|Please don't| K. Stoch part III
Dla pani_griezmann i ok666ok666
- Dlaczego teraz? - zapytałem, patrząc na chłopaka. Maciek spuścił wzrok i nic nie powiedział. - Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
- A to by coś zmieniło? - szepnął.
- Tak. To by wiele zmieniło... Dlaczego akurat teraz?
- Bo dopiero teraz zrozumiałem, że jeśli się z nią ożenisz to ja cię stracę - podniósł wzrok i popatrzył mi w oczy.
- Zawsze będę twoim przyjacielem.
- Nie chcę żebyś był moim przyjacielem... Chcę żebyś był moim wszystkim.
- Maciej... - nie wiedziałem, co mam powiedzieć. - W tej sytuacji nie możesz być moim świadkiem. Przykro mi.
- A mi nie... Jeśli nie będę twoim świadkiem to wcale nie przyjdę. Nie chcę patrzeć jak się z nią żenisz.
- Dobrze. To twój wybór... Przepraszam, że...
- Za co ty mnie przepraszasz? Za to że kochasz swoją narzeczoną? Czy za to, że nie kochasz mnie?
- Pójdę już - westchnąłem.
- Do ślubu już się pewnie nie zobaczymy... Wiedz, że chcę żebyś był szczęśliwy. I jeśli z nią jesteś, to świetnie - podał mi rękę.
- Dziękuję - uścisnąłem jego dłoń.
- Przepraszam, Kamil - usłyszałem jeszcze jak wychodziłem.
Siedząc w samochodzie i jadąc do domu, zastanawiałem się co mam teraz zrobić.
Maciej namącił mi w głowie tymi listami. Rozumiem, że bał się mojej reakcji, ale powienien powiedzieć mi wcześniej, albo w ogóle mógł mi nie mówić.
Wiem, że ta sytuacja nie da mi spokoju. Nie będę mógł spokojnie spać, wiedząc, że mój najlepszy przyjaciel ma złamane serce. I to przeze mnie.
Zjechałem na jakiś parking i zaparkowałem w jego najciemniejszej części. Zgasiłem silnik i oparłem głowę o kierownicę.
Chciałem z kimś porozmawiać. Poradzić się co robić, ale jedyną osobą, której bym się poradził jest Maciej, a on mi teraz nie pomoże.
Siedziałem tak przez chwilę. Nie wiedziałem co mam robić.
- Kurwa! - uderzyłem dłonią o deskę rozdzielczą. Wyjąłem telefon z kieszeni i w kontaktach znalazłem numer Maćka. Patrzyłem przez chwilę na zdjęcie przy numerze telefonu, a potem zadzwoniłem.
- Zapomniałeś czegoś? - zapytał, gdy odebrał.
- Nie wiem co mam z tym wszytkim zrobić - szepnąłem.
- Gdzie jesteś?
- Na jakimś parkingu za miastem... To chyba parking dla tirów i...
- Chyba wiem, gdzie. Poczekaj. Zaraz przyjadę - rozłączył się.
Rzuciłem telefon na siedzenie, ze schowka pod kierownicą wyjąłem paczkę papierosów. Niby nie palę, ale mam taką awaryjną paczkę. Wysiadłem i zapaliłem papierosa. Zaciągnąłem się mocno, a po chwili wypuściłem dym z płuc.
Gdy byłem w trakcie trzeciego papierosa, zobaczyłem światła sportowego samochodu Maćka. Zaparkował tuż obok mnie i wysiadł, aby zbliżyć się do mnie.
- Zwariowałeś? - zabrał mi fajka i rzucił go na ziemię.
- Mam jeszcze całą paczkę - odparłem i wyjąłem ją z kieszeni. Chłopak chciał mi ją zabrać, ale mu nie pozwoliłem. - Dlaczego przyjechałeś?
- Bo mnie potrzebujesz.
- Potrzebuję - szepnąłem i oddałem mu papierosy. Chłopak schował je do kieszeni skórzanej kurtki i popatrzył na mnie. - Kompletnie nie wiem, co mam zrobić z tym co do mnie czujesz.
- Jeśli ją kochasz to się z nią ożeń i...
- Kocham, ale... Boli mnie to, że ty masz złamane serce... Przeze mnie.
- To nie twoja wina - uśmiechnął się smutno. Słabo go widziałem. Był oświetlony tylko światłem księżyca, który nie świecił zbyt mocno dzisiejszej nocy. Widoku nie poprawiał też fakt, że byliśmy na parkingu w środku lasu.
