Walentynki
14 luty, dzień zakochanych i dzień miłości.
Właśnie na to święto Clint czekał od bardzo dawna. To dziś chciał wyznać swej ukochanej co do niej czuje. Sam bez niczyjej pomocy wymyślił idealny plan, który miał nadzieję, że wypali.
Bohater wstał chwilę po szóstej wiedząc, że jego Walentynka wyszła z budynku by pobiegać po lesie, który otaczał nową kwaterę Avengers.
Clint ubrał się, zabrał czarną torbę i wyciągnął ze swojego biurka małe elektryczne urządzenie przypominające telefon komórkowy i włączył je.
Od tej chwili miał 4 minuty nim Friday zorientuje się, że ktoś wyłączył wszystkie kamery w siedzibie.
Cicho zamknął drzwi swojego pokoju i zaczął kierować się w stronę pokoju Nataszy. Gdy znalazł się na miejscu ponownie wyciągnął urządzenie i kliknął kilka przycisków. Wtedy z jednego boku ekranu wysunęła się uniwersalna karta wstępu. W ten sposób otworzył drzwi do jej pokoju i wszedł do środka.
Pomieszczenie było średniej wielkości, ale prócz dywanu i paru mebli nic innego się w nim nie znajdowało. Musiał przyznać, że był w jej pokoju po raz pierwszy od kiedy ponownie dołączył do Avengers wraz ze Steve'm, Bucky'm, Samem, Wandą i Scott'em.
Wrócił myślami do teraźniejszości. Stał na miękkim czerwonym dywanie, który leżał na czarnych panelach. Całe umeblowanie było w białych lub ciemnych kolorach.
Clint nie miał czasu by dokładniej się rozejrzeć. Popatrzył na stoper. Zostały mu dwie minuty i trzydzieści cztery sekundy. W tym czasie musiał wszystko przygotować i uciec. Wyjął z torby dwie kartki. Jedną, białą, dał na czerwoną poduszkę leżącą na łóżku, a drugą włożył do jednej z jej ulubionych książek.
Clint spojrzał ponownie na stoper - minuta pięćdziesiąt osiem. Miał coraz mniej czasu, a jeszcze dużo do zrobienia.
Wyszedł z jej pokoju i skierował się biegiem do kuchni. Otworzył skrytkę, w której trzymał przygotowane dzień wcześniej ciasto tiramisu. Włożył je do lodówki i zamknął metalowe drzwi. Sięgnął dłonią do torby i wyjął z niej ostanie rzeczy. Magnes w kształcie pistoletu i białą karteczkę. Zerknął na stoper. Dwadzieścia siedem sekund. Szybko pobiegł z powrotem do swojego pokoju i zamknął je w chwili gdy urządzenie wskazywało trzy sekundy.
- W ostatniej chwili - powiedział do siebie. Teraz zostało mu tylko czekać i ogarnąć się na wyjazd do Nowego Jorku, by wszystko tam przygotować.
Chwilę po dziesiątej Clint wyszedł z pokoju i poszedł w stronę windy, by pojechać nią na poziom 0, gdzie znajdowały się wszystkie pojazdy. Wybrał (pożyczył) auto Tony'ego i wyjechał szybko do miasta, by do godziny piętnastej wszystko wszędzie przygotować.
Gdy kobieta wróciła z biegu skierowała się na salę treningową, gdzie nikogo nie było. Udała się do oddzielonej przestrzeni, w której można było walczyć z wybranym przeciwnikiem, oczywiście był to tylko hologram zrobiony z twardego światła, co oznacza, że można go uderzyć, ale on też może to zrobić. Podeszła do konsoli i spośród dwóch opcji "Walka z bohaterami" i "Walka ze złoczyńcami" wybrała tą pierwszą. Od razu na ekranie pojawiły się pseudonimy wszystkich znanych bohaterów. Wybrała jeden z najtrudniejszych poziomów "Walka z Kapitanem Ameryką". Po dosłownie paru sekundach jego holograficzna postać została wygenerowana przez program. Stał przed nią ze swoją tarczą i w pełnym stroju. Zaatakował pierwszy, ale Wdowa zrobiła unik i spróbowała go uderzyć, ale zasłonił się tarczą. Walczyli przez jakiś czas. Cios za ciosem. Większość ludzi myślała, że Czarna Wdowa jest słaba, ale to nie prawda. Od czasów II Wojny światowej trenowano ją, później gdy nastała Zimna Wojna dodano eksperymenty, mające na celu stworzenie jeszcze lepszego szpiega i mordercy. Wstrzykiwano jej serum zrobione na wzór tego który dostał Steve Rogers.
