K. Stoch & P. Prevc
Nie do końca miałam na to pomysł...
Więc zapewne jest słabe...
Dla KochamSkoki
Wszedłem do pokoju mojego chłopaka, musiał się w nim znaleźć chwilę przede mną, bo właśnie zdejmował kurtkę.
- Hej - uśmiechnął się do mnie. Podszedłem i złożyłem pocałunek na jego ustach.
- Cześć Mistrzu - wymruczałem w jego wargi.
- Nie mów tak do mnie - przytulił się. - Wolę, jak zwracasz się do mnie "kochanie".
- Dobrze, kochanie - ponownie go pocałowałem. - Jestem z ciebie dumny... Tak, cholernie, dumny - oparłem czoło o jego.
- Bardziej niż w Sochi? - zagryzł dolną wargę.
- Nie wiem, czy da się bardziej - szepnąłem, wiedząc, że nawiązuje do nocy po zdobyciu przez niego drugiego medalu w Sochi.
- Chętnie to sprawdzę - jego ręce przesunęły się z moich pleców na brzuch, a następnie powędrowały w górę mojego ciała, aby objąć moją szyję.
- Mmm... - wymruczałem i pocałowałem delikatnie jego usta.
- Zrób tak jeszcze raz - poprosił.
- Oczywiście Mistrzu...
- Pero, pr... - urwał, bo zamknąłem mu usta pocałunkiem. - Jesteśmy razem tyle lat i nadal mi się to nie znudziło - zawisł na mnie.
- Co takiego? - całowałem jego szyję.
- Twoje pocałunki - szepnął i wplątał palce w moje włosy. Odsunąłem się. - Co jest?
- To ten moment, gdy ktoś nam przerywa - odparłem.
- Zamknij drzwi na klucz - cofnął się. Zrobiłem co kazał i odwróciłem się do niego. Rozpiąłem bluzę, którą miałem na siebie. - Zrobisz dla mnie striptiz? Włączyć ci muzykę? - zaśmiał się.
Nic nie powiedziałem, tylko zdjąłem z siebie bluzę i rzuciłem ją na podłogę. Kamil nadal się śmiał, ale zamilkł, gdy ściągnąłem z siebie koszulkę.
- Tyle lat, a to nadal robi na tobie wrażenie? - rzuciłem t-shirt na bluzę i ruszyłem w jego stronę.
- Zawsze będziesz robił na mnie wrażenie.
- No mam nadzieję, kochanie - objąłem go w pasie. - Powiem to jeszcze raz... Jestem z ciebie dumny, Mistrzu... Powinenem cię nosić na rękach.
- To jeszcze nic straconego - zażartował, a ja go podniosłem. Zaśmiał się i owinął nogi wokół moich bioder. Zacisnąłem lekko dłonie na jego pośladkach. Objął ramionami ani moją szyję.
- Więc mam się postarać bardziej niż w Sochi? - uśmiechnąłem się.
- Zdecydowanie - złączył nasze usta, a ja ruszyłem w kierunku łóżka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top