Rodzina cz.3
Hejo? Nie wiem jak zacząć... Uznałam, że na początku napiszę to co mi siedzi na wątrobie, więc lecimy!
Chciałabym bardzo przeprosić za to opóźnienie (jeśli można tak nazwać ponad 11 miesięczną obsuwę)... Nie będę kłamać po raz pierwszy od dawna pierwszego stycznia 2020 roku zrobiłam listę postanowień. W jednym z punktów napisałam, że będę regularnie publikować opowiadania, ale jakoś nie wyszło. Chyba, że przez regularnie można rozumieć, że następne opowiadanie wrzucę za kolejne 11 miesięcy... Mam nadzieję, że tak nie będzie i wena szybko do mnie wróci.
Ten rok ogólnie jest porąbany i liczę tylko, że to nie zapowiedź 2021...
Nie wiem jak wy, ale na ten rok miałam tyle planów... i nic z nich nie wyszło. Prócz tego, że zdałam maturę i dostałam się na studia (co fakt nie na kierunek, o którym marzyłam, ale przynajmniej uczelnia się zgadza) to tyle z tego wyszło.
Minusem tego roku jest to, że nie zobaczymy żadnego filmu MCU. Ale skoro na Czarną Wdowę czekałam już jakoś od 2015 to mogę poczekać jeszcze rok... Tylko oby nie więcej, bo już oszaleję. Ale nie ma tego złego, w końcu będzie WandaVision w styczniu.
Na koniec chciałabym przeprosić za ten rozdział. Cała ta "trylogia" jest jakaś taka dziwna? Nwm jak to nazwać, ale cóż brniemy dalej! To już ostatnia część i biorę się za dalsze pisanie mojej wersji filmu o Nat (którego miałam już napisane parę tysięcy słów, ale uwaga! Wleciał kolejny zwiastun i zaprzepaścił to co napisałam... więc zaczęłam od nowa).
No ale nie przedłużając już. Zapraszam do czytania, komentowania i gwiazdkowania.
________________
Clint szedł przez puste korytarze i z całej siły próbował powstrzymać łzy.
Czuł się zdradzony i zraniony. Natasza wolała go okłamać i spróbować zabić jej dawnego "ojca". Czy to znaczyło, że już mu nie ufała i wolała dogadywać się z Buckym? Łucznik rozumiał to, że Zimowy miał wspólną przeszłość z Wdową, ale to było lata temu! Z tego co rudowłosa mu opowiadała, z Buckym byli bardzo blisko... Do czasu, kiedy nie wyprali mu mózgu i zmusili Nataszę by na to patrzyła. Przyznała Clintowi, że nie pamięta czemu jej kazali na to patrzeć, ale wiedziała, że w trakcie tego zabiegu, stał obok niej Ivan i mówił, żeby dobrze się przyjrzała do czego prowadzi miłość. Później Zimowy Żołnierz mijał ją na korytarzach Czerwonego Pokoju, ale w jego oczach nic nie było. Patrzył przed siebie, zimnym, wręcz nieludzkim wzrokiem, a na twarzy nie malował się żaden znak emocji. Jak na nią jakimś cudem popatrzył, mroziła jej się krew w żyłach. Patrzył na nią, tak jak ona patrzyła na każdego, przed tym jak poznała i zbliżyła się do żołnierza.
Clint wpadł do odrzutowca i usiadł na jednym z miejsc, gdzie schował głowę w dłoniach i powoli się kiwał.
Kiedy odrzutowiec ruszył, blondyn usłyszał kroki zbliżające się w jego stronę.
- Chcesz porozmawiać?- Zapytał spokojnym głosem Steve, który nie czekając na odpowiedź, usiadł na krześle obok łucznika.
- Nie wiem o czym. Natasza jest w najlepiej strzeżonym więzieniu na świecie, zapewne do końca życia, chociaż nie wiem czemu. Nie zdradziła nas, tylko próbowała zakończyć sprawy z przeszłości. Nie zabiła Ivana, tylko próbowała to zrobić.... Gdzie on jest?- Mówił Clint, odwracając się w stronę Steve, a później by spojrzeć na mężczyznę, który stworzył Czarną Wdowę... Cela była pusta.
- Rada zarządziła, że ma zostać uwięziony... w Raft.
- Żartujesz sobie?!- Clint gwałtownie wstał, co spowodowało gwałtowne zawroty głowy i nie przyjemne uczucie jakby świat kręcił się z zawrotną prędkością. Kiedy jego stan się polepszył, popatrzył z góry na Steve'a. - Wiesz do czego ten facet jest zdolny! Jeśli przekupi strażników, jeśli już tego nie zrobił, będzie w stanie zrobić wszystko!
- Spokojnie, jest strzeżony przez świetnych ludzi.
