Merry Christmas x ROCHAN
Widok Seokwoo z samego rana w luźnej koszulce odkrywającej jego ramiona definitywnie był czymś pięknym dla oczu i serca Chanhee. Seokwoo stał w kuchni i kończył część rzeczy na tamten wieczór, podśpiewując cicho do tandetnych świątecznych piosenek. Chanhee uśmiechnął się pod nosem i przetarł palcami oczy. Ziewnął i podszedł do Seokwoo, posuwając stopami po podłodze. Wtulił twarz w plecy wyższego chłopaka i objął go ramionami, wywołując śmiech Kima. Chłopak odwrócił się i posłał Chaniemu tak promienny uśmiech, że chłopiec miał wrażenie, że jego serce się roztopiło.
– Wesołych świąt, kochanie. – Powiedział tylko, całując niższego w sam środek czoła. Policzki Chanhee zrobiły się delikatnie różowe, a on sam uśmiechnął się słodko, wspinając się na palce i całując Seokwoo w policzek.
Gdy się poznali Seokwoo myślał, że nigdy wcześniej nie poznał bardziej wrednego dzieciaka od niego. Wcale nie dał się dotykać, nie pozwalał mówić do siebie zdrobniale, ciągle mu dogadywał i był tak niemiły, że Seokwoo ledwo wytrzymywał. Teraz jednak doskonale przekonał się o tym, że Chanhee miał słabość do jego uśmiechu i ust. Z resztą, od kiedy byli razem miał wrażenie, że Chanhee jest kompletnie inną osobą. Oczywiście nie przestał być wredną małpą, jednak otworzył przed Seokwoo swoją całkiem uroczą, kochaną stronę.
– Mhm, wesołych, hyung. – Mruknął i przymknął oczka, znów wtulając buzię w szarą koszulkę Seokwoo. Ten zaśmiał się pod nosem i mimowolnie objął go ramionami.
– Muszę wrócić do gotowania, skarbie, bo nie będziemy mieli co dzisiaj jeść. – Powiedział ciepło, choć z drugiej strony wcale nie chciał go puszczać. Chani jęknął cicho.
– Możemy im powiedzieć, żeby się wypchali i nie przychodzili. Jest mi zimno, a ty jesteś taki ciepły. Boże no, Seokwoo, nigdzie nie idę. – Wymruczał chłopiec, prychając na koniec. Seokwoo przygryzł wargę, starając się powstrzymać śmiech.
– Obiecuję, że jak skończę, to tak cię wykocham i wycałuję, że już ci nie będzie zimno. – Przyrzekł Kim, całując Chanhee we włosy. Chani odkleił od niego swoją buzię i spojrzał na niego szczenięcymi oczkami.
– No dobra, to się pośpiesz. – Powiedział i odsunął się, chwilę później biegnąc do ich sypialni po koc w renifery. Gdy wrócił opatulony nim od stóp do głów Seokwoo musiał się powstrzymać, by nie krzyknąć z rozczulenia. Usiadł na stołku przy wyspie kuchennej. Był tak niski, że jego stopy wisiały w powietrzu, nie dosięgając podłogi. Chani posłał swojemu chłopakowi zadowolony uśmiech. – Możesz mi dać jakieś warzywka, to ci pokroję, żebyś szybciej skończył.
Chwilę później Chani siedział i pomagał Rowoonowi we wszystkim, w czym mógł, od czasu do czasu grożąc nożem starszemu za nazywanie go uroczym. Gdy wszystko było zrobione, a kuchnia znów wyglądała pięknie i czysto, Seokwoo uśmiechnął się pod nosem i podszedł do drobnego ciałka Chanhee, układając mu dłonie na biodrach. Nosem trącił jego szyję, sprawiając, że Chani zaśmiał się cicho, oplatając jego kark ramionami i przyciągając go do słodkiego pocałunku.
Kilka minut później nogi Chanhee oplotły Rowoona w pasie, koc z reniferami całkowicie zsunął się z małego ciała chłopca, a oni oboje przenieśli się z krzesła barowego na kanapę w salonie. Kolana Seokwoo były ulubionym miejscem Chaniego, patrzenie w jego oczy ulubionym zajęciem. Szczególnie teraz, gdy w oczach jego ukochanego odbijały się światełka ze świątecznego drzewka, w domu roznosił się zapach pierników i maku, a za kilka godzin do ich drzwi mieli zapukać najlepsi przyjaciele.
Wesołych Świąt, yall
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top