Single w Walentynki

Ciche pukanie do drzwi zwróciło uwagę rudowłosej agentki, która siedziała w swoim pokoju na parapecie i czytała jedną z nowo kupionych książek, co jakiś czas popijając ciepłą herbatę.

Słysząc dłoń uderzającą o drewnopodobny materiał drzwi, podeszła do nich i powoli je otworzyła. Przed sobą zobaczyła różową laurkę z wielkim brokatowym sercem, przebitym strzałą z grotem w kształcie serca i różowymi lotkami. Sekundę później zobaczyła osobę trzymającą kartkę. Uśmiechnęła się i pokręciła głową.

- Czy chcesz być moją walentynką?- Zapytał uśmiechając się prześmiewczo blondyn.

- Kretyn.- Cicho zaśmiała się rudowłosa i wpuściła Clinta do pokoju.

Łucznik wszedł do jej pokoju i usiadł na jej łóżku. Właściwie to od razu się położył.

- Nie za wygodnie Ci?- Zapytała patrząc na rozwalonego na materacu mężczyznę.

- Nigdy.- Wymamrotał Clint lekko się wiercąc.

Rudowłosa przekręciła lekko głowę i ze skrzyżowanymi rękami podeszła do łóżka.

- Nie piłeś jeszcze kawy?

- Tylko jedną, bo ta bezduszna maszyna nie chce dać mi więcej... I w dodatku na mnie warczała... Nienawidzę jej.

-Mhm... oboje wiemy, że ją kochasz i nie wymienisz jej na inny model. 

- Masz rację, ale i tak, jak ja przeżyję na jednej kawie przez cały dzień!

- To proste, nie przeżyjesz.- Natasza mówiąc to odeszła w stronę małej kuchni, nalała wody do czajnika i sięgnęła po kubek łucznika. Nasypała do niego parę łyżeczek kawy i poczekała aż woda się zagotuje. W tym czasie łucznik nadal leżąc coś mamrotał do siebie odnośnie różnych bezsensownych rzeczy.

Gdy tylko czajnik zaczął świszczeć, agentka zdjęła go z ognia i zalała kawę najlepszemu przyjacielowi.

Kiedy woń magicznego wywaru dotarła do nozdrzy łucznika, podniósł się i usiadł na wygodnym materacu, głowę skierował w stronę idącej do niego rudowłosej z parującym fioletowym kubkiem.

- Chodź do mnie kochanie, moja ostojo i przepyszny napoju.

Słysząc to Natasza, zrobiła skręt i skierowała się w stronę oddalonego o parę metrów parapetu. Łucznik widząc to, otworzył szeroko oczy i próbował złapać Nataszę.

- Nie, poczekaj Tasha. Ciebie też ubóstwiam. Chodź do mnie z tą pyszną kawą, proszę.

Rudowłosa uśmiechnęła się, zabrała z parapetu swój już letni napój i wróciła do łóżka. Podała Clintowi kawę i wzięła łyk swojej herbaty.

Przez jakiś czas siedzieli w przyjaznej ciszy i cieszyli się swoim towarzystwem i napojami.

Kiedy Clint opróżnił swój kubek, wstał i podszedł do zlewu, by go umyć.

- Słyszałaś o tej imprezie którą robi Stark parę pięter niżej?

- Jak mogłam nie słyszeć? Przecież wszędzie o tym mówią, plus Stark cały czas mnie tym męczy.

- A nie chcesz iść? Nawet na chwilę?

- Jeśli podasz mi jeden mocny argument to pójdę.

- Jeśli pójdziesz to ja też pójdę.

- I to ma mnie przekonać?

Clint złapał się z nadmiernym wdechem za klatkę piersiową.

- No wiesz co? Ranisz moje uczucia.

- Jakie uczucia?- Łucznik opuścił dłonie i spojrzał z wyrzutem na rudowłosą

- Ty wiesz, że z dnia na dzień robisz się coraz bardziej wredna?

- Wiem, ale wiem też że ty jesteś taki sam, tylko udajesz grzecznego, bo chcesz mnie wyciągnąć na imprezę. Więc próbuj innych argumentów.

Blondyn siedział przez chwilę w ciszy i myślał.

- Darmowy alkohol, za który płaci Stark.- Agentka przez chwilę się zastanawiała, ruszyła głową jakby się wahała, więc mózg Clinta zaczął działać na szybszych obrotach, by na pewno ją przekonać.- Ubiorę różowy garnitur.- Wypalił.