Po bardzo bolesnych godzinach, eksperyment zakończył się sukcesem. Natasza była jedną z dwóch szczurów laboratoryjnych. Prócz Czarnej Wdowy powstał także Zimowy Żołnierz.
Jej rozmyślania przerwał przeszywający ból w okolicy żeber. Poczuła, że upada na ziemię. Zwróciła wzrok na hologram, który szykował się do zadania ostatecznego ciosu. Poczekała na odpowiedni moment, gdy jego tarcza znalazła się najwyżej w powietrzu, kiedy holograficzny Kapitan był w całości odsłonięty. Szybko i z całej siły kopnęła go między nogi. Usłyszała huk spadającej na ziemię tarczy, a następnie upadającego na plecy Holokapitana. Natasza wstała i wzięła broń Steve'a do ręki, by następnie zadać ostateczny cios.
- Łał, cieszę się, że to tylko hologram.- Do uszu Nataszy dotarł męski głos. Odwróciła się i zobaczyła Steve'a.
- Co tutaj robisz? W dodatku w tak romantyczny dzień jak dzisiaj?- Zapytała słodkim głosem.
- Mógłbym spytać o to samo.
- Najpierw ty.
- Trening to podstawa.
- Dzień jak dzień. Nie ma w tym nic ciekawego.
- Czyżby? Przecież Walentynki to wspaniały dzień. Pamiętam jak w latach trzydziestych zabrałem Carmen do Central Parku. Dałem jej czerwone róże i jedliśmy ciasto. A ty? Nie masz żadnych wspomnień związanych z Walentynkami?
Natasza całkiem nie dobrowolnie przypomniała sobie jej pierwsze Walentynki i pierwsze morderstwo. Miała wtedy sześć lat. Dwadzieścia osiem małych dziewczynek stało na mrozie jedna obok drugiej. W pewnym momencie ich dowódca Ivan zabrał głos:
- Wiecie jaki jest dzisiaj dzień? 14 lutego. Walentynki, ale pamiętajcie nawet w taki dzień nie ma miejsca na przebaczenie i miłosierdzie. Nie ważne czy to święta czy nie. Trzeba umieć zabijać zawsze i wszędzie. Wy dwie- w tym momencie wskazał na Nataszę i Oksanę- na środek.
Bez słowa sprzeciwu wystąpiły przed szereg.
- Bez litości i miłości.
Zaczęły walczyć, wiedziały że z tego pojedynku żywa wyjdzie tylko jedna. Tak właśnie się stało. Nie minęło kilka minut, a Oksana leżała na zimnym betonie ze złamanym karkiem.
- Rozejrzeć się- tylko tyle usłyszały. Nigdy nie dostały słowa pochwały czy zadowolenia.
Natasza lekko potrząsnęła głową i wróciła do teraźniejszości. Popatrzyła na Steve'a, który oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie.
- Masz jakieś wspomnienia związane z Walentynkami?- Powtórzył.
- Nie- powiedziała bez jakichkolwiek emocji. Chciała wyjść z pomieszczenia, ale silne dłonie Kapitana ją powstrzymały.- Puść mnie- warknęła, a Steve niechętnie to zrobił.
- Poczekaj - powiedział zanim rudowłosa zdążyła zrobić dziesięć kroków.- Zastanawiałem się, czy nie masz ochoty zmierzyć się z kimś żywym.
- A widzisz tu kogoś takiego, bo dla mnie jesteś już martwy - mówiąc to uśmiechnęła się.
- W ten sposób sobie pogrywasz?
- Nie inaczej.
Razem ruszyli w stronę maty treningowej.
Ustawili się po przeciwnych stronach i zaczęli walczyć. Natasza wiedziała, że nie może pokazać swojej prawdziwej siły, bo zaczęły by się pytania. Uderzyła z przeciętną siłą. W pewnym momencie Kapitan podciął jej nogi, więc adekwatnie do sytuacji upadła na plecy. Steve ukląkł nad nią i szybko unieruchomił jej dłonie.
- To było nieczyste zagranie- wyszeptała tak cicho, że Steve musiał zbliżyć swoją głowę do jej, by mógł usłyszeć co mówi. Natasza właśnie na to czekała. Błyskawicznie położyła stopy na brzuchu Kapitana i za pomocą praw fizyki przerzuciła mężczyznę nad głową. W ten sposób sytuacja zmieniła się diametralnie.
- Podajesz się?- Zapytała.
- Tak.
Natasza puściła dłonie Steve'a, wstała i ruszyła w stronę swojego atelier.
- Dzięki za trening!- Powiedziała gdy opuściła salę.
