Bajka i koszmar

Piątek 16.03.2018, godzina 12:47, Triskelion

- Natasha! Poczekaj!- Głos Clinta niósł się względnie pustymi korytarzami odnowionego ośrodka Tarczy.

- O co chodzi?- Rudowłosa zatrzymała się i popatrzyła swojemu przyjacielowi prosto w oczy.

- Czy mogłabyś się zająć jutro Lilą? Jest chora i nie mam jej z kim zostawić. Chciałbym ją zabrać z nami do babci, ale obawiam się, że mogłaby ją zarazić, a wiesz jaka jest Aurelia.

- Z chęcią z nią zostanę.- Natasza uśmiechnęła się, a Clint złapał ją gwałtownie i uścisnął. Doskonale wiedział, że zielonooka tego nie lubi, ale to jak próbowała się wyswobodzić zawsze go bawiło.- Ejj... Bo zaraz zmienię zdanie!

Clint prawie natychmiast postawił Czarną Wdowę na ziemię.

- Jeszcze raz, dzięki.

- Nie dziękuj, to nic takiego. Tylko powiedz mi, o której mam być na Farmie.

- Z Laurą, Cooperem i Natanielem wyjeżdżamy około piętnastej, więc jakbyś mogła przyjść tak z dziesięć minut wcześniej byłbym wdzięczny.

- Okey, to do zobaczenia. – Nie chcąc przedłużać Natasza skierowała się w stronę jednego z pokoju przesłuchań.


Sobota 17.03.2018, godzina 15:00, Dom Bartonów

- Natasza jeszcze raz Ci dziękujemy. Nie wiem co byśmy bez Ciebie zrobili.

- Laura, zachowujesz się jak Clint. To nic wielkiego. Nie musicie dziękować, a teraz już idźcie. Uważajcie na siebie i bawcie się dobrze.

- Będziemy i obyś ty też się bawiła - mówiąc to Laura trzymająca na rękach małego "zdrajcę" wyszła z domu, kierując się w stronę samochodu. Cooper wybiegł tuż na swoją mamą zaraz po tym jak pożegnał się z ciocią.

- Udanego popołudnia, Nat. I jeszcze raz dz...

- Clint! Ile razy mam mówić, że nie musicie dziękować. To tylko jeden dzień, a poza tym i tak nie mam nic do roboty. A teraz już idź.

- Dobra, już wychodzę. Pa!- Łucznik wyszedł z domu, a Natasza poszła do pokoju chorej Lili.

- Ciocia Nat!- Mała była tak zachwycona widokiem swojej opiekunki, że zapomniała o tym, że nie może wychodzić z łóżka.

- Hej! Podobno masz się nie ruszać spod kołdry.

Dziewczynka uścisnęła Nataszę i uśmiechnęła się, po czym wróciła do łóżka po drodze kaszląc.

- Ciociu opowiedz mi bajkę.- powiedziała robiąc przy tym oczy małego pieska, któremu nie można odmówić.

- Dobrze, ale tylko jedną.

" Dawno, dawno temu za górami za lasami żyła mała dziewczynka, którą opiekował się miły żołnierz"

- Ciociu, a dlaczego nie opiekowali się nią rodzice?

- Ponieważ poszli do nieba.

- Dlaczego?

- Tak chciał los.

- A jak to się stało?

- Wybuchł pożar. A teraz bądź cicho, bo zmienię zdanie.

" Pewnego razu Żołnierz przechodził z dziewczynką, koło teatru. Mała popatrzyła przez szybę na tańczące baletnice. Mężczyzna bez chwili zawahania zapisał ją na naukę tego wspaniałego tańca. Na treningach dawała z siebie wszystko i po pewnym czasie dostrzegł ją dyrektor najlepszego teatru na świecie. Dziewczynka miała wtedy dziesięć lat, a już tańczyła jak zawodowiec.

Jej opiekun zgodził się na treningi w Akademii, ale dał jeden warunek. Dziewczynka miała być najlepsza.

