Black Widow 2021

To ten, na początek mała przedmowa. Ze względu na pojawianie się nowych spotów do filmu, musiałabym co chwilę zmieniać to opowiadanie, więc postanowiłam nie zmieniać kilku fragmentów. Plus jeśli obawiacie się jakichkolwiek spoilerów, lub że to opowiadanie może wam popsuć w jakiś sposób zabawę w trakcie oglądania filmu, zostawcie je sobie na potem. I kiedy już wrócicie z Czarnej Wdowy, możecie przeczytać to opowiadanie i śmiać się z głupich rzeczy, które się tu pojawiły. Z góry przepraszam za to opowiadanie (głównie za końcówkę), następne mam nadzieję będą lepsze... Miłego czytania!

1991

Ashley i Jessica wybiegły z prywatnej szkoły w Ontario wraz z innymi młodymi uczniami.

- Ash, Jess tutaj!- Dwie małe dziewczynki uśmiechnęły się słysząc znajomy głos i pobiegły w stronę wysokiej blondynki w okularach.

- Mama!- Dzieci uścisnęły kobietę, która szybko odwzajemniła uścisk

- Cześć skarby, jak było w szkole?

- Dobrze, Anhtony ma za niedługo urodziny i mnie zaprosił- powiedziała uśmiechając się dziesięciolatka o krótkich, niebieskich włosach.

- Naprawdę? To świetnie! Musimy pojechać na jakieś zakupy i kupić mu prezent, ale to zrobimy w piątek po szkole.

W czasie, kiedy matka rozmawiała ze starszą córką, młodsza o parę lat Jessica postanowiła przerwać tą pogadankę. Podeszła do wysokiej kobiety i pociągnęła ją lekko za nogawkę, zwracając na siebie uwagę.

- Tak myszko?

- Gdzie tata?

- Musiał zostać dłużej w pracy, ale jestem pewna, że jak wrócimy do domu, to on już tam będzie. Dobrze, wskakujcie do auta.

***

Kiedy matka z córkami weszły do domu poczuły cudowny zapach smażonych naleśników.

Dziewczynki kierując się węchem weszły do kuchni, gdzie zobaczyły swojego tatę stojącego przed kuchenką z patelnią w ręce i przewracającego naleśnika na drugą stronę.

Uczennice patrzyły w ciszy jak ich ojciec przygotowuje obiad, różniący się znacznie od tego co jadły przed przeprowadzką do tego miasta... tego kraju.

Gary próbując przewrócić kolejnego naleśnika usłyszał ciche chrząknięcie swojej żony, które go zdezorientowało i naleśnik zamiast wylądować na patelni wylądował na brunatnych włosach mężczyzny. Dziewczynki cicho się zaśmiały, a ich mama przewróciła tylko oczami.

- Gary, zbytnio je rozpieszczasz.

- Ciebie też miło widzieć skarbie.

- Cześć tato!- krzyknęły jednocześnie jego córki nadal lekko się śmiejąc.

- Cześć małe, jak było w szkole?

- Ashley dostała zaproszenie na urodziny Anhtony'ego.- Powiedziała Cynthia, zanim jej córka zdążyła to powiedzieć.

- To wspaniale. A ty, co robiłaś dzisiaj ciekawego Jess?

Rodzina rozmawiała dalej, aż Gary nie skończył robić ich obiadu. Rozstawił talerze na stole, wraz ze sztućcami, syropem klonowym, masłem, truskawkami i szklankami wypełnionymi sokiem pomarańczowym.

Cynthia popatrzyła na wszystko i powiedziała z lekką nutą dezaprobaty:

- Rozpieszczasz je.

- Tak, już to mówiłaś Cyn. Jak tak bardzo Cię to brzydzi to możesz nie jeść. My z dziewczynkami z chęcią zjemy twoją porcję. Prawda?

Dziewczynki pokiwały energicznie głowami, uśmiechając się i patrząc z żądzą na wszystko co było na stole.

- Uważaj, bo jeszcze będziesz gruby i nie zmieścisz się następnym razem w strój służbowy.

- Bez przesady kilka naleśników nie może być takie złe. No daj im szansę. Przecież ich nie zatrułem.- Powiedział uśmiechając się Gary.

Cynthia ponownie przewróciła oczami, ale usiadła na swoim krześle obok Jess i naprzeciwko Ashley.

- Ashley nie garb się.

- Nie garbię się.- Wymamrotała dziewczynka, poprawiając się lekko na siedzeniu.

- Słuchaj swojej matki. Prostuj się.

Ash nic nie mówiąc wyprostowała się i zaczęła jeść, tak jak reszta jej rodziny.

***

2016

- Bycie podwójną agentką weszło Ci w krew?- Natasza po tych słowach popatrzyła na Tony'ego z zdziwieniem, a on odparł wzrokiem wyrzutu.- T'Challa powiedział Rossowi co zrobiłaś. Przyjdą po Ciebie.

- To nie ja powinnam się martwić.- Odpowiedziała chłodno Natasza i wyszła z pomieszczenia, w którym zakończyła się prawdopodobnie jej współpraca z Avengers... Na pewien czas, jeśli nie na zawsze.

Szybko wbiegła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Wiedziała, że Ross już po nią jedzie i nie odpuści dopóki jej nie złapie, szybko obliczyła, że miała przynajmniej godzinę przewagi, zanim dotrze do Bazy Avengers.

Wzięła parę głębokich oddechów, otworzyła szafę i dłonią sięgnęła na półkę na samej górze. Palcami wyczula małą drewnianą skrzyneczkę i znajdujące się pod nią papiery. Szybko położyła dane rzeczy na biurku i z dolnej półki wyciągnęła spakowaną torbę, z niezbędnymi rzeczami. Rozpięła ją i wyjęła grubą bluzę, którą rozłożyła na łóżku, następnie otworzyła drewniane pudełeczko, z którego zaczęło wylatywać blade czerwone światło. Wzięła do dłoni przedmiot długości dłoni i położyła go na białej bluzie. Złożyła materiał i z powrotem schowała go do torby. Ze szkatułki wyjęła drugi przedmiot. Mały, nie do namierzenia, telefon z jednym numerem zapisanym w kontaktach. Szybko napisała wiadomość i ją wysłała, chowając po chwili urządzenie do kieszeni spodni. Na koniec wzięła do dłoni papiery, których treść znała na pamięć i z kurtki wyjęła zapalniczkę. Podchodząc do okna i otwierając je, zapaliła płomień i zbliżyła go do papierów. Patrzyła, jak dokumenty są pożerane przez piękny pomarańczowy płomień z małą ilością odcienia zielonego. Wszystko zostało już tylko w jej głowie i zaszyfrowanych dokumentach, które wrzuciła do sieci parę lat wcześniej. Gdy z papierów został tylko popiół, Natasza wzięła do ręki torbę i wyszła ze swojego pokoju, do którego mogła już nigdy więcej nie wrócić.