W momencie gdy weszła do swojego pokoju od razu coś rzuciło jej się w oczy. Mała, biała karteczka leżała na jej łóżku. Powoli podniosła ją i przeczytała to co było na niej napisane:
"Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe", był to cytat z jednej z jej ulubionych książek. Szybko zrozumiała o co chodzi. Podeszła do meblościanki i sięgnęła po lekturę. Otworzyła ją i w środku znalazła kolejną karteczkę.
"Niema tylu słów, by opisać twoją urodę. A każde istniejące słowo nie odzwierciedla w całości twojej doskonałości. Tak trudno jest opisać twoje piękne, rude włosy, szmaragdowe oczy i rubinowe usta. Jesteś najpiękniejszą i najsłodszą osobą, którą spotkałem na swojej drodze.
A najsłodsza kobieta na ziemi zasługuje na najsłodsze ciasto, które jest w kuchni."
Natasza szybko przebrała się i lekko zdziwiona poszła do kuchni. Na lodówce zobaczyła kolejną karteczkę.
"Nie mam odwagi, by powiedzieć Ci co czuję, lecz dziś może się to zmieni, gdy dotrzesz o piętnastej na róg Park Aveneu i East 65."
Zgięła kartkę na pół i położyła na blacie kuchennym. Nie wiedziała co myśleć. Miała podejrzenia od kogo mogą być te liściki, ale wolała się upewnić.
- Friday czy ktoś wchodził do mojego pokoju w ciągu dzisiejszego dnia?
- Kamery nic nie zarejestrowały, jednakże w wyciągu z kamer brakuje czterech minut. Od godziny 6:17 do 6:21
- Dzięki. A Friday jeszcze jedno, gdzie jest reszta Avengers?
- Pan Stark wyleciał z Panną Potts na prywatną wyspę na Oceanie Spokojnym. Thor przebywa wraz z doktor Foster w Londynie, Vision przygotowuje Wandę do egzaminu. Sam oraz Bucky są na sali treningowej, Kapitan Rogers przygotowuje się do spotkania z panną Sharon, doktor Banner znajduje się w laboratorium, a Clint wyjechał z bazy pół godziny temu.
- Powiedział gdzie się wybiera?
- Niestety nie.
- Dobrze, dziękuję.
Po wypowiedzi sztucznej inteligencji była prawie na sto procent pewna, że to Clint. Musiała przyznać przed samą sobą, że od pewnego czasu myśli o Bartonie jako o kimś więcej niż tylko o przyjacielu.
Natasza była ciekawa czym jeszcze zaskoczy ją łucznik. Otworzyła lodówkę i zobaczyła jej ulubione ciasto tiramisu. Wyjęła z jednej z szafek widelczyk i wbiła go w miękkie ciasto.
Gdy skończyła jeść wróciła do swojego pokoju. Zegar wskazywał jedenastą. Miała jeszcze cztery godziny, ale musiała dojechać do Nowego Jorku doliczając korki wychodziło na to, że ma około trzech godzin. Clint nie napisał jak ma się ubrać, więc założyła czarny podkoszulek i spodnie tego samego koloru. Na wierzch zarzuciła czerwony szal, a na szyję zawiesiła srebrny naszyjnik ze strzałą. Usiadła na miękkim łóżku i zaczęła analizować wszystko co działo się od paru lat jej znajomości z Clintem.
Od Budapesztu do teraz, dużo się wydarzyło pomiędzy nimi.
Przyjaźń, nienawiść, szczęście, smutek, ale czy miłość?
Zawsze traktowała go jak przyjaciela, który był w stanie zrobić dla niej wszystko. Może ona tego nie widziała? Dopiero teraz wszystkie jego czyny i mowa ciała zaczęły nabierać sensu.
Przypomniała sobie jak zawsze na nią patrzył. Wzrok pełen uczuć i szczęścia jakby cieszył się, że ją widzi.
Na misjach podczas których mieli udawać małżeństwo, Clint wyglądał na naprawdę zadowolonego. Wydawał się wierzyć, że to kiedyś się spełni. Ona traktowała takie misje jak zwykłe.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk budzika. Musiała wyjechać za pięć minut, więc wstała i wyszła z pokoju. Następnie ruszyła w stronę parkingu i wybrała czarny motocykl. Włączyła silnik, który mile zawarczał i wyjechała z siedziby, gnając przez mało uczęszczane drogi, skracając sobie przy tym drogę.
Gdy dotarła na róg Park Avenue i East65, rozejrzała się, ale nie zobaczyła ciemnego bruneta. W oczy rzucił się jej kolejny list. Tym razem koloru fioletowego.
