Jesteśmy rodziną, a rodzina trzyma się razem cz.3

Wszyscy popatrzyli na boga. Jedni z radością, a inni ze smutkiem. W pomieszczeniu panowała całkowita cisza, do momentu gdy ktoś nie kaszlnął.

- Rany napiłbym się Szkockiej.- Wszyscy popatrzyli po sobie, aż ich wzrok utknął na leżącym Tonym. Który miał otwarte oczy.

- Tony! Ty żyjesz!- Zawołał Steve.

- Oczywiście, że żyję. Czemu miałbym nie?- Zapytał i popatrzył na Kapitana.- O! Widzę że zmieniłeś styl. Nareszcie nie wyglądasz jak jakiś nastolatek na sterydach.- Steve uśmiechnął się na ten komentarz. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że aż tak za tym tęsknił.

- Panie Stark.- Powiedziała Shrii, by zwrócić uwagę mężczyzny.- Jakie jest pana ostatnie wspomnienie?- Zapytała niepewnie kobieta.

- Leciałem w wielkim pączku z Czarodziejem i Pajączkiem...- w tym momencie Stark rozglądnął się oczekując, że zaraz zza kogoś wyskoczy uśmiechnięty szesnastolatek, ale to się nie wydarzyło. I wtedy do niego dotarło. Chwycił się za głowę i zasłonił ją dłońmi.- Nie, nie, nie. To nie może być prawda! On nie mógł po prostu zniknąć. Powiedzcie mi, że to jakiś głupi żart. Peter musi tu gdzieś być! Ukrywa się... Prawda?- Tony już miał wstać, ale powstrzymała go ręka Kapitana, która trzymała jego bark, tak że Iron Man nie miał szansy się podnieść.

- Tak mi przykro Tony. Thanos... nas pokonał. Zabrał kamień Visiona i... wymazał połowę wszechświata.

- Kto... Kto jeszcze?

- Bucky, Sam, T'Challa, Scott, Clint, Nick, Maria...

- A Pepper?

- Nie odezwała się... musimy założyć...

- Stop! Przestań. Nie kończyć.- Powiedział ostrzegającym tonem Tony.

Steve otworzył usta by coś jeszcze powiedzieć, ale czyjaś dłoń dotykająca jego ramienia odwróciła uwagę Kapitana. Spojrzał za siebie i zobaczył smutny i wymowny wzrok Nataszy, który mówił żeby zostawić Tony'ego w spokoju.

- Myślę że należy zostawić Pana Starka samego.- Powiedziała cicho Shuri sprawdzając jakieś dane na monitorze.- Jego rany się uleczyły tak samo jak i mózg jest w stu procentach sprawny, ale nadal musi odpoczywać.

Wszyscy milcząc opuścili pomieszczenie, posyłając Tony'emu smutne spojrzenia. Ostatni wyszedł Thor, który patrząc w szybę przypomniał sobie wcześniejsze ostatnie słowa Lokiego "Zapewniam Cię bracie, słońce jeszcze dla nas zaświeci". Tak właśnie było. Biel wielkiej gwiazdy oślepiała boga piorunów, a z jego oczu popłynęły łzy. Czemu Loki mu to robił? Umierał, pojawiał się dając nadzieję i znowu umierał. 

Gdy wszyscy byli już na korytarzu nikt nic nie powiedział. Nie wiedzieli co. Koniec końców bóg kłamstw okazał się być dobry. Poświęcił swoje życie by uratować Tony'ego. Pytanie tylko dlaczego. Widział przyszłość czy co? Po paru minutach ciszy wszyscy się rozeszli. W nocy każdy z bohaterów siedział w swoim pokoju, z resztą jak co wieczór. Sami i pełni obaw o przyszłość i przeszłość. 

Lecz po północy do pokoju Nataszy ktoś zapukał. Kobieta nie budząc śpiących koło niej dzieci, wstała i udała się do drzwi. Otwierając je zobaczyła błękitne oczy, a następnie blond włosy.

- Steve?- Zapytała lekko zaspanym głosem kobieta.- Co się stało?

- Muszę z tobą porozmawiać.- Powiedział poważnym głosem mężczyzna patrząc w zielone oczy swojej przyjaciółki. Następnie skierował wzrok na leżące na jej łóżku dzieci.- Możesz przyjść do mojego pokoju?

- Tak... Jasne, tylko daj mi chwilę.- Mężczyzna kiwnął głową, a Natasza przymknęła drzwi. Kobieta przyzwyczaiła się do tego. Przynajmniej raz w tygodniu Kapitan przychodził do niej w nocy z różnych powodów. Najczęściej chodziło o koszmary, które go dopadały. Jeszcze gdy się ukrywali zdarzało im się spać razem. Zsuwali łóżka i wtedy najczęściej dołączali do nich Sam z Wandą. Otrząsając się ze wspomnień kobieta szybko zarzuciła na siebie jakąś długą bluzę i upewniła się że dzieci śpią. Po tych czynnościach kobieta otworzyła drzwi i wyszła na korytarz, na którym czekał Steve potem razem poszli do jego pokoju i usiedli na łóżku. 

- Co się stało?

