STAR ✨daejae


Słowa: 2988
Gatunek: delikatny angst z niedokończonym smutem.

Praktycznie rzecz ujmując, Youngjae oddał wszystkie swoje pierwsze razy Daehyunowi. Gdy pierwszy raz jechał na rowerku i pierwszy raz się wywrócił. Gdy pierwszy raz bawił się klockami lego, gdy pierwszy raz spadł z drzewa. Pierwszy raz jadł lody jagodowe, pierwszy raz poszedł do szkoły, pierwszy raz wystąpił przed publiką. To przed Daehyunem Youngjae pierwszy raz zaśpiewał, to na Daehyuna patrzył gdy miał swój pierwszy koncert,to Daehyun stał po jego prawej stronie gdy pierwszy raz podpisywał płyty.

I to z Daehyunem napisał piosenkę, która zagwarantowała mu sławę.  Pierwsza międzynarodowa trasa, ogłoszona zaledwie kilka miesięcy po hucznym debiucie Youngjae. Przecież to pierwszy raz. Daehyun pojedzie z nim, jak zawsze. Przecież był jego codziennością.

Pokręcił głową ze smutkiem, spuszczając wzrok.

  - Youngjae, nie mogę. Mama gorzej się czuje, muszę przy niej być.

Głos miał wypełniony żalem. Nieme przeprosiny zabolały Yoo w środku, a gorycz w sercu wręcz kazała mu zacząć krzyczeć na Jung Daehyuna. Jedynie zacisnął pięści i pokiwał głową, ubierając na twarz uśmiech.

  - Cóż, trudno. Dam sobie radę. Do zobaczenia za pół roku, Daehyun.

Jung Daehyun był jego codziennością, przecież nawet nie odczuje jego braku - tak sobie powtarzał w myślach, gdy leciał samolotem bez miękkiej dłoni, która mocno go trzymała, by się nie bał.

Pół roku później, Jung Daehyun stał na lotnisku z wielkim uśmiechem na twarzy, nie mogąc wytrzymać w jednym miejscu. Tęsknił, cholernie tęsknił za swoim przyjacielem. Oglądał każdy koncert, wieczorami pisał do Youngjae, lecz nigdy nie dostał odpowiedzi.

  - Yoo Youngjae! - Krzyknął, widząc młodszego na horyzoncie. Ten, nawet nie drgnął. Kontynuował marsz przez lotnisko, zachowując się, jakby nie słyszał. Jakby Jung Daehyun był dla niego nikim.

W rzeczywistości słyszał, choć wmawiał sobie, że go to nie interesowało. Był gwiazdą, jakiekolwiek interakcje z ludźmi nie należącymi do śmietanki koreańskiej elity muzycznej nie były wskazane. Jung Daehyun był śmieciem, czymś zbędnym.

Ktoś złapał go za ramię i odwrócił w drugą stronę. Daehyun, kto inny. Jeszcze raz powtórzył jego imię, a uśmiech nie schodził mu z ust, zupełnie nieprzejęty obojętnością w oczach Youngjae.

  - Och, nie zauważyłem Cię.

Kłamstwo zadziwiająco łatwo wydostało się z ust Youngjae, tak łatwo, że zaskoczył tym samego siebie. Mimo tego, jak bardzo chciał, nie mógł udawać, że nie zna chłopaka, po prostu nie.

  - Nic nie szkodzi, Jae. Jak było?

Ekscytował się. Był dziecięco szczęśliwy, pełen beztroski. Youngjae siłą powstrzymał uśmiech, gdy Daehyun patrzył na niego z taką nadzieją, czułością. 

  - Normalnie. Jak zawsze. Jak z mamą?

Radość w starszym przygasła. W głosie Youngjae czaiła się obojętność, złość i znudzenie, jakby miał za złe Daehyunowi, że został.

Odchrząknął.

  - Jest już lepiej. Dużo lepiej. Ma dobre wyniki, da sobie radę. - Potarł dłonią kark, odwracają wzrok.

I dopiero wtedy Youngjae na niego spojrzał, niemal natychmiast otwierając oczy szerzej.

Minęło zaledwie pół roku, a Daehyun zmienił się cholernie mocno. Zdawał się przybrać trochę mięśni, urósł może dwa centymetry, przefarbował włosy, a delikatne, jasne blond loczki luźno opadały mu na czoło. Miał zadbaną cerę, różnicą były też jego usta, bo te ze spierzchniętych stały się wizualnie miękkie.