"Wejdź do Chateau i pokaż blondynce tę kopertę".
Zrobiła to co było napisane.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?- Zapytała blondynka z uśmiechem.
- Dzień dobry.- Natasza pokazała list.
- Oh! Rozumiem, proszę za mną - blondwłosa zaprowadziła rudą do przebieralni, gdzie leżał zapakowany prezent. Oczywiście z liścikiem.
"Wszystko do Ciebie pasuje, ale proszę ubierz to co kupiłem. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Czekam w restauracji Daniel, naprzeciwko sklepu."
Odłożyła kopertę i sięgnęła po pakunek. Wyjęła z niego piękną czarną, długą suknię z rozcięciem na udzie i tiulowymi rękawami. Natasza bez zbędnych przemyśleń założyła suknię i spojrzała w lustro. Pasowała na nią idealnie.
Wyszła z przebieralni i znowu spotkała blondynkę.
- Rany... Wygląda Pani wspaniałe.
- Dziękuję.- Natasza pożegnała się ze sprzedawczynią i udała się do restauracji.
Gdy tylko zielonooka otworzyła drzwi restauracji zrozumiała dlaczego Clint kupił jej tak piękny strój. Wszyscy wyglądali na zamożnych. Mężczyźni w garniturach od Armaniego, a kobiety w długich sukniach Chanel.
- Witam. – Mężczyzna w recepcji popatrzył na nią, a po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Proszę za mną.
Kelner zaprowadził rudowłosą do stolika przy oknie, skąd był widok na całą salę. Na jednym z krzeseł siedział blondyn. Był ewidentnie zestresowany, a gdy zobaczył Nataszę na jego twarzy zagościł chwilowy uśmiech pięcioletniego dziecka, który szybko ukrył pod lekkim uśmiechem. Clint wstał i podszedł do kobiety.
- Wyglądasz... olśniewająco.
Clint próbował znaleźć słowa. Wcześniej wszystko zaplanował, ale gdy tylko ją zobaczył zapomniał jak się mówi.
Mężczyzna nie miał odwagi popatrzeć, najpiękniejszej, najmądrzejszej i najwspanialszej, kobiecie w oczy. Bał się co w nich zobaczy. Ale z jakiegoś powodu przyszła. Prawda?
Popatrzył na jej czerwone usta i przypomniał sobie o róży. Szybko sięgnął po kwiat.
- Delikatna, ale niebezpieczna. Taka jak ty.- Serio Clint, gorszego tekstu nie było? Skarcił się w myślach łucznik.
- Dziękuję, jest piękna.- Zielonooka uśmiechnęła się i powąchała kwiat.
- Może usiądziemy?
- Z chęcią.
Blondyn podszedł do jednego z krzeseł i odsunął je, by kobieta mogła usiąść, a następnie dosunął je. Sam też zajął miejsce naprzeciwko Nataszy.
Po chwili ciszy przyszedł kelner i podał im menu.
- Co byś chciała?
- Nie wiem. Spróbowałabym łososia i morogoro.- Clint nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. - O co chodzi?
- O nic - Mężczyzna jeszcze bardziej się uśmiechnął.- Ja poproszę perliczkę i owoce egzotyczne.
- Czy życzą sobie państwo coś do picia?- Zapytał kelner
- Tak poprosimy Cabernet Sauvignon rocznik 79'.
- Oczywiście.- Po odebraniu zamówienia mężczyzna udał się w stronę kuchni.
Przez około minutę nie odzywali się. Clint nie mógł oderwać wzroku od Nataszy, jej piękne rude loki opadały na jej zasłonięte ramiona, a naszyjnik błyszczał w świetle świecy.
- Clint?- Głos Nataszy wyrwał go z rozmyślań
- Tak?
- Skąd dostałeś przepis na tiramisu?
- Od jednego z najlepszych francuskich cukierników.
- Niech zgadnę, misja?
- Tak, nigdy bym nie pomyślał, że praca w cukierni, pod przykrywką, może się na coś przydać.- Clint uśmiechnął się na samą myśl o tej misji.
- Możesz mi coś o niej powiedzieć, czy to ściśle tajne?
- Coś mogę powiedzieć... Zanim się poznaliśmy dostałem misję w Paryżu. Miałem zbliżyć się do szefa cukierni "La Pâtisserie Cyril Lignac". TARCZA dostała informację, że Joseph Agrest pomaga Hydrze w przerzucie naukowców, miałem sprawdzić czy to prawda.
- I co?
- Zrobiłem coś czego nie powinienem robić żaden agent.
- Zaprzyjaźniłeś się.
