Pierwsze święta Avengersów

Do Avengers Tower przybywali wszyscy chcący zobaczyć bohaterów, którzy uratowali Nowy Jork przed Chitaurii i Lokim. W końcu kto by nie chciał przeżyć świąt z Avengersami? Do wieży przybywały całe rodziny lub ludzie, którzy nie chcieli spędzić świąt samotnie. Jednakowoż akcja "Spędź Wigilię z Avengersami" trwała do wczesnych godzin wieczornych, gdyż bohaterowie, tak jak ich fani, chcieli obchodzić Święta w gronie przyjaciół.

Cały salon był ozdobiony w świąteczne dekoracje, na środku stała wielka, piękna choinka pod którą znajdowały się stosy prezentów. Z głośników leciały kolędy, a na zewnątrz padał piękny biały śnieg. Na stole stało dwanaście potraw. Wszyscy zasiedli do wigilijnego stołu, Avengersi oraz ich goście, zaczęli śmiać się, rozmawiać i jeść. Uczestnicy bawili się tak dobrze, że nie zauważyli jak jeden z bohaterów gdzieś znikł.

Mimo mrozu i padającego śniegu, na balkonie, w legginsach i zwykłym czarnym podkoszulku stała Czarna Wdowa, która podziwiała panoramę miasta ciesząc się ze spokoju jaki panuje na zewnątrz. Wiedziała, że wszyscy dobrze się bawią.

Bruce rozmawiał ze Starkiem i Erickiem na tematy, w których tylko oni mieli pojęcie o co chodzi. Pepper plotkowała z Jane i jej przyjaciółką Darcy. Natomiast Steve i Clint próbowali wyjaśnić Thorowi o co chodzi w świętach. Jedynie Natasha stała na zaśnieżonym balkonie w ciszy i w samotności, rozkoszując się powiewami zimnego powietrza muskającego jej twarz.

Będąc na pięćdziesiątym piętrze, Natashę od czasu do czasu dochodziły uradowane głosy kolędników. Nie dostrzegła jak ktoś otwierał drzwi balkonowe. Nie odwróciła się. Dopiero po chwili usłyszała jak czyjeś stopy skrzypią lekko na śniegu. Nagle poczuła ciepły dotyk na ramionach.

- Co tutaj robisz? W dodatku sama?- Jego radosny głos przerwał względną ciszę jaka panowała na zewnątrz.

- Stoję i podziwiam widoki – powiedziała zachrypniętym głosem i odwróciła się w stronę Clinta.

- A mogłabyś przerwać i na chwilę zamknąć oczy?

- Po co?

- Obiecuję, że to nie będzie nic złego.- Zrobiła to o co poprosił.- Dobrze możesz otworzyć oczy.- Gdy to zrobiła zobaczyła, że Clint trzyma coś w dłoniach. Było to małe podłużne pudełeczko zapakowane w świąteczny papier.

- Co to?

- Prezent... A nie wygląda?- Podał jej go. Powoli zaczęła rozpakowywać. Gdy zdjęła papier zobaczyła zwykłe czarne, podłużne pudełko. Po krótkim namyśle otworzyła je i zobaczyła piękny srebrny naszyjnik ze strzałą.

- Clint, nie wiem co powiedzieć. Dziękuję - mówiąc to uścisnęła go lekko, a on odwzajemnił uścisk. Po chwili Hawkeye zapiął jej naszyjnik na szyi.

- Może wejdziemy do środka?- Zapytał łucznik- Trochę mi zimno.

- Ty możesz iść, ale ja zostanę jeszcze chwilę.

- Czemu?

- Po prostu to nie dla mnie. Ja tam nie pasuję, ale ty wręcz przeciwnie.

- Nieprawda. Nat oboje tak samo nie pasujemy do nich. Obydwoje mamy swoje sekrety i tajemnice, ale...

- Clint, nie ma żadnego ale. Ja postanowiłam, że muszę na chwilę odejść. Odpocząć.

- Odpocząć? Od czego? Od przyjaciół? Rodziny?

- Tak. To dla mnie za dużo jak na jeden raz. Kto jak kto, ale ty powinieneś zrozumieć o co mi chodzi. A poza tym jesteś tutaj zamiast być z Laurą i Cooper'em. Jak myślisz czy tak zachowuje się ojciec?- Po tych słowach zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał mężczyzna.