- Twoja też nie... Raczej nie planowałeś się we mnie zakochać, co? - zaśmiałem się cicho. - Chyba, że zrobiłeś to celowo.
- Oczywiście. Marzyłem o tym żeby zakochać się w swoim przyjacielu, który zaraz się żeni.
- Wiedziałem - zaśmiałem się, a Maciek mi zawtórował.
- To na pewno były tylko papierosy? - zażartował.
- Na pewno - zapewniłem go. - Co ja mam zrobić? - spoważniałem.
- Przecież wiesz co ja bym chciał abyś zrobił. Wiesz co chciałaby Ewa, ale musisz się zastanawić czego ty chcesz...
- Dlaczego to wszytko musi być takie skomplikowane?
- Nikt nie mówił, że życie będzie proste - szepnął.
- Masz rację - przyznałem. - Ale to mi nic nie ułatwia - wyszeptałem. Maciek wyciągnął dłoń i pogłaskał mnie po policzku. Byłem zdziwiony jego gestem, ale się nie odsunąłem. Pozwoliłem, aby muskał palcami moją skórę.
- Przemyśl to wszystko. I pamiętaj, że ja cię tylko kocham.
- Nawet jakbym chciał to nie umiałbym o tym zapomnieć - odparłem cicho.
- Kamil ja... Naprawdę chciałem ci powiedzieć wcześniej, ale... - jego dłoń spoczęła na moim ramieniu.
- Bałeś się... Wiem... Rozumiem, Maciej. Naprawdę to rozumiem.
- Tak?
- Tak. I myślę... Wydaje mi się... Chcę ci po prostu powiedzieć, że... Gdybyś powiedział mi wcześniej obu nam by było łatwiej...
- Może masz rację - westchnął. - Ale... I tak Ewa byłaby dla ciebie ważniejsza.
- Może by była, a może nie - wzruszyłem ramionami.
- Może... Jak ja nie lubię tego słowa... Kamil... - urwał żeby zebrać myśli, a ja pomyślałem, że teraz albo nigdy i stanąłem na palcach, przysuwając się do niego i złączyłem nasze usta.
Zaskoczyłem go tym, bo nie od razu odwzajemnił pocałunek, ale już po chwili otrząsnął się z szoku i przyciągnął mnie do siebie, obejmując ciasno ramionami. Pogłębiłem pieszczotę, a Maciek przycisnął mnie do mojego samochodu.
Zarzuciłem mu ramiona na szyję, a po chwili wczepiłem palce jednej dłoni w jego włosy. Czułem jak Maciej zsunął dłonie po moim ciele. Jego ręce zatrzymały się na moich pośladkach i przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie.
Chłopak oderwał się od moich ust i oparł czoło o moje.
- Powiedz, że nie będziesz tego żałował - szepnął.
- Nie będę - odparłem, a on ponownie złączył nasze usta.
Stanąłem na palcach, a Maciek zacisnął dłonie na moich pośladkach i podniósł mnie do góry, aby za chwilę posadzić mnie na masce mojego samochodu. Pochylił się i oparł dłonie po obu stronach moich bioder. Zsunął usta na moją szyję i złożył na niej kilka pocałunków. Jęknąłem, gdy przygryzł mi lekko skórę. Mam nadzieję, że nie zostanie po tym ślad. Maciej wrócił do całowania moich ust.
Nie wiem jak on to zrobił, ale byłem podniecony jak nigdy dotąd. Nigdy nikogo nie pragnąłem tak, jak jego teraz. Może to była chwilowa słabość, ale chciałem go tu i teraz.
Rozpiąłem jego kurtkę i objąłem go w pasie, aby następnie pociągnąć na siebie. Dosłownie leżałem na masce mojego samochodu, a Maciek stał między moimi nogami i pochylał się nade mną.
- Będziesz żałował jeśli posuniemy się dalej - wyszeptał w moje wargi.
- Jutro będę miał wyrzuty sumienia przez te pocałunki... Więc lepiej...
- Więc lepiej przestańmy - przerwał mi i odsunął się. Podał mi rękę i pomógł zejść z maski samochodu. - Nie chcę żebyś później tego żałował... Przemyśl to wszytko. Masz mój numer... Wiesz gdzie mieszkam... Będę na ciebie czekał - zrobił krok w tył.
Poczekał aż wsiądę do samochodu i dopiero wtedy zajął miejsce za kierownicą swojego auta.
Po chwili obaj wyjechaliśmy z parkingu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top