Hitoshi Shinsou | Ucieczka

Hitoshi Shinsou x Reader

Boku no Hero Academia

Zamówienie dla: Saweku & _naoshi_

Światło nowo nastałego poranka wpadło do pokoju <twoje Imię>, wyrywając ją ze snu. Dziewczyna przeciągnęła się na posłaniu, rozmyślając jak spędzić dzisiejszy dzień. Spojrzała na znajdujący się na ścianie kalendarz i westchnęła ciężko. Dzisiaj były jej urodziny... Niezbyt lubiła to święto. Nie dość że przypominało o nieuchronnym starzeniu się, to jeszcze wszyscy, mimo jej uprzedzeń by tego nie robić, jej się narzucali.

Co roku przyjaciele i znajomi kupowali jej różnego rodzaju prezenty i inne drobiazgi. Może i było to miłe, ale <Imię> nie cierpiała gdy ktoś wydawał na nią pieniądze. Zawsze czuła się niezręcznie. Nie wspominając już o obowiązku wysłuchiwania "sto lat", starając się nie opuścić zawstydzonej twarzy i nie gapić się w podłogę.

To nie tak, że była niewdzięczna. Po prostu nie chciała sprawiać nikomu kłopotu. Ponownie westchnęła, jakby licząc że to uchroni ją od przeżywania dzisiejszego dnia. Jedyną osobą, która wiedziała o jej uczuciach był Shinsou - jej dobry przyjaciel. Sam również nie był wielkim fanem ludzkiego towarzystwa, więc doskonale rozumiał odczucia przyjaciółki.

<Twoje Imię> już miała wstawać i szykować się do opuszczenia pokoju, gdy nagle jej telefon zawibrował. Zaciekawiona spojrzała na ekran. Wiadomość od Hitoshiego.

"Co powiesz na małe porwanie? Chodź szybko do parku!"

Dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się do telefonu. Ciekawe co on znowu planuje? Mimo drobnych wyrzutów sumienia, <Imię> ubrała się i nie mówiąc nikomu słowa wymknęła się z domu. Z szybko bijącym sercem pobiegła na spotkanie z Shinsou, który już czekał na nią w pobliskim parku.

Oszronione drzewa wiśni wyglądały okropnie.

Niczym nie przypominały pięknych roślin, które dziewczyna widywała latem. I choć nie siadała wtedy przy nich na długo, gdyż szybko zaczynała kichać, a jej nos stawał się czerwony, zdążyła zapamiętać choć część cudnego widoku.

Wtedy wyglądała jednak jak renifer z całkowicie innego powodu.

Przybiegła do parku okryta jedynie cienkim, szarawym płaszczykiem, nie przejmując się tym, że jest środek lutego.

- Jestem! - zawołała, stając przed przyjacielem.

Uśmiechnęła się do niego szczerze, co chwila odgarniając z twarzy włosy, które zsuwały się na nią przez wiatr.

Wiatr, który tamtego dnia był nadzwyczaj nielitościwy.

- Uciekłeś z lekcji? - mruknęła nastolatka, spoglądając na plecak przerzucony przez jedno ramię Shinsou. - Myślałam, że nasze wagary nie były aż tak nieplanowane.

Serce dziewczyny przestało bić tak szybko. Było to normalne spotkanie, takie jak wszystkie inne, które urządzali, nic wyjątkowego.

- Cóż... tak wyszło - odpowiedział wręcz przepraszającym tonem, starając się nie zachowywać dziwnie.

Ukrywał, że dziewczyna wcześniej miała rację. Dzień ten był całkowicie zorganizowany.

<Twoje Imię>, przełknąwszy ślinę uśmiechnęła się odrobinę sztucznie i stanęła obok przyjaciela patrząc na niego pytająco.

A ten szybko domyślił się czego dziewczyna była ciekawa.

- Kocia kawiarnia - zerknął w kierunku małej uliczki i ruszył, nie czekając na koleżankę.

Lokal był mały, lecz przyjemny. Otwierając drzwi dało się usłyszeć dźwięk dzwoneczka, kilka miauknięć i ciche rozmowy. Charakterystyczny zapach zwierząt wdzierał się do nozdrzy niemalże za każdym razem, gdy ktoś nowy postanowił odwiedzić restauracyjkę.

<Twoje Nazwisko> najbardziej podobało się chyba jednak tutejsze ciepło, które momentalnie uświadomiło jej, jak zmarznięta jest.

- Pośpiesz się, Hitoshi! - lamentowała, gdy ten zmieniał buty na miłe, wypożyczanie tu kapcie.

- Spokojnie, już idę - odburknął, kończąc odsznurowywać trampka. Pewnie przemoczonego.