- I co z tego? Wie, że Nat też tu jest. Ona... Ona jest bezbronna. Nie może go zabić, ani uderzyć... Pomyśl Steve. Jeśli się do niej zbliży, może ją zniszczyć.
- Clint, to nie była nasza decyzja. Rada...
- Co jeśli przekupił Radę?! Musimy zawrócić. Nat jest w niebezpieczeństwie!
- Przesadzasz. Rada jest nieprzekupna.
- A co jeśli jednak tak nie jest?- Clint czuł jak jego oddech przyspiesza, a serce zaczyna bić dziesięć razy szybciej niż powinno. Powoli zaczynało mu się także kręcić w głowie.
- Wszystko w porządku?- Zapytał zdezorientowany Steve, widząc zachowanie łucznika.- Wanda!- Zawołał Kapitan, łapiąc upadającego Clinta i kładąc go na zimnej metalowej podłodze.
Brunetka podeszła do nich i patrząc na ledwo przytomnego Hawkeye'a klęknęła przed nim i wyciągnęła dłonie. Ustawiła je tak, że były po dwóch przeciwnych stronach głowy mężczyzny. Po chwili pomiędzy nimi zaczęła płynąć czerwona chmura energii. Kilka sekund później mięśnie łucznika zaczęły się rozluźniać i oddech wrócił do miarowego.
- Zasnął.- Powiedziała cicho czarodziejka. Swoją mocą sięgnęła po koc leżący po drugiej stronie samolotu i wstając, okryła Clinta.- Co teraz zrobimy?
- Działamy zgodnie z planem.- Powiedział prosto Tony.
- Jakim planem?- Zapytała zdezorientowana Wanda, podchodząc do miliardera.
- Cóż, nie wiem jak to wyjaśnić...
********
Minęło parę dni od uwięzienia rudowłosej agentki, która przez cały czas spędzony w pływającym więzieniu spędziła na rozmyślaniu czy dobrze robi. Czy to skończy się tak jak chce, czy jednak Ivan ją przechytrzy lub złamie i wszystko legnie w gruzach. Miała nadzieję, że Tony jej posłucha i dopełni swoją część jej planu.
Dźwięk otwieranych, ciężkich, metalowych drzwi przywrócił ją do rzeczywistości. Zdziwiona, podniosła się na przedramionach i z pół leżącej pozycji obserwowała postać wchodzącą do pomieszczenia. Kiedy już osoba wyłoniła się z cienia, rudowłosa położyła się z powrotem.
- Nie powinno Cię tu być.- Powiedziała cicho, nie patrząc w stronę mężczyzny.
- Uważam wręcz przeciwnie. Nat jestem twoim mężem i będę Cię wspierać.
- Nie musisz. Jestem cała i zdrowa. Możesz już iść.- Kontynuowała dyskusję, podnosząc się jednocześnie z łóżka.
- Nat jest coś o czym powinnaś wiedzieć.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę spędzić ten wyrok w spokoju i samotności.
- Ivan...
- Nie waż się nawet kończyć tego zdania! Wiem! Nie powinnam próbować go zabić, zdawałam sobie sprawę ile narażam. Ale powiedz mi jedno. Gdyby okazało się że Trickshoot i Mroczny Cyrk postanawiają napaść na bank, powstrzymałbyś się od wypuszczenia strzały i zabicia ich?
- To. Nie. To. Samo.- Mówił zaznaczając każde słowo łucznik.
- Czyżby? Wychowali Cię i wyszkolili, tak? Kazali robić coś czego nie chciałeś? Tak. Uciekłeś od nich, kiedy nadarzyła się okazja? Pewnie tak. I teraz zastanów się jeszcze raz, czy to nie jest podobnie do trochę milszej wersji mojego życia.- Z każdym kolejnym zdaniem rudowłosa podchodziła do Clinta. Obserwowała jego ciało, twarz, próbując zapamiętać każdą część. Każdą bliznę, każdą zmarszczkę czy też pieprzyk. Wszystkie mięśnie, które napinał by wystrzelić strzałę lub kiedy razem trenowali. Jego zaczerwienioną twarz, kiedy był zestresowany lub kiedy z nim flirtowała. Próbowała sobie przypomnieć jego śmiech, kiedy śmiał się ze swoich żartów lub słuchał bezsensownych kłótni między innymi członkami Avengers. Miała nadzieję, że właśnie to przytrzyma ją przy życiu jak pojawi się w jej celi Ivan.
- Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy o tym rozmawiać.
- A jednak, ty przywołałeś Ivana.
- Chciałem Cię ostrzec.
- Nie musiałeś. Doskonale wiem, że on gdzieś tu jest. Myślisz że jestem taka głupia, że nie wiedziałam że znajdzie sposób by się znowu do mnie dostać? Szczerze się dziwię, że jeszcze do mnie nie przyszedł.- Zapadła długa chwila ciszy.- A teraz, proszę odejdź... i nie wracaj, dla własnego dobra.
