|Holiday| A. Wellinger & A. Insam part II
Dla Milikeen
Leżałem na plaży opalając plecy, gdy poczułem chłodne dłonie Andiego na swoim ciele.
- Jesteś zimny - szepnąłem.
- To ty jesteś gorący - wymruczał mi do ucha i pocałował lekko moje ramię.
- Możesz mnie trochę ochłodzić - zażartowałem.
Blondyn zaśmiał się na moje słowa i położył mi głowę na ramieniu, mocząc mi skórę swoimi wilgotnymi włosami. Jego chłodne palce błądziły po moich plecach. Czułem jak złożył kilka pocałunków na mojej łopatce.
- Wracamy już? - jego dłoń spoczęła na moich lędźwiach.
- Jeszcze chwilę - westchnąłem, bo Andi ponownie zaczął muskał palcami moje plecy. - A jak ktoś zobaczy?
- Kto? Przecież to prywatna plaża - zaśmiał się. - Chodź... Zjemy coś - wstał i wyciągnął do mnie rękę. Przekręciłem się na plecy i chwyciłem jego dłoń oraz pozwoliłem, aby pociągnął mnie do pionu. Zebraliśmy swoje rzeczy i skierowaliśmy się w stronę domu, który wynajmowaliśmy.
- Zamawiamy coś, czy gotujemy? - usiadłem na kanapie.
- Jesteśmy na wakacjach. Zamawiamy coś - chłopak usiadł obok mnie, więc położyłem mu głowę na ramieniu. - Pizza, chińszczyzna, czy...?
- Pizza - przerwałem mu. A po chwili się zaśmiałem. - Jesteśmy w Meksyku, może zjemy coś meksykańskiego? - zapytałem.
- Lubisz meksykańską kuchnię?
- Nigdy nie jadłem - odparłem.
- To trzeba to zmienić - wstał. - Ubieraj się. Wychodzimy. Pójdziemy do jakiejś kanjpy.
- No dobra - uśmiechnąłem się i szybko pobiegłem na górę do sypialni, aby się przebrać. Andi dołączył do mnie, gdy zapinałem spodnie.
- Przegapiłem najlepsze - puścił mi oczko.
- Głupi - zaśmiałem się i założyłem koszulę. Andi obciął mnie spojrzeniem. - Co?
- Chyba jednak zostaniemy w domu - zaczął się do mnie zbliżać.
- Nie, nie, nie - złapałem go za nadgarstki. - Jestem głodny.
- Ja też - chciał mi wyrwać swoje ręce.
- Ale jedzenia, a nie ciebie, Andi.
- Ranisz moje serduszko - zaprzestał prób objęcia mnie. Wiedziałem, że teraz będzie grał na moich emocjach. - To nie było miłe.
- No może... Ale... - niedokończyłem, bo blondyn skorzystał z okazji i przyciągnął mnie do pocałunku. Zaśmiałem się w jego usta i objąłem ramionami szyję mojego chłopaka. Andi przesunął usta na moją szyję. - Chodźmy już... Deser później - jęknąłem, kiedy jego dłonie znalazły się na moich pośladkach.
- Dlaczego? Zacznijmy od deseru - wyszeptał muskając ustami moje wargi.
- Nie - odepchnąłem jego ręce od swojego ciała. - Idziemy coś zjeść - wyszedłem z sypialni i zszedłem na dół. Zakładałem trampki, gdy Andi do mnie dołączył. - Idziemy w jakieś konkretne miejsce?
- Tak, gdy byłem tu ostatnio znalazłem fajną knajpkę - odparł, kiedy wychodziliśmy. Złapał mnie za rękę i szliśmy w ciszy.
- Jesteś na mnie zły? - przytuliłem się do jego ramienia.
- Nie - zaśmiał się. - Oszalałeś? - pocałował mnie w czoło i mocniej ścisnął moje palce. - Ale sądzę, że to wyjście możemy potraktować jak randkę.
- Możemy - zgodziłem się.
Przez kilka minut szliśmy w ciszy trzymając się za ręce. Gdy dotarliśmy na miejsce, wybraliśmy stolik i usiedliśmy.
- Andi... - zacząłem, gdy otworzyłem kartę. - Nie znam hiszpańskiego.
- Ja też nie - spojrzał mi w oczy.
- Buenos días - podeszła do nas kelnerka.
- Nie mówimy po hiszpańsku - przerwałem jej zanim zdążyła coś dodać.
- Dzień dobry - przeszła na angielski. -
Nazywam się Esma i będę dziś panów obsługiwać... Może w czymś pomóc? Mogę już przyjąć zamówienie? - zapytała z uśmiechem.