- Tak, Joseph pokazał mi parę przepisów i nie mogłem uwierzyć w to, że faktycznie pomagał Hydrze. Fury chciał bym go zlikwidował, ale nie mogłem. Mimo sprzeciwu dyrektora śledziłem Joseph'a...- tutaj Clint zrobił przerwę, ponieważ kelner przyniósł wino i pierwsze danie- okazało się, że robił to, ponieważ Hydra go szantażowała. Groziła, że jeśli nie będzie robił tego co mu każą to zabiją jego żonę i syna.
- Rozumiem, że go uratowałeś. Jego rodzinę pewnie też.
- Tak, a w podzięce za ich ocalenie Joseph podarował mi całą swoją księgę z przepisami.
- To świetnie, ale przecież książka nie ugotuje tiramisu. Potrzebne są też zdolności.
- Masz rację, ale nie ugotował bym tak pysznego mięsa- powiedział Clint biorąc kolejny gryz- a ty masz jakieś ciekawe historie z misji?
- Tak, ale wszystkie są ściśle tajne.
- Nie znajdzie się chociaż jedna?
- Prócz tych misji, na które wyruszaliśmy razem nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- Pamiętasz Pragę trzy lata temu?
- Tak- Natasza uśmiechnęła się- trafiłeś Viper strzałą z... ilu kilometrów? Dwóch?
- Nat, bez przesady. To był nie cały kilometr.
- Na moje oko było dalej.
- Ale to nie ty masz Sokole oko, tylko ja.- Clint uśmiechnął się.
- Może tak, ale jestem pewna że nie wiesz jaka jest odległość między blondynką i blondynem, po drugiej stronie sali.
Clint lekko zdziwiony popatrzył we wskazanym kierunku. Dziwiło go jak Natasza, siedząc tyłem do tamtych ludzi, ich zobaczyła.
- Hmm... 54,6 centymetra
- Aha, a teraz przyjrzyj się ich twarzom.- Clint jeszcze raz spojrzał na zakochaną parę. Przez chwilę nie mógł nic powiedzieć. Przy stoliku siedzieli Steve i Sharon.
- Jak ty to robisz?
- Niby co?
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Jak ty ich zobaczyłaś?
- Ściśle tajne.
- Czy wszystko w twoim życiu musi być ściśle tajne?
- Nie wszystko, ale większość.
- Jak myślisz? Zobaczą nas?
- Jeśli będziesz się na nich tak gapić to tak. Na razie się nimi nie przejmuj.
Clint oderwał od nich wzrok i popatrzył na rudowłosą. Była piękna i gdyby był zwykłym człowiekiem nie wiedzącym nic o niej, uznałby, że jest miła i niegroźna. Cóż... bardzo by się wtedy pomylił. Mężczyzna nie poruszał tematu, o którym chciał porozmawiać z Nat od dawna. Nie chciał, bał się, a może po prostu wolał o tym nie mówić. Coś mu podpowiadało, że i tak nie uniknie tej rozmowy, ale wydłużał czas jak najbardziej.
Po paru sekundach Clint zorientował się, że stoi przed nim talerz z jego deserem.
Posiłek zjedli w ciszy. Oboje zastanawiali się co powiedzieć tej drugiej osobie, ale nie wiedzieli jak zacząć rozmowę. Kolacja minęła im w niezręcznej ciszy. Gdy skończyli jeść, zapłacili i nie zwracając uwagi ich przyjaciół, wyszli z restauracji.
- Dzięki, za kolację. Była pyszna.
- Nie ma za co... Wiesz może Cię podwiozę? I tak mieszkamy w tym samym budynku- Clint uśmiechnął się do kobiety.
- Masz rację.- Zbliżyła się odrobinę do mężczyzny- Mam nadzieję, że nie przyjechałeś na motorze jak ja.
- Nie. Mam coś lepszego.- Clint poszedł w stronę ciemnego zaułka i wyciągnął jakieś kluczyki z kieszeni. Nacisnął jeden przycisk i ze ślepej uliczki wyjechało najnowsze czarne Ferrari.
- Zgaduję, że "pożyczyłeś" to auto od Tony'ego.
- Tak. Poza tym na razie nie jest mu potrzebne - mówiąc to otworzył drzwi od strony pasażera i wyciągnął rękę w stronę Nataszy. Kobieta wsiadła do pojazdu, Clint zrobił to samo i ruszył przez oświetlone ulice Nowego Jorku.
- Miałeś świetny pomysł - powiedziała Natasza.
- Co?
- Z tymi karteczkami. Sam na to wpadłeś?
