drink - sebastian stan
Spojrzałam na mężczyznę siedzącego przy stole na przeciwko mnie. Zauważyłam, że przychodził tutaj zawsze po pracy, trzymając swoją teczkę i marynarkę w jednej ręce. Z poluzowanym krawatem, siadał zawsze przy tym samym stole i zamawiał piwo. Zazwyczaj po jednym czy dwóch płacił i wychodził. Zawsze uśmiechał się do mnie gdy płacił rachunek. Jego oczy błyszczały, nawet jeśli w barze panował półmrok. Ale później wyglądał na zmęczonego i zdesperowanego, mogę powiedzieć.
Zamówił kolejne whisky, więc ruszyłam do jego stolika, po raz kolejny dzisiaj.
- Hej, spokojnie. To już czwarta twoja whisky - powiedziałam, nalewając cieczy do jego szklaneczki.
- Jest dobrze... Josie - mruknął, mrużąc oczy, aby przeczytać moje imię na plakietce.
- Nie wyglądasz dobrze. Jesteś pijany - zauważyłam.
- Brzmisz dokładnie jak moja żona, a raczej była żona. Za każdym pieprzonym razem mówiła: " Sebastian, jesteś pijany!" - powiedział, przymykając oczy. - Poproszę kolejnego - uniósł pustą już szklankę do góry.
- Przykro mi z powodu twojego małżeństwa. Powinieneś wrócić do domu i z nią porozmawiać - zasugerowałam. Uniósł na mnie spojrzenie swoich zmęczonych oczu.
- Chce rozwodu. Nie mogę nic z tym zrobić. Jestem zmęczony już tym wszystkim, chcę tylko zapomnieć - odpowiedział i spuścił wzrok w dół. Patrzyłam jak przeczesuje nerwowo swoje włosy palcami.
- Już prawie zamykamy. Jest prawie druga w nocy - poinformowałam, ale on się nie poruszył nawet o milimetr.
- Jakiś problem, Josie? - spytał mój szef, stając obok mnie.
- Nie, bez obaw. Właśnie wychodziłem - mruknął Sebastian i ruszył do wyjścia z baru.
Z racji tego, że już skończyłam swoją pracę na dziś, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z baru.W drodze do samochodu, zauważyłam Sebastiana, który siedział na chodniku i pił whisky z butelki.
- Chcesz, abym zamówiła ci taxi? - spytałam, podchodząc do niego bliżej. Spojrzał na mnie zaskoczony moją obecnością tutaj.
- Nie, mogę prowadzić - oznajmił i pociągnął kolejnego łyka z butelki.
- Nie, nie możesz! Nie pozwolę, abyś zabił samego siebie. Podwiozę cię - zaprotestowałam, wyciągając klucze z torebki. - Wstawaj - powiedziałam, pomagając mu wstać i dojść do mojego samochodu. Wsiadłam za kierownice i po chwili ruszyłam z miejsca. - Więc gdzie mam cię zawieźć? - spytała, spoglądając na niego i zauważyłam, że Sebastian śpi. - Super - mruknęłam pod nosem i wróciłam spojrzeniem na drogę. Wołałam jego imię kilka razy, ale nic nie było go w stanie obudzić. Pojechałam do swojego apartamentu, mając nadzieję, że podczas tej podróży, Sebastian się obudzi, ale tak się nie stało.
- Hej, Erick! - krzyknęłam, wysiadając z samochodu. Eric to mężczyzna, który otwiera drzwi dla każdego.
- Panienka Josie! Wracasz z pracy? - spytał, podchodząc do mnie.
- Tak. Mój przyjaciel zasnął w moim samochodzie. Pomożesz mi go zanieść do mojego apartamentu? - spytałam, patrząc na niego prosząco.
- Oczywiście! - odpowiedział i pomógł mi z Sebastianem.- Twój przyjaciel wygląda okropnie, Josie - stwierdził Erick, pomagając mi położyć Sebastiana na kanapie.
- Ostatnio dużo przeszedł. Dziękuję ci, Erick - uśmiechnęłam się do niego miło.