W ten sposób stała się jedną z dwudziestu ośmiu najlepszych baletnic świata. Trenowała jeszcze ciężej i starała się wykonywać wszystko na tysiąc procent. Po miesiącu morderczych treningów Madame B. ich opiekunka ogłosiła, że od tej chwili, będą ćwiczyły jeszcze ciężej do czasu, aż nie zostanie tylko jedna.

Od tamtej chwili wszystkie dziewczynki robiły wszystko jeszcze staranniej lecz wiedziały, że tylko jedna z nich zwycięży. Między nimi zaczęła się ostra rywalizacja, każda chciała wygrać.

Po morderczych treningach została tylko 'Córka' Żołnierza. Dziewczynka osiągnęła cel. Została nazwana Czar... Białym Motylem"

- Dlaczego?

- Ponieważ zawsze występowała w białym stroju i poruszała się tak lekko i zwinnie jak motyl. Słuchaj dalej.

"Dziewczynka była już dorosła, ale nadal wspaniale tańczyła. Niestety za sprawą złego czarnoksiężnika zwanego Groźnym, piękny sen młodej baletnicy zamienił się w koszmar. W królestwie, w którym żyła wybuchła wojna. Ona jako jedna z nielicznych trafiła do ośrodka szkoleniowego. Tym razem zamiast nauki tańca uczyła się wszystkiego co mogło ją uratować. Tam poznała przystojnego żołnierza. Zakochali się w sobie i mieli brać ślub, ale Alex dostał wezwanie z wojska. Był potrzebny od zaraz na linii frontu. Niestety po wielu miesiącach do dziewczyny trafił list. Jej narzeczony umarł ratując cywili, a ona musiała zacząć walczyć o życie. Czerwony Dom, w którym trenowała stał się jej więzieniem. Na szczęście w nieszczęściu do ośrodka trafił nowy nauczyciel. Trener, który miał nauczyć ją i innych adeptów samoobrony. Był to brunet, który pragnął zemsty na czarowniku, który to wszystko zaczął.

Po wielu miesiącach trening przyniósł oczekiwane skutki. Dziewczyna i trener dostali misję. Mieli powstrzymać Groźnego przed przejęciem całkowitej władzy nad światem.

Wyruszyli w długą wyprawę i po parodniowej podróży dotarli do wielkiego mrocznego zamku, w którym znajdował się czarnoksiężnik. Ona i On stoczyli walkę, w czasie której byli wystawieni na wiele prób. Na szczęście dwójce bohaterów udało się pokonać złego czarodzieja i przywrócili pokój w kraju. Niestety nie obyło się bez szkód. Trener stracił rękę, którą później zastąpiono metalową.

Gdy nastał pokój w całym kraju dziewczyna i trener wzięli ślub i zamieszkali w domku przy Jeziorze Snów. Koniec"- Natasza spojrzała na zegar i zobaczyła dość późną godzinę.

- Idź spać Lili, jeśli twoi rodzice dowiedzą się jakimś sposobem, że jeszcze nie śpisz będę mieć duże kłopoty.- Natasza pocałowała małą w czółko i wstała kierując się w stronę drzwi.

- Dobrze. Ciociu?

- Tak?

- Mam jedno ostatnie pytanie. Jak miała na imię dziewczynka?

- Natalia.

- To prawie jak ty, ciociu.- Rudowłosa uśmiechnęła się lekko, ale jej oczy wyrażały smutek i ból, których dziewczynka nie była w stanie dostrzec w słabym świetle.

- Tak prawie jak ja, a teraz idź spać.- Kobieta zgasiła światło w pokoju dziewczynki i otworzyła drzwi.

- Dobranoc, ciociu.

- Dobranoc, Lil.

Natasza udała się w dół schodów. Gdy usiadła na kanapie usłyszała znajomy głos.

- Wspaniała bajka.- Kobieta odwróciła się w stronę swojego przyjaciela i uśmiechnęła się słabo.