- Nat, proszę...
- Ja też proszę. Uwierz mi, poradzę sobie.
- Ale nie musisz tego robić sama.
- Clint, zrozum, że są rzeczy z którymi tak musi być... Więc proszę... błagam byś nie przychodził tu przez jakiś czas.
- Nat...
Kobieta odwróciła się na pięcie i wróciła do łóżka.
- Jestem śpiąca. Zostaw mnie w spokoju. Chcę się wyspać, przed tym co zgotuje mi Ivan.
Łucznik nie wiedział, czemu rudowłosa tak bardzo chce się go pozbyć. Ale musiał to zaakceptować. Nie miał wyboru. Cicho westchnął i odwrócił się w stronę wyjścia.
- Tylko uważaj na siebie.
Natasza mu już nie odpowiedziała. Leżała spokojnie na materacu i czekała na przybycie jej byłego opiekuna.
*****
Nie całe półgodziny po tym jak Natasza otrzymała kolację, przez metalowe drzwi weszło parę osób. Rudowłosa odwróciła się i patrzyła na wyłaniające się z cienia postacie.
- Gdzie on jest?- Zapytała szukając wśród przybyłych Ivana, ale napotkała jedynie twarze wojskowych, którzy bez żadnego słowa otworzyli jej celę i trzymając ręce na pistoletach, weszli do środka.
Natasza uniosła gardę i zacisnęła pięści.
- Nie stawiaj oporu, a może nie każę im zrobić czegoś, czego bym później żałował.- Powiedział mężczyzna ukrywający się w cieniu. Ivan.
- Czyli niby czego? Zabicia mnie? Ty i ja, dobrze wiemy, że nie masz jaj by mnie zabić! Jestem twoim największym sukcesem, szkoda byłoby Ci zmarnować taki materiał.
- Och, Natalio... kto powiedział, że aby Cię zabić muszę Ciebie dotknąć? Widzisz, ludzie z uczuciami mają to do siebie, że mogą umrzeć od środka. Na zewnątrz wyglądają normalnie, ale wewnątrz? Są zniszczeni, zdewastowani, martwi. Pomyśleć, że wystarczy poświęcić kogoś bliskiego by wymyć wszystkie szczęśliwe emocje i uczucia z drugiego człowieka. A ty, jednak mimo ostrzeżenia w postaci Zimowego Żołnierza, wykształciłaś w sobie po raz kolejny te bezsensowne uczucia! Łucznik nie będzie miał tyle samo szczęścia co Barnes...
- Nawet nie próbuj go tknąć!- Rudowłosa rzuciła się w stronę Ivana, powaliła po drodze paru żołnierzy, ale jeden postrzelił ją w nogę, a dwóch innych złapało ją pod pachami, przyciągnęło i przykuło specjalnymi kajdankami z silnym magnesem do metalowej ściany, uniemożliwiając jej jakąkolwiek możliwość ruchu.
- Czemu nie? Natalio, nie widzisz, że on Cię osłabia! Kiedyś doskonałej Czarnej Wdowy nie dało się zastraszyć, a teraz? Parę zdań i już powoli się poddajesz? Jesteś w stanie zrobić wszystko, bym nie zabił twojego łucznika?- Rudowłosa, nie odpowiedziała, na co stary mężczyzna prychnął pogardliwie.- Jest tyle sposobów by Cię złamać. Kiedyś nawet bym nie pomyślał, że coś takiego powiem, ale teraz? Jesteś miękka, możesz się kryć pod tą skorupą, ale w końcu i tak pęknie. Myślę, że teraz powinnaś poznać parę osób.- Wskazał na strażników.- Jak wiesz w tym więzieniu znajdują się samej wysokiej klasy złoczyńcy, a Ci biedni panowie pilnują ich bez przerwy. Na swój sposób też są tutaj uwięzieni. Powiedzmy tak. Oni są jak ogień. Kiedy nie zaspakajają swoich potrzeb, gasną. Ogień by tak się nie stało, poszukuje dostępu do powietrza. Jest w stanie zrobić wszystko byleby dostać nawet odrobinę tej rozkoszy. Jesteś wystarczająco mądra, by zrozumieć analogię.- Przez cały czas Ivan patrzył na Nataszę, sycąc się tymi drobnymi zmianami w jej oczach, kiedy docierało do niej do czego zmierza. Mężczyzna wiedział, że rudowłosa próbowała wszystko przed nim ukryć, ale części emocji udało się przedrzeć i to właśnie one tak uszczęśliwiały jej byłego trenera. Następne zdanie skierował już do strażników.- Macie godzinę. Dobrze ją wykorzystajcie.- Kończąc monolog wyszedł z celi agentki.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za Ivanem jeden z agentów zaczął szybko rozpinać pas u swoich spodni.