Rudowłosa znieruchomiała i popatrzyła z chytrym uśmieszkiem w błękitno-szare oczy przyjaciela.

- Może być.- Powiedziała i wstała z łóżka. Odłożyła swój kubek do zlewu i popatrzyła na nadal siedzącego na jej łóżku łucznika.

- Czekaj... Nie mogłaś nie wiedzieć, że tam ma być darmowy alkohol, a ty nigdy nie odmawiasz takiej okazji... co znaczy, że to wystarczyło.

- Tak, ale byłam ciekawa co jeszcze wykombinujesz.- Powiedziała zbliżając się do przyjaciela.- I było warto. A teraz, dostałeś darmową kawę, więc znikaj, muszę się przebrać.

- Przecież impreza jest za parę godzin.

- Idę jeszcze poćwiczyć.- Powiedziała Natasza, wyciągając z szafy ubrania na zmianę

- Mogę Ci towarzyszyć.

- Jak się zgodzę, wyjdziesz za chwilę z mojego pokoju?

- Tak.

- To widzimy się na siłowni. A teraz się stąd wynoś.

- Powiedziałaś za chwilę, a poza tym zachowujesz się tak, jakbym Cię nie widział w bieliźnie.- Marudził Clint, nadal siedząc na łóżku i patrząc na przyjaciółkę.

Rudowłosa zbliżyła się do łucznika i zdjęła bluzę zostając w samym sportowym biustonoszu. Pochyliła się w stronę blondyna i wyszeptała mu do ucha:

- Jeśli zaraz stąd nie wyjdziesz, nie będziesz w stanie wyjść o własnych siłach z siłowni.

Kobieta z przyjemnością obserwowała jak wyraz twarzy Clinta się zmienia. Niebieskooki przełknął ślinę, wstał i zanim wyszedł z jej pokoju wymruczał, że będzie czekać przy sali.

Natasza przebrała się, spięła włosy i ruszyła w stronę windy. Oczywiście ze względu ma święto miłości wszędzie były przyklejone papierowe serca i inne dziwne ozdoby.

Agentka otworzyła drzwi do siłowni i zaczęła się rozgrzewać. Po paru minutach, tak jak obiecywał, dołączył do niej Clint, który także zaczął się rozgrzewać.

Następnie razem weszli na ring i zaczęli walczyć. Pojedynek między nimi nie mógł obyć się bez siniaków, kąśliwych uwag i droczenia się.

Kiedy Clint padł po raz kolejny na ziemię, Natasza podała mu rękę, by pomóc mu wstać.

- Nie jesteś coś dziś w formie.

- Bzdury, daję Ci wygrać- jęknął łucznik, łapiąc dłoń rudowłosej przyjaciółki- albo po prostu czekam na odpowiedni moment.- Mówiąc to przyłożył do brzucha Nataszy jedną stopę, a trzymaną dłoń pociągnął do siebie, co spowodowało, że agentka straciła równowagę i blondyn przerzucił ją nad sobą. Szybko obrócił się, usiadł na jej nogach i równie błyskawicznie złapał za jej nadgarstki.- Nie pamiętam bym odklepał tą rundę.- Powiedział blisko jej ucha łucznik.

- Jesteś idiotą.- Szepnęła rudowłosa, uśmiechając się i gwałtownie podnosząc głowę, co spowodowało kontakt między jej czołem, a nosem przyjaciela. Uderzenie było nie wystarczająco mocne by go złamać, ale wystarczająco by czuł ból przez parę dni. To wystarczyło, by Clint puścił jedną z dłoni Nataszy. Agentka szybko uderzyła łucznika, krawędzią dłoni w szyję, by gdy ten się pochyli, obrócić ich tak, że to rudowłosa siedziała na blondynie.- Następnym razem tyle nie gadaj, tylko grzecznie odklep porażkę.- Szepnęła przyjacielowi do ucha, ale odsunęła się, zanim łucznik spróbował ją uderzyć głową.

- Co mam poradzić na to, że lubię kończyć na dole.- Niebieskooki uśmiechnął się chytrze, ale widząc przewrócenie oczu, a następnie groźne spojrzenie Nataszy, odklepał porażkę. Rudowłosa wstała, podnosząc kąciki ust i ponownie podała mu rękę.

- Jesteś strasznie leniwy. Jakim cudem zostałeś bohaterem.- Zakpiła zielonooka.

- Kofeina bardzo pomaga, ale najwyraźniej muszę napić się kolejnej kawy... Chcesz wyskoczyć na walentynkowe promocje w kawiarniach?