  - Lepiej wyglądasz. - Zauważył, nie mogąc powstrzymać tych słów.

  - Och, naprawdę? Ty... Ty też. - Daehyun był widocznie zaskczony słowami przyjaciela. Youngjae nigdy go nie chwalił, nigdy mu nie dziękował.

Na chwilę odleciał myślami do rozmowy ze swoim młodszym przyjacielem, Junhongiem.

Nie odrywał wzroku od Youngjae na ekranie telewizora, skupiony na jego śpiewie. Uśmiech sam malował mu się na ustach, a oczy błyszczały, bo to głównie dzięki niemu Youngjae zaczął śpiewać. Junhong spojrzał na niego, wycierając szmatką szklanki.

  - Przyjaźnicie się, no nie? - Spytał, wyrywając Daehyuna z zamyślenia.

- Od dzieciństwa. Zawsze byłem obok niego i mu pomagałem. Jest jak mój młodszy braciszek. - Zelo, jak mawiali na studenta, pokiwał głową, wzdychając cicho i odstawiając szklanki na swoje miejsce

- Nie sądzisz, że... Że Youngjae z lekka Cię wykorzystuje?  - Głos miał niepewny. Nie wiedział, czy zadając to pytanie nie wywołał lawiny, która wkrótce miała przygnieść zarówno Daehyuna, jak i Youngjae.

- Przesadzasz. Jest po prostu zbyt zapracowany by dostrzegać niektóre rzeczy.

- Zbyt zapracowany by dostrzegać, że cierpisz? Cholera, on cię rani, a ty nie masz zamiaru nic z tym zrobić! - Oboje tracili cierpliwość, gdy anielski głos Youngjae towarzyszył im w tle.

- Odpuść. Tylko ci się wydaje. - Junhong stąpał po kruchym lodzie, widział to po postawie Daehyuna, gdy ten w pewnym momencie odwrócił wzrok, delikatnie się garbiąc. Coś jednak podkusiło go wypowiedzenia następnych słów.

  - Nie wydaje mi się. Youngjae jest gwiazdą, ale ty jesteś jego pieprzonym nocnym niebiem i wiesz co? On nawet tego nie dostrzega. Nawet by nie zauważył, gdybyś odszedł.

Daehyun drgnął, nagle stając się bardziej nerwowym. Spojrzał na Youngjae, idąc trochę za nim. Może Junhong miał rację? Może Youngjae byłoby lepiej bez niego?

  - Yoo Youngjae, musimy porozmawiać.

Wyjął jedną słuchawkę i odwrócił twarz od szyby, lekko zaniepokojony poważnym tonem blondyna.

  - C-coś się stało? - Prywatnie Youngjae był dość nieśmiałą osobą. Potrafił schować się za plecami Daehyuna i kurczowo złapać go za materiał marynarki, nieufnie wpatrując się w obcą osobę, co było tak cholernie rozczulające.

  - Wiesz, trochę nad tym myślałem przez te pół roku, bo... Pewna wytwórnia zauważyła moje teksty i chcą, żebym dla nich pisał.

Oczy Youngjae otworzyły się gwałtownie, jakby już wiedział, co Jung Daehyun próbował mu powiedzieć.

  - I wiesz, ja chyba spróbuję. Co prawda chcą jeszcze sprawdzić, czy umiem śpiewać, ale powiedzieli, że i tak mam zagwarantowaną kurewsko dobrze płatną pracę. Już czas, żebym się usamodzielnił, Jae.

Odchodzi.

Jung Daehyun odchodzi. Mówił coś jeszcze, lecz Youngjae już nie słuchał, jedynie wpatrując się w swoje dłonie. Jung Daehyun odchodzi od niego, po tylu latach.

Yoo oddał mu swój każdy pierwszy raz, dlaczego nie mogło być tak dalej. Tylko Youngjae, Daehyun i rzeczy, które odkrywali razem. Youngjae wsparty przez Daehyuna, a Daehyun... Zamarł, zdając sobie sprawę dlaczego. Ile razy w ciągu wszystkich lat podziękował mu za cokolwiek? Ile razy powiedział "brawo" czy "jestem dumny"? Ani jedna taka sytuacja nie była zapisana w jego pamięci, lecz to nie mogła być prawda.

