HUK
...czyli co Silea robi, zamiast pisać porządnego one shota. Innymi słowy napisałam pracę na polski i stwierdziłam, że się nią z wami podzielę. Także ten, miało być na pół strony, a napisałam na trzy więc...
~*~
Pierwszy huk jest potężny. Rozrywa bębenki i niszczy ciszę
Drugi nie jest aż tak przejmujący, zupełnie jakby organizm przyzwyczaił się już do nienaturalnego dźwięku.
Pociski uderzają w barykady, które wyglądają, jakby miały się zaraz rozlecieć. Zasycha mi w gardle. W kółko zadaję sobie to samo pytanie - co ja tu w ogóle robię!?
Kolejny huk rozległ się znacznie bliżej. Serce wali jak oszalałe, a ja stoję sparaliżowana strachem. Kaszlę przez wszechobecny dym i kurz.
Ktoś ciągnie mnie za rękę. Ruszam tylko dzięki odruchowi. Gdybym tego nie zrobiła, zaryłabym twarzą w grunt.
HUK.
- Prędzej! - rozlega się krzyk, tuż przy moim uchu. Przyspieszam jakby wbrew sobie.
HUK.
Im dalej jesteśmy, tym spokojniej wkoło się robi. Jednak moje serce w dalszym ciągu pompuje adrenalinę, która nie pozwala się zatrzymać.
Gdy docieramy do celu, pot leje się ze mnie strumieniami, a oddech nie daje się złapać. Ktoś popycha mnie, abym szybciej weszła do dziury w ziemi. Gdzieś na granicy widzę, jak rozgląda się niespokojnie.
Niemal wskakuję do względnie bezpiecznego schronu, a mój wybawca zaraz się przy mnie znajduje.
Rozglądam się. Przeskakuję wzrokiem od twarzy do twarzy, zaraz jednak spuszczam oczy.
Nie pasuję tutaj. Pasują tutaj moje eleganckie ubrania. Nie pasują również włosy spięte w ciasny kok. Nie pasuję tutaj cała ja.
HUK.
Żadne ze spojrzeń nie jest takie, jakie wyobrażałam sobie w dzieciństwie. Oczy nie są szlachetne i pełne odwagi. Zamiast tego w ich tęczówkach błyszczy przerażenie, smutek, a w jeszcze innych pustka. Puste miejsce, które kiedyś zajmowała radość i szczęście.
Przyjechałam na front zadać pytania. Chciałam się wybić w branży. Teraz to wydaje mi się tylko puste i idiotyczne. A przede wszystkim bezcelowe.
HUK.
O co mam pytać? Przecież jest okazja. Tylko jakie pytanie zadać? Jak leci? Co u żony? Albo może: ilu przyjaciół już pochowałeś?
HUK.
O co pytać te twarze? Te puste, wybladłe, zapadłe twarze? Twarze i dłonie splamione krwią swoją, przyjaciół i wrogów?
Wszędzie bandaże, krew, smród.
I HUK.
Zakrywam głowę rękoma, bo ziemie spada z sufitu na wszystkich.
Tak bardzo chciałabym wrócić do domu. Do małego, cichego mieszkania. Do normalności. Tyle, że to nie możliwe. W nocy cały mój barak uległ spaleniu. Po prostu została z niego kupka popiołu. A nas odcięto od reszty wojska.
Strach znowu łapie mnie za trzewia. Zaczynam spazmatycznie oddychać i czuję, jak zbliża się napad histerii.
Wtedy robię coś, co mnie zawsze uspokajało. Wyjmuję mój nieodłączny notatnik z kieszeni marynarki. Piszę drżącymi rękoma i zaczynam nucić. Żołnierze patrzą się na mnie jak na wariatkę. Kto wie, może faktycznie nią jestem?
HUK.
Uderzyło bardzo blisko. Stanowczo za blisko.
Kulę się w kącie. Ktoś otwiera klapę.
O cho...
*notatki się urywają*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top