- Masz rację- Nat cicho westchnęła. Ile by dała, żeby to była prawda. Chciałaby prowadzić normalne życie u boku mężczyzny, którego kochała w trakcie drugiej wojny światowej, ale on jej teraz nie pamiętał.- Kiedy wróciliście?

- Niedawno, jakieś pięć minut temu. Załapałem się na końcówkę.- Clint złapał smutny wzrok swojej najlepszej przyjaciółki i lekko ją uścisnął, szepcząc jej do ucha- Chciałabyś żeby to była prawda. Zgadza się?

Kobieta tylko pokiwała głową.

- Nat, Bucky w końcu odzyska pamięć i przypomni sobie. Zobaczysz.- Rudowłosa uśmiechnęła się niepewnie.

- Skąd taka pewność?

- Ja... to czuję.- Clint zobaczył, że Natasza próbuje się powstrzymać od płaczu, ale po chwili objęła mocniej blondyna i zaczęła oddychać bardzo nieregularnie. Bohater zaczął głaskać ją lekko po głowie. To zawsze ją uspokajało. Po chwili rudowłosa odsunęła się od przyjaciela i popatrzyła na niego zaczerwionymi oczami. Wyglądała jakby chciała na siłę zmienić temat.

- Gdzie jest Laura i dzieci?

- Cooper i Nataniel padli już w samochodzie, a Laura pewnie teraz śpi w łóżku.

- To dobrze. Ty pewnie też jesteś zmęczony, nie chcę żebyś był jutro nie wyspany, więc... ja już lepiej pójdę.

- Jest już późno, możesz się przespać w sypialni dla gości, a rano wyjedziesz. Jeśli będziesz chciała.

Natasza kiwnęła lekko głową i razem udali się na górę. Kobieta otworzyła pierwsze drzwi i weszła do środka, żegnając się z Clintem. Rudowłosa położyła się na miękkim łóżku i patrzyła w sufit czekając na przyjście Morfeusza. Gdy w końcu udało jej się zasnąć, nawiedził ją niespokojny sen.

Stała w sali, w której panowała bezkresna cisza, od razu poznała to miejsce. Nie musiała się nawet rozglądać, ale zrobiła to i zobaczyła wokół siebie ciała. Wszyscy nie żyli, a na szarej betonowej ścianie znajdowały się krwiste napisy. Imiona wszystkich ofiar Natalii.

- Czy znalazłaś miejsce na ziemi?- Nagle do uszu Nataszy dotarł kobiecy melodyjny głos. Rudowłosa odwróciła się i zobaczyła Madame B. i młodszą wersję siebie, Natalię. Szefowa Czerwonej Komnaty patrzyła na małą, zakrwawioną morderczynię, która trzymała w dłoni pistolet, wzrokiem pełnym pogardy i obojętności.

- Dla mnie nie ma miejsca.

- Dokładnie.

Natasza chciała krzyczeć, ale nie mogła nic zrobić.

Teraz wiedziała, że to było kłamstwo. Znalazła miejsce na świecie, ale czy na pewno? Miała Avengers, ale po konflikcie o „Porozumienie Sokovii" nikt jej nie został. Clint i jego rodzina próbowali ułożyć sobie życie, a jej potrzebowali tylko do roli niańki.

Nie! To nie była prawda. Natasza walczyła ze swoimi myślami.

Wszystko powoli wracało do normy. Steve i Stark dochodzili do porozumienia i za jakiś czas Avengers znów się zjednoczą. TARCZA dała immunitet Clintowi i Nataszy, dzięki czemu mogą przebywać w Stanach.

Z rozmyślań wyrwał ją strzał z pistoletu, a sceneria się zmieniła. Była teraz w sali treningowej Red Room'u i patrzyła jak Natalia, w średnich czarnych spodniach i sportowym krótkim topie tego samego koloru, walczy z Zimowym Żołnierzem. Na początku ciosy były precyzyjne i mocne, ale po chwili zmieniło się to w coś przypominającego taniec. Natasza uśmiechnęła się na samą myśl tego wydarzenia. Bucky właśnie wrócił z misji trwającej dwa miesiące. Kobieta była szczęśliwa zawsze gdy był blisko, cały i zdrowy.