- Tasha... masz rację.- Po chwili dodał- Co powiesz na święta spędzone w mniejszym gronie?- Popatrzyła na niego pytająco - Wiesz... Cooper dawno nie widział cioci.- Pod koniec zdania uśmiechnął się. Natashy błysnęły oczy.

- A jaką masz wymówkę dla reszty... głównie chodzi mi o Starka.

- Hmm... TARCZA nas potrzebuje.

- Tak, świąteczna misja. Trzeba udaremnić atak Hydry.

- Świetnie, mamy plan.

- To chodźmy, auto stoi tuż przy wieży.

Ruszyli w stronę drzwi, a gdy je otworzyli i przekroczyli próg usłyszeli wesoły głos miliardera.

- Stać!- krzyknął uśmiechając się szeroko.

- Co jest Stark?- spytali równocześnie

- Spójrzcie w górę gołąbeczki.- Gdy Clint i Natasza spojrzeli w górę zobaczyli jemiołę.- Cmok, cmok.

- Stark...- Natasza zaczęła iść w stronę geniusza, ale ręka Clinta na jej ramieniu ją powstrzymała.

- Nat, nie warto, a poza tym są święta.

- Mądrze prawisz, święta są czasem pokoju, miłości i szczęścia.

- Thor naprawdę, wszyscy to wiedzą, a teraz nasi zabójcy pokażą Ci w praktyce zwyczaj stania pod gałązką jemioły.

- Stark- Natasza poczuła jak Clint mocnej zaciska dłoń na jej barku. Wdowa wzięła głęboki oddech- Radzę Ci żebyś uważał.- Odwróciła się w kierunku Clinta i wysłała mu przepraszający wzrok.

Oboje postanowił, że nie będą się całować. Od kiedy Natasza dowiedziała się o rodzinie Clinta. W tamtym momencie była na niego naprawdę wściekła. Ale ona w tamtych czasach też nie mówiła mu wszystkiego.

Wróciła myślami do teraźniejszości. Clint patrzył na nią porozumiewawczo. Natasza zamknęła oczy i zaczęła przybliżać swoją twarz do Hawkeye'a. Po chwili poczuła jak jego usta dotykają delikatnie jej chłodnych i spierzchniętych od zimna warg.

Chciałaby aby to nic nie znaczyło. Chciała nic nie czuć. Chciała to skończyć.

Ale...

Nie mogła. Bezwiednie sięgnęła dłońmi do ciemnoblond włosów Clinta, po chwili poczuła jego dłonie na swojej talii.

Wtedy wróciły następne wspomnienia. Stali na wzgórzu Gelerta w Budapeszcie. Nie obchodziła ich piękna panorama miasta. Liczyli się tylko oni. Wtedy gdy ktoś koło nich przechodził nie zwracał jakiejś szczególnej uwagi kim są. Teraz byli bohaterami. Może nie tak znanymi jak Thor, Stark, Steve czy Hulk, ale byli członkami Avengers i znała ich większa część świata.

Po paru sekundach oboje otrząsnęli się i odsunęli od siebie. W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą przerwał Thor.

- Ha! Na brodę Odyna to było...- Steve uderzył go w podbrzusze, a Bóg zamilkł zanim zdążył powiedzieć kilka słów za dużo.

Clint i Natasza popatrzyli na siebie nadal się nie odzywając. Czarna Wdowa pierwsza spuściła wzrok, odwróciła się na pięcie i wsiadła do windy. Gdy drzwi się zamykały powiedziała tylko "Wesołych Świąt" i uśmiechnęła się niepewnie.

Po tym jak winda ruszyła w dół, Clint potrząsnął głową i popatrzył na uśmiechniętego od ucha do ucha miliardera.

- Tony mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że jak Nat wróci to Cię zamorduje, a ja jej w tym pomogę?- Nie czekając na odpowiedź playboy'a wcisnął przycisk windy.

- A ty dokąd?- zapytał Iron-Man nie zwracając uwagi na wcześniejsze pytanie.

- Do T.A.R.C.Z.Y.

- W jakim celu?

- Mam misję.- W tym momencie drzwi windy otworzyły się, a Clint wszedł do środka i nacisnął przycisk parteru.- Bawcie się dobrze.

- Tony, coś ty narobił!- Zawołała większość osób w salonie.

- O co wam chodzi? Chciałem tylko pokazać naszemu Asgardczykowi ziemskie zwyczaje.

