let's get party started - pietro maximoff
adlisethe proszę i oczekuję na twoją opinię 😘
Siedziałam w swoim pokoju przed toaletką, nakładając makijaż. Dzisiaj są moje osiemnaste urodziny, które odbędą się tu, w Avengers Tower. Mój tata, Anthony Stark, od tygodni planował imprezę. Powiedział, że wszystkim się zajmie, a ja mam tylko siedzieć i nic nie robić. Tak też poczyniłam. Dzisiaj jest ten dzień, w którym osiągnę pełnoletność. Czy się cieszę? W zasadzie, to nie wiem sama, co o tym myśleć. Liczba mojego wieku wzrośnie tylko o jeden, oprócz tego, że będę miała dowód, nic innego się nie zmieni. Nadal będę tą samą Louise Stark, co rok temu.
Moje włosy rozwiał podmuch wiatru, a w lustrze zobaczyłam chłopaka o blond włosach z czarnymi odrostami. Na sobie miał swoje standardowe ubranie, w którym jeździł na misje. Mimo tego, że biegał z prędkością światła, jego włosy były w idealnym stanie. Uśmiechnęłam się do niego lekko i odłożyłam tusz do rzęs na stolik. Odwróciłam się do niego twarzą w twarz i uniosłam lekko brodę.
- Wiesz, że układanie tej fryzury zajęło Wandzie godzinę? Zabije cię, jeśli dowie się, co zrobiłeś z moimi włosami.- Powiedziałam, wskazując na roztrzepane włosy. Blondyn uśmiechnął się w ogóle nie przejmując się tym, co przed chwilą powiedziałam.
- Umiem szybko biegać, nie dogoni mnie.- Mrugnął jednym okiem, a na jego ustach nadal igrał uśmieszek. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.- Co robisz tak właściwie?- Spytał, podchodząc bliżej. Wziął czerwoną szminkę do ręki i odkręcił ją trochę. Zabrałam mu przedmiot z ręki i pomalowałam usta.
- Za godzinę zaczyna się impreza. Będzie mnóstwo zdjęć, najwięcej robionych przeze mnie, więc muszę jakoś wyglądać, aby nie wyjść na tych zdjęciach jak Godzilla.- Odpowiedziałam, chowając szminkę do kosmetyczki i odstawiłam ją na bok.
- Nie wiem, po co wy wszystkie się malujecie. Ty i Wanda. Nie potrzebne to wam.- Westchnął, zakładając ręce na pierś. Pokręciłam głową, poprawiając detale w swoim wyglądzie.
- Aby podobać się chłopakom.- Skwitowałam, odwracając się do niego przodem.
- Mi podobasz się bez makijażu.- Musnął moje usta i za chwilę zniknął, a podmuch wiatru rozwiał moje włosy, ponownie. Wykręciłam oczami, wracając do robienia makijażu.
Pod wieczór, w godzinę rozpoczęcia się imprezy, przyszedł po mnie Pietro. Zasłonił mi oczy swoimi rękoma i zaprowadził mnie do salonu, gdzie miała odbyć się impreza.
- Tylko żebym się nie wywaliła!- Ostrzegłam chłopaka, a on tylko się zaśmiał. W końcu się zatrzymaliśmy.
- Gotowa?- Spytał. Pokiwałam głową, a on odsłonił moje oczy.
- Niespodzianka!- krzyknęła około pięćdziesięciu osób. Będąc córką Toniego Starka, jestem znana i znam wiele osób, choć tutaj jest może jedna czwarta tych, których znam. Uśmiechnęłam się szeroko, zadowolona z tego, że wszyscy moi bliscy znajomi tu byli.
Wszyscy zaczęli się ze mną witać, dając mi przy tym prezenty.
Gdy impreza się zaczęła, cały parkiet, zrobiony specjalnie dla tańczących, był zajęty. Każdy tańczył z każdym. Nikogo to nie obchodziło, że się nie znają. Mieli przynajmniej okazję, aby się poznać i porozmawiać. Nawet Steve się ruszył i wyrwał jakąś laskę, której nie znałam. Musiała być to znajoma mojego taty.
Zmęczona opadłam na kanapę. Patrzyłam na wszystkich tańczących z uśmiechem na twarzy.