- Może być, tylko daj mi się przebrać i wziąć prysznic. Tobie też to radzę.

- Tak jest szefowo.- Mrugnął do rudowłosej i ruszył w stronę szatni, gdzie trzymał wszystko co było mu na obecną chwilę potrzebne.- Do zobaczenia za półgodziny.

___

Trzydzieści minut później Natasza usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła łucznika, trzymającego przed sobą dłoń.

- Mon chéri.

- Tu es un idiot.- Odpowiedziała rudowłosa, wychodząc z pokoju.- Wyłapałeś gdzieś jakąś promocję, że tak ci spieszno?

- Skąd takie podejrzenie?

- Nigdy nie przychodzisz równo z ustalonym czasem.

- Po prostu chcę już kawę.- Powiedział wchodząc wraz z rudowłosą do windy.

- To czemu nie wypijesz jej tutaj? W wieży jest pełno kawy i działających ekspresów i czajników.

- Wiem, ale ja chcę się napić dobrej kawy, a nie tego co niektórzy tutaj robią.

- Czy twierdzisz, że robię niedobrą kawę?

- Ja tego nie powiedziałem, tylko ty.- Odparł łucznik uśmiechając się.

- Dobra. Skoro tak, to możesz już zapomnieć o porannej, popołudniowej, wieczornej i nocnej kawie w moim pokoju.

Clint na te słowa wstrzymał oddech i popatrzył ze strachem w oczach na swoją najlepszą przyjaciółkę.

- Nie zrobisz tego.

- Było nie insynuować, że robię nie dobrą kawę.

- Tasha proszę Cię, nie rób mi tego. Odwołuję to. Twoja kawa jest pyszna, a wszyscy inni robią ją paskudną. 

- No dobrze, możesz do mnie przychodzić, ale ty dzisiaj mi stawiasz w kawiarni.

- Zgoda, tylko nie kupuj wszystkiego, nie jestem tak bogaty jak Stark.

- Postaram się, ale nie obiecuję.- W tym samym momencie, kiedy Natasza wymówiła te słowa, drzwi windy otworzyły się i we dwójkę ruszyli przeszklonym korytarzem w stronę wyjścia.

Clint zaprowadził ich do jednej z jego i Nataszy ulubionych kawiarni, gdzie często przychodzili, by odpocząć od reszty drużyny, jeśli przebywała w wieży.

Stanęli w krótkiej kolejce i patrzyli na walentynkowe oferty promocyjne.

- Co powiesz na tamten zestaw?- Zapytała wskazując jeden z paneli.- Będzie jak w Kopenhadze. 

- Naprawdę tak chcesz to rozegrać?

- A co? Przecież jeśli mielibyśmy zamówić to samo tylko osobno, to wyjdzie drożej... A podobno nie jesteś obecnie bogaty jak Stark.

- Więc Kopenhaga- powiedział łucznik kiwając głową i obejmując rudowłosą jednym ramieniem wokół talii. 

Podeszli do kasy i zamówili duży kubek czarnej kawy, gorącą czekoladę i pucharek z lodami.

Oczywiście oferta walentynkowa nie mogła obyć się bez małego haczyka. Każda para kupująca zestawy miała się pocałować, więc zrobili to tak jak w Kopenhadze.

Usiedli przy stole koło okna i rozmawiali dopóki nie dostali swojego zamówienia. Jedząc i pijąc omawiali plan walentynkowej imprezy Starka.

- To proste, przychodzimy osobno, kiedy Tony będzie już podpity, zacznie pewnie jakąś żałosną przemowę, a Pepper będzie próbowała uratować sytuację. Wtedy podejdę do baru i zgarnę jakieś butelki. Co ty na to?- Zapytał Clint kończąc przedstawianie planu, łukiem gorzkiej, ożywczej kawy.

- Zapomniałeś o jednym małym szczególe. Myślisz, że będąc w różowym garniturze nie zwrócisz na siebie uwagi? Mogę zgadywać, że Tony zacznie się z tego wyśmiewać, więc uwaga wszystkich będzie skupiona na tobie. Wtedy to ja zgarnę alkohol z barku. Ulotnimy się kiedy Pepper będzie próbowała opanować sytuację.

- Musiałaś mi o tym przypominać?

- Musiałam, bo chcę to zobaczyć i się nie wymigasz mówiąc, że takiego garnituru nie masz, bo doskonale wiem, że masz. I jestem ciekawa jak bardzo się zmieniłeś od pokazu w Tokio.- Uśmiechnęła się rudowłosa popijając swoją gorącą czekoladę.

