pizza {a. fannemel}

Wszedłem do pizzerii i ze złością podszedłem do lady. Mam zamiar tak się wydrzeć na tą blondynkę przy ladzie, no bo na Boga, ile można czekać na jedną durną pizzę?!

-Przepraszam, zamówiłem u państwa pizzę, i czekam na nią już dwie godziny! Czy może mi pani wyjaśnić, dlaczego tak się stało?!- krzyknąłem.

-Po pierwsze, to niech się pan opanuje i nie krzyczy, bo jak pan widzi, są tutaj też ludzie, którzy chcą zjeść nie wysłuchując pana lamentów,a po drugie, czy ja wyglądam panu na faceta dowożącego pizze?- spytała lekceważącym tonem.

-Nie, ale to chyba pani przyjmuje zamówienia, tak?! Więc pani powinna wiedzieć, co się z tą pizzą dzieje!- znów krzyknąłem, osiągając chyba maksimum złości.

-Panie, nie krzycz pan, bo normalni ludzie chcą w spokoju zjeść obiad! - usłyszałem z tyłu głos jakiegoś gościa, a blondynka spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami.

-No to zrobi pani coś z tą sprawą?- wysyczałem przez zęby.

-No dobrze, skoro pan nalega.- parsknęła drwiąco. Ja nie wiem, jakim cudem ona tu jeszcze pracuje. - Imię i nazwisko?

-Anders Fannemel.

-Pan zamawiał małą Margharitę?- spojrzała na mnie oczekując potwierdzenia, więc kiwnąłem twierdząco głową. -I płatność była z góry przez kartę? - spytała, na co ponownie kiwnąłem głową. - Okej, i zamówienie było na adres Lillehamer ulica Rooselveta 35/1*?-

-Nie proszę pani, Rooselveta 53/1.- zmarszczyłem brwi.

-No to więc wychodzi na to, że pańską pizzę zgarnął jakiś wyjątkowo miły sąsiad.-

-I nic z tym nie zrobicie? Powinienem dostać zwrot pieniędzy za waszą pomyłkę.-

-Naszą pomyłkę? To pan podał zły adres i nie przysługuje panu zwrot pieniędzy.-

-Niemożliwe, ja wyraźnie powiedziałem Rooselveta 53/1, to pani musiała się przesłyszeć albo specjalnie coś przekręcić.-

-Proszę pana, mogę panu udowodnić, że to pan popełnił błąd, nie ja.- powiedziała zirytowana.

-Proszę bardzo, niech pani udowadnia.- zadrwiłem, na co posłała mi chłodne spojrzenie.

-Zaraz wracam.- powiedziała cicho, i zniknęła za drzwiami umieszczonymi za barem nie domykając ich, przez co mogłem usłyszeć głos jej samej i jakiegoś faceta. Chwilę później wyszła zza drzwi i poprosiła mnie ze sobą.

Przeszliśmy przez malutki hol i weszliśmy do pomieszczenia, w którym na obrotowym krześle siedział potężny, czarnoskóry mężczyzna, który musiał być ochroniarzem. Kiwnął jedynie głową do mnie i puścił nagranie z naszej rozmowy. I rzeczywiście, to ja byłem sprawcą pomyłki.

Wyszliśmy z pomieszczeń służbowych i ponownie stając przed barem uśmiechnąłem się przepraszająco do dziewczyny, i dopiero teraz zauważyłem, że była naprawdę śliczna.

-Więc, może mogłaby pani wyskoczyć dzisiaj po południu na jakąś kawkę na przeprosiny?-

-Może bym mogła, ale raczej bym nie chciała.- uśmiechnęła się wrednie.

-No cóż, nie to nie.- również uśmiechnąłem się w wredny sposób i wyszedłem z pizzerii.

Jeszcze po ciebie tu wrócę, mała wredna blondyneczko.

412 słów

*adres całkowicie wymyślony przeze mnie

A tych, którym to opowiadanie się spodobało, ładnie proszę o gwiazdeczkę i komentarz :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top