***

Kiedy dojechała na oddaloną od jakichkolwiek zabudowań małą polanę, od razu w oczy rzucił jej się stojący na samym skraju lasu mały, stary, samolot i ciemną skrytą w cieniu postać. Podjechała prawie pod sam samolot, kiedy zatrzymała motor, wzięła torbę i podeszła do wysokiego mężczyzny.

- Długo kazałaś mi czekać na telefon. Już myślałem, że o mnie zapomniałaś.

- Szczerze miałam nadzieję, że nigdy nie będę musiała do ciebie dzwonić.- Natasza odchrząknęła i popatrzyła mężczyźnie w oczy.- Wsiadamy?

- Wsiadasz. Ja zostaję tutaj. Masz wgraną lokalizację w GPS, więc raczej się nie zgubisz. Jak dolecisz spotkasz się z moim znajomym Baardem, on podwiezie cię do kryjówki, przy której na wszelki wypadek czeka zatankowany do pełna wóz. Tak jak chciałaś. Jak będziesz jeszcze czegoś potrzebować to pisz, a co do zapłaty to...

- Dopisz do rachunku, zapłacę jak się to wszystko skończy. Dzięki, Mason.- Powiedziała rudowłosa, po czym zamknęła za sobą drzwi do samolotu, usiadła za sterami i wystartowała.

Lecąc miała sporo czasu nad zastanowieniem się nad wieloma sprawami. Zastanawiała się co stało ze Stevem i Buckym, którzy nie zostali zamknięci w więzieniu, do którego jeśli będzie nie ostrożna może trafić, miała cichą nadzieję, że wszystko się ułoży. Wiedziała, że to jest niemożliwe i od teraz ponownie musi uciekać, a jednak łudziła się, że jak tylko zobaczy jakiś włączony telewizor lub radio, usłyszy, że Avengersi się ponownie zjednoczyli, będzie mogła wrócić do swojego pokoju w bazie, albo przynajmniej pojechać na spokojnie na farmę Clinta i pobawić się z dzieciakami. Potrząsnęła głową, hamując powoli zbierające się w jej oczach. Nie mogła sobie teraz pozwolić na słabości, musiała być skupiona, jedna mała chwila nieuwagi i może zostać znaleziona, złapana i przy odrobinie szczęścia, wsadzona do więzienia. Jeszcze raz potrząsnęła głową. Otworzyła oczy i zaczęła patrzeć na horyzont. Piękne ciemniejące niebo i co jakiś czas jeszcze białe chmurki, które za niedługo zaczną przybierać barwy fioletu i żółci, zasłaniające widok na ciemnoniebieski, spokojny, ocean od którego odbijało się zachodzące słońce.

To będzie długa noc, pomyślała Natasza, wiedząc, że na miejsce dotrze rano lub wczesnym południem.

***

Wylądowała na małym opuszczonym lotnisku, które zamiast asfaltowego pasa miał wąską żwirową dróżkę, otoczoną małymi drzewkami. Kiedy tylko samolot zahamował i stanął na końcu pasa, rudowłosa wysiadła i od razu zaczęła kierować się w stronę lasu. Przeszła parę kilometrów szybkim krokiem. Wychodząc z lasu zobaczyła sporej wielkości jezioro, a za nim w oddali lekko ukryte za chmurami znajdowały się wysokie góry, których szczyty były okryte białą warstwą świeżego śniegu. Przy tafli jeziora rudowłosa zobaczyła siedzącego na motorówce mężczyznę. Jak ją zobaczył, jego ręka z kolana ruszyła się w stronę paska, za którym prawdopodobnie miał ukrytą broń.

Kobieta podeszła powoli z lekko uniesionymi dłońmi, tak by mężczyzna je widział.

- Mason przesyła całusy- powiedziała i lekko się uśmiechnęła.

- Mam nadzieję, że forsę też prześle. Pani wsiada, nie mam czasu.- Odparł mężczyzna i obie dłonie ustawił na kierownicy.

Natasza szybko wskoczyła i siedząc z tyłu obserwowała piękny krajobraz Skandynawii. Raz na jakiś czas wyłączała wszelkie myśli, które kotłowały jej się w głowie i cieszyła się z chłodnego wiatru, który muskał jej twarz i rozwiewał włosy.

Wysiadła ze swojego transportu i ponownie ruszyła w głąb lądu. W końcu dotarła na polanę na której znajdowała się jej kryjówka. Mała przyczepa kampingowa, z niezbędnym wyposażeniem.

Jak tylko rzuciła swoją torbę na twarde jednoosobowe łóżko, włączyła radio na baterie znajdujące się na szafce nocnej. Zdawała sobie sprawę, że od teraz zawsze będzie musiała spać z jednym okiem otwartym. Jeśli będzie uważna i nie zwróci na siebie uwagi na bezludziu w okolicy Parku Narodowego Jotunheimen, to może tam zostać na miesiąc lub dwa.

****

Radio było ustawione na fale policyjne lub informacyjne, by kontrolować sytuację polityczną i każdego dnia słuchała jak Ross wyzywa ją i innych "zbiegów" i grozi im, że nigdzie się nie ukryją. Z tego co słyszała, Wanda, Steve, Sam i Bucky tak jak ona byli poszukiwani po całym świecie, a Clint i Scott podpisali porozumienie z rządem na areszt domowy.

Przynajmniej tyle dobrego. W końcu jej najlepszy przyjaciel mógł poświęcić się rodzinie, a Laura miała pewność, że tym razem nie ucieknie jej poza obręb domu.

Z tego co się jeszcze dowiedziała "zbiedzy" mieli ze sobą Quinjet, który mógł prawie na okrągło latać, więc byli bardziej bezpieczni niż ona. Musieli tylko uważać jakby chcieli uzupełnić zapasy, ale równie dobrze mogli zaszyć się gdzieś w jakimś kraju, który nie podpisał "Porozumienia z Sokovi" na przykład Rumunii. Bucky miałby przynajmniej dostęp do najpyszniejszych śliwek na całym świecie... Pod warunkiem, że znowu nie zostałby rozpoznany.

Kiedy usłyszała prawie identyczną wiadomość Rossa jak codziennie, że on i jego odziały są na tropie uciekinierów i zdrajczyni, ubrała zielonkawą bluzę, która idealnie wtapiała się w barwy drzew i krzaków w okolicy i rozciągnęła się parę razy.