- Dzień dobry... Może nam pani pomóc - posłałem jej uśmiech. - Jak już powiedziałem nie mówimy po hiszpańsku... Może mogłaby nam pani coś polecić?
- Oczywiście - jej uśmiech stał się szerszy. - Dziś daniem dnia jest indyk w sosie mole poblano*, ale polecam również empanadas.
- Co to takiego? - chciałem wiedzieć.
- Empanadas to pierożek. Nadziewane najczęściej mięsnym farszem z warzywami lub serem. Jest pieczony na blasze. Do ich zrobienia można wykorzystywać ciasto podobne do ciasta francuskiego, pierogowego lub chlebowego. U nas są podawane we wszystkich wariantach - uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- To brzmi dobrze, co myślisz? - przeniosłem wzrok na mojego chłopaka.
- Tak, masz rację... Zamów i dla mnie, muszę do łazienki - wstał i odszedł od stolika.
- Poprosimy empanadas. Dwa razy.
- Z farszem mięsnym, czy serem? - wyjęła notesik.
- Z mięsem.
- Cisto francuskie, pierogowe czy chlebowe? Polecam to ostatnie.
- Więc niech będzie - uśmiechnąłem się do niej, dziewczyna delikatnie się zarumieniła.
- Coś do picia? Kawa coś z herbat? A może jakiś drink? - patrzyła na mnie, a ja zauważyłem, że Andi wraca do stolika.
- Drink. Tylko jakiś mocny... Dwa razy - ponownie uniosłem głowę i spojrzałem na dziewczynę.
- Oczywiście. Za chwilę podam - odeszła.
Blondyn usiadł na swoim krześle i patrzył na mnie.
- Co?
- Jeszcze bardziej trzeba było się do niej ślinić - mruknął.
- Słucham?
- Słyszałeś.
- Ty chyba jakiś głupi jesteś - pokręciłem głową.
- Może i jestem, ale... Ale ona na ciebie leci, a ty...
- Co ja? Masz mi coś do zarzucenia? Może to, że byłem dla niej miły? - chciałem dodać coś jeszcze, ale podeszła do nas Esma i postawiła przed nami drinki.
- Dokładnie tak - warknął, gdy zostaliśmy sami.
- Świetnie - wypiłem alkohol duszkiem. - Smaczego ci życzę - wstałem i wyszedłem z knajpki.
Nie odwróciłem się tylko szedłem przed siebie. Długo chodziłem po mieście. Myślałem o tym, co powiedział mój chłopak.
No ja rozumiem, że był zazdrosny, ale mógł trochę pomyśleć co mówi.
Wiem, że mógł poczuć się jakiś urażony, no ale bez przesady.
Boli mnie to, że sobie coś takiego uroił.
Ta dziewczyną w ogóle nie jest w moim typie!
Oczywiście Andreas dzwonił do mnie kilka razy, ale nie odebrałem. A potem wyłączyłem telefon.
Jak zapewne było do przewidzenia, zgubiłem się.
Siedziałem w jakimś parku i patrzyłem na swoje buty. Było już ciemno, gdy włączyłem telefon. Miałem mnóstwo nieodebranych połączeń od Andiego i jednego SMS-a.
Kochanie 💖: Wiem, że zawaliłem... Przepraszam... Naprawdę żałuję tego, co powiedziałem i mojego zachowania. Przepraszam, skarbie. Kocham cię i proszę cię, nie wracaj za późno.
Wziąłem głęboki oddech i wybrałem jego numer.
- Alex, przepraszam. Zachowałem się jak kretyn... - zaczął, kiedy odebrał.
- Zgubiłem się - przerwałem mu.
- Opisz, gdzie jesteś - rzucił.
- W parku niedaleko centrum... Po prawej mam jakiś pomnik. I widzę kościół, jest na przeciwko mnie.
- Chyba wiem, gdzie jesteś... Czekaj tam na mnie - rozłączył się.
Schowałem smartfon do kieszeni i czekałem.
Jakieś pół godziny później pojawił się mój chłopak. Usiadł obok mnie. Nasze ramiona się stykały.
- Przepraszam, Alex. Zachowałem się jak kretyn.
- Owszem.
- Przepraszam. Jestem idiotą.
- Jesteś - złapałem go pod rękę i położyłem mu głowę na ramieniu.
- Kocham cię... Przepraszam.
- Ja ciebie też.
- Bardzo jesteś na mnie zły?
- Już nie... Ale byłem wściekały...
- Wiem - objął mnie ramieniem. - Wracamy?
- Mhym... Tak, chodźmy.
* Sos mole poblano jest skomponowany z dość zaskakujących składników.
Wbrew pozorom nie jest to dodatek do słodkich dań. Czekolada i chili uzupełnione o aromatyczne przyprawy wprawiają podniebienie w zachwyt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top