- Witaj.- Podniosłam głowę do góry, słysząc znajomy głos. Koło kanapy stał Thor i Loki. Podniosłam się z piskiem i przytuliłam najpierw blondyna, a później bruneta. Loki i Thor byli moimi wujkami, choć osobiście nie kazali się tak nazywać, bo to dziwnie brzmi i nie pasuje do nich. Mój tata, gdy w Asgardzie odbywał się ślub Thora i Jane, przespał się, oczywiście, z siostrą tych dwóch. Thor na początku był na niego wściekły, ale gdy Tony obiecał, że zajmie się mną, Thor mu wybaczył. Czasami spędzam dnie tutaj, na Ziemi albo w Asgardzie, gdzie jest pięknie.
- Jakbyśmy mogli zapomnieć o urodzinach naszej kochanej siostrzenicy!- Zawołał Thor, wymachując prezentem w ręku. Po chwili mi go wręczył. Podziękowałam mu i od razu zostałam porwana w ramiona Lokiego. Mimo tutejszej opinii, Loki w stosunku do mnie był miły i nie narzekał na mnie jak na Thora.
- Szkoda, że jesteśmy rodziną.- Westchnął ciężko, przytulając mnie mocno.- Wyglądasz pięknie.- Dodał i wręczył mi prezent. Podziękowałam mu i odłożyłam go na stos innych prezentów, które będę później rozpakowywała. Większość przyniosła alkohol, który od razu został postawiony na stół do spożycia.
- O kogo ja tu widzę, Jelonek.- Mój tata do nas podszedł, od razu mieszając z błotem Lokiego. Ten tylko na niego spojrzał i po jego twarzy mogłam dostrzec, że bardzo mocno się kontroluje, aby mu nie odpowiedzieć lub nie użyć na nim magii. Tony nacisnął coś na pilociku, który miał w kieszeni, a muzyka ucichła.- Nasza solenizantka będzie otwierać prezenty!- Krzyknął, a wszyscy zebrali się w kółku.
- To miało być jutro, jak już będzie po wszystkim!- Spojrzałam karcąco na tatę. Ten tylko wzruszył ramionami i rozgonił towarzystwo, aby dalej się bawili, włączając po chwili muzykę. Zaśmiałam się i ponownie opadłam na kanapę.
- Ale ode mnie otworzysz, co?- Pietro stał za mną, szepcząc mi do ucha. Uśmiechnęłam się lekko, a za chwilę przed moją twarzą, pojawił się pięknie zapakowany prezent. Otworzyłam go, śmiejąc się głośno.
- Serio? Komplet bielizny nocnej?- Zaśmiałam się, odkładając prezent na bok.
- Sprzedawczyni dziwnie się na mnie patrzyła, gdy kręciłem się po półkach.- Odpowiedział z uśmiechem i musnął moje usta.
- Później przymierzę.- Zapewniłam go. Z uśmiechem na ustach odszedł ode mnie, kierując się w stronę stolika z alkoholami. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wstałam z kanapy, idąc na parkiet.
Na koniec imprezy zostało tylko kilka osób i to mieszkańców Avengers Tower, czyli nasi super bohaterowie i Loki. Połowa siedziała na kanapie, połowa na krzesłach, inni na podłodze. Pietro siedział obok mnie, lekko jeżdżąc palcami u dołu moich pleców.
- Idę już spać. Jeszcze raz dziękuję za wspaniałą imprezę.- Wstałam z kanapy i wszystkich po kolei przytuliłam na pożegnanie.- Dobranoc!- Pomachałam jeszcze i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Też idę.- Oznajmił Pietro i ruszył za mną.
- Oby mi dzieci z tego nie było!- Krzyknął za nami tata.
- Ciekawe jakby wyglądały. Włosy by miały po Lou czy po Pietro? Dziwnie pewnie by wyglądało. I jeszcze te turbo raczkowanie.- Zaśmiał się Clint. Wykręciłam oczami i wyszłam z pomieszczenia. Maximoff podążał kilka kroków za mną. Przed wejściem do swojego pokoju, spojrzałam na niego z uśmiechem i weszłam do środka. Zanim zamknęłam drzwi, podmuch wiatru rozwiał moje włosy. Drzwi się zamknęły, a ja zostałam przyciśnięta do nich, po chwili czując usta chłopaka na swoich.
- Nie wzięłaś mojego prezentu...- Szepnął między pocałunkami.
- A czy to teraz ważne?- Odpowiedziałam, wplątując palce w jego białe włosy. Sekundę później, wylądowaliśmy na łóżku. W błyskawicznym tempie zdjął moją bluzkę, a ja jego koszulę.
_____________________
Przepraszam, ale po prostu nie umiem opisywać takich rzeczy, więc no, jest tylko tyle romansu XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top