Rudowłosa otworzyła metalowe drzwi, truchtem przebiegła polanę i ruszyła stałym tempem przez las w stronę gór. Kiedy dobiegła do jeziora Veitastrondvatnet zatrzymała się i wyjęła z kieszeni czerwony przedmiot. Usiadła na skałce i jak codziennie przyglądała się blaskowi bijącemu z bransolety. Wiedziała, że sprowadzi to na nią kłopoty, ale i tak nie mogła zmusić się do wyrzucenia jej.

Rudowłosa wzięła głęboki oddech, wstała obserwując jezioro i góry które ją otaczały i wróciła truchtem do tymczasowego schronienia. Jak tylko weszła do środka nałożyła na siebie białą bluzę i szybkim spacerem ruszyła do miasteczka znajdującego się nie całe dwa kilometry od jej kryjówki.

To był jej ostatni dzień w Norwegii i musiała kupić parę potrzebnych rzeczy na drogę.

Przez cały czas uważnie i ostrożnie obserwowała czy nikt jej nie śledzi. W tych czasach musiała patrzyć czy nawet jej własny cień nie zamierza jej wbić noża w plecy. Może Sam miał rację i popada powoli w paranoję? A może po prostu kierowała się chęcią przetrwania. Czymś co pomogło jej przeżyć w Czerwonym Pokoju, KGB i później w Tarczy, która okazała się być Hydrą.

Kiedy tylko pozałatwiała najpotrzebniejsze sprawy, wróciła do swojej kryjówki. Coś było nie tak. W powietrzu unosił się zapach męskich perfum. Szybko wyjęła broń zza paska u spodni i zaczęła sprawdzać po kolei pomieszczenia.

- Spokojnie, przybywam w pokoju!- Zawołał z kuchni męski głos, który znała.

- Nie mogłeś poczekać, aż wrócę i zapukać, jak normalny człowiek?- Natasza odłożyła broń i popatrzyła z dezaprobatą na Masona, który miał zarzuconą na siebie niebiesko-czarną flanelową koszulę w kratę.

- Przyszedłem tylko upewnić się, że nie rozwaliłaś tego miejsca.

- Jesteś słodki, ale jak widzisz miejsce dalej stoi i ma się dobrze, a teraz wybacz, ale jadę do następnego miejsca.

- A gdzie się wybierasz?

- Jak będę czegoś potrzebować to wtedy Ci powiem.

- Auć, ranisz moje uczucia.- Zażartował Mason, po czym spoważniał i dodał- bezpiecznej podróży.

Natasza tylko kiwnęła głową, zmieniła białą wygodną bluzę na czarną skórzaną kurtkę i z torbą na ramieniu ruszyła w stronę drzwi. Wrzuciła wszystkie rzeczy na tylne siedzenia i pojechała żwirową drogą w długą drogę do kolejnej kryjówki.

Jechała przez cały dzień, patrząc jak słońce zaczyna znikać za horyzontem. Jechała dalej. Nie mogła się nigdzie zatrzymać. Było już ciemno, kiedy przejeżdżała przez spokojne polne uliczki... wręcz zbyt spokojne.

Kiedy miała przejechać przez most zauważyła wyłaniające się za nią czarne auto z wyłączonymi światłami. Po chwili z okna od strony kierowcy wychylił się jakiś zamaskowany mężczyzna i od razu wystrzelił strzałę. Natasza nie miała czasu by zareagować.

Kiedy strzała dosięgnęła pojazdu rudowłosej, wybuchła. Auto wzbiło się w powietrze robiąc obrót, a spadając zrobiło jeszcze parę koziołków i zatrzymało się tuż nad przepaścią.

Natasza szybko przeskoczyła na tylne siedzenie, by odciążyć przód auta. Przez rozbite okno zobaczyła jak jej przeciwnik podjeżdża do mostu. Zatrzymał się, a następnie zamaskowany mężczyzna otworzył drzwi i wysiadł.

Rudowłosa widząc jak nieznajomy się zbliża, sięgnęła do spodni po broń. Jak tylko poczuła chłodny metal w swojej dłoni, wycelowała i wystrzeliła cztery pociski.

Nieznajomy błyskawicznym ruchem sięgnął za swoje plecy i w ostatniej chwili zasłonił się tarczą, podobną do tej, której używał Steve.

Kiedy Natasza zaprzestała ostrzału, nieznany przeciwnik cisnął dysk w jej stronę. Rudowłosa w ostatniej chwili cofnęła się na drugie siedzenie, by nie dostać metalem w twarz.

Poczuła jak auto zachwiało się mocniej na krawędzi, więc szybko wyskoczyła przez okno, tak że pojazd stanowił osłonę przed napastnikiem.

Natasza zaczęła się zastanawiać kim on jest, ale jej rozmyślania przerwał dźwięk metalu przyczepianego do metalu. Popatrzyła w górę i zobaczyła cienką linkę przyczepioną do górnej części podpory mostu, chwilę później nad nią pojawił się przeciwnik. Przeskoczył nad samochodem i robiąc obrót w powietrzu, wyciągnął zza pleców miecz i zaatakował rudowłosą, która przetoczyła się dalej od krawędzi mostu, kopnęła napastnika pod żebra i wybijając się z ramion wstała.

Walka była zacięta i energiczna, po każdym następnym zadanym ciosie rudowłosej, zdawało jej się, że jej napastnik zaczyna przewidywać jej ruchy, aż w końcu był jak jej odbicie lustrzane. W pewnym momencie walki przeciwnik Nataszy jak i ona sama po jednym ciosie padli na ziemię. Dokładnie w tym samym czasie wybili się z przedramion i wyrzucili do góry nogi lądując tym samym w identycznej pozycji, gotowi do kolejnego ciosu. Rudowłosa patrzyła ze zdziwieniem na swojego przeciwnika. Patrząc na jego maskę, nie dostrzegła za nią twarzy, od tego swojego rodzaju hełmu odbijało się jej oblicze.

Rudowłosa wstała i oddaliła się o parę kroków od napastnika, który podążał za nią, krok po kroku. Gdzieś w oddali Natasza usłyszała turkot lokomotywy, a następnie zza zakrętu wyłonił się pociąg. Był tylko jeden problem, szyny biegły pod mostem.

Rudowłosa zdawała sobie sprawę, że w tych okolicznościach nie pokona przeciwnika. Szybkim ruchem wyminęła go i zeskoczyła z mostu, na dach jednego z ostatnich wagonów pociągu.

Jeszcze popatrzyła w stronę oddalającej się metalowej konstrukcji i dostrzegła ciemną postać odchodzącą w stronę swojego auta.

Natasza wiedziała że jeszcze kiedyś ich drogi się zetną. Czuła to.

W pewnym momencie poczuła, że pociąg się zatrzymuje. Szybko położyła się na chłodnym metalu i czekała aż całkowicie zahamuje. Gdy tak się stało, Natasza zeskoczyła bezdźwięcznie z dachu i tym razem weszła przez drzwi do jednego z przedziałów.