Spojrzał na starszego, jakby szukając zaprzeczenia, cienia żartu. Wybaczyłby, naprawdę by wybaczył, gdyby Daehyun powiedział mu teraz iż to tylko żart.

Jednak był poważny. I szczery. Boleśnie szczery.

Jung Daehyun był niedoceniony i to przez swojego najlepszego przyjaciela. Hipokryzja, Youngjae zawsze uważał się za cudownego przyjaciela.

Przecież to dla Daehyuna zaszczyt, by przyjaźnić się z gwiazdą.

Jednak każda gwiazda potrzebuje nieba, bo bez niego nie może istnieć.

💫💫💫

Największym problemem Youngjae było to, że każdą osobę jaką poznawał i zaczynał lubić, porównywał do Daehyuna i... Już tej osoby nie lubił.

Dwa długie lata, w trakcie których Youngjae przestał być osobą, którą był wcześniej. Teraz naprawdę był gwiazdą, a inni mogli się przy nim pierdolić.

Pogarda.

Przemawiała przez niego pogarda, gdy odzywał się do ludzi o niższym statusie społecznym, bo wszyscy przypominali mu Daehyuna.

Genialnie sobie radził, swoimi tekstami podbijał świat. Chwytał za serca znaczeniem, a wykonawcami jego piosenek byli sami najlepsi... Oprócz Youngjae. Yoo kategorycznie odmawiał wykonywania piosenek napisanych przez byłego przyjaciela, a spotkania z nim unikał jak ognia.

Jung Daehyun był przeszłością. Jego pierwszą piosenką, jego pierwszym przyjacielem, jego pierwszym uśmiechem, jego pierwszą miłością.

Serce niebezpiecznie zadrżało w piersi Youngjae na samą myśl o miłości. I w jego myślach pojawiło się tylko jedno nazwisko, które usilnie od siebie odsuwał.

Wysiadł z samochodu, odtrącając rękę kierowcy. Ma nogi, da sobie radę sam. Zaproszono go na wywiad z największymi sławami przemysłu muzycznego. Nieuniknionym było, iż Daehyun i Youngjae będą w jednym pomieszczeniu przez cztery długie godziny.

Yoo zapierał się rękami i nogami, lecz w końcu siłą wpakowano go do drogiego samochodu. Wiedział, że przegrał. Misterne dwa lata unikania Daehyuna tego dnia poszły się pierdolić, gdy już w holu usłyszał ten śmiech.

Stał tam i w najlepsze śmiał się, podczas gdy Youngjae od dwóch lat nie mógł zdobyć się na szczery uśmiech.

Szybko odwrócił od niego wzrok, dumnie idąc przed siebie. A mimo tego czuł na swoich plecach jego palące spojrzenie, przez co miał ochotę się zgarbić i schować.

Jego staff za to się nie krępował i doskonale słyszał za sobą, zbyt głośno powiedziane "to Jung Daehyun". Zacisnął szczękę i schował ręce do kieszeni jeansowej kurtki, by boleśnie mocno wbić paznokcie w delikatną powierzchnię wypielęgnowanych dłoni.

Już, już miał przed sobą windę, już sięgał po przycisk, w myślach licząc do dziesięciu, gdy...

  - Youngjae.

Podskoczył, w porę zasłniając sobie usta dłonią. Daehyun był zbyt blisko, stanowczo zbyt blisko niego. Wręcz czuł jego oddech na swoim karku.

Serce zaczęło mu bić szybciej, oddech przyśpieszył, gdy wyższy sięgnął dłonią przez niego i wcisnął guzik windy.

  - Dobrze sobie radzisz.

Zauważył, stając obok niego i uśmiechając sie lekko. Youngjae przygryzł wargę, jakby na nowo zamieniając się w nieśmiałego chłopaka z podwórka. Lecz wystarczyło tylko jedno spojrzenie kątem oka na Daehyuna, by jego oczy z błyszczących i pełnych nadziei na nowo stały się obojętne i matowe.

  - Ta. Ty też. - odchrząknął - W sensie, dużo osiągnąłeś przez te dwa lata. Gratulacje.