- Bardzo za tobą tęskniłem, Natalio.- Mężczyzna uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła gest.

- Ja za tobą też.- Natalia uścisnęła go, a on złapał ją lekko w talii i przyciągnął do siebie. Jego metalowa dłoń gładziła nagie plecy Natalii.

- Już nigdy Cię nie opuszczę.- wyszeptał jej do ucha.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

Sceneria zmieniła się. Stała nad krawędzią klifu, a samochód którym jechała spadł w przepaść. Natasza patrzyła prosto w oczy napastnikowi. Po mimo upływających lat wciąż wyglądał tak jak ostatnio, dwadzieścia lat temu. Poczuła, że osoba którą miała za plecami ściska lekko jej podartą koszulę. Nagle usłyszała huk i po chwili krzyk, dopiero po paru sekundach poczuła ból. Natasza próbowała utrzymać się na nogach, ale z każdą sekundą słabła i uklękła.

- Obiecałeś...- Tylko tyle zdołała powiedzieć, gdy straciła przytomność. Ocknęła się, gdy jego już nie było, a obok niej leżały zwłoki Inżyniera.

Sceneria zmieniła się po raz ostatni. Z kryjówki po niemiłej rozmowie ze Starkiem obserwowała jak zamrażają Bucky'ego. Nie wiedziała kiedy znajdą sposób by usunąć zakodowane w jego umyśle komendy, ale miała nadzieję, że jak najszybciej. Natasza chciała być teraz przy nim, ale wiedziała, że T'Challa by ją zabił gdyby wyruszyła ze Stevem do Wakandy. Jedynym wyjściem było podrzucenie małej kamerki do jego kurtki i obserwowanie wszystkiego z taniego mieszkania w Kanadzie.

Stało się to czego próbowała uniknąć od dawna. Została sama. Iron Man, Spider-Man, Vision i T'Challa będą jej szukać, jeśli już tego nie robią. Natomiast pozostali też się ukrywają, a Bucky jest w jednym z najlepiej strzeżonych miejsc na ziemi, nie mając pojęcia o tym kim jest Natasza. Łza popłynęła po jej policzku, a za nią kolejne.

- Dlaczego mnie zostawiłeś? Bucky, dlaczego!- Natasza poczuła, że drży. Po chwili dotarł do niej cichy zaniepokojony głos.

- Natasza, obudź się. Proszę.

Kobieta otworzyła gwałtownie oczy. Nie mogła wziąć oddechu i czuła jak serce wali jej jak szalone.

- Spokojnie Nat. Już dobrze.- Głos wciąż był cichy i spokojny. Chciała coś powiedzieć, ale słowa utknęły w jej gardle. Chciała wierzyć, że to Bucky, ale wiedziała że to nie możliwe. Po chwili poczuła jak czyjeś dłonie dotykają czubka jej głowy i zaczynają się powoli poruszać. To zawsze ją uspokajało, a wiedziały o tym tylko dwie osoby. Natasza otworzyła powoli oczy i próbowała skoncentrować wzrok na osobie przy niej, ale widziała tylko kilka plam.

- Clint?

- Tak, jesteś bezpieczna. Już dobrze.

- Nigdy nie będzie dobrze - Natasza powiedziała powoli się uspokajając, ale wciąż oddychała nieregularnie.

- Wszystko się ułoży, zobaczysz.

- Łatwo Ci mówić. Tobie się wszystko udało. Masz kochającą żonę, cudownie dzieci, swój skrawek świata. A ja?

- Masz mnie i moją rodzinę. Dzieciaki cię uwielbiają, jesteś dla nas jak rodzina.

- Ale nie mogę być przy was na okrągło. Wy też potrzebujecie spokoju, a za mną zawsze podążają demony.