Był środek nocy, więc nikt nie zwracał uwagi na nową towarzyszkę podróży.

Rudowłosa usiadła na jednym z siedzeń i próbowała się zrelaksować. Co nie było łatwe, ponieważ zaczęły docierać do niej coraz mocniej wydarzenia z tej nocy. Teraz zamiast być tylko na celowniku Rossa, jakiś nieznany jej mężczyzna w masce próbuje ją zabić.

***

- Zbliżamy się do stacji końcowej, prosimy o zabranie wszystkich rzeczy. Dziękujemy za wspólną podróż.- Do uszu Nataszy i innych pasażerów, dobiegł ostatni komunikat tej wyprawy. Rudowłosa wstała i wraz z tłumem innych ludzi, wysiadła z pociągu.

Na peronie rozejrzała się i zdała sobie sprawę, że zna to miejsce. Jakimś dziwnym cudem trafiła tam gdzie zaczęło się jej nowe życie, do Budapesztu.

"Świetnie" pomyślała rudowłosa, kiedy zdała sobie sprawę, z tego, że prawdopodobnie wszystkie jej kryjówki w tym mieście są obstawione. Gdyby tylko nie wrzuciła wszystkich informacji Tarczy i Hydry, miałaby zdecydowanie większy wybór, a tak? Natasza znała tylko jedno miejsce nie widniejące w żadnych aktach.

Przemierzała wąskie uliczki i unikała kamer monitoringu.

Kiedy dotarła do zaniedbanego budynku, z którego ścian odpadł tynk, ukazując czerwone cegły, weszła przez metalowe drzwi, by znaleźć się w żółtym przejściu ze skrzynkami pocztowymi i kratką wentylacyjną znajdującą się tuż przy betonie. Natasza klęknęła przy niej i jedną dłonią podniosła metalowe obramowanie, a drugą sięgnęła w pustkę, wyczuwając zakurzony materiał. Wyjęła i odwinęła go, jej oczom ukazał się Glock, który sama zostawiła w tym miejscu paręnaście lat wcześniej. Szybko schowała broń za pasek u spodni i wstała, ruszając dalej. Przeszła przez pusty placyk przed blokiem i weszła do windy. Powoli dotarła na trzecie piętro i stanęła przed drzwiami do mieszkania.

Cicho je otworzyła i z przygotowaną bronią weszła do środka. Uważnie sprawdzała każde pomieszczenie, do którego wchodziła.

- Wiem, że tam jesteś.- Usłyszała znajomy kobiecy głos z lekko rosyjskim akcentem.

- Wiem, że wiesz.- Odpowiedziała rudowłosa idąc w stronę salonu.- To co porozmawiamy jak dorosłe?- W tym samym czasie wyszła zza ściany i stanęła twarzą twarz z blondwłosą kobietą, która mierzyła w nią z pistoletu... Tak jak rudowłosa.

- To nimi jesteśmy?- Zapytała blondynka, oddalając się od Nataszy, która śledziła każdy jej ruch.

Kiedy dotarły do kuchni, bez zbędnych słów, jednocześnie wykonały identyczny ruch, dzięki któremu przejęły broń drugiej, następnie wolnymi dłońmi sięgnęły po nadgarstek przeciwniczki i wykonały wykop, wyrzucając pistolet z ręki rywalki.

Natasza szybko złapała blondynkę za bark i próbowała ją przewrócić, lecz jej rywalce udało się wykonać kilka kroków do przodu, przez co rudowłosa była uwięziona przez krótką chwilę między blatem, a blondwłosą, która szybko chwyciła zielonooką za kurtkę i jedną nogą oparła się o metalowy zlew. Z całej siły odepchnęła się i przerzuciła Nataszę nad sobą, co spowodowało rozbicie szyby w drzwiach między kuchnią a salonem. Kiedy była Avengerka podnosiła się z podłogi, Yelena chwyciła nóż z blatu i zaczęła podchodzić w stronę stojącej już Nataszy. Ostrze błysnęło i o mało nie rozcięło rudowłosej brzucha. O mało. Agentka cofała się robiąc uniki, aż zobaczyła podłużną rurę, leżącą na stole. Zbliżyła się do niego i chwyciła narzędzie. Nadal unikając ostrza noża, Natasza czekała na odpowiedni moment, by zaatakować.

W końcu przewidując następny ruch blondynki, rudowłosa chwyciła jej przedramię i wykręciła je, powodując tym samym, opuszczenie noża z dłoni Yeleny, zaraz potem rudowłosa korzystając z rozproszenia blondynki, podcięła jej nogi i przerzuciła ją nad sobą, tak jak zrobiła to Yelena wcześniej. Natasza powoli wstawała, a widząc już przygotowaną do następnego ataku blondynkę uśmiechnęła się, strzepała z siebie resztki szkła i wyjęła parę małych kawałeczków z nogi.

- Wyszłaś z wprawy.- Zadrwiła Yelena, patrząc w oczy swojej rywalce. Natasza nie była pewna czy chodzi jej tylko o ich walkę czy o całą sytuację, w której się znalazła.

- Ciebie też dobrze widzieć, siostrzyczko.- Powiedziała ironicznie rudowłosa, podchodząc do blondynki.

- Więc co sprowadza Cię do domu?- Zapytała, sięgając do lodówki po mleko.

- Brak innych możliwości.- Skwitowała krótko rudowłosa, podchodząc do drugiej kobiety.

- Co masz na myśli? Nie to, że masz wiele innych kryjówek w innych krajach i kontynentach. Wybrałaś akurat Budapeszt.

- Nie ja go wybrałam.

- A kto? Łucznik czy umięśniony blondyn?- Zapytała Yelena z widocznym drwiącym uśmieszkiem.

- Nie... Zamaskowany facet z tarczą, łukiem i mieczem.- Na te słowa blondynka się spięła, co nie uszło uwadze rudowłosej.- Znasz go?

- Można tak powiedzieć.- Kobieta wzięła głęboki oddech i zacisnęła pięść na blacie.- Gdybyś nie uciekła też miałabyś szansę go poznać.- Dodała, patrząc Nataszy prosto w oczy.

- Powinnam po Ciebie wrócić.- Westchnęła ze smutkiem pierwsza Czarna Wdowa.

- Tak, masz rację. Powinnaś, ale poradziłam sobie bez twojej pomocy. Po paru latach udało mi się. Uciekłam, a jakiś czas temu razem z Alexim próbowaliśmy Ich zniszczyć... Jego złapali, a mi udało się uciec... Znowu.

- Złapali Alexieja? Wiesz gdzie go trzymają?