- Chodzi o Tony'ego.- Mężczyzna wziął głęboki oddech.- Boję się o niego. Stracił większość ludzi na których mu zależało i w dodatku przeżył horror. Pepper i Spider-Man zniknęli. Dwójka ludzi która utrzymywała go po rozpadzie Avengers. To może go zniszczyć psychicznie. Nat... nie chcę na to patrzeć, ale też nie chcę stać bezczynnie. Nie wiem co robić i... i obawiam się, że nikt z nas nic nie wskóra w obecnej sytuacji.- Przez całą swoją wypowiedź patrzył tępo w podłogę. Z rezygnacją i bólem.

- Nie należy się poddawać Steve.- Mówiąc to lekko chwyciła twarz blondyna zmuszając go, by na nią spojrzał.- Teraz większość z nas ma motywację... by stanąć do kolejnego starcia z Thanosem. Jestem pewna, że jak Tony tylko stanie na nogi zacznie kombinować jak tego dokonać, jeśli już tego nie robi- Natasza zobaczyła smutny uśmiech na twarzy Steve'a- ej... będzie dobrze. Tony teraz musi wszystko przeanalizować. Jak zawsze. Wiem że to będą dla niego trudne dni i będzie Cię potrzebować.- Kapitan popatrzył na nią, a w jego oczach pojawiły się łzy. Natasza delikatnie położyła dłoń na jego barku i lekko ścisnęła.- Domyślam się, że to ciężkie Steve, ale z nas wszystkich to ty, Bruce i Rodney byliście najbliżej Tony'ego. Teraz będzie was potrzebował. Musi wiedzieć że nie jest sam.

- Pewnie masz rację... Dzięki, Nat- Powiedział Steve lekko kiwając głową.

- Nie ma za co... Jeszcze czegoś potrzebujesz, bo wiesz jak dzieci obudzą się i nie znajdą swojej cioci, będę mieć przerąbane.- Na te słowa Steve lekko się uśmiechnął. Natasza zawsze dawała radę go pocieszyć. Mimo że kobieta jest światowej sławy szpiegiem Kapitan potrafi rozpoznać jej uczucia, tak jak ona jego kłamstwa. Widział jak Czarna Wdowa zgrywa odważną. Podtrzymywała wiarę we wszystkich, gdy sama staje się przez to słabsza. Prawie bez przerwy ktoś koło niej jest, albo dzieci, albo Walkiria, albo ktokolwiek inny. Lecz gdy nikogo przy niej niema zmienia się diametralnie. Był tego świadkiem. 

Pewnego dnia, gdy wszyscy byli zajęci Natasza udała się do swojego pokoju. Nie skierowała się w stronę łóżka. Obrała zupełnie inny kierunek. Usiadła w najciemniejszym kącie pomieszczenia, przysuwając kolana do twarzy jednocześnie oplatając ręce wokół nóg. Łzy same pojawiły się w jej oczach, a jej oddechy były coraz krótsze. 

Wtedy bezgłośnie do jej pokoju wszedł Steve, który chciał zrobić Nataszy niespodziankę. Widział ile robi dla drużyny i chciał się jej za to odwdzięczyć. Specjalnie dla niej upiekł babeczki. Może głupi pomysł, ale w wieży robił takie co weekend, a tak właśnie się składało tego dnia była sobota.

Zobaczywszy zgaszone światła, Steve uznał że nikogo niema. Chciał zostawić babeczki na łóżku, ale coś zwróciło jego uwagę. Lekkie szlochanie. Na początku myślał, że to Lila, ale wtedy przypomniał sobie że dzieci są pod opieką Bruce'a i Walkirii.

Mężczyzna chciał podejść do płaczącej Nataszy, ale wiedział że mogłaby zrobić mu krzywdę, a potem zaczęłaby go unikać. Steve postanowił zrobić najbardziej racjonalną, dla niego, rzecz. Powoli wycofał się z pokoju. Zamykając za sobą drzwi usłyszał czyjeś kroki, a po chwili radosny głos małej dziewczynki.

- Co robisz wujku Steve?- Zapytała Lila, która trzymała za jedną rękę brata, a drugą ściskała w dłoni Walkirii.

- Chciałem coś dać waszej cioci.

- Co to?- Tym razem pytanie zadał mały chłopiec. A oczy obojga rozbłysły czystą ciekawością.

- Też jestem ciekawa.- Powiedział ktoś za Stevem, zanim ten zdołał odpowiedzieć. Mężczyzna odwrócił się i zobaczył rudowłosą. Uśmiechniętą, jakby niecałą minutę temu nie płakała, lecz Kapitan dostrzegł, że jej zielone oczy są nadal lekko czerwone. Nic nie powiedział na ten temat, tylko się uśmiechnął i podał Nataszy babeczkę.

Ze wspomnienia wyrwała go dłoń machająca przed jego twarzą.

- Ziemia do Steve'a. Jesteś?- Głos Nataszy dotarł do niego, a po chwili znowu był w swoim pokoju u boku zielonookiej. 

- Tak, o co pytałaś wcześniej?

- Potrzebujesz czegoś?

- Nie, jeszcze raz dziękuję.