- Nie ma za co! Dobrej nocy - pożegnał się i wyszedł. Sebastian spał jak zabity, a smród alkoholu roznosił się po salonie. Otworzyłam okno, aby przez noc się wywietrzyło. Przykryłam mężczyznę kocem i poszłam do swojej sypialni. Po szybkim prysznicu, położyłam się spać.
Następnego dnia, obudziłam się pierwsza i poszłam do kuchni, aby zrobić kawę dla siebie i Sebastiana.
- Gdzie ja jestem? - usłyszałam jego głos z kanapy.
- Jesteś w moim apartamencie. Masz, weź to - powiedziałam i podałam mu szklankę wody i aspirynę.
- Dziękuję, moja głowa chyba zaraz wybuchnie - mruknął pijąc wodę.
- Pamiętasz cokolwiek z nocy? - spytałam, przyglądając mu się uważnie.
- Nie za bardzo. Byłem w barze, prawda? Pamiętam, że z tobą rozmawiałem - odpowiedział, kładąc głowę na oparciu kanapy z zamkniętymi oczami.
- Byłeś pijany. Próbowałam odwieźć cię do domu, ale zasnąłeś w moim samochodzie - wyjaśniłam. - Chcesz może kawy? - spytałam.
- Jeśli można -szepnął, a ja poszłam do kuchni, aby po chwili wrócić z filiżanką kawy w ręku.
- Proszę - uśmiechnęłam się lekko i podałam mu filiżankę.
- Dziękuję, Josie. Za wszystko - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Mam nadzieję, że to nie pogorszy stosunków między tobą, a twoją żoną - szepnęłam lekko wystraszona.
- Nie jesteśmy już razem. Mieszkam w hotelu naprzeciwko mojego biura od trzech miesięcy - odpowiedział, biorąc kolejnego łyka kawy.
- Możesz wziąć prysznic, jeśli chcesz - zmieniłam temat. - Jesteś głodny? - spytałam po chwili.
- Nie chcę ci się narzucać, a poza tym jestem już spóźniony do pracy - powiedział, spoglądając na swój zegarek.
- Nie narzucasz mi się. Nigdy nie pozwoliłabym ci prowadzić w takim stanie w jakim byłeś wczoraj - skwitowałam, patrząc na niego, jak wstaje z kanapy.
- Dziękuje ci, Josie. Moje życie jest teraz do dupy, ale dziękuję za to, że mi pomogłaś. Nie zawsze taki jestem - zapewnił, patrząc w moje oczy.
- Wiem - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyliśmy do drzwi, które mu otworzyłam.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia. Dziękuję jeszcze raz - uśmiechnął się i wyszedł.
***
Przygotowywałam kolejnego drinka dla klienta, gdy podszedł do mnie szef.
- Powróciły kłopoty - powiedział, a ja uniosłam głowę, aby zauważyć jak Sebastian wchodzi do baru. Uśmiechnął się i ruszył w moją stronę.
- Nie bądź zrzęda. To miły facet - powiedziałam, a on zmrużył oczy.
- Hej, Josie. Jak tam? - spytał, stając za ladą.
- Trochę za dużo pracy, ale jest dobrze - odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
- To dla ciebie. Dziękuję jeszcze raz - podał mi bukiet kwiatów. Otworzyłam szerzej oczy, zaskoczona jego gestem.
- Dziękuję, nie musiałeś mi nic kupować, ale kwiaty są piękne - uśmiechnęłam się szeroko, wąchając ich zapach.
- Cieszę się, że ci się podobają. Chciałbym jeszcze się ciebie zapytać, czy nie poszłabyś ze mną jutro na lunch? - patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
- Z miłą chęcią - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach.
- Super. Możesz podać mi drinka? - spytał, siadając na krześle barowym.
- Oczywiście - powiedziałam i z lodówki wyciągnęłam butelkę wody po czym podałam ją chłopakowi.
- Co to jest? - spytał, zanosząc się śmiechem, ale widząc moją minę, stał się poważny.
- Woda. Dzisiaj tylko to tu dostaniesz - odpowiedziałam, puszczając mu oczko.