- Tak. Doskonale wiem jak lubisz takie szarady. Pewne szybko się zorientowałaś, że to ja.
- W sumie chwilę mi to zajęło, ale nabrałam pewności, że to ty gdy Friday powiedziała, że brakuje czterech minut na kasetach z monitoringu. Tyle czasu zajęło Ci przygotowanie wszystkiego. Prawda?
- Tak.- Przez kolejne parę chwil nie zamienili ze sobą ani słowa.
- Clint? Nie jedziemy jeszcze do bazy, prawda?
- Zgadza się, chcę Ci coś pokazać.- W chwili, gdy to powiedział, zatrzymał auto i wyjął ze schowka czarną chustę.- Jeśli nie masz nic przeciwko, czy mógłbym Ci zasłonić oczy. To ma być niespodzianka.- Natasza popatrzyła na niego wzrokiem próbującym przewidzieć co się stanie później, ale po chwili kiwnęła tylko głową. Clint zasłonił jej oczy i ruszył dalej.
Nie minęły dwie minuty, a mężczyzna znów zatrzymał samochód. Natasza usłyszała dźwięk otwieranych drzwi od strony kierowcy, później jeszcze raz tym razem od jej strony. Po chwili poczuła ciepłą dłoń Clinta na swojej. Kobieta wysiadła z auta i prowadzona przez mężczyznę, czuła we włosach wiatr. Niebieskooki zatrzymał się i to samo zrobiła Natasza.
- Możesz zdjąć przepaskę.- Rudowłosa zrobiła to i jej oczom ukazało się najpiękniejsze miejsce jakie kiedykolwiek widziała. Znajdowali się przy klifie o wysokości większej niż dwadzieścia metrów, a na trawie leżał koc. Słońce chyliło się ku zachodowi, dzięki czemu niebo przybrało fioletowo-pomarańczową barwę.- Może usiądziemy?- Zaproponował Clint
- Dobry pomysł.
Oboje siedzieli obok siebie i patrzyli na zachód słońca. Nie odzywali się. Po chwili Natasza poczuła jak Clint lekko dotyka jej dłoni. Kobieta wzdrygnęła się, po czym popatrzyła na mężczyznę. Widziała w jego oczach, że zbiera się na odwagę, by coś jej powiedzieć.
- Nat.- Łucznik wziął głęboki oddech- Od kiedy po raz pierwszy Cię zobaczyłem, wiedziałem że chcę być przy tobie do końca mojego życia, ale nigdy nie miałem odwagi Ci tego powiedzieć. Możesz mnie nazywać tchórzem, słabeuszem i głupcem, ale to nie zmieni mojego uczucia do Ciebie. Nadal będę Cię... Kochać. Chcę, żebyś wiedziała jeszcze jedno dzień spędzony z Tobą to mój ulubiony dzień. Więc dzisiaj jest mój nowy ulubiony dzień.- Gdy mężczyzna skończył mówić opuścił głowę. Rudowłosa zacisnęła dłoń na jego dłoni, by zwrócić jego uwagę i uśmiechnęła się.
- Clint jesteś odważniejszy niż myślisz. Silniejszy niż Ci się wydaje i mądrzejszy niż zakładasz. Nie znam drugiej takiej osoby jak ty. Jesteś wyjątkowy. Czułam to od samego początku. Zawsze byłeś przy mnie, gdy potrzebowałam pomocy. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i jeśli nadejdzie taki dzień, że nie będziemy mogli być razem, trzymaj mnie w swoim sercu. Ja zostanę tam na zawsze.
Natasza nie wiedziała kiedy, ale wiedziała co się działo. Ją i Clinta dzieliły centymetry. Czuła jego ciepły oddech na twarzy. Popatrzyła w jego błękitne oczy, a on w jej zielone. Coś ich przyciągało do siebie, oboje wiedzieli, że nie powinni tego robić. Emocje były bardzo kłopotliwe w życiu agenta. Natasza poczuła jak dłoń jej partnera delikatnie dotyka jej policzka. Nagle Clint pocałował ją. Wkładając w ten gest wszystkie uczucia jakie czuł do rudowłosej. Przyjaźń, tęsknotę, smutek i miłość. Po paru sekundach mężczyzna poczuł jak jej ręce powoli oplatają jego szyję. Łucznik w odpowiedzi położył jedną dłoń na jej talii.
Nie wiedzieli ile czasu siedzieli w takiej pozie i nie interesowało ich to. Dla nich liczyło się tylko to, że są teraz razem.
Niestety po chwili musieli zaczerpnąć powietrza.
- Nat, ja... Kocham Cię i chciałbym zapytać czy chciałabyś... zostać moją Walentynką?