***
W bazie Avengers panowała strasznie grobowa atmosfera. W sali obrad znajdowali się wszyscy bohaterowie z wyjątkiem Clinta, który najprawdopodobniej wracał z Raft. Na to przynajmniej wskazywał GPS zamontowany w quinjecie.
- Jeszcze raz. Kim jest ten Modok?
- Nie Modok, Thor. Lepiej nawet mi o nim nie wspominaj. Ten gość ma zbyt duży łeb jak na moje standardy.- Odparł miliarder, któremu gromowładny posłał zdziwione i nic nie rozumiejące spojrzenie. Iron Man westchnął i wrócił do sedna sprawy.- Matt Murdock. Jest prawnikiem, o którym nasza rudowłosa agentka wspomniała w swojej wiadomości. Dodała, że gość jest jej winny przysługę za uratowanie życia, wiele lat temu.
- Bądźmy szczerzy. Komu Natasza nie uratowała życia? Wszyscy jesteśmy jej winni takie przysługi.
- Świetnie, że o tym wspominasz, bo do tej akcji będą potrzebni wszyscy. Plus podobno ten prawnik jest jak chodzący wykrywacz kłamstw, więc z jego pomocą z łatwością wyślemy tego starego pryka do więzienia z którego nie ucieknie przez milion lat.
- Chwila. Gdzie chcesz go wysłać? Już jest w najlepiej strzeżonym więzieniu.
- Na Ziemi tak, ale w kosmosie są lepsze.
- Co masz na myśli? Chcesz wysłać tego szaleńca w kosmos?
- Na początek tak. Strażnicy Galaktyki pomogli mi skontaktować się z Nova Corps i doradzili mi zamknięcie gościa w Kyln. Ale tak jak mówiłem. Na początek, bo póki co razem z Richardsem pracujemy nad nowym więzieniem... nie w naszym wymiarze, ale mamy dopiero projekty, więc zbudowanie zajmie jeszcze parę lat.
- Czy to znaczy, że będziecie otwierać wrota do innego wymiaru, Panie Stark? Rany! To jest niesamowite! Wszystko musiałoby być zbudowane z cząsteczek, które będą kompatybilne w tamtym miejscu i pewnie specjalny sprzęt by się tam poruszać. Może jetpacki! Albo odrzutową deskę jak z "Powrotu do przyszłości"! Pewnie koszty tego przedsięwzięcia też są gigantyczne! Prawda? Za coś takiego powinien pan, Panie Stark, dostać Nobla! Jeśli to się uda, oznacza to, że będziemy mogli przetrzymywać więźniów w innym wymiarze, dzięki czemu nie mieliby jak uciec. Trzeba tam zrobić niesamowity system zabezpieczeń i jeszcze...
- Okey, młody. Pauza. Wystarczy. Stop. Nie rozkręcaj się mamy dopiero plany, ale twoje pomysły bardzo by nam się przydały. Póki co skupmy się na zamknięciu go w więzieniu daleko do Ziemi w tym wymiarze, ale parę galaktyk stąd.
- Czyli co? Tak po prostu go przeniesiemy chen daleko?
- Nie zupełnie.- Odezwał się nieznany większości głos. Wszyscy spojrzeli w kierunku, z którego dobiegał i przy drzwiach zobaczyli mężczyznę ubranego w garnitur z okularami o czerwonych szkłach.- Bez procesu jest to niemożliwe. Żeby Ivan Bezukhov został skazany, potrzebujemy dowodów, zeznań, nagrań. Wszystkiego co jest w stanie skazać go na dożywocie.
- Świetnie Panie Murdock. Bierzemy się do roboty. Musimy się podzielić na parę grup. Jedna zajmie się zlokalizowaniem porwanych dziewczynek, kolejna przesłuchaniem opiekunów domów, z których zostały zabrane i jedną która przeszuka cały internet i znajdzie jakieś zdjęcia czy nagrania.
***
To była jedna z najgorszych godzin życia rudowłosej, w trakcie której przypominała sobie wszystkie podobne momenty z przeszłości, kiedy to wojskowi przychodzili do pokojów Wdów, które były już po "zabiegu".
Przykute do łóżek, nawet najbardziej bojowe dziewczynki stawały się bezbronne, bezsilne i co najważniejsze dla napalonych żołnierzy, bezpłodne.
Bywały noce, w trakcie których Natasza kuliła się i zasłaniała uszy poduszką byle by nie słyszeć odgłosów dobiegających z innego pokoju. Najgorsze w tym wszystkim było to, że agentki do tego się przyzwyczaiły.
Spalenie całego tego ośrodka było najlepszym i jedynym co Natasza, Yelena i Melina zrobiły razem bez zaczynania bójki między sobą. W trójkę tej samej nocy, uwolniły się z kajdanek i zabijały każdego kto stanął im na drodze, prócz generałów i wyżej postawionych wojskowych, którzy byli spryskani feromonami, które nie pozwalały Wdową ich skrzywdzić.