- No weź, Josie. Tylko jedno piwo - spojrzał na mnie błagalnie. Pokręciłam głową.
- Naprawdę chcesz, abym poszła z tobą jutro na lunch?- spytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Tak, chcę...
- Więc musisz być dzisiaj trzeźwy. Nie chcę cię odwozić do domu po raz kolejny - oznajmiłam. Pokręcił głową rozbawiony i napił się wody.
***
Sebastian zabrał mnie do miłej restauracji w mieście. Miejsce było bardzo przytulne i tylko kilka osób tutaj siedziało i jadło swoje zamówienia.
- Podoba ci się? Jedzenie tutaj jest naprawdę smaczne! - zapewnił, odsuwając dla mnie krzesło, na którym siadłam.
- Jest miło - uśmiechnęłam się do niego szeroko. Mężczyzna zawołał kelnera i zamówił jedzenie, które wcześniej wybraliśmy z karty MENU.
- Więc, Josie. Powiedz mi coś więcej o sobie - poprosił.
- Cóż... Pochodzę z Chicago, ale przeprowadziłam się do Nowego Jorku trzy lata temu. Od tamtego czasu pracuję w barze Luka. Jest przyjacielem mojego taty, więc pomógł mi, kiedy przyjechałam tutaj tylko z plecakiem i marzeniami - opowiedziałam i uśmiechnęłam się na koniec.
- Pamiętam to uczucie, ale z dniem, w którym się ożeniłem, to c o ś zniknęło...
- Mogę zadać ci pytanie? - spytałam, patrząc na niego uważnie.
- Oczywiście - odpowiedział, kiwając głową.
- Nadal ją kochasz? Swoją żonę?
- Nie wiem... Powinienem. To była moja pierwsza miłość, ale chyba nasze małżeństwo było ogromnym błędem. Byliśmy młodzi i impulsywni - wyjaśnił i napił się wina z kieliszka. Kelner wrócił z naszymi zamówieniami.
- Przepraszam, rozumiem, że nie chcesz o tym rozmawiać...
- Nie, Josie. Dla mnie to dobrze, aby z kimś o tym porozmawiać. Dziękuję, że jesteś ze mną tutaj - uśmiechnął się lekko.
Po lunchu Sebastian zaoferował mi podwózkę do domu. Zgodziłam się i teraz stał samochodem pod moim apartamentem.
- Chciałbym, abyśmy spędzali ze sobą więcej czasu. Poszli razem do kina czy coś w tym stylu... Co ty na to? - spytał. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, odpinając pasy.
- Byłoby świetnie - odpowiedziałam i wysiadłam.
***
- Hej, Sebastian. To znowu ja... Spóźniłeś się na nasz film, gdzie jesteś? Oddzwoń do mnie proszę - zostawiłam już trzecią wiadomość na jego poczcie głosowej. Prze ostatnie kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie i wiedziałam, że coś musiało być na rzeczy, że dzisiaj nie przyszedł. Zdecydowałam, że pojadę do jego apartamentu.
Stanęłam przed drzwiami od jego pokoju i zapukałam, ale nikt mi nie otworzył.
- Sebastian, jesteś tam? Proszę, otwórz mi drzwi, to ja, Jo - poprosiłam i usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy w zamku, a po chwili drzwi się otworzyły, ukazując widok Sebastiana, trzymającego już prawie pustą butelkę wódki.
- Jo, cześć! - powiedział, przytulając mnie do siebie mocno.
- Czy ty jesteś znowu pijany? - spytałam, patrząc na niego, gdy oddalił się ode mnie.
- Nie? - uśmiechnął się lekko. Pokręciłam głową.
- Czekałam na ciebie, mieliśmy iść do kina, co się stało, że nie przyszedłeś? - spytałam, a on wpuścił mnie do środka. Rozejrzałam się dookoła. Salon był w totalnej rozsypce.
- Spójrz, przyniosła mi papiery rozwodowe do podpisania - wskazał głową na stolik kawowy, gdzie leżało pismo.