- Teraz się nim przejmujesz?- Zapytała oschle blondynka.- Słuchaj, bardzo fajnie, że wróciłaś, ale doskonale obie wiemy, że nie przyszłabyś gdybyś miała inny wybór. Więc o co konkretnie chodzi?

- O to o czym już mówiłaś.- Natasza wyjęła z kurtki czerwoną bransoletę.- Musimy zniszczyć Czerwoną Komnatę. Raz na zawsze.

- My? Od kiedy jesteśmy "my"?

- Od kiedy przeżyłyśmy to samo. Razem się wychowałyśmy, trenowałyśmy. Jesteśmy siostrami, bez względu co o tym myślimy. Więc jak? Ratujemy ojca, próbujemy znaleźć matkę i niszczymy Komnatę, czy wolisz spędzić resztę dni ukrywając się i próbując zapomnieć o swojej rodzinie?

- Druga opcja nie była by taka zła, ale coś czuję, że prędzej czy później poszłabym za tobą, by uratować Ci tyłek.

Zanim rudowłosa zdążyła skwitować, obie Czarne Wdowy usłyszały ciche skrzypienie dobiegające z mieszkania nad nimi. Popatrzyły na siebie i bez słów ukryły się za dwoma sąsiednimi ścianami. Po paru sekundach sufit w salonie rozpadł się pod wpływem małego ładunku wybuchowego i z dziury na linach zjechały dwie kobiety w czarnych strojach. W dłoniach trzymały karabiny, a na ich pasach znajdował się emblemat z czerwoną klepsydrą.

Kurz i pył, który podniósł się po eksplozji ukazywał przenikliwe światło lasera z celownika karabinu jednej z kobiet, które wtargnęły do mieszkania. Natasza i Yelena popatrzyły na siebie i ze zrozumieniem kiwnęły głowami. Blondynka podniosła pistolet leżący obok niej na ziemi i wystrzeliła jeden pocisk w szybę znajdującą się najbliżej, a następnie całą serię pocisków skierowała w napastniczki, które odpowiedziały ogniem. Kiedy kobiety skupiły się na sobie Natasza wybiła szybę i wyskoczyła przez okno. Obie spotkały się na balkonie mieszkania po przeciwnej stronie. Natasza patrzyła jak kolejne dwie kobiety w czarnych kostiumach wchodzą przez bramę.

- Ile ich jeszcze jest?

- Wystarczająco.- Odparła Yelena i ruszyła do wyjścia z mieszkania, by zaraz potem wbiec na schody i wyważyć drzwi prowadzące na dach.

Natasza była tuż za blondynką.

Jak tylko wybiegły na dach rozległy się odgłosy karabinów i ścianę obok nich zaczęły przeszywać pociski. Obie kobiety przyspieszyły i skoczyły na oddaloną o parę metrów kolumnę, która pod wpływem nacisku i wystrzelonych w nią pocisków zaczęła spadać. Natasza usłyszała jak na upadający obiekt wskakuje ktoś jeszcze. Rudowłosa poczuła, że ktoś ciągnie ją w dół, popatrzyła i zobaczyła szatynkę trzymającą jej nogę. Nie wiele myśląc złapała jej rękę, ale jej przeciwniczka nie chciała. Złapała nóż ukryty za rękawem i próbowała dźgnąć rudowłosą. Co doprowadziło do tego, że jej uścisk się poluzował, a szatynka spadła parę pięter i już nie wstała.

Natasza w ostatniej chwili obróciła głowę, by zobaczyć, że ich droga zbliża się do końca. Yelena wskoczyła przez okno to pomieszczenia, a rudowłosa lekko się wybijając zdążyła złapać się parapetu i wciągnąć się do pokoju.

Obie kobiety wbiegły na wąską uliczkę i w oczy rzucił im się jeden z motorów. Szybko odpaliły go na krótko i ruszyły przez ulice Budapesztu.

Mijając auta nad hałasem silnika usłyszały parę innych podobnych dźwięków, które się zbliżały. Yelena spojrzała za siebie i zobaczyła dwie kobiety na motocyklach celujące z karabinów.

- Zbliżają się, a ja nie chcę być Twoją żywą tarczą.- Powiedziała wystarczająco głośno by przebić się przez huk silnika i wiatr.

- Jak znajdziesz coś lepszego to daj znać- Odparła rudowłosa i wykonała ostry skręt w lewo.

Jeździły przez labirynt miasta, aż blondynka wskazała na granatowe auto zaparkowane po przeciwnej stronie ulicy.

Natasza słysząc, że oddalają się od przeciwniczek wjechała w ciasną uliczkę, gdzie zgasiła motocykl i razem z Yeleną schowały się w cieniu.

W ciszy przeczekały parę minut i ruszyły w stronę nowego transportu.

Nie zwracając niczyjej uwagi, Natasza i Yelena otworzyły drzwi, a następnie rudowłosa odpaliła samochód na krótko i razem ruszyły przez miasto.

- Więc gdzie jest nasz kochany strażnik?- Zapytała z lekkim przekąsem była Avengerka, wciąż obserwując drogę.

- Okolice Syberii.

- Czemu zawsze bazy przestępców muszą być w zimnych miejscach?

- Serce z lodu pasuje do mrozu.- Yelena miała coś jeszcze dodać, ale przeszkodził jej pojedynczy strzał z pistoletu, kiedy się obejrzała zobaczyła kolejne dwie Wdowy na motocyklach - Podyskutujemy później, jedź!

Natasza wcisnęła pedał gazu i na skrzyżowaniu wykonała ostry skręt w jedną z mniejszych uliczek.

Po długim pościgu udało im się zgubić Czarne Wdowy i wyjechały z Budapesztu. Dojechały do jednego z mniejszych miast i zatrzymały się przy małym sklepie, do którego obie weszły.

- O co chodzi z twoją pozą?- Zapytała Yelena, patrząc na rudowłosą.

- Moim czym?

- Twoją pozą. Zawsze robisz coś takiego.- Tutaj, blondynka uklęknęła i zarzuciła włosy do tyłu- Pozujesz, jesteś pozerką.

- Nie jestem.

- Jesteś

Kupiły co potrzebowały i ruszyły w dalszą podróż. Kiedy zapadł zmrok, zatrzymały się w kolejnym małym miasteczku. I udały się do pełnego lokalu.

Kiedy każda zamówiła dla siebie piwo, Natasza wybrała bezalkoholowe, bo wiedziała, że czeka ją długa podróż i musiała być skupiona.

- Więc, kim jest ten facet?

- Nazywa się Taskmaster, Kontroluje cały Red Room i pilnuje szkolenia nowych Wdów. Co najgorsze jest w stanie naśladować styl walki każdego kogo zobaczy w akcji.

- Musimy go zatrzymać.

- Mamy szczęście, bo może nie będziemy same. Jak to załatwimy?