- Antony Starku, jesteś w stanie zniszczyć nawet świąteczną atmosferę!

~~~~~~~~~~~

W czasie gdy Avengers i ich towarzysze obwiniali winą Starka, Clint wsiadł do auta i przemykał ulicami Nowego Jorku w poszukiwaniu rudowłosej. Wiedział, że znajdzie ją dopiero kiedy ona tego zechce, ale próbował. Nie chciał, aby jego najlepsza przyjaciółka spędziła kolejne święta samotnie. Chciał zabrać ją do Laury, ale po tym co wydarzyło się w wieży nie sądził, aby chciała odwiedzić Farmę.

Clint zatrzymał auto i zaczął się zastanawiać, gdzie mógłby się ukryć najlepszy szpieg. Wiedział że Nat lubi czuć się jak w ojczyźnie, gdzie jest cisza, spokój i chłód. Plus był taki, że w Nowym Jorku było mało takich miejsc. Musiała udać się gdzieś wysoko lub daleko od centrum miasta... albo gdzieś na rzece.

Olśniło go - "Four Freedoms Park". Park na wyspie Roosevelt Island. Mały, cichy, a od rzeki zawsze wieje zimny wiatr. To tam właśnie Clint powiedział Nataszy o Laurze.

Mężczyzna włączył silnik i ruszył w stronę wyspy na East River. Droga strasznie mu się dłużyła. Cały czas widział przed oczami swoją przyjaciółkę, która chciała zabić Starka. Clint nie chciał przelewu krwi w święta. Sam uważał, że jeden pocałunek niczego w ich przyjaźni nie zmieni. Cóż musiał przyznać, że bardzo się mylił. Natasza była jedną z nielicznych osób jakim mógł zaufać. Clint w głębi serca czuł, że gdyby nie spotkał Laury to rudowłosa byłaby jego żoną. Tak bardzo tego chciał, ale znał jej mroczną historię i wiedział, że Nat nigdy by się na to nie zgodziła.

Zatrzymał auto na parkingu i wysiadł z pojazdu. Rozglądnął się, ale nie zobaczył nic prócz białego puchu na drzewach i chodniku. Poszukiwania utrudniał fakt, że była ciemna noc i padał śnieg, Natasha była ubrana na czarno, a w parku nie było ani jednej latarni.

Po przejściu wąską ścieżką prowadzącą do parku, zobaczył zamkniętą bramę, którą szybko przeskoczył i zaczął szukać rudowłosej.

Wszedł na ośnieżone schody i widział tylko biel. Kierując się w stronę końca parku czuł coraz mocniejszy, zimny wiatr wiejący ze wszystkich stron. Najdalej znajdował się pomnik przypominający wyglądem wielki szary sześcian z wyrytą w środku twarzą. Rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył.

Minął pomnik i po raz kolejny rozglądnął się- nic. Popatrzył na dwumetrowe barierki po bocznych stronach parku. Zobaczył coś. Przesunął się do drugiej ściany, wziął rozpęd i wskoczył na skalne ogrodzenie. W świetle Nowego Jorku ujrzał ciemną postać siedzącą na krawędzi barierki. Jej włosy latały w każdym kierunku, a na gołe ramiona padały płatki śniegu.

- Natasza...- Głos Clinta ledwo przebił się przez huk wiatru.

- Zostaw mnie.- Groźny i oschły ton Czarnej Wdowy sprawił, że mężczyzna przez chwilę miał ochotę stamtąd uciec.- Wracaj do rodziny.

- Bez Ciebie nigdy.

Natasha odwróciła gwałtownie głowę i wstała. Bez utraty równowagi podeszła do Clinta i spojrzała mu w oczy.

- Beze mnie będzie lepiej. Gdyby nie ja, żył byś szczęśliwy na swojej farmie z kochającą rodziną. Bez wspomnień z Budapesztu, bez tego wszystkiego.

- Dlaczego tak uważasz?

- Dlaczego!? Może dlatego, że nie dam rady znowu patrzeć na Ciebie, Laurę i WASZEGO syna. Nie zdajesz sobie pojęcia jak bardzo boli mnie patrzenie na was! Próbowałam to ukrywać, ale mam już tego dość.

- Nat, ja...

- Nie, Clint. Nic nie mów. Podjęłam decyzję. Muszę zniknąć. Może na zawsze.

- Tasha, proszę wysłuchaj mnie!- Złapał ją za ramiona i od razu tego pożałował. Gdy zrozumiał swój błąd leżał już na zimnym marmurze.

- Clint, nie widzę innego wyjścia. Gdy zniknę, po jakimś czasie zapomnisz o mnie i będziesz znów żył szczęśliwie z Laurą.- W czasie gdy Natasza mówiła, mężczyzna wstał i był w stanie tylko patrzyć jak rudowłosa próbuje wyjść z parku.

- Nat, proszę! Pozwól mi coś powiedzieć.- Zabójczyni odwróciła się gwałtownie w jego stronę.- Nie pozwolę Ci tak po prostu odejść. Dzisiaj doszło do mnie jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Wiem, że mam żonę i syna, ale i tak zawsze to ty byłaś, jesteś i będziesz osobą, która mnie wspiera nawet jak inni przestają, pocieszasz i pomagasz na misjach. Nie znam innej takiej osoby. Jesteś jedyną,której wierzę bezgranicznie. Jeśli miałbym Cię stracić oszalałbym. Powiedziałaś, że bez Ciebie byłbym szczęśliwszy, ale to nie prawda. Przed Budapesztem czułem pustkę w środku, którą zapełniłaś. Muszę przyznać, że nie wiedziałem co czujesz będąc częścią mojej rodziny. Chciałbym, aby prawdą był fakt, że czujesz się przyjaciółką i ciocią dla Coppera, ale zawsze miałem nadzieję, że to ty będziesz na miejscu Laury.- Z każdym słowem zbliżał się coraz bliżej do Nataszy. Gdy dzieliły ich tylko centymetry Clint pochylił się w jej stronę i wyszeptał dwa słowa, które po części zszokowały, przeraziły i w pewnym sensie uszczęśliwiły bohaterkę.

- Clint doskonale wiesz, że nawet gdybym była na miejscu Laury... Nie miałoby to przyszłości.- Patrzyli sobie prosto w oczy.- Nie pasuję do roli matki, ani żony. Bez tego jestem wolna i nic mnie nie ogranicza. W dodatku TARCZA i tak zabrania związków między agentami.

- TARCZA, Laura, ani Avengersi nie muszą o wszystkim wiedzieć. Poza tym Laurę widuję tylko jak są święta i nie mam w tym czasie misji. Więc mam do Ciebie prośbę. Pojedź ze mną na Farmę, a ja się odwdzięczę.- Rudowłosa opuściła głowę, ale Clint złapał ją delikatnie za twarz i zmusił, by spojrzała mu w oczy. Zbliżył się do mniej i pocałował.

- Pojadę, ale to będzie ostatni raz.