- Nie ma za co.- Powiedziała Natasza wstając i zaczynając iść w stronę drzwi.- Jeśli będziesz potrzebować komuś się wyżalić wiesz gdzie mnie znaleźć.

Steve nadal nie wiedział do końca co się dzieje wokół niego. Przez cały czas widział oczami wyobraźni swoją najlepszą przyjaciółkę płaczącą w kącie swojego pokoju. Załamaną, bezsilną i bez nadziei. Mężczyzna szybko pokręcił głową, błyskawicznie wstał i z taką samą prędkością złapał dłoń Nataszy, zanim ta zdążyła wyjść z jego pokoju. Odwrócił ją tak że stała teraz z nim twarzą w twarz i w całkowitej ciszy.

- Widziałem jak płaczesz- powiedział szeptem mężczyzna zanim zdążył pomyśleć co mówi.

- Nie rozumiem o czym mówisz.- Odparła kobieta, ale jej twarz przestała nabierać jakichkolwiek emocji.

- Parę dni po przybyciu Asgardczyków... W twoim pokoju... Kiedy przyniosłem ci babeczkę... Płakałaś. Widziałem to i nawet mi nie mów że tak nie było.- Z każdym przerywanym zdaniem robili krok w stronę drzwi. Na samym końcu Natasza opierała się o drzwi, patrząc w niebieskie oczy Steve'a.

- Nie chcę o tym rozmawiać- wycedziła przez zamknięte zęby agentka.

- Nat... Próbujesz być silna, dla wszystkich z wyjątkiem siebie.- Steve zobaczył jak jej oczy robią się szkliste, ale mówił dalej.- To ty trzymasz całych Avengersów razem. Myślisz, że nie widzę co dla nas robisz? Rozmawiasz, pocieszasz, wysłuchujesz i dodajesz nam otuchy... Chociaż raz daj pomóc sobie.- W tym momencie mężczyzna zobaczył jak z jej oczu wypływają łzy. Steve szybko, ale delikatnie oplótł swoje ręce wokół jej chudej postaci. Przez chwilę kobieta stała w bezruchu i Kapitan przygotował się na uderzenie, ale ono nie nadeszło. Zamiast tego Natasza uścisnęła blondyna, wręcz wtuliła się w niego. Stali tak przez jakiś czas lecz w końcu musieli się puścić, ale nadal znajdowali się blisko siebie. 

- Muszę już iść- powiedziała Natasza i powoli dosięgnęła klamki- dzięki za wszystko.- Dodała, odsuwając się od drzwi jednocześnie je otwierając.

- To ja dziękuję.- Odparł Steve uśmiechając się. 

Bez zbędnych słów kobieta wyszła z pomieszczenia i skierowała się do swojego pokoju.

****

Przez następne dni Steve przebywał koło Tony'ego. Na początku było to strasznie niezręczne, ale po jakimś czasie ich więź na nowo zaczęła się odnawiać. Blondyn opowiedział co działo się w trakcie "bycia wyjętym spod prawa", w niektóre rzeczy Stark nie mógł uwierzyć. Między innymi w to że Sam, Natasza i Steve walczyli w Syrii z terrorystami, którzy próbowali zdobyć broń zrobioną z technologii Chitauri.

Lecz to Tony zszokował Kapitana, gdy mu powiedział, że wraz z Nataszą, oczywiście telefonicznie, tworzyli nową ustawę o legalizacji bohaterów, z której wynikałoby, że wszyscy mogą działać legalnie. Co fakt pod pewnymi warunkami, ale już nie aż tak srogimi jak wcześniej.

- Teraz to pewnie już nieistotne. Władze w niektórych krajach sprawują nowi politycy i świat zgodzi się na każde warunki... Byleby wszyscy wrócili.

Steve klepnął Tony'ego w ramię i powiedział:

- Wrócą. Zobaczysz. Damy radę jak zawsze i pamiętaj jeśli nie damy rady ochronić ziemi to ją pomścimy... I tak właśnie zrobimy Tony.

- W takim razie lećmy do domu. Naszego domu.- Po tych słowach normalnie wstał i zaczął iść w stronę wyjścia.- Zbierz wszystkich... Wracamy do domu.- Ostatnie słowo wymówił ponownie i z niesamowitą ulgą.

Po paru minutach wszyscy stali przed Quinjetem i obserwowali jak bohaterowie wchodzą na pokład. Lila i Nataniel wesoło machali Wakandyjczyką i Asgardczyką na pożegnanie. 

Thor podszedł do swojego ludu i przekazał im wiadomość, że Wakanda jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na Ziemi i dopóki nie uda mu się rozwiązać problemu ze "znikniętymi" bezpieczniej będzie jak zostaną tutaj wraz z Korgiem, Miekiem i tubylcami.

Shuri żegnając się z bohaterami powiedziała, że będzie gotowa w każdej chwili pomóc. Jeśli oczywiście będzie taka potrzeba.

W ten oto sposób Avengersi opuścili Wakandę i ruszyli w stronę bazy. Swojego Domu.