Twarz Daehyuna pozostała taka jak wcześniej, gdy skrupulatnie chował zaskoczenie. Drzwi do windy otworzyły się i oboje do niej weszli.

Zaraz po zamknięciu się ich, Youngjae zrozumiał, jaki błąd popełnił.

On i Daehyun. We dwoje. W windzie.

  - Jak się czujesz?

Spytał blondyn (ciągle miał jasne włosy, co nieukrywając, przyjemnie zaskoczyło Youngjae), jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

Yoo spojrzał na niego z niedowierzaniem, mając ochotę zaśmiać mu się w twarz.

  - Pytasz o to po dwóch latach?

Oczy Daehyuna niepokojąco pociemniały, a radość zniknęła z jego twarzy, gdy odwrócił się do piosenkarza i jednym sprawnym ruchem przyparł go do ściany windy, umieszczając jedną dłoń obok jego głowy.

  - Och, kochanie jakbyś już nie pamiętał, że przynajmniej raz na tydzień do ciebie pisałem, do czasu aż zablokowałeś mój numer.

Głos miał niższy o oktawę, wywołujący ciarki na plecach Youngjae. Wzrok zawiesił na jego ustach, nie mogąc nadziwić się, na jak miękkie wyglądają.

Youngjae przymknął oczy, czując na swoim policzku gorący oddech Junga. Dzieliły ich tylko nieznaczne milimetry, których oboje z chęcią by się pozbyli.

Jung Daehyun. Z nim. W windzie. I prawie się z nim całuje.

Gwałtownie otworzył oczy i odepchnął od siebie zaskoczonego blondyna, oddychając z ulgą.

Daehyun parsknął pod nosem, jakby zawiedziony. Niższy poczuł potrzebę wytłumaczenia się, więc kolejny raz odchrząknął.

  - Kamery. W windzie są kamery. Innym razem.

Powiedział cicho.

Innym razem.

Daehyun spojrzał na niego, oblizując wargi. Innym razem.

  - Czyli co, jeszcze będę miał okazję całować cię, jakby nie było jutra?

Youngjae spłonął rumieńcem i nie odpowiedział, wybiegając z windy przez otwarte już drzwi. Daehyun zaśmiał się, odprowadzając go spojrzeniem i pokiwał głową. Innym razem.

💫💫💫

Kamery były miejscem Daehyuna, czuł się przed nimi nad wyraz swobodnie, a uśmiech nie schodził mu z ust. Yoo przyłapał siebie na tym, że gdy tylko znajdywał okazję, wlepiał w niego swoje spojrzenie, do czasu aż przed jego oczami nie pojawiła się scena z windy.

Czyli co, jeszcze będę mieć okazję do całowania cię jakby nie było jutra?

  - No dobrze, a ty Youngjae? Jak zacząłeś ze śpiewaniem?

Oblizał wargi, przybierając sztuczny uśmiech, który w połowie mówienia zamienił się na prawdziwy.

  - To mój dawny przyjaciel zaszczepił we mnie miłość do muzyki. Mieszkaliśmy blisko siebie, a ja jako mały dzieciak bałem się ciemności. Wkradał się do mnie przez okno, wspinając po winorośli i śpiewał mi kołysanki. I gdy kiedyś zacząłem śpiewać razem z nim, zmusił mnie do pójścia na zajęcia muzyczne.

Daehyun lekko odkaszlnął, gdy prowadząca wydała z siebie sztuczne "awww, to urocze?". On też ciągle patrzył na Youngjae, skanując wzrokiem całą jego sylwetkę.

Youngjae był cholernie piękny.

Odpędził od siebie złe myśli, gdy drobny języczek Youngjae oblizał te pełne wargi, odwracając wzrok. Był pewny, że jeszcze kilka sekund i zwyczajnie by się na niego rzucił. Przy tych wszystkich ludziach.

Długa godzina minęła w zastraszająco zwolnionym dla nich obu tempie. Wreszcie cała dwunastka opuściła pomieszczenie, rozchodząc się do poszczególnych sal.

I kolejne pół godziny później Youngjae wyszedł ze studio, wolnym krokiem kierując się do windy. Zanim drzwi zdążyły się zamknąć, ta jedna osoba weszła do środka. Zdyszany Jung Daehyun, który na widok Youngjae uśmiechnął się zniewalająco.