- Chciałabym, ale Clint wiesz, że uczucia w naszym zawodzie to same kłopoty. Poza tym jak myślisz co się stanie, gdy ktoś się o tym dowie?
Mężczyzna zmienił wyraz twarzy z czystej radości na ogromny smutek. Chciał zapaść się pod ziemię lub uciec jak najdalej stąd. Wstał i zaczął iść. Jego smutek pogłębił fakt, że rudowłosa go nie zatrzymywała. Podszedł do klifu i popatrzył w przepaść, nie wiedział co robi. Chciał skoczyć, ale wiedział, że to głupota. Nagle poczuł chłodną dłoń, na jego ramieniu.
- Następnym razem pozwól mi dokończyć jak będę coś mówić.- Mężczyzna odwrócił się do Nataszy.- Nie obchodzi mnie co ludzie sobie o nas pomyślą. Boję się, że jeśli coś Ci się stanie nie przeżyję tego.
Natasza zobaczyła jak Clint opuszcza głowę, zawsze to robił gdy czuł się niepewnie. Kobieta położyła dłoń na jego policzku i podnosząc jego głowę lekko w górę stanęła na palcach, by go pocałować. Ten pocałunek był inny od ich pierwszego, teraz to ona przekazywała mu co do niego czuje. Pocałunek był delikatny lecz pełen uczuć. Clint objął Nataszę w talii i przyciągnął ją do siebie, w tym czasie dłonie kobiety owinęły się wokół jego szyi i zaczęły gładzić jego włosy.
- Myślisz, że mamy szansę wieść normalne życie? Bez wrogów, strzelanin i w uciekania?- Zapytał Clint patrząc Nataszy głęboko w oczy.
- Może tak, ale nie wyobrażam sobie innego życia. Wieść ciche i spokojne życie? To nie dla nas. W końcu jesteśmy Avengersami i agentami.
- To może najwyższy czas na emeryturę.
- Clint czy ty wiesz o czym mówisz? Emerytura? Przeszłość zawsze wraca i nic tego nie zmieni.
- Ale Nat! Jeśli wyruszymy na jakąś misję i coś Ci się stanie, nie wybaczę sobie tego.
Kobieta nie odzywała się przez chwilę. Musiała to przemyśleć. Jej rozum toczył walkę z sercem. Logika podpowiadała jej, że wśród przyjaciół jest bezpieczna, ale nie miała prawie wolnego czasu. Natomiast serce czuło, że jest bezpieczna przy Clincie i chciała by być przy nim na zawsze, mimo przeszkód. Tylko oni. Ale czy można zacząć życie od nowa? Zawsze znajdzie się ktoś lub coś co je zniszczy i zostawi po sobie tylko ból i cierpienie. Żyć jak teraz? Z przyjaciółmi trenując, walcząc i bawiąc się. Odbywać niebezpieczne misje tylko po to aby inni czuli się bezpieczni prócz nich samych? Po każdej przeżytej potyczce liczba wrogów wzrastała, a "czerwona księga" zapełniała się kolejnymi nazwiskami. Żyć jak dawniej? Co chwilę patrząc za siebie czy nikt nie stoi za nią z nożem, który tylko czeka aż się wbije w jej plecy? Prawda była taka że nigdy i nigdzie nie będą bezpieczni, więc czy jest sens w ogóle coś zmieniać? Może mieć dom, w którym będzie mieszkać z Clint'em, ale wcześniej czy później ktoś ich znajdzie.
- Nie ważne gdzie będziemy, ważne że będziemy tam razem. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, ale- zawsze musi być to jedno słowo "ale"- tak czy inaczej ktoś nas znajdzie. Nie ważne czy znają nas Avengers czy TARCZA, zaczną się pytania. Pomyśl co się stanie jeśli namierzy nas Hydra, AIM lub ktokolwiek kogo wsadziliśmy do więzienia.
Clint westchnął wiedział, że nie przebije tego argumentu.
- Pewnie masz rację, ale co zrobimy teraz? Stark, jak wróci, będzie drążyć temat. Co robiliście, z kim i gdzie w Walentynki.
- Nikt nie musi wiedzieć.
- Czyli „Ściśle tajne"?
- Tak, jak większość naszego życia.
- W takim razie Я люблю тебя
- Nie wiedziałam, że umiesz rosyjski.
- Jeszcze wieku rzeczy o mnie nie wiesz - mówiąc to Clint uśmiechnął się tajemniczo.
- Я люблю тебя.- Natasza pocałowała mężczyznę.