****

Podróż minęła w miarę szybko. Bruce opowiadał co się z nim działo przez ostatnie trzy lata, a Thor mu podpowiadał... tak samo jak Walkiria. Później Rocket zaczął się przechwalać jak to on i Strażnicy Galaktyki, czyli jego załoga, uratowali galaktykę. Dwa razy. A Nebula go beształa za niektóre wyrażenia. Po nich Tony i Rodney opowiedzieli co robili po podpisaniu "Porozumienia z Sokowii", a pod koniec Natasza i Steve wyjaśnili jak oni spędzili ten czas. Ze względu, że Tony znał już tą opowieść zaczął sprawdzać wszystkie systemy i upewniał się, że wszystko jest gotowe na ich przybycie.

Parę minut później lądując, właz do bunkra zaczął się otwierać, a samolot wleciał do ciemnego hangaru, w którym po paru sekundach zapaliły się światła. 

Gdy wszyscy wysiedli z pojazdu coś zwróciło ich uwagę. Mianowicie w paru miejscach znajdowały się porozrzucane strzały.

- Friday?

- Tak, szefie? 

- Czy ktoś prócz nas jest w bazie?

- Czujniki cieplne wykryły jedną osobę, w salonie.- Po usłyszeniu głosu sztucznej inteligencji Avengers bez zbędnych słów skierowali się w stronę danego pomieszczenia. Gdy cicho się zakradali usłyszeli jakąś rozmowę. Podchodząc bliżej zdali sobie sprawę, że ktoś ogląda jakiś film. Natasza weszła pierwsza, gdy nikogo nie zauważyła, uznała że nieznajoma osoba siedzi na kanapie, która była skierowana w stronę telewizora.

Czarna Wdowa lekko odwróciła głowę gdy usłyszała cichutki śmiech Lili. Kobieta położyła palec wskazujący na ustach, przekazując małej, by była cicho. 

Natasza wyjęła pistolet i zaczęła iść powoli w stronę kanapy lecz za nim zrobiła dwa kroki osoba tam siedząca wstała gwałtownie i wycelowała w rudowłosą. Łukiem z już przygotowaną strzałą.

- Tata?- Zapytał Nataniel wychylając głowę zza drzwi.- Wtedy postać zeskoczyła z sofy, lądując parę metrów przed Nataszą, która nadal miała przygotowany pistolet do wystrzału.

- Nati, nie poznajesz starych znajomych?- Zapytała osoba powoli opuszczając łuk, na co rudowłosa robiła to samo ze swoją bronią.- Wieczorki karciane w damskim towarzystwie? No dalej wiem, że mnie kojarzysz. Nie zgrywaj się.- Mówiła bez oddechów nieznajoma kobieta.

- Kate?

- Bingo!- Następnie dało się usłyszeć upadającą, na drewnianą podłogę, broń. 

- Bałam się, że ty też zniknęłaś. Nie odbierałaś telefonu.- W trakcie tych słów Natasza uścisnęła kobietę.

- Taa... Co do tego... Cóż jakiś bałwan w czerwono-czarnym stroju z katanami na plecach mi go zepsuł. No ale było minęło. Jestem tak jak i wy. Rany tak się cieszę, że wreszcie poznam tych twoich Avengersów.- Powiedziała kobieta patrząc w stronę drzwi.- Możecie już wyjść! Słyszę was!- Dodała, wyłączając telewizor i zapalając światło.

Po tych słowach cała drużyna Avengers wraz z gośćmi weszli do salonu i zobaczyli czarnowłosą kobietę z fioletowymi okularami na nosie, ubraną w podkoszulek o takim samym kolorze i czarne legginsy.

Gdy kobieta zobaczyła bohaterów zdjęła okulary ukazując jednocześnie błękitne oczy.

- Hejka! Jestem Kate Bishop aka Hawkeye, albo Lady Hawkeye. Jak kto woli.- Wszyscy jej odpowiedzieli, ale nadal byli nie pewni i zaskoczeni jej pseudonimem.

- Skąd, ekhem, Skąd znacie się z Nataszą? - Zapytał po chwili Steve.

- I czemu nazywasz się Hawkeye'em?- Dodał Tony.

- Cóż odpowiem najpierw na drugie pytanie. Otóż... Clint był moim mentorem. Nauczył mnie większości rzeczy które wiem o strzałach i łukach, więc kiedy zapytałam czy mogę mieć taki sam pseudonim, odpowiedział że prędzej zostanie zamknięty w więzieniu niż na to pozwoli... no ale jak każdy wie, Clint trafił do Raft, więc tym prostym sposobem jestem teraz drugim Hawkeye'em. A co do pierwszego to za dawnych czasów Nati, Maria, Carol i ja urządzałyśmy sobie wieczorki karciane. Rany to były czasy. Musimy to powtórzyć.-  Ostanie zdanie powiedziała kierując się w stronę Nataszy.

- Definitywnie, ale póki co Maria wyparowała, a Carol nie daje znaku życia od '96.

- Może i racja, ale widzę że macie nowych zawodników w drużynie. - Powiedziała Kate patrząc na Walkirię, Rocketa, Nebulę, Lilę i Nathaniela.

Po krótkim zapoznaniu się Avengers z nową bohaterką, wszyscy się rozeszli padnięci do swoich pokoi.