- Chodzi Ci o Red Room, KGB, Bucky'ego.- Z każdym słowem mężczyzny Natasza odwracała głowę. Gdy usłyszała Jego imię ledwo powstrzymała się od płaczu. Gdy Clint zobaczył jej reakcje objął swoją najlepszą przyjaciółkę ramieniem.- Pewnie masz rację, ale musisz się pogodzić z rzeczywistością. Jeśli Barnes się obudzi to nie ma pewności, że będzie Cię pamiętał. On będzie patrzył na Ciebie jak na jego dawny cel, nie jak na Swoją Natalię. Natomiast ty będziesz cierpieć patrząc na niego. Musisz się z tym pogodzić.

Clint mówił powoli i cicho, między innymi dlatego, że bał się jej reakcji na jego słowa. Ale ku jego zaskoczeniu Natasza nic nie zrobiła. Gdy kobieta się uspokoiła, Clint poczuł jej równomierny oddech na klatce piersiowej. Zasnęła.

Mężczyzna ostrożnie wstał i wyszedł z jej pokoju, kierując się do swojej sypialni. Położył się na łóżku, ale nie mógł zasnąć. Martwił się o Nataszę. Chciał aby miała swój kawałek świata, gdzieś gdzie nie musi się o nic martwić. Łucznik wiedział, że jej miejsce znajduje się tylko przy Zimowym Żołnierzu. Nieważne czy ją pamięta czy nie.

"Kiedyś mnie sobie przypomni. Zobaczysz."- Takie słowa padły z ust Nataszy zaraz po odkryciu Hydry w szeregach TARCZY.

Clint miał taką nadzieję. Nie mógł patrzeć na swoją najlepszą przyjaciółkę jak cierpi, a ataki paniki nasilały się z każdym dniem.

***

Na korytarzu w domu Bartonów było cicho. Dzieci spały, tak samo jak Laura. Clint zamyślony siedział koło swojej żony, a Natasza błądziła po pokoju, mając nadzieję, że wszystko jest jednym złym snem, z którego zaraz się obudzi i zobaczy błękitne oczy jej Żołnierza. Chciała tak myśleć, chciała być przy nim, chciała... aby ją pamiętał.

"Będziesz cierpieć patrząc na niego" może Clint miał rację? Nie ma pewności, że Bucky będzie ją pamiętał. Nawet jeśli się obudzi to będzie musiała uważać. Na razie przebywa w Wakandzie, ale potem? Pewnie zniknie na kolejne dwadzieścia lat.

Natasza rozmyślała tak długo, że nie zobaczyła jak robi się na dworze jasno. Dopiero, gdy usłyszała wesołe krzyki dzieci, zapomniała na chwilę o swoich zmartwieniach.


Poniedziałek 19.03.2018, godzina 12:38, Wakanda

Zimowy Żołnierz otworzył oczy i od razu zobaczył, że jest w kolorowym namiocie. Mężczyzna powoli wstał i w jednym rogu zobaczył jakieś szklane naczynia z różnymi płynami.

Próbował sobie coś przypomnieć, ale na marne. Kim jest? Gdzie jest? Dlaczego nic nie pamięta? I wiele innych.

Mężczyzna po chwili udał się w stronę światła, dochodzącego z wejścia do namiotu. Gdy odsłonił miękką tkaninę nagła jasność oślepiła go. Przed oczami przeleciały mu dwie twarze. Pięknej rudowłosej kobiety o niesamowicie zielonych oczach i blondyn w niebieskim stroju z białą gwiazdą na klatce piersiowej.

Nie wiedział kim są, ale czuł że byli dla niego ważni.

Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do słońca zobaczył jezioro i jakąś kobietę. Podszedł do niej powoli, a ona na niego popatrzyła i uśmiechnęła się.

- Witam, Sierżancie Barnes. Mam Ci wiele do powiedzenia. Chodź za mną.