W czasie kiedy Natasza i Yelena zabijały własnoręcznie żołnierzy, Melina podkładała ładunki wybuchowe w bazie.
Kiedy wybiegły z ośrodka, wbiegły do lasu i razem nacisnęły przycisk detonujący bomby.
Napawały się krzykami ocalałych żołnierzy i generałów, którzy nie zdołali uciec i płonęli żywcem lub próbowali chronić się tarzając się w śniegu, ale dobiegali do białego puchu za późno.
Po zakończonym ognisku, każda z kobiet ruszyła w swoim kierunku. Nigdy więcej się już nie zobaczyły.
Kiedy minęła godzina, Ivan wrócił ze swoim dumnym uśmiechem, jakby fakt, że pozwolił wojskowym ją wykorzystać sprawiał mu radość.
- Zostawcie nas.- Powiedział tylko po czym ostatni mężczyzna zapiął spodnie i wszyscy wyszli.
Gdyby rudowłosa nie była przykuta do ściany, najprawdopodobniej upadłaby na ziemię. Mimo wszystkiego co czuła, podniosła głowę i popatrzyła zimnymi jak lód oczami na Ivana, który zatrzymał się nie cały metr od niej.
- Powinnam była Cię zabić jak jeszcze mogłam.- Warknęła przez zaciśnięte zęby rudowłosa. Mężczyzna na te słowa wzruszył ramionami i prychnął.
- Wtedy Ciebie też by nie było. Agenci zabili by Cię na miejscu.
- Wiem, ale przynajmniej świat byłby wolny od twojej manipulacji i Ciebie. Dziesiątki dziewczynek znalazłyby domy, a nie byłyby skazane na trudne i pogrążone w strachu życie.
- Oh, Natalio naprawdę myślisz, że było by to takie łatwe? Część z dziewczynek spędziłaby całe życie w domu dziecka, bez celu, bez rodziny. Ja im to dałem. Tobie tak samo. Dzięki mnie nie spałaś na skutych lodem ulicach Stalingradu. Kradłabyś resztki ze śmietników i żebrałabyś o parę nędznych rubli. Uratowałem Cię przed tym losem. Ciebie i inne. Dałem wam cel. Być najlepszą wśród moich ptaszynek.
- Miałeś na myśli najlepszą morderczynią. Możesz przestać się trudzić i omijać bolesną prawdę. Porozmawiajmy jak dorośli. Zacznijmy od początku. Czego ode mnie chcesz? - Na te słowa Ivan prychnął głośniej.
- W porządku. Prosto do sedna. Proszę bardzo. Czego chcę? Chcę zobaczyć z powrotem moją najlepszą uczennicę. Moją piękną Czarną Wdowę, która nic nie czuje. Szczególnie miłości do tego łucznika!
- Tu Cię boli. Nie możesz zrozumieć, że nie ważne jak bardzo tego chcesz miłości nie da się wytępić całkowicie. Nawet jak uda Ci się to na chwilę, to później te uczucia wrócą. Nic na to nie poradzisz. To jest część człowieczeństwa, a ja jestem człowiekiem.
- Nie. Jesteś tylko imitacją człowieka. Ta ludzka otoczka, którą Cię mamią musi zniknąć. Ludzie, o których mówisz nie mają tyle krwi na swoich rękach, więc powiedz mi, czy odnalazłaś miejsce na Ziemi?
- Tak! Jest nim wieża Avengers, gdzie żyję wraz z moją rodziną.
- Brednie. Same kłamstwa. Oni nie są twoją rodziną. Ty nie masz rodziny i nigdy jej nie będziesz mieć. Gdyby byli twoją rodziną, nie pozwoliliby Cię tu zamknąć. Siedziałabyś z nimi w tej paskudnej wieży i popijała kawę, a ja siedziałbym tu sam. A jednak Cię tutaj wrzucili, do więzienia, z którego nikt nie jest w stanie uciec, a duża część osadzonych siedzi tu z twojego powodu lub z powodu całej tej nędznej drużyny. Przecież jeśli chcieli Cię zamknąć, mogli to zrobić w więzieniu w tej wieży, jestem pewien, że są tam cele.
Miał rację. Natasza z całych sił próbowała wyglądać na niewzruszoną. 'Próbuje Ci pomieszać w głowie. Nie słuchaj go' rudowłosa starała trzymać się tych myśli. Zasługiwała by trafić do Raft. Za poprzednie zbrodnie i za próbę zabicia potwora z jej przeszłości.
- Więc zapytam Cię jeszcze raz. Odnalazłaś swoje miejsce na Ziemi?