****

Późno w nocy rozległ się głośny alarm, który obudził wszystkich. Każdy wybiegł ze swojej sypialni kierując się do centrum dowodzenia,gdzie znajdował się monitoring.

- Friday? Co się dzieje?

- Obcy obiekt leci w naszą stronę.

- Pokaż obraz.- Parę sekund później patrzyli jak jakaś postać otoczona żółtymi płomieniami leci do bazy.- Wysłałaś wiadomość o naruszeniu obszaru przestrzeni powietrznej?

- Tak, szefie. Zero odzewu.

- Zestrzel go.

- Nie! Czekaj! Kate czy ty widzisz to samo co ja? - Zapytała szatynki Natasza.

- Na wybuchową strzałę, przecież to Carol- kobieta popatrzyła na Tony'ego i z powagą, której bardzo rzadko używa dodała- Jeśli Ci życie miłe lepiej jej nie ataku.

- Niby czemu?

- Uwierz mi na słowo, że nie chcesz wiedzieć.- Z tymi słowami wyszła z pomieszczenia kierując się w stronę wyjścia na zewnątrz, a Natasza poszła za nią. Reszta bohaterów popatrzyła na siebie wzruszyła barkami i dołączyła do kobiet, które już stały na środku placu i patrzyły w niebo.

- Zakład że zacznie się popisywać zanim wyląduje?- Zapytała Kate.

- Zgoda, ja obstawiam pętlę i beczkę na zakończenie, a ty?

- Świeca, a później szybki lot nurkowy.

- Szalejesz dziewczyno.- Powiedziała Natasza lekko uderzając szatynkę w ramię.

- O czym one mówią?- Zapytał Tony stojącego obok niego Steve'a.

- Nie wiem, ale myślę że zaraz się dowiemy.- Odparł blondyn.

Po chwili ciszę przerwał szum powietrza, a następnie na horyzoncie pojawiła się plama ognia lecąca w ich stronę.

- Zaczynamy pokaz!- Krzyknęła w stronę Avengersów szatynka.

Wszyscy z zaciekawieniem oglądali co się za chwilę wydarzy.

Postać zbliżając się zaczęła unosić się w górę, aż w końcu leciała w pionie, powoli zwalniając, wykonując świecę. Następnie zaczęła szybko "spadać". Dzięki lotowi nurkowemu osiągnęła ogromną prędkość. Gdy zaczęła zbliżać się do Avengersów, zaczęła obracać się wokół własnej osi wykonując beczkę. Gdy już prawie dotknęła ziemi zaczęła się wznosić, przelatując tuż nad głowami superbohaterów i wzniosła się po paraboli w górę, później opadała, przez co stworzyła na niebie idealne kółko. Na zakończenie wylądowała w "superbohaterskim" stylu, jak większość bohaterów... nie licząc Bruce'a. 

Wszyscy oglądali ten pokaz z otwartymi oczami i ustami, z wyjątkami którymi były Natasza i Kate, które się uśmiechały. Wszystko to wyglądało jakby postać była na rollercosterze, tylko bez szyn i pojazdu.

Blondynka wstała odgarniając włosy z twarzy, a widząc dwie swoje dawne koleżanki uśmiechnęła się i podeszła do nich.

- Jak zwykle oszałamiające wejście- powiedziała Kate patrząc na Avengerów, którzy nadal patrzyli z niedowierzaniem na przybysza.

- Na to wygląda- odparła kobieta i uścisnęła szatynkę, a następnie rudowłosą.

- Już się bałam, że nie wrócisz.- Powiedziała Natasza ściskając Carol.

- Żartujesz sobie? Kiedyś w końcu muszę cię ograć.

- Chyba nie w tym wcieleniu.- Kobiety uśmiechnęły się do siebie, ale czyjeś odchrząknięcie sprawiło, że cała trójka odwróciła się w stronę reszty.- Fakt. Carol Danvers to są Avengers. Avengers to jest Carol Danvers aka Kapitan Marvel.

- Nat... ile masz jeszcze super przyjaciółek, o których nam nie mówisz?- Zapytał Steve, któremu Natasza posłała ostrzegawcze spojrzenie.

- Trochę.- Odparła z lekkim, trochę kpiącym uśmieszkiem.

Powoli każdy z bohaterów przedstawił się osobiście i ze względu na to że było późno, wszyscy po chwili rozeszli się do swoich pokoi.

***

O piątej Natasza obudziła się zlana zimnym potem. Kolejny koszmar, kolejna słabo przespana noc. Kobieta rozejrzała się po pokoju i zobaczyła cicho śpiące dzieci, uśmiechnęła się, ale w jej oczach nadal można było znaleźć strach. Czarna Wdowa wiedząc, że już nie zaśnie wstała i powoli skierowała się w stronę drzwi. 

Baza była ciemna i zdawała się być opuszczona, a gdy rudowłosa znajdywała się coraz bliżej kuchni zdawało się czuć, że to uczucie narasta coraz mocniej. Kiedy Natasza przekroczyła próg pomieszczenia zobaczyła przy barku siedzącą postać. Powoli zbliżając się do niej dała radę dostrzec, że jest to mężczyzna trzymający w dłoni przeźroczystą szklankę z ciemnym płynem, a łzy na jego twarzy były zaznaczone przez wpadające do pokoju światło księżyca.