Mężczyzna znał już swoje nazwisko. Nie miał powodu by jej nie ufać. Razem poszli w tylko jej znanym kierunku. W czasie drogi kobieta prawie cały czas o czymś mówiła, ale Sierżant Barnes jej nie słuchał. Po głowie chodziło mu tylko jedno pytanie. Kim jest ta wspaniała rudowłosa istota. Próbował sobie przypomnieć cokolwiek z nią związane, ale na marne.

Z rozmyślań wyrwał go dźwięk zamykanych drzwi. Rozejrzał się. Pomieszczenie było bardzo dobrze oświetlone, a za szybą, zajmującą jedną ścianę, znajdował się wielki pomnik jakiegoś dużego kota. Może pantery. W pokoju znajdował się tylko fotel.

- Czy jesteś gotowy poznać swoją przeszłość?- zapytała ciemnoskóra kobieta.

- Tak.

- Świetnie! Zacznijmy od tego, że ja jestem Shuri, a ty nazywasz się James Buchanan "Bucky" Barnes.

- Czemu nic nie pamiętam?

- Miałeś zakodowane w swoim mózgu komendy, które zmieniały Cię w maszynę do zabijania...

W tym momencie Bucky odpłynął. Zobaczył jak zabija z zimną krwią i słyszał jak krzyczy z bólu, gdy miał prany mózg.

Barnes potrząsnął lekko głową i znów wrócił do teraźniejszości.

- Jak To ze mnie wyjęłaś?

- Nie było to łatwe, ale dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Musiałam usunąć wszystkie twoje wspomnienia, więc teraz przez najbliższe parę dni będziesz miał przebłyski wspomnień. Jeśli chcesz to mogę zadzwonić do twojego przyjaciela Steve'a. Często znajoma twarz pomaga w powrocie wspomnień.

Bucky tylko kiwnął głową.
Steve, Steve... Steve Rogers... Kapitan Ameryka, jego cel, nie! Przyjaciel.

Wspomnienia wróciły. Wszystkie związane z wojskiem i życiem przed Drugą Wojną światową i w jej trakcie. Pułapkę Hydry w jednej z ich baz, eksperymenty, "śmierć". Oraz dawno po wojnie. Ataki na Tarczę, parokrotną próbę zabicia Steve'a i rudowłosej. Dołączenie do drużyny Kapitana Ameryki, by powstrzymać Zemo przed obudzeniem pozostałych Zimowych Żołnierzy... i zanim znalazł się w Wakandzie pomógł wydostać z więzienia Raft przyjaciół Steve'a.

- Świetnie - dziewczyna się uśmiechnęła- już do nieco dzwonię.


Wtorek 20.03.2018, godzina 10:58, Wakanda.

Bucky dostał swój pokój, w którym spędził resztę poniedziałku. Cały czas próbował sobie przypomnieć imię zielonookiej kobiety, zaczynało go to już irytować. Czemu pamiętał większość ludzi, nawet swoje ofiary, ale jej nie.

Z rozmyślań wyrwał go odgłos pukania do drzwi.

- Proszę.

Drzwi otworzyły się i stanął w nich dobrze zbudowany blondyn.

- Znasz mnie?

- Nie zapomniał bym, żywej legendy i mojego najlepszego przyjaciela - Bucky powiedział z uśmiechem, na co oczy Steve'a rozbłysły szczęściem. Jego przyjaciel wrócił do niego.- Jak długo spałem?

- Cóż... prawie półtora roku.- Steve był przygotowany na jakieś krzyki, ale Bucky nic nie powiedział, tylko kiwnął głową.- Chcesz coś wiedzieć ze swojej przeszłości?

- Tak, jest jedna taka rzecz... osoba. Nie mogę pozbyć się w mojej głowy jakiejś kobiety, ale nie wiem kim jest.

- Wiesz jak wygląda?

- Tak, nie mogę zapomnieć jej pięknych rudych włosów i zielonych oczu.- Bucky'emu wydawało się, że Steve lekko zbladł.- Znasz ją?- Steve próbował się uspokoić i przybrać normalny wyraz twarzy.