- Uwolnimy Alexieja, a później wpadniemy z wizytą do Meliny. Tam, jeśli nas nie zastrzeli, spróbujemy obmyśleć jakiś plan.

- Było by super, gdybyśmy się nie wykrwawiły. Ale opowiadaj co u Ciebie?

- Po co chcesz to wiedzieć?

- Chcę tylko być pewna, że jak ludzie mnie pytają kim jest moja siostra, to że mówię prawdę.

- A co o mnie mówisz?

- Że jesteś nauczycielką fizyki, a twój mąż remontuje domy. Zastanawiacie się nad kupnem swojego, ale czekacie aż kredyty stanieją.

- To nie moja historia... I nigdy nie mogłaby być moja. Wszystko wiesz pewnie z wiadomości.

- Że jesteś Avengerką i ratujesz świat przed złem, a o swojej dawnej rodzinie zapomniałaś i przypomniałaś sobie kiedy potrzebujesz pomocy.

- Ciebie też ratowałam. Naprawdę myślisz, że wszystko co robiłaś przez te lata tak świetnie maskowałaś? Zamazywałam za Tobą wszelkie ślady, by nikt z Tarczy, Hydry lub Avengersów nie wiedział kim jesteś i wysłał kogoś by cię złapać... Kończ piwo i ruszamy dalej.

- A tak właściwie jak chcesz się włamać do więzienia?

- Znajdę sposób, ale już jedźmy.

Zostawiając puste butelki na stole ruszyły w stronę nowego auta, by pojechać w dalszą drogę.

- A właściwe to fajnie jest być Avengerką?

- Fajne.

- Super.

Dalej jechały w ciszy. Yelena po jakimś czasie zasnęła, a Natasza kierowała się w stronę Rosji. Na jednej ze stacji paliw, wyjęła telefon i wybierając jeden numer, przyłożyła go do ucha.

- Mam prośbę... Właściwie kilka- Powiedziała jak tylko jej rozmówca odebrał.

***

Kiedy wjechały na polanę zobaczyły duży helikopter. Natasza zaparkowała i ruszyła w stronę maszyny. W środku znalazła to o co poprosiła. Pełne uzbrojenie i dwa śnieżnobiałe kombinezony.

Jak już przebrały się i przygotowały do walki, zasiadły przed sterami.

- Jesteś gotowa?- Zapytała Natasza, poprawiając słuchawki.

- Jak zawsze.- Odpowiedziała blondynka i uruchomiła silnik.

Leciały w ciszy. Skoncentrowane na wydostaniu Alexieja z więzienia.

- Miejmy nadzieję, że to zadziała.- Szepnęła do siebie rudowłosa i przycisnęła jeden z guzików.- Super żołnierzu, zabieramy Cię stamtąd. Przygotuj się i nie rób scen.

Ze słuchawki odpowiedział lekko zachrypnięty i podekscytowany męski głos.

- Jak zawsze.

Później słyszała tylko jakieś jęki i tupot ciężkich butów.

- Zrobiłeś scenę.- Wymamrotała i chwilę później zobaczyła jak jedne drzwi w podziemnym więzieniu zostają wyważone. Na biały śnieg wbiegł szatyn z brodą, z góry wyglądał jak zwierzę w klatce.

- Co teraz?

- Zabieramy Cię.- Słysząc to, mężczyzna spojrzał w górę i zobaczył śmigłowiec, którym przyleciały jego wybawczynie.- Wbiegnij na wyższy poziom.- Dodała rudowłosa widząc jak na plac wbiega reszta więźniów i strażnicy.

Mimo prób Alexiej nie mógł się wydostać.

- Idę po niego.- Powiedziała rudowłosa, zdejmując słuchawki i wkładając sobie małą słuchaweczkę do ucha. Otworzyła dolną płytę i wyskoczyła z maszyny, lądując na metalowej platformie w swojej „bitewnej pozie".

- Pozerka.- Przez komunikator usłyszała cichy głos Yeleny.

Zaczęła walczyć ze strażnikami, kiedy Alexiej próbował przedostać się na wyższe poziomy.

Yelena obserwując wszystko z góry, zobaczyła snajperów szykujących się do jej zestrzelenia. Szybko włączyła autopilota i ruszyła na tył śmigłowca. Nie wiele myśląc sięgnęła po sporej wielkości działo, wycelowała i strzeliła. Cała jedna wieża wybuchła. Niestety huk był tak głośny, że spowodował zejście lawiny z gór, które były niedaleko. Czas na ucieczkę szybko się skurczał. Blondynka sięgnęła po linę i zrzuciła ją w stronę Nataszy, która złapała ją i pobiegła w stronę super żołnierza. Znalazłszy go szybko go złapała i pociągnęła za linę, dając znać Yel, by zaczęła ich wciągać. Tak też zrobiła. Włączyła wciągnik, a sama ruszyła za stery, by uciec lawinie.

Kiedy z sukcesem wszyscy znaleźli się już na pokładzie, rudowłosa uśmiechnęła się lekko i usiadła obok Leny.

- Powinnyście wezwać Avengersów- Usłyszały za sobą radosny głos ich ojca z przeszłości. Blondynka na ten komentarz uderzyła go w twarz.-... au, dobry cios skarbie.- Wymamrotał lekko się oddalając.

Natasza patrząc przez okno ponownie lekko się uśmiechnęła.

- Gdzie lecimy?- Zapytał mężczyzna rozciągając się.

- Do domu.- Powiedziała rudowłosa, po czym już się nie odzywała. Co by sobie pomyśleli Avengersi, gdyby dowiedzieli się o tym wszystkim? O Red Guardianie, Yelenie, Melinie, o tym że uwolniła z więzienia super żołnierza? Czy mogła nadal nazywać się bohaterką, skoro łamie zasady jedna po drugiej? Ale czy Steve też nie włamał się do Raft, by uwolnić przyjaciół?

***

Wylądowali w cichej okolicy, wysiadając z maszyny kierowali się za wskazówkami Yeleny.

Natasza idąc kilka kroków za blondynką poczuła nagle silną dłoń na jej nadgarstku. Odwróciła się i spojrzała w łagodne oczy Alexieja Shostakova.

- Czy to wszystko o czym mówili w więzieniu to prawda? Jesteś Avengerką?- Natasza tylko ponuro kiwnęła głową. Kiedyś nią byłam. Teraz nie wiem czy nią jestem. Chciała odpowiedzieć, ale uznała że się powstrzyma.- Nie mógłbym być bardziej dumny.- Dodał mężczyzna i uścisnął kobietę, biorąc pod drugie ramię blondynkę, która zainteresowana sytuacją zbliżyła się do nich. I kiedy tylko zdołał je objąć, obie zaczęły się wyrywać

- Śmierdzisz.- Wymamrotała Yelena po czym zaczęła iść dalej, nie odwracając się, by nie widzieć zranionej twarzy żołnierza.