- Martwię się o ciebie, Sebastian. Naprawdę chcę ci pomóc, ale musisz chcieć tej mojej pomocy. Spójrz na siebie i na to, co robisz ze swoim życiem. Możesz to zmienić, rozmawialiśmy o tym wcześniej - powiedziałam, siadając na kanapie, najpierw odgarniając kilka ubrań na bok.
- Przepraszam, Jo. Nie jestem wystarczająco dobry dla niej ani dla żadnej innej - mruknął załamany i siadł obok mnie.
- Mylisz się. Może to ona nie jest wystarczająco dobra dla ciebie. Nie zasługuje na ciebie - powiedziałam bez zastanowienia.
- Co masz na myśli? - spytał, spoglądając na mnie.
- A może byś wziął prysznic i się położył? Zajmę się tym bałaganem - zapewniłam zmieniając temat.
***
- Pożyczyłam od ciebie kilka ubrań, nie obrazisz się? - spytałam, kończąc robić naleśniki. Na sobie miałam jego siwą koszulkę i dresy.
- I tak lepiej wyglądają na tobie. Spałaś tutaj? - spytał, spoglądając na mnie.
- Tak, nie mogłam zostawić cię samego w takim stanie - odpowiedziałam, patrząc na niego. Jego włosy w nieładzie i zaspana twarz była chyba najpiękniejszym widokiem jaki kiedykolwiek widziałam.
- Przepraszam, Jo. Ponownie tutaj jesteś i pomagasz mi. Nie zasługuję na to - mruknął.
- Nie mów tak. Przejdziemy przez to razem, ok?
- Dziękuję ci, Josie - szepnął i ucałował moje czoło.
Kiedy jedliśmy śniadanie, ktoś zapukał do drzwi. Wytarłam usta serwetką i wstałam.
- Zobaczę kto to - powiedziałam i ruszyłam do drzwi, które otworzyłam. Za nimi stała jakaś kobieta. Zmrużyłam oczy, przyglądając się jej uważnie.
- Szukam Sebastiana - odezwała się pierwsza. Wpuściłam ją do środka bez żadnego słowa.
- Jesteś...
- Vanessa, jego była żona - dopowiedziała, patrząc na mnie z wyższością.
- Vanessa, co ty tutaj robisz? - spytał Sebastian, podchodząc do nas.
- Popisałeś już papiery rozwodowe? Muszę je dać dla mojego adwokata - mruknęła niezbyt entuzjastycznie.
- Jeszcze nie...
- Widzę, że jesteś trochę zajęty - powiedziała, spoglądając na mnie ponownie. Wykręciłam oczami.
- To nie tak, jak na to wygląda - mruknęłam, przypominając sobie, że mam ubrania Sebastiana i to mogło dziwnie wyglądać w jej oczach.
- Spokojnie kochanie. Sebastian może spać z każdą kobietą, jaką chce. To nie mój biznes - powiedziała, a Sebastian ruszył do salonu, aby po chwili wrócić z papierami rozwodowymi.
- Masz długopis?- spytał, patrząc na nią. Vanessa wyciągnęła długopis z jej torebki i podała mu go. Mężczyzna szybko się podpisał i oddał jej papiery.- Możesz już iść? - spytał, trochę chamsko. Spojrzałam na kobietę, a ona tylko uśmiechnęła się słodko i wyszła. Seb trzasnął za nią drzwiami.
- Chyba już pójdę - powiedziałam, ruszając do salonu, gdzie zostawiłam swoje ubrania z wczoraj.
- Jo, proszę nie idź - poprosił, łapiąc mnie za ramię.
- Nigdy w życiu nie zostałam tak upokorzona. Nie powinno mnie tutaj być - wyznała, a łzy same poleciały po moich policzkach. Przez jej słowa, mogłam wywnioskować, że nazwała mnie dziwką. Co ja jej takiego zrobiłam, huh?!
- Przepraszam cię, Jo. Porozmawiam z nią i przeprosi cię za to, obiecuję - powiedział, patrząc na mnie przepraszająco.