Cholerne uczucie deja vu nawiedziło Yoo, gdy kolejny raz tego dnia Daehyun przyparł go do ściany w windzie. Znów to były zaledwie milimetry i wystarczyłoby, żeby Youngjae lekko wypchnął wargi do przodu i ich usta by się spotkały.

  - Da-daehyun, kamery.

Szepnął cicho, przeklinając w myślach swoją nieśmiałość. Obserwował, jak kącik ust starszego powędrował do góry. I nagle poczuł jego rękę na swoim biodrze, tak lodowatą, że czuł to przez materiał spodni. Zadrżał, przymykając oczy.

  - Pieprzyć kamery, mam na ciebie cholerną ochotę. Nawet nie wiesz jak pięknie wyglądałeś podczas programu.

I znowu miał niższy głos, i znowu skupiony był tylko na Youngjae, wywiercając w nim dziurę spojrzeniem.

Sekunda.

Cichy jęk, wywołujący ciarki na plecach Daehyuna wydostał się z pełnych ustek Youngjae, gdy szybko wplótł palce w jego włosy i przyciągnął jego głowę bliżej siebie. Ich gorące usta, spragnione siebie nawzajem po tylu latach połączyły się w niedbałym pocałunku.

Daehyun podniósł go do góry, wykorzystując lekko uchylone wargi piosenkarza, by wsunąć między nie swój język. Dłońmi wędrował po jego udach, nie mogąc uwierzyć, że to w końcu się stało.

Nogi Youngjae oplotły go w pasie, gdy w tańcu języków chwycił jego policzki, nie pozwalając mu się odsunąć. Emocje, tłumione nie tylko przez dwa poprzednie lata, lecz prawie całe życie w końcu znalazły ujście, przejawiając się jako seria wulgarnych pocałunków, którą z pewnością zarejestrowały kamery.

Drzwi otworzyły się, a oni natychmiast odsunęli się od siebie, w pośpiechu poprawiając ubrania i włosy. Szybkim krokiem, ramię w ramię kierowali się do wyjścia, gdy Youngjae zatrzymał głos jego kierowcy. Spojrzał na niego ze zniecierpliwieniem.

  - Himchan, wracam z Dae... Daehyunem.

Rzucił i wyszedł w holu, dając się pokierować w stronę samochodu. Błyski fleszów na chwilę go oślepiły, lecz nie był w stanie przejmować się tym, że najprawdopodobniej na okładkach koreańskich brukowców w najbliższym czasie pojawi się on i Daehyun, wsiadający do jednego samochodu.

Oboje zajęli miejsca na tylnych siedzeniach limuzyny i gdy tylko mieli pewność, że żaden natrętny dziennikarz nie będzie w stanie zrobić im zdjęcia, znowu rozpoczęli swoją małą wojnę.

Usta kolejny raz połączyli w morderczym tańcu, gdy Daehyun wciągnął Yoo na swoje kolana, umieszczając dłonie na jego biodrach. I nie dbali o to, że kierowca może widzieć wszystko w lusterku, nie dbali o swoje pozycje, pieniądze i reputację, gdy piosenkarz wolnym ruchem ocierał się o dawnego przyjaciela.

To wszystko wydawało się być cholernie popieprzone. Nie mieli kontaktu równe dwa lata, gdzie wcześniej byli przyjaciółmi, a po takim czasie zwyczajnie obściskiwali się na tylnym siedzeniu limuzyny jednego z nich, w drodze w hotelu, gdzie z pewnością nie skończy się tylko na pocałunkach.

I gdy zdrowy rozsądek Youngjae powiedział coś w stylu "hej, co ty odpierdalasz?", Daehyun chwycił jego kark jedną dłonią, drugą zaciskając na jego tyłku.

Brakowało im oddechu, więc odsunęli się trochę, łapczywie nabierając powietrza w zmęczone płuca. Erotyczny jęk wyrwał się spomiędzy napuchniętych i czerwonych warg Jae, zanim zdążył go powstrzymać.

  - Możesz do cholery przyśpieszyć?

Warknął Daehyun do kierowcy, chwilę później znowu skupiając całą swoją uwagę na młodym mężczyźnie na jego kolanach.