~~~~~~~~~~~~~

W tym czasie w Avengers Tower atmosfera powróciła na właściwy tor.

- Czas na prezenty!- Zawołał szczęśliwy Tony i z prędkością światła udał się pod choinkę.- Jarvis, gdzie nasz Mikołaj?

- Tony nie ma mowy, żebym w tym wyszedł.

- Ale czemu? Jestem pewien, że świetnie wyglądasz w czerwono białym stroju.

- Osobiście wolę swój kombinezon.

- Przecież jest różnica tylko jednego koloru.- Po chwili ciszy Stark nie wytrzymał.- Kapitanie! Im szybciej wyjdziesz i rozdasz prezenty tym szybciej zdejmiesz ten strój.

- Niech będzie, ale bez zdjęć.

- Oczywiście- Tony uśmiechnął się i szepnął- Jarvis przestaw kamerę na tryb filmowy.

- Oczywiście.

Po chwili zza jednych z drzwi wyłonił się Kapitan w stroju Świętego Mikołaja. Wszyscy w salonie uśmiechnęli się na jego widok.

- Mikołaju usiądź przy choince i rozdawaj prezenty!- zawołał pełen entuzjazmu Thor.

- Tak, nasz Asgardczyk ma rację. To prezentów czas!

Mikołaj-Steve sięgnął po pierwszy z brzegu prezent i przeczytał liścik

- Dla przybysza z kosmosu i jego Miau-Miau, do Mikołaja.- Thor trochę zdziwiony podszedł do Mikołaja-Steve'a i zabrał prezent. Chciał go rozpakować, ale Jane go powstrzymała.

- Wszyscy otwieramy prezenty równocześnie.- Thor ewidentnie zasmucony kiwnął głową.- St...ekhm Mikołaju następny prezent.