- Nie, nie rób tego. Dopiero, co bierzesz rozwód, nie chcę być tą, która zniszczyła wszystko. Pozwól mi odejść - skwitowałam, próbując wyrwać się z jego objęć.
- Moje małżeństwo było skończona przed tym jak się spotkaliśmy, nie bądź taka twarda dla siebie, bo to nie twoja wina. Jesteś wspaniałą kobietą i tylko Bóg jeden wie, co by się ze mną stało, gdybyś nie pojawiła się w moim życiu - wyznał, ocierając moje łzy kciukiem.
- To, dlaczego nie podpisałeś tych papierów od razu?- spytałam, patrząc w jego oczy.
- Nie wiem. Byłem wściekły i zwariowałem, później wypiłem za dużo i ty mnie znalazłaś - wyjaśnił, przeczesując nerwowo swoje włosy palcami.
- Bo wciąż ją kochasz, dlatego. Jestem taka głupia - prychnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem i zaśmiałam się z mojej głupiej sytuacji w jakiej się teraz znalazłam.
- To nie prawda, Jo. Jeśli nadal ją kocham, to jak wyjaśnisz to, co czuję za każdym razem gdy jesteś obok mnie?- spytał, zmniejszając dystans między nami.
- Proszę, nie daj mi w to uwierzyć - szepnęłam i zamknęłam oczy, gdy Sebastian chwycił moją rękę w swoją dłoń.
- Nie zasługuję na ciebie, Josie, wiem. Ale może mogę cię uszczęśliwić. Możemy być szczęśliwi... Razem - uśmiechnął się lekko, kładąc drugą dłoń na moim policzku.
- Więc co do mnie czujesz, Sebastian? Powiedz mi prawdę - nakazałam, a on uśmiechnął się szerzej, a po chwili mogłam poczuć jego usta na swoich. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej o ile jeszcze mógł,a ja owinęłam ręce wokół jego szyi, pogłębiając pocałunek.
- Myślę, że to już koniec naszej przyjaźni - szepnęłam, opierając głowę na jego klatce piersiowej.
- Po co mamy być przyjaciółmi, jak możemy być kimś więcej - mruknął, przeczesując moje włosy.
- Jesteś tego pewien? Ja i ty? - spytałam, odchylając głowę, aby spojrzeć w jego oczy.
- Jestem pewien. Nie ma nic, czego chciałbym bardziej niż ciebie obok mnie - zapewnił i musnął moje usta.
- Bałam się powiedzieć ci, co do ciebie czuję, Sądziłam, że to był nienajlepszy czas, dlatego, że się rozwodzisz.
- Myślę, że to jest najlepszy czas dla nas - powiedział i pocałował mnie w usta, szyję i na koniec w ramię. Przeszły mnie dreszcze, czując jego dotyk na swojej skórze.
- Sebastian, proszę... Obiecałam dla Luka, że pomogę mu posprzątać bar - mruknęłam.
- Powiedz mu, że jesteś zajęta - szepnął w moją szyję, wyciągając z kieszeni swój telefon i podając mi go.
- Właściwie, to on cię nie lubi, jeśli się dowie, że jestem z tobą...- pokręciłam głową z uśmiechem.
- Nie lubi mnie? Dlaczego? - spytał, udając obrażonego.
- Uważa, że jesteś problemem.
- A ty jak sądzisz?
- Sądzę, że ma racje - powiedziała, próbując utrzymać powagę.
- Więc, przykro mi, Jo, ale nie puszczę cię - zaśmiał się, obejmując mnie w pasie i przyciągnął mnie do siebie.
- Myślałam, że jesteśmy tylko przyjaciółmi - szepnęłam, bawiąc się jego włosami.
- Powinienem zrobić to wcześniej... - mruknął i po raz kolejny mnie pocałował.
Ostatecznie opuściłam jego mieszkanie i pojechałam do baru. Oczywiście moje odejście spotkało się z niezadowolonymi jękami Sebastiana. Posprzątałam i otworzyłam lokal. Po pewnym czasie przyjechał Luke i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Myślę, że zasługujesz na dzień wolny jutro - oznajmił, podchodząc do mnie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się lekko.