Nagle postać, jakby wyczuwając czyjąś obecność odwróciła głowę w stronę kobiety.

- Tony?- Zapytała szeptem rudowłosa, na co mężczyzna tylko na nią popatrzył smutnymi oczami i ostatkiem sił uśmiechnął się do kobiety.

- Cześć Lisku.- Powiedział lekko podpitym głosem.

Bez zbędnych słów Natasza podeszła do niego, wyjęła mu szklankę z dłoni i usiadła obok niego patrząc w jego oczy. Czytała go i on to dobrze wiedział, przez co automatycznie odwrócił wzrok.

- Co Cię trapi?- Mimo że znała odpowiedź zadała to pytanie. Chciała by Tony odpowiedział. Wtedy od razu zrobiłoby mu się lepiej. Lecz widząc, że mężczyzna tylko zaciska mocniej oczy, dodała- Dzielenie się bólem jest lepsze niż chowanie go w sobie. W końcu zje cię od środka i zostawi tylko skorupę... Tony. Proszę.- Mężczyzna głośno wziął głęboki wdech i otworzył usta, które szybko zamknął.

- Widzę go- powiedział po chwili ciszy- jak tylko zamykam oczy. Widzę jak zmienia się w proch i znowu napełnia mnie wiedza, że nic nie mogłem więcej zrobić. Widzę jego twarz. Jego przerażoną twarz i pełne strachu oczy... Jego głos dudni mi cały czas w głowie. Jego ostatnie słowa... "Panie Stark, nie czuję się najlepiej". Jego pełen obaw uścisk i ostatnie słowo. "Przepraszam"... Był taki młody. Miał całe życie przed sobą, ale już go nie zakosztuje... A wiesz co jest z tego wszystkiego najgorsze?- Tony nie czekając na odpowiedz kontynuował.- Oczekiwanie. Czekanie, aż sam zamienię się w ten cholerny proch i zniknę na zawsze. Dołączając do Petera i Pepper... ale to nie nadchodzi. Patrzyłem na swoją dłoń i czekałem, aż to się stanie. Rozumiesz? Tak bardzo tego chciałem, ale przeżyłem. Tylko po co?- Zapytał bardziej siebie niż Nataszy. Oczy miał teraz mętne jakby był zupełnie gdzie indziej. Najprawdopodobniej znów znajdował się na Tytanie. Lecz ciepły dotyk kobiecej dłoni na jego barku zaczął go wyrywać z bolesnej przeszłości. 

Nie czekając chwili dłużej rudowłosa uścisnęła go masując jednocześnie jego plecy. Nie zdając sobie z tego sprawy zaczęła cicho nucić mu rosyjską kołysankę. Po paru chwilach mężczyzna przytulił się do kobiety płacząc, a jego łzy wsiąkały w podkoszulek Nataszy. 

Gdy się uspokoił puścił ją i popatrzył jej w oczy.

- A Ciebie co tu sprowadza?- Zapytał robiąc krótkie wdech między słowami. Natasza już wiedziała, że musi mu opowiedzieć. Nie było innej opcji. Mógł wykorzystać jej poprzednie słowa przeciwko niej samej.

- Koszmar, a co innego.- Odpowiedziała, ale widząc oczekujący wzrok Tony'ego kontynuowała.- Stanęliśmy przeciwko Thanosowi. Wszyscy którzy ocaleli. Walczyliśmy zacięcie, ale po chwili Tytan zaczął nas pokonywać. Jedno po drugim... Przeżyłam tylko ja. Patrzyłam jak każde z was umiera. Jednocześnie czułam jak pewna część mnie umiera z każdym z was. Stałam naprzeciw Thanosa i nie miałam siły popatrzyć mu w oczy. Czułam się bezsilna i słaba. "Zabij mnie już i zakończ to" powiedziałam, a on mi odpowiedział "Zabić Cię? Czemu miałbym to robić? Zabiłem już wszystkich prawdziwych herosów.". Następnie zniknął w portalu, a ja klęczałam przed waszymi zwłokami. Nie mogłam zamknąć oczu czułam się jak w transie, z którego nie mogę się obudzić. Cały czas myślałam o tym, że nie jestem Prawdziwą bohaterką. Kim w takim razie jestem? Morderczynią, zdrajczynią, agentką? Osobą która nigdy nie zdoła zmazać krwi ze swoich rąk?

- Hej, hej Nat!- Tony potrząsnął nią lekko próbując wyrwać ją z tego piekła.- Według mnie jesteś jedną z najwspanialszych osób na jakie natknąłem się na mojej drodze. Możesz być kim chcesz, a dla mnie zawsze będziesz Liskiem- mówiąc to mrugnął do niej i uśmiechnął się jak to zwykle był robić kiedy jeszcze nie był z Pepper- jesteś Prawdziwą bohaterką i to przez duże P. Masz ogromne serce i widzę że nie jesteś zimną morderczynią... To nie ty wybierałaś kim chcesz być. Robiłaś wszystko by przeżyć... Gdybyś nie została Czarną Wdową nie trafiłabyś do Tarczy, przez co nie została być agentką, która uratowała mi życie hakując systemy u Hammera. Gdyby nie ty Clint nie wyrwałby się spod władzy Lokiego. Tylko ty potrafisz okiełznać Hulka.- Po chwili złapał delikatnie twarz Nataszy, która przez ten cały czas skierowana była w ziemię. Teraz musiała patrzyć mu w oczy.- Jesteś bohaterką, jakiej świat wcześniej nie miał. Potrzebujemy Cię... Wiesz że jesteś częścią tej wielkiej, szalonej rodziny i nic tego nie zmieni.- Na koniec uśmiechnął się i przytulił, tak jak ona zrobiła to wcześniej.