Wędrowali przez kilka minut, kiedy ich oczom ukazał się mały budynek ogrodzony metalowym ogrodzeniem zakończonym drutem kolczastym. Między dwoma beczkami wprawione oczy szpiegów dały radę dostrzec lufę karabinu. Cała trójka stanęła w bezruchu i czekała, aż kobieta tam mieszkająca ich pozna lub zastrzeli. Nie długo później, zobaczyli wyłaniającą się szatynkę, nadal trzymającą broń w ręku, ale wydawało się, że na jej twarzy przez chwilę zagościła ulga i szczęście, ale z odległości w jakiej się od siebie znajdowali, mogły to być wymysły.

Kobieta opuściła broń i obserwowała jak reszta jej rodziny z przeszłości zbliża się w jej stronę.

Patrząc na nich nie mogła powstrzymać się od ich obrazu z przeszłości. Widząc ich nie widziała dorosłych i odważnych kobiet oraz lekko otyłego i zarośniętego mężczyznę, widziała małe dziewczynki, niebieskowłosą starającą się ukrywać strach i trzymającą broń w ręku, by chronić młodszą przerażoną blondynkę trzymającą się swojej siostry. Widziała też przystojnego i silnego bruneta, patrzącego na nią z miłością i troską, ale też z bólem, bo wiedział że nic nie może zrobić w tamtej sytuacji. Jednak wyrwał się z objęcia Mel i szybkim krokiem podszedł do, otoczonych wojskowymi, córeczek. Uklęknął przed nimi i coś do nich powiedział. Pamiętała co było później. Dziewczynki zostały oddzielone. Nie ważne jak bardzo Natasza starała się trzymać dłoń Yeleny. Dorośli żołnierze byli silniejsi. Krzyczącą i płaczącą blondyneczkę jeden z mężczyzn uderzył w twarz, by się uspokoiła. Przez chwile to poskutkowało, przez szok spowodowany tym czynem dziewczynka oniemiała. Ale po chwili znowu zaczęła szlochać. Widząc całą sytuację niebieskowłosa zaczęła szarpać się jeszcze bardziej i krzyczeć. Strażnicy z małym wysiłkiem wrzucili ją do auta i zamknęli za nią drzwi. Za kierownicą usiadła Melina, aby zabrać ją do Red Roomu, gdzie zostanie ukarana. Tak samo jak Yelena.

Szatynka pokręciła głową, by wrócić do teraźniejszości. Odwróciła się i weszła do domu zostawiając otwarte drzwi. Wiedziała, że za pojawieniem się całej trójki musi być jakiś powód. I to nie bylejaki.

Pomyślała, że pewnie jej goście będą głodni, więc wyjęła z kantorka kilka puszek z konserwą, jakąś sałatkę jarzynową i flaszkę czystej wódki. Wszystko położyła na stole i przyniosła sztućce, talerze i kieliszki.

Chwilę później cała trójka weszła do domu. Alexiej uśmiechnął się i uściskał swoją dawną żonę.

- Gdzie on jest?- Zapytał cicho.

- Tam gdzie go zostawiłeś.- Odparła kobieta.

Alexiej ruszył w stronę jednego z pokoi, a wszystkie agentki usiadły przy stole. W ciszy, nie wiedząc co powiedzieć.

W końcu drzwi się otworzyły i stanął w nich w pełnym stroju Red Guardian. Zaśmiał się i zacisnął mięśnie.

- Wciąż pasuje.- Powiedział, po czym skierował się w stronę stołu.

- Usiądź napij się z nami.- Melina nalała mu alkoholu do kieliszka.

Dwójka najstarszych zaczęła ze sobą flirtować, a dwie młodsze agentki poczuły się jak w przeszłości. Obie miały na twarzach zdegustowane miny i nic nie mówiąc szybko opróżniły swoje szkła. Na wszelki wypadek ponownie sobie nalewając.

- Rodzina, znowu razem.

- Nie wiem czy możemy się tak nazywać. To nie skończyło się dobrze ostatnio. A było to dawno temu, więc nie wiem czy ten termin jest dobrym określeniem.- Mówiła lekko zagubionym głosem szatynka.

- Dobrze więc po prostu, dobrze że znów jesteśmy razem.

- Świetnie, jak to już ustaliliśmy to posłuchajcie jaki mam plan.- Powiedziała pewnym siebie głosem rudowłosa.

- Natasza nie garb się.

- Nie garbię się.

- Słuchaj swojej matki, prostuj się.

Natasza przeżyła deja vu.

- O matko. Przestańcie wszyscy.

- Co? Ja nic nie mówiłam, to niesprawiedliwe.- Powiedziała Yelena po czym wypiła swój trunek, a Natasza zrobiła to zaraz po niej.

Rudowłosa, kiedy zapanowała cisza, przedstawiła reszcie swój plan.

W powietrzu jednak, nadal było czuć jakieś zakłopotanie i napięcie.

Kiedy Alexiej wstał od stołu i gdzieś poszedł, Melina popatrzyła na pozostałe kobiety.

- Musicie zrozumieć, że to co stało się ponad dwadzieścia lat temu nie było naszą winą. Wykonywaliśmy tylko rozkazy...

- Czy to ważne? To nie była prawda. To była gra. Szczęśliwa amerykańska rodzina, której córki mają uzyskać dostęp do sekretarza stanu, przez jego syna. Mieliśmy grać szanowaną i bogatą rodzinę mieszkającą na obrzeżach miasta tylko po to by po zakończeniu zadania wrócić do więzienia z którego niebyło ucieczki.- Mówiła spokojnie Natasza, ale jej głos miejscami drżał.

Żadna z kobiet nie zauważyła, że w połowie wypowiedzi rudowłosej, Yelena gdzieś poszła. Ukryła się w jednym z pokoi i siedząc na ziemi cicho płakała.

- Hej skarbie, co się dzieje?- Spytał stojący w drzwiach super żołnierz, który widział jak blondynka wchodzi do pokoju.

- Wiem że wszystko co było w przeszłości było kłamstwem, ale dla mnie to była prawda. Miałam wspaniałą starszą siostrę, fajnych rodziców i kilka amerykańskich przyjaciół. To było jak bajka jak jakiś sen. Chciałam tak żyć już do końca. Chciałam zapomnieć o morderczych treningach i piekle które czekało z powrotem w Rosji.

- Wiem skarbie, mi też się wtedy podobało. Ale służka krajowi była czymś ponad wszystko. Jakbym miał wybór też zostałbym w Stanach. Tam może nie trafiłbym do więzienia za nie wiem co. Ważne jest to na jaką kobietę wyrosłaś. Jesteś silna, odważna, mądra i w ciemnej alejce będziesz w stanie się obronić przed całym gangiem. Nikt cię nie zatrzyma, bo tak zostałaś wyszkolona.

