happy town {s. kraft}

Kolejka do największego rollercoaster'a w wesołym miasteczku ciągnęła się przez połowę ogromnego placu, na którym postawione były wszystkie karuzele i inne duperele. Przyszłam tutaj tylko dla tego jednego rollercoaster'a, i jestem strasznie zdenerwowana. Nie dość, że stoję tu od ósmej rano i nie jestem nawet jeszcze w połowie kolejki (a jest godzina dziesiąta!), to moja przyjaciółka stwierdziła, że nie będzie tu stała i poszła ze swoim chłopakiem do tunelu zakochanych (swoją drogą coś długo już tam siedzą), to jeszcze jakaś grupa bezczelnych (ale przystojnych) chłopaków stoi za mną w kolejce i dosłownie czuję, jak gapią się na mój tyłek, i co chwilę rzucają między sobą sprośne komentarze na mój temat. Ściskam dłonie w pięści i mam wrażenie, że zaraz wyjdę z siebie, stanę obok i dam tym frajerom z liścia. I już prawie to zrobiłam, ale moja przyjaciółka pomachała do mnie z daleka i wołając moje imię i wraz ze swoim chłopakiem do mnie podbiegła.

-Amelia! Tam na początku kolejki stoi mój stary znajomy ze szkoły i powiedział, że z chęcią cię przepuści! Więc rusz swoje cztery litery i chodź zanim on wejdzie na rollercoaster i cała kolejka ci przepadnie.- powiedziała, i nie dając mi szans na zrobienie czegokolwiek pociągnęła mnie za rękę w stronę owego znajomego.

Gdy dotarliśmy do chłopaka, posłał mi swój (pewnie popisowy) uśmiech. Był niższym ode mnie blondynem, albo może brunetem? Kij go tam wie.

-A więc to ty jesteś biedną dziewczynką nie umiejącą się wepchać? - spytał, a we mnie się zagotowało ze złości.

-To miało być śmieszne?- powiedziałam posyłając mu ironiczne spojrzenie.

-Tak, miało, ale wyszło jak zwykle. No ale cóż, nie jesteśmy w wesołym miasteczku.

-Naprawdę? A gdzie jesteśmy? W Nibylandii? - mruknęłam.

-Jestem Stefan.- przedstawił się kompletnie ignorując moją wcześniejszą uwagę. O luju, co za typ.

-Amelia.- ponownie mruknęłam niechętnie ściskając jego rękę.

Moja przyjaciółka znów zniknęła ze swoim kochasiem, a my w ciszy czekaliśmy na swoją kolej. Gdy się już doczekaliśmy, irytujący Stefan usiadł obok mnie w wagoniku. Po przejażdżce (która serio mi się podobała) postanowiłam już iść do domu. Wychodząc z lunaparku usłyszałam krzyk.

-Hej! Amelia! Amelia! Zaczekaj! - odwróciłam się i ujrzałam pana z kolejki. - Chyba czegoś zapomniałaś - się i gdy już chciałam spytać czego niby zapomniałam, wcisnął mi do rąk świstek papieru i momentalnie odbiegł.

Zdezorientowana obróciłam karteczkę i zobaczyłam numer telefonu oraz podpis Stefana i dopiero teraz zaczaiłam z kim tak naprawdę byłam na rollercoasterze i kto dał mi swój numer. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

410 słów

Jeżeli ktoś ma ochotę, może zajrzeć do mojej nowej książki, zapraszam ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top