- Nie wiem o kogo Ci chodzi.

- Steve, nie umiesz kłamać. Kim ona jest?

- To Natasza Romanoff, Czarna...

- Wdowa - Gdy Zimowy Żołnierz usłyszał imię kobiety wspomnienia zaczęły wracać. Większość z nich była bolesna, ale niektóre były wspaniałe.

Bucky przypomniał sobie ich wspólne treningi, w trakcie których uczył młode adeptki Czerwonego Pokoju sztuki zabijania, później gdy Natalia została jedyną Czarną Wdową ich wspólne mordercze treningi i misje. To były te na swój sposób cudowne chwile, ale później nastały czasy, w trakcie których Natalia zdradziła i zaczęła pracować dla TARCZY. Bucky dostał zlecenie od przełożonych, zlikwidowanie wysoko postawionego inżyniera, był tylko jeden problem ochraniała go Czarna Wdowa. Mężczyzna nie zgodził się na podjęcie tej misji, przez co został ukarany i wyprano mu mózg. Pamiętał chwilę gdy strzelił przez Natalię by trafić jego cel, później przypomniał sobie inne misje, a następnie próbę wyeliminowania wrogów Hydry, a co za tym idzie, po raz kolejny strzelił do Natalii. Wtedy uciekł i zaszył się gdzieś, ale Steve go znalazł. Później przypomniał sobie bitwę na lotnisku, gdzie znów stanął jako wróg Czarnej Wdowy. Ale suma summarum pomogła Bucky'emu i Steve'owi wydostać się z pobojowiska.

- Pamiętasz ją?- Ze wspomnień oderwał go głos Steve'a.

- Muszę z nią porozmawiać.- Po tych słowach Kapitan wydawał się jeszcze bledszy.- Co jest?

- Ona... Uciekła... Znowu.

- Co masz na myśli mówiąc znowu?

- Chodzi mi o to, że Natasza po tym jak nam pomogła musiała się ukryć, nie było jej przez rok. Nikt nie wiedział czy żyje, nawet Clint. Potem „Porozumienie Sokovii" uległo lekkiej zmianie dzięki czemu Hawkeye i Natasza dostali immunitet i mogli wyjść z cienia. Niestety od niedzieli nie ma z nią kontaktu i nikt nie wie co się z nią dzieje.

Po wypowiedzi Steve'a nastała niewygodna cisza.

- Dzięki, że mi pomogłeś, ale teraz chciałbym zostać sam- powiedział melancholijnym głosem Bucky.

Steve chciał coś powiedzieć, ale tylko kiwnął głową i wyszedł.

Bucky położył się na łóżku i wpatrywał się w sufit, który o zachodzie zaczął nabierać czerwonych odcieni. "Takiego samego koloru są włosy Natalii. Mojej Natalii"

Bucky bał się o nią, teraz pamiętał wszystkie cudowne chwile. A fakt, że jego teraz przy niej nie ma, dołował go. Co jeśli coś się jej stało? Co jeśli ona go już nie darzy tym samym uczuciem co kiedyś? Nie zdziwił by się, w końcu próbował ją parę razy zabić...

***

Nataszy zajęło parę dni przekonanie T'Challi, żeby ją wpuścił do Wakandy. Udało jej się dzięki czemu stała teraz przed metalowymi drzwiami. Powoli je otworzyła i pierwsze co zobaczyła, był połysk metalowej ręki, w świetle zachodzącego słońca.

- James?- Powiedziała lekko drżącym głosem na co mężczyzna usiadł na łóżku i popatrzył jej w oczy.

- Natalia.

__________

Hejo! Tak wiem, rozdział miał być tydzień temu, ale moja kochana korektorka nie miała czasu by sprawdzić ten tekst...

W każdym bądź razie, zbliżają się święta, więc chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego, miłych i rodzinnych Świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze. 

<meta http-equiv="refresh" /> <meta http-equiv="refresh" />

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top