- Dzięki Tony.- Szepnęła mu do ucha, odwzajemniając jednocześnie uścisk.

- To ja dziękuję.

- Proszę, proszę.- Dwójka bohaterów oderwała się od siebie patrząc w stronę z której dobiegał głos.- Nati nie wiedziałam, że jesteś osobą lubiącą przytulanki. Rany gdybym to wiedziała co chwilę bym to robiła.- Powiedziała z uśmieszkiem Kate, która stała opierając się o drzwi.

- Wtedy byś posmakowała moich żądeł.- Odparła z wrednym uśmieszkiem rudowłosa.

Natasza popatrzyła na zegar, który wskazywał godzinę siódmą. Później skierowała wzrok w stronę okna i zobaczyła jak słońce powoli wyłania się zza drzew.

****

Następne godziny minęły w miłej atmosferze. Wszyscy rozmawiali i poznawali się z Carol i Kate.

Aż tu nagle w okolicach południa ponownie włączył się alarm.

- Czy to kolejna twoja przyjaciółka?- Zapytał z lekkim przekąsem w głosie Steve.

- Nie sądzę.- Odparła, a po chwili przed wszystkimi na wielkim holoprojektorze ukazał się ekran z kamer. Przed główną bramą stał jakiś wan, a osoba wysiadająca z pojazdu, wyglądała dla niektórych znajomo. Po chwili podeszła bliżej do kamery i zaczęła mówić.

- Halo! Jest tam kto?- Zawołał mężczyzna.- Cześć, tu Scott Lang!- Powiedział, machając w stronę kamery.- Spotkaliśmy się parę lat temu... Na lotniku, niemieckim. Byłem trochę większy. Ant-Man! Wiem, że mnie pamiętasz... To ja. Możesz otworzyć?- Zapytał na zakończenie wskazując ręką w stronę drzwi.

- Rany... Kolejny członek nowej ekipy.- Powiedziała cicho Kate.

- Tony? Wpuszczamy go?

- No raczej. Zawsze o jednego więcej, a jak się powiększy, to może zdepta Thanosa jak mrówkę.- Odparł miliarder otwierając bramę.

Scott wsiadł do wana i podjechał do budynku.

- O matulu? Nowe twarze. Fajnie wiedzieć, że nie jest się ostatnim bohaterem. Znaczy się wiedziałem, że nie mogliście wszyscy zniknąć, ale wiesz... Znalezienie się drugi raz w wymiarze kwantowym i wydostanie się z niego... ponownie, nie jest takie proste. W dodatku gdy byłem z powrotem tutaj odkryłem, że z mojej dziewczyny, przyszłego teścia i  przyszłej teściowej został tylko pył... Ale bywało gorzej, co?- Ant-Man to ant-man i nic chyba tego nie zmieni.

- Jak udało Ci się wydostać z Wymiaru Kwantowego?- Zapytał po chwili Tony.

- Magik nie zdradza swoich tajemnic.- Odpowiedział mrugając do mężczyzny, który tylko przewrócił oczami.

- Jesteś czarodziejem?- Zapytał cichuteńko Nathaniel.

Na to pytanie Scott tylko się uśmiechnął i wyjął z kieszeni kolorową chusteczkę, którą pokazał chłopcu. Następnie włożył ją do dłoni, mocno ścisnął i dmuchnął w zaciśniętą pięść. Gdy ją otworzył nie było tam czerwonego płótna. Chłopiec ewidentnie był szczęśliwy, ale jego siostra patrzyła ze zdziwieniem na twarz mężczyzny, a później na jego dłoń. Scott podszedł do chłopca i sięgnął w stronę jego ucha. Po chwili zaczął wyjmować z niego kolorowe chusteczki. Nie jedną lecz pięć!

- Chcecie jeszcze coś?- Zapytał mężczyzna.

- Tak!- Krzyknęły chórkiem dzieci.

Scott podszedł do swojego auta, stuknął w szybę dwa razy i otworzył drzwi. W pojeździe znajdowała się mała brunetka, która na widok innych dzieci uśmiechnęła się i podeszła do nich. 

- Cześć jestem Cassie.- Powiedziała cały czas się uśmiechając. 

- To moja córka. Jej mama i ojczym wyparowali. Znalazłem ją samą w domu ukrytą pod łóżkiem... Mam nadzieję, że to nie będzie problem jak zostanie.

****

Później tego samego dnia dorośli rozmawiali o sprawach Ziemi, a dzieci bawiły się razem w innym pokoju.