- Co Cię dzisiaj tak wzięło na wspominki? Tęsknisz za takimi misjami?

- Nawet nie wiesz jak bardzo, ale rozmawiałam ostatnio z Furym i jest możliwość, że za niedługo z powrotem będziemy mogli wyruszać na takie misje... Jeśli nadal będziesz chciał.

- Z tobą zawsze. Więc wnoszę toast za najlepszy duet, za nas.- Powiedział łucznik, podnosząc swój kubek z kawą, czekając aż Natasza zrobi to samo ze swoim napojem.

- Za nas.- Powtórzyła i uśmiechnęła się.

Jeszcze przez chwilę rozmawiali o wszystkim i niczym, kiedy kubki i pucharek były puste, agenci wstali i wyszli, by wrócić do bazy i przygotować się do misji walentynkowej.

___

Przyjęcie, jak to na Starka przystało, było bardzo bogate i tłumne. Ludzie siedzieli lub chodzili ze swoimi drugimi połówkami popijając kolorowe drinki. Były też takie osoby, które postanowiły spróbować swojego szczęścia i złapać jakiegoś singla, a najlepiej gdyby ta osoba była z Avengers, by na następny dzień opowiadać o tym swoim przyjaciółkom z pracy.

Stojąc u szczytu schodów nie dało się nie zauważyć ciemnego blondyna, ubranego w różowy lekko błyszczący garnitur, z czarną aksamitną koszulą z rozpiętymi dwoma guzikami od góry i krawatem, w kolorze pasującym do marynarki i spodni, niechlujnie zwisającym z jego szyi.  

Gdy tylko Natasza go zobaczyła, uśmiechnęła się i zaczęła iść w jego kierunku.

Kolor jego garnituru najwyraźniej przykuwał aż taką uwagę, że łucznik nie mógł się odpędzić od kobiet, które otoczyły go z każdej strony.

Natasza zwinnie omijała natrętki i powoli zbliżała się do swojego przyjaciela. W między czasie przysłuchiwała się rozmową między niektórymi dziewczynami, w obcisłych, wyzywających i mało ukrywających sukienkach. Niektóre po prostu same prosiły się o oberwanie w twarz, pokrytą toną makijażu i sztucznych rzęs. Natasza nie musiała nic mówić. Wystarczyło, że popatrzyła groźnie na jedną z kobiet, która szturchnęła następną i tym prostym sposobem, rudowłosa dostała się do Clinta.

- Kto by pomyślał, że mężczyzna w różu tak działa na kobiety.- Powiedziała stojąc tuż za łucznikiem, który nie spodziewając się jej, drgnął i odwrócił się w jej stronę.

- Dawno nie miałem tylu fanek.

- Nigdy tylu nie miałeś.

- Nie psuj mi tego. Jestem gwiazdą dzięki tobie.

- Nie przyzwyczajaj się. Chyba że chcesz zmienić plany i zostać tutaj wśród tych wszystkich samotnych kobiet, marzących o nocy z Avengerem... A pech chciał, że ze wszystkich to akurat ty masz na sobie różowy garnitur, którego nie powstydziłaby się różowa pantera.

- Przesadzasz. A ty, która mi kazałaś to włożyć nie jesteś pechem, a Avengerką, do której za niedługo będzie przystawiać się tłum facetów, nie ważne czy są w związkach czy nie. A co do planów to się nie zmieniają. Nadal noc chcę spędzić z tobą i nie mogę się doczekać kiedy Stark zacznie się wydurniać.

- O wilku mowa- powiedziała rudowłosa widząc kątem oka lekko zataczającego się Iron Mana idącego w stronę podwyższenia- powodzenia.- Dodała i oddaliła się w stronę barku.

W sali dało się słychać najpierw ciche stukanie kieliszka do szampana, a następnie wielkie Walentynkowe przemówienie Tony'ego Starka.

- Chciałbym wszystkich serdecznie przywitać. Jak pewnie już wiecie jestem Tony Stark. W śród nas jest reszta Avengersów, których chciałbym przedstawić, ale zbyt wielką uwagę przykuwa nasz łucznik Amor. Jarvis reflektor na Clinta Bartona proszę.- Iron Man wskazał dłonią niebieskookiego i po chwili oślepiające padło na łucznika, a brokat z jego garnituru zaczął mocniej się błyszczeć.- Nasz Ken, który musiał wpaść do szafy Barbie. Chłopie wyglądasz jakbyś wrócił z walki z Pinky Pie. Wiem, że jesteś łucznikiem i strzelasz z łuku, ale nie wiedziałem, że tak naprawdę jesteś tym małym w różu, który lata i strzela w zakochanych.

