Levi Ackerman | Idol
Levi Ackerman x Reader
Attack on Titan
Zamówienie dla: Iaorisu & ahrilicious
Życie w ciągłym strachu było dla ciebie codziennością. Jako zwykły cywil szczerze podziwiałaś zwiadowców. Ich odwagę, siłę i wytrwałość w walce z tytanami.
Mimo, że kochałaś spokojne dni, wiedziałaś że nie będą trwały wiecznie. Choć zdawałaś sobie z tego sprawę, gdy tytani przebili się przez mur, sparaliżował cię strach. Nie należałaś do tchórzy, lecz pierwsze zobaczenie zniekształconej kreatury sprawiło, że nie byłaś w stanie się ruszyć.
Ludzie potrącali cię, gdy w popłochu biegli w stronę statku ewakuacyjnego. Po chwili usłyszałaś głośny huk i tytan, który szedł w twoją stronę upadł na domy znajdujące się obok ciebie. Nim zdążyłaś zrozumieć co się do końca dzieje, silne ramiona uniosły cię do góry.
— Czemu tu sterczysz, głupia?! — warknął czarnowłosy mężczyzna wprost do twojego ucha.
Spojrzałaś w jego zimne, stalowe oczy, które nie wyrażały żadnych emocji. Nie odezwałaś się, co chyba zirytowało go jeszcze bardziej.
— Powinnaś ewakuować się z całą resztą, a nie zawadzać innym ludziom w robocie — powiedział.
Kilkoma prostymi ruchami przemieściliście się pomiędzy budynkami i wylądowaliście tuż przy statku ewakuacyjnym.
Mężczyzna spojrzał na ciebie po raz ostatni i ponownie wzbił się w powietrze. Obserwowałaś go dopóki nie zniknął z twojego pola widzenia. Otrząsnęłaś się i wbiegłaś na statek, ciągle myśląc o swoim wybawicielu.
Nie zdążyłaś mu nawet podziękować... Był taki niesamowity! Bez zastanowienia, nie zwracając uwagi na własne bezpieczeństwo, postanowił ci pomóc. Westchnęłaś cicho i podjęłaś decyzję. Już nigdy w życiu się nie zawachasz. Pójdziesz do wojska i tak jak zwiadowca, który cię uratował, będziesz pomagać innym.
Ta myśl dodała ci sił by patrzeć z nadzieją w przyszłość. Poprzysięgłaś też znaleźć tajemniczego żołnierza i szczerze mu podziękować za pomoc w chwili słabości.
Łatwo powiedzieć - o wiele trudniej zrobić. Mordercze treningi były gorsze niż twoje najśmielsze wyobrażenia. Przez pierwsze dni płakałaś z bólu. Nie byłaś w stanie wyczuć swoich mięśni. Z czasem jednak szło coraz łatwiej, a wysiłek fizyczny, każde poprawnie wykonane ćwiczenie i pokonany przeciwnik zaczął sprawiać ci niebywałą przyjemność i satysfakcję.
Mimo dostania się do pierwszej dziesiątki osób z najlepszym wynikiem, tak jak postanowiłaś sobie wcześniej, dołączyłaś do zwiadowców. Pierwszego dnia jako żołnierz, miałaś poznać Generała Erwina i Kapitana Levi'ego wraz z jego drużyną. Ucieszyła cię możliwość zobaczenia na własne oczy słynnego zwiadowcy zwanego nadzieją ludzkości.
Kiedy do pomieszczenia wszedł dość niski, czarnowłosy mężczyzna, poczułaś jak ze zdziwienia opada ci szczęka, a serce bije szybciej niż zwykle. Przecież to zwiadowca, który cię uratował!
Erwin zaczął mówić o obowiązkach, a Levi stanął za nim i obserwował twarze kadetów. Gdy spojrzał na ciebie jego oczy delikatnie się zwężyły. Zrobiło ci się gorąco. To niemożliwe by cię pamiętał, prawda?
Po przemowie podbiegłaś do kapitana by podziękować mu za dawny ratunek.
— Przepraszam, czy możemy porozmawiać? — zapytałaś.
Zlustrował cię z góry do dołu.
— Chodź za mną.
Weszliście do jednego z pobliskich pomieszczeń, gdzie mężczyzna spojrzał na ciebie wzrokiem o wiele chłodniejszym niż zwykle.
— Co ty tu robisz? Nie nadajesz się na żołnierza — powiedział.
Czyli jednak pamiętał...
— Wiele zmieniło się od tamtego czasu — odpowiedziałaś zirytowana.
— Jako zwiadowca musisz liczyć na siebie. Nikt nie będzie cię więcej ratował — mówił.
Ruszył w twoją stronę z zamiarem ataku. Mimo zdziwienia spowodowanego jego zachowaniem, zareagowałaś błyskawicznie i zrobiłaś unik. Levi'ego widocznie to zaskoczyło, jednak szybko ponowił swoją próbę, która tym razem się powiodła. Z łatwością wykręcił ci rękę.
— Nie tak źle jak na świeżaka, ale jeszcze sporo ci brakuje — powiedział poluźniając swój uścisk. Poczułaś rosnącą irytację.
— Jeszcze zobaczymy! Będę genialnym żołnierzem i dołączę do twojej drużyny! — krzyknęłaś.
Pewność w twoim głosie zdziwiła nawet ciebie. Mogło ci się wydawać, ale oczy kapitana na chwilę złagodniały.
— W takim razie będę na ciebie czekał — powiedział wychodząc z pomieszczenia.
Chwila. Zapomniałaś mu podziękować. Westchnęłaś cicho masując obolałą rękę. Uśmiechnęłaś się delikatnie. Przynajmniej masz pretekst by znowu się z nim spotkać. Na samą myśl o tym, twoje serce zabiło szybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top