- Tak. Tak odnalazłam swoje miejsce na Ziemi i nic tego nie zmieni. Nie ważne co powiesz, nie ważne jak długo będziesz mnie torturować, nie ważne ilu twoim ochroniarzom uda się mnie wykorzystać, nic tego nie zmieni. Nie ważne czy tu zginę czy przeżyję i wrócę do wieży Avengers, do mojej rodziny, bo nic tego nie zmieni. Znalazłam swoje miejsce na Ziemi.
Ivan tylko na te słowa prychnął.
- Skoro tak chcesz grać to proszę bardzo. Twoja wola.- Zaraz po tych słowach wyszedł z jej celi, a jego miejsce zajęli kolejni strażnicy.
***
Wśród Avengersów panowała napięta atmosfera. Wszyscy ganiali jak mrówki, by znaleźć jakiekolwiek dowody na Ivana.
Tony z Peterem i Brucem przeszukiwali wszystkie sierocińce, z których w przeciągu ostatnich paru miesięcy zostały zabierane dziewczynki. Wiedzieli, że Ivan nie jest głupi i w każdym miejscu używał innego dowodu z innym nazwiskiem, więc musieli przeanalizować wszystkich ludzi, którzy adoptowali młode dziewczynki. Jednak przez to, że mężczyzna wybierał dzieci w wieku od 4 do 6 lat, więc ich liczba była zdecydowanie mniejsza, niż dzieci młodszych.
Wanda, Matt, Sam i Maria Hill, którą bohaterowie poprosili o pomoc, przepytywali wszystkich opiekunów z najbardziej podejrzanych domów dziecka. Co znaczyło latanie od miasta do miasta, ale dzięki temu, że agentka Tarczy przekonała Phila, by pożyczył im Lolę (skończyło się na tym, że Coulson ich podwoził, bo jak to mówił "tylko ja mogę prowadzić Lolę"), tracili znacznie mniej czasu niż gdyby lecieli quinjetem lub jechali normalnym samochodem.
Reszta ludzi, z wyłączeniem Clinta, przeglądali nagrania z kamer, starając się znaleźć jakieś wskazówki.
Łucznik zaraz po powrocie z więzienia udał się do sali treningowej, gdzie robił wszystko by oczyścić umysł. Uderzał w worek treningowy, walczył z humanoidalnymi robotami i strzelał z łuku.
Pod koniec dnia, Steve zaniepokojony niepojawieniem się Clinta zaczął go szukać. Gdy zajrzał do siłowni, zobaczył łucznika słaniającego się przy worku treningowym. Jego ciosy były lekkie, powolne i ledwie dotykały materiału. Steve wszedł do pomieszczenia i zbliżył się do Clinta. Im bliżej był tym więcej szczegółów dostrzegał. Ciało jego kompana drżało, jego oddech był nierównomierny i płytki, a dłonie zakrwawione od ciosów, zadanych bez zawiniętych bandaży.
- Clint.- Zaczął spokojnie Kapitan, a łucznik wykonując ostatnie uderzenie, upadł na ziemię i schował głowę w dłoniach. Steve zbliżył się do łucznika. Nie był z nim wystarczająco by wiedzieć co powiedzieć. Nigdy nie widział Clinta w takim stanie, ale domyślił się, że musiało ty być związane z Nataszą i Ivanem.- Jak się trzyma?
- A jak myślisz? Wywaliła mnie, nakrzyczała, że do niej przyleciałem i udawała, że chce być sama. Ale wiesz co, Kapitanie? Myślę, że ona coś ukrywa. Coś jest nie tak. Przed pojawieniem się Ivana wszystko było wspaniale. Już kiedy ją poznałem, wiedziałem, że muszę ją uratować od upadku. Była w złych rękach... Kiedy uciekła od Ivana zajmowała się wszystkim na swoją rękę. Zabijała by zarabiać, aż w końcu nasze drogi się przecięły... Kiedy patrzyłem w jej oczy, widziałem co przeszła. Myślę, że ona widziała to samo w moich oczach. Trochę trwało zanim udało mi się ją przekonać by dołączyła do Tarczy, a jeszcze więcej czasu potrzebowała by mi zaufać. Pewniej nocy, parę lat po tym jak wstąpiła do Organizacji, przyszła do mnie. Cicho otworzyła drzwi i po prostu weszła do mojego pokoju. Miałem koszmar... o mojej przeszłości, obudziła mnie, a ja ją chwyciłem i przygniotłem do łóżka... Kiedy już się otrząsnąłem puściłem ją odsunąłem się od niej. A ona, zamiast wyjść, podeszła do mnie powoli i... przytuliła mnie. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłem delikatny uśmiech na jej ustach. Jej oczy błyszczały współczuciem i zrozumieniem w świetle księżyca, a włosy... jej włosy pachniały brzoskwinią. Kiedy się otrząsnąłem z szoku, odwzajemniłem uścisk. Jak już się uspokoiłem, zapytała mnie o koszmar, a ja zacząłem jej opowiadać... Wyznałem jej kim byłem i co robiłem, przed dołączeniem do Tarczy, a Tasha mnie wysłuchała. Kiedy skończyłem swoją historię ulżyło mi. W końcu czułem, że mogę jej ufać, ona chyba poczuła to samo, bo kiedy ja skończyłem, zaczęła opowiadać o swojej przeszłości. O tym co jej i innym dziewczynkom robili w tamtym piekle, o tym, jak musiały walczyć o lepsze porcje posiłków, jak zabijały się na treningach, o torturach, o eksperymentach... o wszystkim. Spędziliśmy na łóżku całą noc i pół dnia. Siedzieliśmy przytuleni do siebie czasami zmieniając pozycje. Od tamtej pory byliśmy nierozłączni. Prawie wszystko robiliśmy razem... Pewnego razu na jednej misji coś poszło nie tak... złapali mnie i zamknęli w ciemnej, zimnej, małej celi. Torturowali mnie, próbowali złamać, wyciągnąć informacje. Ale ja milczałem. Robili co mogli. Łamali mi palce, wytrącali stawy, razili prądem i wiele innych. Ale ja milczałem. Wiesz dlaczego? Bo wiedziałem, że Nat robi wszystko by mnie znaleźć, była i jest uparta i nigdy nie odpuszcza. Po paru tygodniach usłyszałem ciche krzyki. Po raz pierwszy od dawna nie należały one do mnie. Byłem przykuty do sufitu i ledwo już kontaktowałem, ale uśmiechnąłem się, bo wiedziałem, że w końcu mnie znalazła. Kiedy drzwi do mojej celi eksplodowały, pierwsze co zobaczyłem były jej rude włosy. Kiedy mnie zobaczyła... miała łzy w oczach. Łzy radości i strachu. Kiedy do mnie podbiegła i uwolniła mnie, upadłem. Po prostu upadłem, słyszałem, że coś do mnie mówi, ale brzmiało to jakbym był pod wodą. Byłem w stanie tylko popatrzyć w jej zielone oczy i wyszeptać lekko jej imię. Wiedziałem, że jest przy mnie, wiedziałem, że jestem bezpieczny. Nie mogłem już się dłużej powstrzymywać i... zemdlałem. Obudziłem się parę dni później, w białym szpitalnym pokoju. Kiedy spojrzałem w bok, zobaczyłem Nataszę śpiącą na krześle, postawionym obok łóżka. Jedna z jej dłoni dotykała mojej. Uśmiechnąłem się lekko i delikatnie zacząłem gładzić jej dłoń kciukiem. Obudziła się natychmiast. Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła i przytuliła. Odwzajemniłem uścisk. Dzięki niej czułem się bezpiecznie. Wtedy do mnie dotarło, że... Zakochałem się w Nataszy. Wiedziałem, że życie agenta jest niebezpieczne i nie powinno się ukrywać takich rzeczy, ale... bałem się, że wystraszy się i ucieknie. Parę lat zajęło mi pojęcia jak bardzo jest to niebezpieczne. Kiedy to Nataszę porwali. Trzymali ją w Afryce w górach. Znalezienie jej zajęło mi mniej niż tydzień. Nadajnik, który miała w swoim kostiumie, z powodu słabego zasięgu, wskazywał obręb paru kilometrów. Gdyby go nie miała, znalezienie jej zajęło by mi trochę więcej czasu, ale nie poddałbym się i znalazłbym ją, chodzbym miał sprawdzić pod każdym kamieniem, znalazłbym ją. Kiedy ją uwolniłem, była wychudzona, jej strój był poobdzierany, a jej ciało było pełne ran. Zabrałem ją do najbliższego szpitala Tarczy i siedziałem przy niej przez cały czas. Czułem, że to przeżywała Natasza kiedy to ja leżałem na łóżku. Z tą odmianą, że kiedy Nat się obudziła, nie uścisnąłem jej. Pocałowałem ją. A ona... Ona odwzajemniła pocałunek. Czułem, że jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Wszystko było świetnie, cudownie. Byliśmy razem, później pojawiła się możliwość dołączenia do Avengers. W końcu byliśmy razem, otoczeni nowymi ludźmi... przyjaciółmi, rodzinom. A teraz? Wszystko się sypie. Natasza jest w więzieniu, nie wiem czemu nie chce mnie przy sobie... Po raz pierwszy od bardzo dawna.
Przez cały ten czas, głos łucznika był cichy i łamał się w niektórych momentach. A Steve siedział przy nim i słuchał w cichy, każdego słowa. Nie mógł w pewnych momentach uwierzyć w to co słyszy. Chciał powiedzieć, że Natasza ma plan, ale nie chce, żeby Clint się w to angażował, bo to mogłoby mu złamać serce. Gdyby znał plan rudowłosej, na pewno by się na niego nie zgodził.