- Jak już mówiłem wcześniej, urządzenie które mam w aucie możemy przemienić na wehikuł czasu. Dzięki któremu będziemy mogli cofnąć się w siedem...

- Pięć-poprawiła go Natasza, a mężczyzna wysłał jej spojrzenie, które wyjaśniało że nie rozumie- Jeśli powstrzymamy Red Skulla przed dotknięciem Tesseractu nie przeniesie się na Wormir i nikt nie będzie mógł wskazać Thanosowi gdzie znajduje się Kamień Duszy, ani w jaki sposób może go zdobyć. Poza tym jeśli przerwiemy transakcję Kamienia Rzeczywistości, możemy jednocześnie ostrzec Asgardczyków o ataku na Nidawelir.

- Racja- mężczyzna odchrząknął i kontynuował- będziemy mogli cofnąć się do pięciu innych momentów w czasie. Gdzie na miejscu każdy zniszczy dany Kamień, co sprawi że Thanos w przyszłości nie będzie mógł ich zdobyć.

- Wszystko pięknie, ale jak się nie mylę kamienie są niemożliwe do zniszczenia.

- Może kiedyś. Mam schemat urządzeń, które będą w stanie to zrobić.

- Wszyscy za?- Zapytał Tony, a gdy wszyscy przytaknęli dodał.- Postanowione, zaczynamy natychmiast.

****

Zbudowanie i przygotowanie wszystkiego zajęło parę tygodni, ale w końcu udało się. Wszyscy stali na jednym z dachów i słuchali wyjaśnień jak działa wehikuł czasu. Po chwili Scott rozdał każdemu po małym urządzeniu, które każdy przymocował sobie na dłoni. Po następnych wyjaśnieniach okazało się, że są to absorbanty, które posiadają w sobie fale mocy, które są podobne do tych wytwarzanych przez Wandę. Wystarczy, że przyciśnie się go do Kamienia, a on zostanie zniszczony. Gromadząc jednocześnie energię na powrót do teraźniejszości. Na koniec nie obyło się, bez ostrzeżeń. 

Jest możliwość, że ich zabawa z czasem, może przyczynić się do stworzenia odmiennej czasoprzestrzeni.

Nie zwlekając dłużej podzielili się na dwu i trzy osobowe grupy.

Ustalono, że na Xandar po Kamień mocy wyruszą Rocket i Carol. 

Na Knowere by nie dopuścić do przejęcia Kamienia Rzeczywistości przez Kolektora wyruszą Walkiria i Nebula, jednocześnie ostrzegając Sif o nadchodzącym ataku na Nidavelir.

Do 1945 roku wyruszą Natasza i Scott, by nie pozwolić Red Skullowi dotknąć Tesseractu. Jednocześnie niszcząc Kamień.

Do ataku na Nowy Jork cofną się Tony, Steve i Thor, by upewnić się, że Kamień Przestrzeni w jakiś magiczny sposób nie odnowił się i Loki nie przybył na Ziemię w celu inwazji.

Do wydarzeń po Sokowi ruszą Bruce, Kate i Shurii, która przyleciała do Avengersów od razu gdy dowiedziała się, że potrzebują jej pomocy. Wtedy Vision będzie już istniał, a położenie Wakandy też nie będzie im obce, więc wystarczy się skontaktować z Shurii z przeszłości i wyjaśnić o co chodzi. Dzięki czemu zdobędą Visiona bez Kamienia Umysłu, ale nadal żywego złożonego z pozostałych jego świadomości.

Na koniec został tylko Kamień Czasu... W tej grupie póki co znajdował się tylko Rodney.

- Brakuje nam jednej osoby- powiedział poddenerwowany Tony.

- Może się przydam.- Odparł ktoś za jego plecami. Miliarder automatycznie się odwrócił i zobaczył... Wonga?

- Jak ty? Co?

- Portale- powiedział kierując się już do swojego kompana.

-To musi się udać- powiedział do siebie Tony- to co? Jeśli się uda, do zobaczenia w innym czasie. Miejmy nadzieję, że lepszym!- Krzyknął do wszystkich i nacisnął guzik aktywujący.

- Damy radę- powiedział każdy do siebie i zaczęli znikać w innych tunelach czasoprzestrzennych.

Koniec.

___________________

Oto koniec. Tak moi drodzy. Tak kończy się nasza przygoda z "Jesteśmy rodziną, a rodzina trzyma się razem". 

Zakładamy że wszystko się udało i wszyscy wrócili.

Happy End.

Przepraszam za wszelkie nieścisłości jakie pewnie się pojawiły.


Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już w styczniu wyjdzie następny one-shot.


Póki co mam nadzieję, że bardzo fajnie mija, minął wam Sylwester (nwm kiedy to czytacie). Życzę wam wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku i samego szczęścia.


Na zakończenie mała autopromocja.

Zapraszam was do mojego opowiadania "October vs Black Widow". W skrócie jest to historia dziejąca się po Wojnie Bohaterów. Z góry oświadczam, że gdy zaczynałam ją pisać na światło dzienne nie wyszedł jeszcze nawet zwiastun Spider-Man'a. Konkretnego opisu też jeszcze nie ma, ale zachęcam do przeczytania ;-)

To co?

Do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top