Każdy żart Tony'ego był witany salwami śmiechu, a Clint stał z poważną miną i patrzył groźnie na Starka, który jakoś się tym nie przejmował i leciał dalej. Dzięki temu, Natasza mogła spokojnie wejść za bar i znaleźć to co będą pić. Otworzyła swoją torebkę i ostrożnie włożyła do niej butelkę wódki, jakiś likier i whisky. Zapięła torebkę i powoli oddaliła się od barku.

- Wiem że lubisz się ubierać w fiolet, ale że w róż to się nie spodziewałem... Czemu jesteś taki cichy? Nie masz nic do powiedzenia?

Łucznik zaśmiał się tylko i popatrzył jeszcze raz na Tony'ego.

- Mam do powiedzenia jedną rzecz. Prawdziwy mężczyzna różu się nie boi. To tyle, miłej nocy wam wszystkim. Hawkeye wychodzi.- Mówiąc to, pomachał wszystkim, popatrzył na Nataszę, która skinęła lekko głową, następnie wszedł na schody i wyszedł z sali.

- No proszę, dobrze pośmialiśmy się i ten tego... Miłej nocy, bawcie się dobrze, barek jest do waszej dyspozycji, tak jak to piętro i piętro wyżej.- Kończąc wypił do dna swojego szampana i zszedł ze sceny.

Natasza powoli kierowała się w stronę wyjścia, tak by nikt nie zwrócił na nią uwagi. W końcu była Czarną Wdową, przemykanie się niezauważoną było jej częścią.

Gdy po paru minutach udało jej się wyjść, cieszyła się, że drzwi są dźwiękoszczelne. Cisza jaka ją ogarnęła była kojąca. Bezszelestnie przemykała się do swojego pokoju, gdzie spodziewała się zobaczyć Clinta. Nie myliła się.

Otwierając drzwi usłyszała ciche stuknięcie, otwierając je szerzej zobaczyła klęczącego i trzymającego się za stopę łucznika.

- Głupie kanty.- Szepnął blondyn, dodając jeszcze kilka niecenzuralnych słów, za które Steve umyłby mu usta mydłem.-Tasha, możesz nie wchodzić?

- Do swojego pokoju?- Zapytała wchodząc i widząc dokładniej obraz sytuacji. Clint prócz tego, że rozmasowywał bolące palce stóp, był tylko w bokserkach.- Co ty robisz?

- Chciałem się przebrać, to wszystko gryzie tam, gdzie nie powinno. Miałem nadzieję, że zdążę zanim wrócisz.

- Czemu zachowujesz się tak, jakbym nie widziała Cię w bieliźnie?- Zapytała, patrząc i uśmiechając się wyzywająco.

- Haha... rozumiem alegorię.- Powiedział Clint, wstając i ubierając wygodny podkoszulek i dresy.

Natasza w tym czasie wzięła swoje ubranie na zmianę i ruszyła w stronę łazienki.

- Przygotuj jakieś drinki i zacznij szukać jakiegoś filmu, za chwilę wrócę.- Powiedziała zamykając za sobą drzwi.

Łucznik wziął z jednej z półek dwie szklanki, położył je na szafce nocnej i z torebki leżącej na łóżku wyjął napoje. Następnie podszedł do małej lodówki i wyjął z niej schłodzone soki i napoje gazowane. Położył je przy łóżku i wrócił do kuchni, wyjął z szafeczki popcorn i wrzucił go do mikrofali na parę minut, w tym czasie zdążył zrobić ich ulubione drinki. Kiedy sięgnął po laptopa, rudowłosa wyszła z łazienki ubrana w wygodne ubrania.

Usiadła na łóżku obok Clinta, przykryła się kołdrą i patrzyła na ekran, debatując z przyjacielem który film by oglądnęli. Koniec końców zdecydowali się na jakiś bezsensowny kicz, z którego bardziej się można pośmiać niż wyciągnąć wnioski.

Zasnęli po paru filmach i po sporej ilości alkoholu. Razem jak najlepsi przyjaciele, którzy przeżyli ze sobą więcej niż ktokolwiek mógłby wymyślić.

Koniec.

********

Hejo!

Dla tych co czytają, melduję że żyję i staram się tworzyć. 

Tradycyjnie przepraszam za wszystkie błędy i dziękuję za gwiazdki i komentarze.

To chyba tyle

Do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top