- Jestem pewien, że Natasza wie co robi. Jak wszystko się skończy...
- Kiedy? Kiedy to się skończy?! Steve, Tasha siedzi w Raft! Tam też znajduje się Ivan, jej koszmar sprzed lat. A ona nie może się przed nim bronić. Wiesz kto tam jeszcze siedzi? Alexi Shostakov, jej były mąż, który próbował ją zabić, Yelena Belova, nie za bardzo rozumiem ich relacje, niby są przeciwniczkami, ale czasem zachowują się jak siostry. Na dodatek w Raft jest jeszcze Taskmaster, który jest w stanie nauczyć się każdego ruchu przeciwnika, tylko go obserwując. Widzisz? Tam znajduje się część najniebezpieczniejszych przeciwników Nataszy. A Ivan ma do nich dostęp i złoty język, by przekonać ich do niewiadomo czego. Bez problemu może ich uwolnić i wskazać drogę do Nat. Oni mogą ją zabić, a my nic nie możemy zrobić.
***
Natasza siedziała na zimnej podłodze swojej celi, opierając się o równie zimną, metalową ścianę. Nie wiedziała ile czasu już spędziła w tym więzieniu, ale wiedziała, że musi wytrzymać tak długa, aż jej, jak na razie byli, współpracownicy i ludzie których nie bała się nazwać rodziną, nie znajdą tego o co prosiła. Ale nie wiedziała czy to zrobią. W końcu nie wykonała swojej części zadania. Nie posłuchała dowódcy. Nie. Na pewno jej pomogą. Nie była już w Czerwonym Pokoju. Nie czekała jej jakaś wielka kara za niesubordynację. W wieży nie czekały na nią tortury. Nie w wieży, nie w nowej bazie, nie w Hercalierze, ani w żadnym innym ośrodku Tarczy. Ale teraz nie była w żadnym z tych miejsc. Teraz była w Raft, gdzie był także Ivan. Ivan, który mógł ją torturować ile tylko chciał, bo to on tu miał władzę. Tak jak w Czerwonym Pokoju.
- Podnieście ją.- Oschły i lodowaty jak ściany więzienia głos niósł się przez cały korytarz, który dzielił jego właściciela od rudowłosej więźniarki. Drzwi do jej celi otworzyły się i dwóch mężczyzn w mundurach pociągnęło ją mocno do góry i przytrzymało przy ścianie.
- Już się za mną stęskniłeś?- Zapytała Natasza, patrząc Ivanowi prosto w oczy. Na te słowa mężczyzna uśmiechnął się z przekąsem.
- Nie tylko ja. Jestem pewien, że kojarzysz Tony'ego.- Mówiąc to z korytarza wyłonił się mężczyzna w pomarańczowym stroju, takim jak miał każdy więzień.- Zostawię was samych, pewnie macie sporo do nadrobienia.
***
Natasza straciła rachubę czasu, kiedy Ivan wyszedł z jej celi i zostawił ją sam na sam z Tonym Mastersem. Wiedziała co ją czeka, dlatego postanowiła zrobić to co robiła jak była jeszcze w tej piekielnej akademii. Starała się ignorować wszystko co się wokół niej dzieje. Taskmaster mówił do niej, pytał ją o różne rzeczy, ale ignorowała go, nie odpowiadała i za to dostawała pięściami po brzuchu i głowie. Może to i dobrze, im szybciej zemdleje tym szybciej skończy się to spotkanie.
(Od autorki- siedzę nad tą częścią już chyba z rok i powiem wam tak... Jak na razie nie mam na to pomysłu- oryginalnie miało to kończyć się wsadzeniem Ivana do więzienia, ale jakoś w trakcie to ewoluowało... i chyba za daleko to zaszło- więc tylko wam powiem, że Nat była torturowana psychicznie i fizycznie przez pare dni, w trakcie których Avengersi szukali czegoś na Ivana i z pomocą Matta znaleźli parę opiekunek, które kłamały i po głębszym zbadaniu spraw udało im się dotrzeć do sekretnej kryjówki Ivana i nowego Red Roomu. Nat wypuścili z więzienia, a Ivana wrzucono do galaktycznego więzienia. Clint odbył rozmowę z Nat, która była wycieńczona, ale wszystko dobrze się skończyło. The end. Może kiedyś z powrotem wrócę do tej części i ją dokończę, ale obecnie na poważnie zabieram się za opowiadanie o Czarnej Wdowie)
----
Na koniec jeszcze raz bardzo wszystkich przepraszam, za zwłokę i za ten rozdział. Jestem w 90% pewna, że następny pojawi się przed premierą Wdowy.
Ale póki co, życzę wszystkim udanego Sylwestra i świetnego Nowego Roku (oby był lepszy od tego)!
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top