- Dla Bruce'a szalonego naukowca- Bruce wstał od stołu i udał się po podarek.- Dalej mamy- Święty sięgnął po następny ładnie zapakowane pudełko- Dla Pepper, która zawsze ma czas by dobrze doradzić- kobieta wstała i odebrała prezent.- Dla bogini rodem z Asgardu- Rozdawanie prezentów trochę trwało, ale Mikołaj-Steve zostawił największy prezent na koniec.- Dla geniusza, miliardera, playboya i filantropa.- Stark zerwał się z siedzenia i popędził po swój prezent.- Świetnie jak wszyscy już mają swoje podarunki ja pójdę się przebrać.

- Czekaj! Najpierw wspólna fotka.

Wszyscy prócz dwóch szpiegów siedzieli w kole i rozpakowywali prezenty.

Thor dostał słodkie ubranko na Mjollnir, by nie było mu zimno (bóg bardzo bał się kiedyś, że jego kochany młot mógłby się przeziębić. Nie pytajcie dlaczego). Jane dostała piękną złotą kolię jej przyjaciółka świąteczny sweter, a Eric notatki znanego astronoma. Bruce otrzymał zestaw małego naukowca, Steve małe elektroniczne urządzenie, które wyglądało jak zegarek, ale o dziwo robiło wszystko prócz pokazywania godziny. Natomiast Pepper dostała piękną czerwono-złotą suknię z odsłoniętymi plecami. Stark jak dziecko rozpakował swój prezent. Wyobraźcie sobie jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył małą, suchą gałązkę.

- Rózga! Naprawdę!- Wszyscy wybuchli śmiechem, prócz Iron-Mana.

~~~~~~~~~~~~

Clint i Natasza dotarli na Farmę i zapukali do drzwi wejściowych.

- Skarbie możesz otworzyć?- Z głębi domu dało się słyszeć kobiecy głos. Po chwili drzwi otworzył im mały brunet. Na widok Clinta i Nataszy uśmiechnął się.

- TA...- Clint szybko pokazał synowi żeby był cicho, na co chłopak potrząsnął ze zrozumieniem głową.

- Mówiłeś coś synku? Kto przyszedł?

- Nikt taki mamo.- Chłopiec pobiegł do kuchni, gdzie, tyłem do drzwi, siedziała Laura. Z korytarza było widać, że przegląda zdjęcia.- Mamo czy tata przyjedzie na święta?

- Nie wiem synku. Mam nadzieję, że tak. A teraz leć się przebrać w piżamę, bo inaczej Święty Mikołaj nie przyjdzie i nie da Ci prezentu.- Gdy chłopiec zniknął na schodach Laura wstała od stołu i wyjrzała przez okno.- Jeśli nie przyjdzie to go zamorduję, przysięgam.

- Niestety z tym będziesz musiała poczekać.- Kobieta wzdrygnęła się i szybko popatrzyła w stronę skąd dobiegał głos jej męża. Gdy tylko on i Natasza wyszli z cienia Laura uśmiechnęła się i podbiegła do nich.

- Tak się cieszę, że jesteście! Może usiądziemy?- Nie czekając na ich odpowiedź skierowała się w stronę salonu i usiadła na kanapie. Po chwili tuż koło niej znalazł się Clint, a na przeciwko Natasza.

Rozmawiali przez jakiś czas, popijając herbatę z cynamonem.

- Bardzo się cieszę, że przyszliście oboje. Mam dla was tak mi się wydaje świetną nowinę... Jestem w ciąży.- Clint uśmiechnął się i pocałował swoją żonę, a Natasza ułożyła usta w uśmiech nr 5.

- Bardzo się cieszę z waszego szczęścia.- Popatrzyła na telefon- Niestety muszę was opuścić.

- Co dlaczego?- zapytała Laura.

- Dostałam nagłe wezwanie do TARCZY. Muszę iść. Bawcie się dobrze.- Bez zbędnych słów Natasza wyszła z salonu, a później z domu. Jak najszybciej udała się w stronę lasu.

Clint wybiegł z domu z szybkością porównywalną z szybkością jaką jego strzały trafią w cel.

- Tasha, czekaj!- Krzyknął, ale nigdzie nie mógł dostrzec rudowłosej. Zapadła się pod ziemię. Robiła to bardzo często, zwłaszcza gdy władzę nad jej ciałem przejmowały emocje.

Pod skorupą "kobiety z kamienia", którą była w oczach większości ludzi na ziemi, kryła się delikatna istota, którą można łatwo zranić. Natasza bardzo nie lubiła tej strony siebie. Nikomu nie chciała tego przyznać, ale po części żałowała, że nie jest nadal maszyną do zabijania. Bez uczuć, bez strachu, bez miłości, dla której liczy się tylko i wyłącznie wykonanie zadania.

Po chwili stania na mrozie, Clint zrozumiał, że nawet jakby bardzo chciał to i tak nie da rady odszukać Nataszy. Wrócił więc do domu do Laury, śpiącego Copper'a i jeszcze nie narodzonego dziecka.