Mało kto o tym wiedział, ale w kawiarni dało się także kupić domowej roboty ciasta, uwielbiane przez tę dwójkę. Były drogie, jednak oboje twierdzili, że zdecydowanie warte takiej kwoty.

- Dziękuję - zaczęła dziewczyna, wpychając do ust spory kawałek czekoladowego musu z ciasta. - Za to, że pozwoliłeś mi dzisiaj uniknąć... tego - stwierdziła. - Tej szopki.

Chłopak kiwnął głową, popijając kawę. Nigdy za nią nie przepadał, ale kupował ją głównie dla <twoje Imię>. Jadła trzy razy szybciej od niego, więc zazwyczaj poprawiała swoją skończoną porcją częścią jego.

Dziewczyna jednak czymś się odwdzięczała. Zawsze kupowała mnóstwo przysmaków dla kotów, aby Shinsou mógł karmić maluchy.

Bo sama odrobinkę na nie uważała. Nie chodziło o podrapania czy gryzienie, ale alergię.

Miała lekkie uczulenia niemalże na wszystko.

- Kiedyś będę mieć podobnego - oświadczył pewnego razu Hitoshi, gdy szary, niewielki kocur wdrapał się na kolana jego przyjaciółki.

- Jeśli chcesz pogłaszcz go teraz - kicia została z trudem zdjęta ze spódnicy jego towarzyszki i położona na rękach chłopaka.

I <twoje Nazwisko> podobnym sposobem jeszcze tysiące razy unikała wydania się jej alergii.

Kłamstwa nie były czymś, co uznawała za dobre. Jednak na te dla przyjaciela mogła sobie pozwolić.

- Powinniśmy wychodzić - oświadczył chłopak, spoglądając na zegarek.

Dziewczyna pokiwała głową i zaczęła się zbierać.

Chwilę później zamykając drzwi kawiarni uśmiechnęła się niemal niewidocznie. Póki co wszystko układało się nadzwyczaj dobrze.

- To... co teraz? - wyprzedziła fioletowowłosego o kilka kroków i stanęła przed nim, z dłońmi w kieszeniach. - Biblioteka? Centrum handlowe i sklep meblowy?

Mogło brzmieć to dziwnie, jednak oboje lubili tam chodzić. Kładli się na wygodnych kanapach, wyciągali telefony i zaczynali rywalizować przeciwko sobie w grach multiplayer.

- Mam nieco lepszy pomysł - zaśmiał się, można by nawet rzec, że zadziornie, co całkowicie do niego nie pasowało. - Pojedźmy do Tokyo.

Dziewczyna szerzej otworzyła oczy. Czemu... Tokyo? Zazwyczaj nie opuszczali terenu Saitamy, chyba, że chodziło o wycieczki szkolne.

- Tam nie będą cię szukać - powiedział, a <twoje Imię> została całkowicie kupiona.

Wystarczyło kilka chwil, aby oboje szybko pobiegli na stację i kupili bilet na najbliższy pociąg.

Pozostało im do niego ponad pięćdziesiąt minut, więc oboje weszli do sklepu z tanimi rzeczami. Nie były to oczywiście przedmioty najwyższej jakości, ale dziewczyna lubiła je przeglądać oraz planować, co mogłaby z nimi zrobić. W rysunku była naprawdę dobra.

- To będzie mój prezent dla ciebie - stwierdził Shinsou, nakładając jej na szyję różowy szal w kocie łebki. - Wiem, że nie lubisz takich rzeczy jak prezenty, ale pozwól mi. Odpłacisz się w herbacie.

Gdyż herbatę to <twoje Nazwisko> robiła najlepszą. I nigdy jej nie przesładzała.

Niedługo później nadszedł czas odjazdu, więc oboje wrócili się na peron i jako jedni z pierwszych wsiedli do pojazdu, aby zająć jak najlepsze miejsca. Przy oknie.

Gdy pociąg ruszył dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Przytuliła szalik pachnący plastikiem, którego w sklepiku było pełno i oparła głowę o zimną szybę.

Ta podróż była chyba najlepszą, jaką przeżyła. Pobiła nawet tą, kiedy wraz z Hitoshim wysiedli z autobusu na stacji benzynowej i nie dali rady wrócić do niego na czas, przez co razem siedzieli przy wejściu do niej i pili ohydną, gorącą czekoladę.

Niedobrą niemal tak, jak ta tokijska.

- A więc po co zaciągnąłeś mnie aż tu? - <twoje Imię> podstawiła mu pod nos bilet do innej prefektury.

- Aby pozwiedzać.

Powiedział tylko tyle. Według niego wystarczająco dużo, bo właśnie po to ją tu zabrał.

Aby pozwiedzać.

Zobaczyć stragany z walentynkowymi ciastkami, poprzebieranych ludzi próbujących zebrać klientów i świątynie. Bo zamki były piękne i wiedział, że jego przyjaciółka je lubiła.