Clint złapał delikatnie rudowłosą za rękę i poprowadził na koc. Położyli się na nim jedno obok drugiego i patrzyli na gwiazdy. Trzymając splecione dłonie, nic nie mówiąc. Po prostu podziwiali widok, wiedząc że ta druga osoba, którą kochają, jest przy niej.
- Powinniśmy już wracać - powiedziała smutno Natasza.
- Pewnie tak, ale kto nam zabrania patrzeć w gwiazdy?
Znowu cisza. Słychać było tylko lekki szum morza.
- Jak ty to widzisz?
- Co?
- Wiesz o czym mówię. O nas. Co zrobimy jeśli ktoś się o tym dowie? Chodzi mi głównie o TARCZĘ i Starka.
- Fury, który oczywiście nie żyje, zdenerwuje się i będzie chciał przydzielać nam osobne misje, a Stark zamęczy nad pytaniami. To właśnie dla tego nie możemy się ujawnić.- Clint odwrócił się na bok i zaczął bawić się jej lokami.
- Więc... Co robiłeś w Walentynki?
- Pojechałem do kina. Słyszałem, że wychodzi jakiś fajny film i byłem ciekawy. A ty?
- Za tydzień wyruszam na misję infiltracji, w bogatej rodzinie i musiałam kupić sobie odpowiednią suknię.
- Chyba musimy wrócić do Nowego Jorku po twój motocykl.
- Słusznie, to co? Jedziemy?
- Tak- Clint westchnął teatralne.
Dwójka zakochanych wsiadła do auta i razem wrócili do miasta.
- Co będziesz robić jutro?
- A co mam robić? Posiedzę w pokoju i zacznę składać nowe rodzaje strzał. Zwykły dzień singla. A ty?
- Poćwiczę. Wyżyję się i przygotuję na przybycie Tony'ego.
- A wieczorem?
- Obejrzę jakiś film.
- Sama?
- Tak, jak na dzień singla przystało... Chyba że skorzystasz ze swojego urządzenia do wyłączania kamer.
- Tego mam zamiar użyć jeszcze dzisiaj.- Clint uśmiechnął się do rudej.
- Jeśli nikt cię nie przyłapie.
Zaśmiali się cicho, a gdy dojechali do Nowego Jorku, Clint zatrzymał pojazd przy restauracji Daniela.
- Cóż, było miło. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy- łucznik uśmiechnął się i zbliżył się do Nataszy.
- Oby jak najszybciej- kobieta pocałowała Clinta, po czym wysiała z auta.
Natasza weszła do sklepu, w którym się przebrała w zwykłe ubranie, a następnie wsiadła ma motocykl i ruszyła w stronę bazy.
Gdy zatrzymała dwukołowiec na parkingu zobaczyła, że Clint też już dojechał. Natasza przemknęła ciemnymi korytarzami do swojego pokoju, gdzie przebrała się w piżamę i gdy miała się kłaść zobaczyła jak drzwi do jej pokoju powoli się otwierają. Kobieta mimowolnie uśmiechnęła się, gdy zobaczyła jak niebieskooki wchodzi do pomieszczenia. Clint stanął parę centymetrów od niej i patrzył w jej zielone oczy. Oboje wiedzieli, że ta noc będzie jedną z najlepszych i niezapomnianych chwil w ich życiu.
Wtedy liczyło się dla nich tylko tu i teraz.
„Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe"- Pamiętnik, Nicholas Sparks
„Dzień spędzony z Tobą to mój ulubiony dzień. Więc dzisiaj jest mój nowy ulubiony dzień", „Jesteś odważniejszy niż myślisz. Silniejszy niż Ci się wydaje i mądrzejszy niż zakładasz", „Jeśli nadejdzie taki dzień, że nie będziemy mogli być razem, trzymaj mnie w swoim sercu. Ja zostanę tam na zawsze."- Kubuś Puchatek, Alan Alexander Milne
Я люблю тебя (ros.)- Kocham Cię
Hejka!
To tak... Na początku dziękuję wszystkim, którzy czytają moje opowiadania (wiem, że rzadko publikuję, ale teraz zaczęły mi się ferie, więc mam czas na pisanie). Pragnę z całego serca podziękować _dontkillmeplz_ za poprawianie moich tekstów.
Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek, jeśli je obchodzicie, jeśli nie to miłego jutrzejszego dnia singla.
I jeszcze jedno... Kto i kiedy wybiera się na "Czarną Panterę"? Ja idę dzisiaj z przyjaciółmi i nie mogę się doczekać!
Miłego dnia :)
Jeszcze takie Walentynkowe "coś"...
https://youtu.be/YVreszIiYWo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top