Pijany Grell nawet nie opierał się. Sam przed sobą wstydził się przyznać, ale Phantomhive stał się bardzo atrakcyjnym mężczyzną.
Ciel przesunął dłonią po udzie shinigamiego. Przeszedł go dreszcz pożądania. Po chwili to granatowłosy leżał pod rudzielcem.

~

Pierwszy obudził się czranatowłosy. Głowa bolała go i to bardzo. Tak potężnego kaca dawno nie miał. Ubrał tylko spodenki i poszedł do kuchni po szklankę wody.

- Czujesz jaki twardy? - zapytał Ciel.
Dotknął go. Był sztywny i do tego wielki.
- Oh - wyjęczał przez sen - Zaiste twardy. - przygryzł dolną wargę.
- Mówiłem ci wczoraj, że jak robisz sobie kanapki to musisz zamknąć chlebak! - wykrzyczał wściekły.

Grell już w pełni obudził się i zobaczył swojego gospodarza z bochenkiem chleba w ręce. Kierował się do kuchni, gdzie gotowała się woda na herbatę.
- Czy my wczoraj... - zaczął shinigami, mężczyzna obrócił się do niego - Czy my wczoraj skoczyliśmy sobie do okrężnic?
- No. - Ciel tylko wzruszył ramionami i wrócił do przyrządzania śniadania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top