Po odmówieniu krótkiej modlitwy przed drzwiami jednej z nich, kamiennej i wyglądającej nadzwyczaj ładnie, nawet jeżeli znajdującej się w miejscu dość odludnym oboje spojrzeli na siebie, nie wiedząc do powiedzieć. Śnieg zaczął padać, wplątując się w nażelowane włosy chłopaka i mocząc bardziej i tak pełne wody trampki.

- Wszystkiego najlepszego - rzucił, ściągając z ramion plecak. Wyciągnął z niego niewielki pakunek i uśmiechnął się szczerze.

- Ja nie mogę! - powiedziała dziewczyna. - Już i tak przyjęłam prezent!

- Niech ten dzień będzie twoim najlepszym.

Drobne dłonie dziewczyny niemalże siłą zacisnęły się na pudełeczku. Padł na nią wzrok zachęcający do otworzenia.

Więc zrobiła to. Zrobiła oraz ujrzała najcudowniejszy prezent w życiu. Figurkę Aizawy Shōty. Eraserheada. Idola Shinsou.

Zaśmiała się, niemalże płacząc. Uważając, aby nie skrzywdzić kolejnego otrzymanego dziś skarbu rzuciła się do przytulenia chłopaka.

Powoli ich czas tu dobiegał końca. Jednak i tak trwali w tej pozie, Hitoshi oszołomiony, a <twoje Nazwisko> zasmarkana.

W pewnym momencie usłyszeli charakterystyczny, ale cichy dzwonek telefonu dziewczyny, który kiedyś sam Shinsou wybierał. Lekko się wystraszyli, ale nie odskoczyli od siebie jak poparzeni.

<Kolor>włosa odlepiła się trochę od chłopaka, po czym powoli sięgnęła do kieszeni po urządzenie i spojrzała na ekran. Zobaczyła na nim imię koleżanki.

- Odebrać? - spytała i podniosła wzrok na twarz przyjaciela.

Gdy Hitoshi już otwierał usta, by odpowiedzieć, połączenie zostało przerwane. <Kolor>oka zobaczyła paręnaście wiadomości od przeróżnych osób.

- Ojeju...

Fioletowowłosy pochylił się nad ekranem.

- Nie sądziłem, że aż tyle osób będzie się martwić...

- Ja tym bardziej...

- Chcesz wracać? - spytał można by powiedzieć lekko zasmuconym tonem. Nadchodzi okrutny koniec tak cudownego dnia. Bolało go to odrobinę, bo od dawna się tak dobrze nie bawił.

- Jasne, że nie, ale nie chcę ich jeszcze bardziej zamartwiać.

Opuścili świątynię i poszli wolnym krokiem w kierunku dworca. Nie szczególnie im się śpieszyło. Każde z nich, choćby nieświadomie, starało się przeciągać czas, by te chwile trwały jak najdłużej.

Dziewczyna mocniej ścisnęła pudełeczko z figurką. Zapomniała rękawiczek w domu, przez co obecnie jej ręce były zaczerwienione i drżały z zimna.

Hitoshi kątem oka zauważył to. Nie był w stanie tego zignorować, nie mógłby, a nawet nie chciał.

Delikatnie wyjął jej pudełko z rąk, wziął je pod pachę, po czym chwycił ją za dłoń i wsadził ich złączone dłonie do swojej kieszeni.

Dziewczyna spojrzała na niego lekko zdezorientowana, lecz gdy zobaczyła jak z małym uśmiechem patrzy przed siebie, mocniej ścisnęła jego rękę. Drugą dłoń wcisnęła do swojej.

Po dotarciu na dworzec od razu kupili bilety i stanęli koło zaśnieżonej ławki.

- Dziękuję ci, naprawdę - odezwała się dziewczyna, obserwując z uśmiechem krajobraz rozpościerający się tuż przed nią

- Nie ma za co - odpowiedział jej.

Niedługo potem nadjechał pociąg.

Podczas powrotu <Nazwisko> zmęczona oparła głowę o ramię przyjaciela. Na nogach trzymała pudełko z figurką, którą Hitoshi oddał jej chwilę wcześniej.

Wokół szyi wciąż miała zawiązany różowy szalik i wciąż czuła od niego zapach plastiku. Po jakimś czasie poczuła w nim woń również chłopaka. Zapach ten otulił ją i uspał.

----------------------------------------

Wszystkiego najlepszego _naoshi_!

Oprócz mnie shot ten pisały: fenoevans & cavienne

+ tym pięknym arcikiem zajęła się fenoevans

Mamy nadzieję, że Ci się podoba i życzymy wszystkiego co najlepsze, kochamy Cię!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top