Była prawie północ,a w lokalu roiło się od ludzi. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam jak blond kobieta wchodzi do baru. Vanessa.
- Jesteś Josie, tak? Mogę z tobą porozmawiać? Będę się streszczać, obiecuję - powiedziała, stając po drugiej stronie baru z tym swoim przesłodzonym uśmiechem.
- Powiedział dla Sebastiana, że nie musisz...
- Wiem. To ja zadzwoniłam do niego. Przepraszam za to, co stało się rano...
- Vanessa, muszę wracać do pracy - mruknęłam, nie chcąc jej słuchać.
- Byłam zdenerwowana tym całym procesem nad rozwodem, ale to było złe, jak cię potraktowałam - wyznała, a ja spojrzałam na chwilę w bok, po czym ponownie przeniosłam wzrok na nią.
- Nadal go kochasz? - spytałam. Pokręciła głową.
- Już nie. Znalazłam kogoś innego. Nie przyszłam tutaj, aby z tobą walczyć, Josie. Przyszłam, aby uporządkować pewne rzeczy - zapewniła, a ja wykręciłam oczami, spoglądając w dół.
- Akceptuje twoje przeprosiny... - mruknęłam i uśmiechnęłam się, aby sprawiać pozory miłej.
- Dziękuję. Wiem, że go kochasz, więc nie pozwól mu odejść - powiedziała i opuściła lokal. Patrzyłam za nią, dopóki nie zniknęłam za drzwiami wyjściowymi.
Po pracy zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z baru. Zatrzymałam się zaskoczona, widząc Sebastiana opierającego się o swój samochód.
- Hej, Jo - powiedział i złożył wolny pocałunek na moich ustach. Otworzył dla mnie drzwi pasażera, a ja wsiadłam do auta, co uczynił i on. Uśmiechnęłam się lekko, patrząc na niego.
- Nie zapytasz mnie o Vanesse? - spytałam, obserwując jak przekręca kluczki w stacyjce i po chwili rusza.
- Przepraszam, nalegała, aby z tobą porozmawiać - uśmiechnął się przepraszająco, zerkając na mnie.
- Spokojnie, była miła - westchnęłam i spojrzałam za szybę, podziwiając miasto nocą.
****
Następnego ranka obudziłam się dosyć wcześnie. Czułam, jak Sebastian obejmuje mnie w pasie i opiera się policzkiem o moje ramię.
- Dzień dobry, piękna - szepnął i musnął mój policzek.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się lekko, spoglądając w jego oczy.
- Wiesz, myślałem nad czymś wczoraj... - zaczął gdy ruszyliśmy do kuchni. Zrobiłam dwie kawy i stanęłam przed nim.
- I co wymyśliłeś? - spytałam, podając mu filiżankę kawy.
- Chciałbym wiedzieć czy nie chciałabyś przeprowadzić się do mnie. Mam na myśli... Że ten apartament jest wystarczająco duży, aby pomieścić nas dwoje... - wyjaśnił, patrząc na mnie uważnie, pijąc swoją kawę.
- To nie jest zły pomyśl. Będę miała cię cały czas na oku - zaśmiałam się, co uczynił i on.
- Nie masz się o co martwić, Josie - zapewnił muskając moje usta.
- Chciałabym z tobą zamieszkać - szepnęłam i spojrzałam w jego oczy, poprawiając jego włosy.
- Naprawdę?
- Naprawdę - uśmiechnęłam się, widząc jego szczęśliwą twarz.
- Dziękuję za to, że uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, Josie. Kocham cię - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie.
- Ja też cię kocham.
________________
Pierwszy Imagin z Sebastianem. Będzie ich kilka, bo mam kilka pomysłów, do których Bucky nie pasuje. Na przykład do tego. Wyobrażacie sobie Buckiego w roli męża i w ogóle?
Trochę jestem zmęczona po szkole i nie widzę wszystkich błędów. Jak jakieś zobaczycie, to piszcie!
Dziękuję za uwagę, dobranoc! Albo i dzień dobry! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top