~~~~~~~~~~~

Po paru dniach Clint wrócił do wieży, w której tak jak przypuszczał nie znalazł Nataszy. Snuł się po korytarzach bez celu, mając nadzieję, że za chwilę się obudzi z jakiegoś bardzo dziwnego snu. Ponieważ jak w ciągu paru godzin można wyznać osobie, że się ją kocha, a później pójść z TĄ osobą do swojej żony, która informuje go, że jest w drugiej ciąży. Oczywiście cieszył się z tego faktu, ale był smutny, że dowiedział się o tym w takim momencie.

- Clint poczekaj!- Z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos. Zatrzymał się i odwrócił w stronę Pepper.

- O co chodzi?- Popatrzył na nią i zwrócił uwagę na małe pudełko w jej dłoniach.

- Ominęło Cię wręczanie prezentów i ten został dla Ciebie. Nie wiem czemu, ale dziwnym trafem pojawił się następnego dnia pod choinką. Jarvis mówił, że nie zarejestrował na kamerach, żadnej osoby... - Wręczyła mu pudełko zapakowane w biały papier z fioletowymi skarpetkami.- Poza tym chciałam z tobą porozmawiać o pewnej sprawie.

- A niby jakiej?- Kobieta wzięła głęboki oddech.

- Na początku chciałam Cię przeprosić za zachowanie Tony'ego, wypił trochę za dużo kompotu własnej roboty.

- Do rzeczy.

- Tak, więc... zobaczyłam, że od twojego powrotu jesteś nieswój. Błąkasz się po korytarzach, jak jakaś zmora. Omijasz szerokim łukiem wszystkich którzy znajdują się w wieży, a w dodatku nie widziałam, abyś coś jadł.

- Po pierwsze jestem w kiepskim nastroju na taką rozmowę, po drugie nie licz, że się przed tobą otworzę. Nie jestem jak inni, po trzecie nie unikam kontaktu z innymi, po prostu jestem zawsze w innym miejscu niż oni, a po czwarte jadam wcześnie rano i późno wieczorem, kiedy wy sobie słodko śpicie.

- No dobrze, widzę, że tak się nie uda, więc zapytam prosto z mostu. Czy chodzi o Nataszę? Pokłóciliście się?

- To nie twoja sprawa.- Odwrócił się i poszedł do swojego pokoju. Gdy znalazł się już w środku popatrzył na prezent. "Dla Clinta" tylko tyle. Rozpakował go. W środku znalazł list, który od razu otworzył.

"Clint,

Przepraszam, że zniszczyłam świąteczny klimat w wieży i na Farmie. Życzę Tobie i Laurze wszystkiego najlepszego. Pozdrów ode mnie Copper'a i Twoją żonę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, ale na razie przekaż Avengersom, że szybko nie wrócę. Muszę popracować nad nowymi przykrywkami i przemyśleć parę rzeczy.

Jeszcze raz przepraszam za wszystko co stało się w święta.

Mam nadzieję, że prezent Ci się podoba.

B.W. "

Clint zaglądnął do pudełka i przez chwilę nie mógł uwierzyć własnym oczom. W środku znajdował się najlepszy prezent jaki mógł dostać od swojej najlepszej przyjaciółki. Mała prostokątna ramka ze zdjęciem w środku. Zdjęcie przedstawiało wszystkich Avengersów uśmiechniętych od ucha do ucha, a co najważniejsze on i Natasza stali koło siebie.

W tym momencie Clint czuł, że jeszcze się spotkają.

~The End~

Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze! Mam nadzieję, że ten One Shot wam się spodobał. Pragnę także podziękować _dontkillmeplz_  za poprawienie błędów.

Oczywiście z okazji świąt chciałabym Wam życzyć wszystkiego co w życiu najlepsze, a dla największych fanów Marvel'a by oczekiwanie na filmy superbohaterskie szybko zleciało. Zwłaszcza na Infinity War.

Wspaniałych ocen, spokoju i cierpliwości.

Prócz tego oczywiście szczęścia, zdrowia, pomyślności. Spełnienia marzeń i wielu przygód.

Wesołych Świąt!!!

Na koniec świąteczny bonus

https://youtu.be/3KGF7SAPMAY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top