Niebywałe, jak potrzebujący jego dotyku wydawał się być Youngjae w tej konkretnej chwili, z głową odrzuconą do tyłu i przymkniętymi oczami. Czarne rurki, w kurewsko idealny sposób podkreślające jego nogi, boleśnie opinały się w jego strategicznych miejscach, doprowadzając Daehyuna do szału.

Zatrzymali się pod hotelem z piskiem opon. Nie czekając wysiedli z samochodu i wręcz biegiem ruszyli w stronę bogato urządzonego lobby. Daehyun zerknął na Youngjae i siarczyście przeklnął pod nosem.

Młodszy wyglądał jak po ostrym seksie. Ciągle miał napuchnięte wargi, pomięte ubrania i roztrzepane włosy. Pewnie on sam nie wyglądał lepiej, lecz nie miał czasu się tym przejmować pragnąc jedynie znaleźć się w swoim hotelowym pokoju i rzucić piosenkarza na miękkie łóżko.

Na samo wyobrażenie Yoo wśród białej pościeli zawirowało mu w głowie. Pociągnął go w stronę windy i tym razem nie zrobił zupełnie nic jedynie wpatrując się w jego odbicie w lustrze.

Pokój (lub jak kto woli - apartament) miał na szóstym piętrze. Przeszklona ściana w sypialni dawała cholernie dużo możliwości. Być może przemknęło im obu przez myśl, czy byłoby widać z drogi jak Daehyun pieprzyłby przy nim Youngjae, lecz te obrazy szybko zniknęły z ich głów, gdy tylko młodszy wylądował na szerokim łóżku.

Jego ciało drżało. Zimne, lodowate dłonie Daehyuna szybko rozpinały jego koszulę nie dając mu nabrać powietrza. Dotyk starszego pieścił jego zmysły i odbierał zdrowy rozsądek. Serce Youngjae jakby stanęło na moment zaraz później rozpoczynając szaleńczy bieg. Oddech stał się płytszy, a ciemne oczy zniknęły po powiekami i wachlarzem rzęs.

Jung patrzył na niego z dołu, obserwując jego twarz. Ustami sunął po jego nagiej klatce piersiowej, raz po raz zasysając się na bladej skórze.

Youngjae podniósł dłoń i przygryzł kciuka, powstrzymując się przed jęknięciem. Doskonale wiedział, że tamtej nocy zedrze sobie gardło. Nie miał jednak najmniejszej ochoty na przejmowanie się brakiem głosu, skutecznie rozproszony kochankiem.

Duże dłonie Daehyuna lekko zacisnęły się na jego biodrach, zęby zachaczyły o pasek spodni. Usta wykrzywił w lekko kpiącym uśmiechu, z nutką podniecenia, ironii i czegoś jeszcze. Może była to tęsknota, może miłość - nie dbali o to.

Świat zwyczajnie przestał się liczyć, gdy Daehyun klęknął, z wolna ściągając swoją koszulkę.

💫💫💫

Ciała Youngjae lekko drżało. Nie było to spowodowane zimnem. Zwyczajnie, dotyk Daehyuna na jego ramieniu jakby go palił, a ciągle świeże sceny co chwilę pojawiały się w jego głowie, na nowo wprowadzając go w zawstydzenie. Był wyczerpany, a ciepło bijące od starszego takie kojące. Oddychał przez usta, przez co bolało go zdarte gardło. Czuł, jak każda malinka na jego ciele pulsuje, a jego usta wręcz bolą od tylu pocałunków. Spojrzał na Daehyuna, który leżał wpatrzony w sufit. Na jego twarzy błąkała się błogość, wymieszana z zamyśleniem.

Odwrócił się, by teraz móc patrzeć na blondyna. Ciągle miał jego rękę pod talią, więc zastanawiał się czy Dae nie jest ciężko, lecz nie wyglądał jakby cokolwiek mu przeszkadzało.

- Co teraz będzie?

Spytał cicho, nie mogąc się powstrzymać. Przygryzł wargę, gdy autor zerknął na niego, przepięknie się uśmiechając.

- Teraz już nie pozwolę Ci odejść, moja gwiazdko.

I może Junhong się mylił. Może Youngjae nie był gwiazdą, ani Daehyun jego nocnym niebem. Może zwyczajnie Youngjae był płótnem, Daehyun malarzem, ich miłość farbami, a każde kolejne pocałunki - gwiazdami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top