- Może masz rację.

***

Jeszcze wieczorem tego samego dnia Melina pokazała Nataszy swój schowek z amunicją.

- Jesteś tego pewna?

- Tak, damy radę.

- Wiesz, że nie wygrasz. Uczyłam się od najlepszych, że czasami najlepszym wyjściem jest się wycofać.

- Nie poddam się. Nie pozwolę by Drakov i Taskmaster zniszczyli kolejne życia. Nie pozwolę, by było więcej takich jak my. Te kobiety zasługują na normalne, spokojne życie. Bez zmuszania ich do zabijania by przeżyć.

Melina patrzyła przez chwilę w ciszy na swoją córkę.

- Skąd masz tyle serca?

- Też uczyłam się od najlepszych. Zawsze pamiętałam czego mnie nauczyliście, ale także dostosowywałam się do nowych warunków. W Budapeszcie, pewien mężczyzna pokazał mi że mogę mu zaufać. Nauczył mnie od nowa ufać ludziom, zajęło mu to parę lat, ale w końcu dał radę. Później poznałam kolejne niesamowite osoby z pasją i chęcią walki o wolność. To było coś niesamowitego, z nimi i dzięki nim byłam silniejsza.

***

Nikt nie wiedział jak to się stało. Wszystko w nocy działo się tak szybko. Huk śmigieł helikoptera pojawił się znikąd.

- Uciekajcie ja się tym zajmę!- Krzyknęła Yelena biorąc do ręki pistolet.

- Nie zostawię Cię.

- Musisz. Inaczej cały plan się nie uda. I tak miałam się pierwsza dostać do tej bazy. A teraz idźcie.

***

Poświęceniem Yeleny dostali namiary na bazę Red Roomu. Teraz musieli już się tylko tam dostać.

Jak zawsze pomocny Mason załatwił kolejny śmigłowiec, a dług Nataszy coraz bardziej rósł.

- Omówmy jeszcze raz plan. Wy zaczynacie od dołu, szukacie Leny i rozkładacie ładunki. Ja lecę na spotkanie na samej górze, gdzie pewnie jest kwatera główna.

***

Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Alexiej trafił przy kwaterach sypialnianych na Taskmastera, kiedy ten szykował się by go zabić, do akcji wkroczyła Melina, która zaatakowała wroga i odrzuciła go o parę metrów. Chwilę później już go nie było. Pobiegł na górne poziomy.

Dwójka rodziców zaczęła szukać Leny.

W tym samym czasie Natasza stała w głównym gabinecie, w którym nikogo nie było. Rudowłosa zdążyła przeglądnąć kilka plików i zapamiętać parę ważnych rzeczy, kiedy przez drzwi zaczęły wbiegać Czarne Wdowy. Wszystkie które były w programie. Jedna przeciw dwudziestu ośmiu.

Walczyła zaciekle, nie zabijając przeciwniczek, które ewidentnie chciały pozbawić życia Nataszę.

***

(Tak wiem, że strasznie skaczę. Przepraszam, ale nie mam bladego pojęcia co tam się będzie działo, więc ten... kolejny skip)

Jedyne co rudowłosa była pewna że robi, to to, że leci na śmierć ze spadochronem w ręku, który nie był przeznaczony dla niej. Lecąc zlokalizowała blondynkę w białym stroju. Szybko do niej podleciała, manewrując swoim ciałem w powietrzu. Zapięła spadochron na kobiecie i otworzyła go. Teraz pozostało tylko jakoś spowolnić upadek. Przed sobą zobaczyła sporej wielkości platformę. Obróciła się na niej w czas, by zobaczyć pędzącego na nią Taskmastera. Poczekała na niego po czym razem ruszyli w dół. Walcząc. To była zjawiskowa potyczka. Jednak i jedno jaki i drugie wylądowało cało na ziemi.

Na koniec ostateczna potyczka, z której zwycięsko wyszła rodzina agentów.


( Jeszcze raz przepraszam za końcówkę)


Sceny po napisach.

2018

- Friday czy już wiadomo ile osób zniknęło.

- Tak, pani Romanoff mam już zbliżony wykaz zaginionych.

- Czy na tej liście znajdują się Yelena Belova, Alexiej Shostakov lub Melina Vostokov?

- Tak, pani Romanoff, cała trójka jest na liście zaginionych.

Serce Nataszy po raz kolejny pękło. Ponownie ich straciła. Gdyby z nimi wtedy została, a nie dołączyła do Steve'a, spędziłaby z nimi dwa dodatkowe lata. Thanos i tak by wygrał i i tak by zniknęli, ale miałaby z nimi więcej wspomnień.

Musi ich sprowadzić z powrotem. Jeśli to się uda, odejdzie na emeryturę i wróci do swojej pierwszej rodziny. Za wszelką cenę.

2023

W drzwi mieszkania Clinta Bartona na Brooklynie ktoś energicznie zapukał.

Lucky słysząc to zaczął energicznie machać ogonem i szczekać.

- Co się dzieje kolego?- Zapytał właściciel psa i ruszył w stronę drzwi. Kiedy je otworzył zobaczył w nich młodą blondynkę o niebieskich oczach.

- Czy to prawda?- Zapytała od razu, a jej głos załamał się.

- Przepraszam, ale to chyba pomyłka.- Powiedział zdezorientowany łucznik.

- Jesteś Clint Barton? Avenger?- Zapytała, na co mężczyzna tylko kiwnął głową.- Powiedz mi proszę, że moja siostra żyje i wiesz gdzie jest.

- Przepraszam, ale kim ty jesteś i kim jest twoja siostra?

- Yelena Belova, moja siostra to Natasza Romanoff

Jedno z tajnych więzień rządu USA, 2017

- Nie łatwo było Cię znaleźć. Naprawdę dobrze Cię ukryli.- Powiedział kobiecy głos niosący się po celi z lekkim echem.

- Kim jesteś? I czego chcesz?- Zapytał mężczyzna siedzący na twardym krześle.

- Contessa Valentina Allegra de Fontaine, przyszłam porozmawiać.

Koniec


Jeśli dotrwaliście do tego momentu, to gratuluję. Jak wiecie są już wakacje, a to znaczy, że mam trzy miesiące spokoju, co znowu oznacza, że jest szansa że będzie kilka opowiadań w te wakacje. Jej! Spróbuję także kontynuować inne opowiadanie, ale do niego będę musiała wprowadzić kilka poprawek.

Tak więc nie przeciągając, bo za trochę ponad 8 godzin mam seans Wdowy, miłego i do napisania!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top