One way ticket.
Cichy stukot rozchodził się wokół, gdy maszerowała brukowaną drogą wzdłuż stacji kolejowej. Delikatnie tupiąc nogą, przystanęła pod ścianą, a z jej ust wydobył się kłębek pary. Schowała zmarzniętą twarz w cieplutki, różowy szalik, z którym nigdy się nie rozstawała.
Mogliby otworzyć te głupie drzwi. Albo chociaż postawić ławki pod jakimś dachem, żeby nie mokły. - Myślała z oburzeniem.
To były jedyne wady zrezygnowania z autobusu, ale to stosunkowo niska cena zwłaszcza, że w pociągu jest dużo więcej miejsca i jest znacznie cieplej. Myśl, że mogłaby wrócić do wcześniejszego sposobu podróży, jakim było korzystanie z usług PKS-u sprawiała, że wizja czekania w ciemnościach, pośród sypiącego śniegu nie była aż taka zła.
No gdzie jesteś? - Spojrzała na tory niknące w grudniowym mroku poranka. - Ja tu marznę - rozpaczała, spoglądając na swoje buty; ich czarne czubki były teraz białe od śniegu. To już ostatnie dni nim rozpoczną się ferie świąteczne.
Coraz więcej osób pojawiało się na stacji. Nie jest to duże miasteczko więc pasażerów też jest niewielu, ale kilkoro z nich codziennie jeździ tym pociągiem. Ah gdyby tylko było to porządne miejsce, to ktoś by powiedział jak długo spóźni się ta głupia ciuchcia. - Myślała, spoglądając na jasny ekran telefonu. - Nawet go nie słychać.
Wtem w ciemnościach rozbłysły żółtawe światła i rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk, sygnalizujący zbliżanie się upragnionego pojazdu. Brunetka wsiadła jako pierwsza i od razu zajęła najbliższe wolne miejsce blisko grzejniczka. Czekało ją teraz dobre pół godziny wolnej i przyjemnej jazdy nim będzie musiała opuścić ruchomy azyl. Ale najpierw jeszcze miły konduktor w postaci starszego pana, który przypominał dziewczynie jej nauczyciela od fizyki z pierwszej liceum, poprosi o bilet. Dopiero po tym zabiegu będzie mogła wygodnie ułożyć się na siedzeniu i choć na chwilę zdrzemnąć. Jedyne na co musi uważać, to by nie zasnąć i nie przegapić swojej stacji.
૪૪૪
Wreszcie zabrzmiał upragniony dzwonek, oznajmujący koniec tych męczarni. Dziewczyna szybkim krokiem opuściła budynek, nawet nie żegnając się z przyjaciółmi. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i wypić kubek ciepłej herbaty.
Usiadła na zimnej, drewnianej ławce oddychając głęboko. Delikatne promienia słońca przebijały się przez brudno białe chmury, które jakby im ustępowały.
Rozejrzała się po peronie, na którym kłębili się ludzie, wyczekujący komunikatu oznajmującego kiedy przyjedzie pociąg. Ona też czekała, ale jakoś nie obchodził ją fakt, jak bardzo się spóźni, ważne żeby w ogóle przyjechał.
Zbawienny dźwięk zatrzeszczał w głośniku i poinformował, że pociąg przyjedzie punktualnie. W duchu ucieszyła się, że jednak nie będzie musiała czekać i marznąć. Powoli podniosła się z ławki i ruszyła ku miejscu, w którym najczęściej się zatrzymuje.
Z uśmiechem na ustach usiadła na miękkim, czerwonym siedzeniu i wyjęła z kieszeni słuchawki oraz telefon. W tym samym przedziale siedziała jeszcze jedna osoba; jakiś mężczyzna na oko nie dużo starszy od niej w czerwonym swetrze. Nerwowo rozglądał się na boki i wiercił, jakby czegoś się bał. Albo zwyczajnie miał coś nie tak z głową.
Przyglądała mu się z zaciekawieniem, zastanawiając się co z nim nie tak. Starała się oderwać od niego wzrok, obserwując mijający za szybą krajobraz, który tak doskonale już znała, jednak ciekawość była silniejsza. Siedziała za nim więc bez problemu mogła obserwować dziwne zachowanie mężczyzny w czerwonym swetrze. Jej wyobraźnia zaczęła tworzyć idiotyczne historie na masową skalę.
Wysiadł na stacji, znajdującej się tuż przed jej przystankiem. Mimo to i tak nie mogła wyrzucić go ze swoich myśli.
[Następnego dnia]
- No jesteś wreszcie - skomentowała, widząc swoją przyjaciółkę na stojącą na stacji. - Już myślałam, że umarłaś.
- Nie, po prostu byłam chora.
- Całe życie jesteś - uśmiechnęła się zadziornie, stając obok blondynki. Ta tylko prychnęła cicho pod nosem i przewróciła oczami.
- Słyszałaś go? - Spytała.
- Nie - przyznała brunetka, poprawiając plecak. - A ty?
- Też nie.
- Może będzie komunikacja zastępcza - stwierdziła, spoglądając w górę.
- A ktoś tam stał? - Spojrzała na niższą od siebie dziewczynę.
- Nawet nie patrzyłam - odparła, opierając o drewniane drzwi. Jaśniejące niebo zapowiadało piękną pogodę na dzisiejszy dzień.
Z oddali dało się słyszeć jedynie charakterystyczny stukot. Pociąg powoli toczył się po starych torach, hamując z piskiem. Drzwi otworzyły się przed nimi, a nowy konduktor przywitał ich cichym 'dzień dobry'. Dziewczyny jak zawsze zajęły najbliższe, wolne miejsce. Brunetka wzrokiem śledziła mężczyznę, który sprawdzał podróżnym bilety.
- Ej - szepnęła do blondynki, gdy tylko ten odszedł. - Założę się, że jechał wczoraj ze mną pociągiem. - Powiedziała stanowczo.
- On?
- Tak, ale jako zwykły pasażer. Dam sobie głowę uciąć, że to był on.
- Może jest na praktykach i sprawdzał trasę - odparła.
- Może. Ale wczoraj zachowywał się jak wariat.
Jej przyjaciółka jedynie uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do przeglądania zeszytu. Brunetka zaś nadal wodziła wzrokiem za nowym konduktorem.
- Ale jest całkiem, całkiem - uśmiechnęła się do blondynki.
- Bierz się za niego - zaśmiała się.
- A żebyś wiedziała, że wezmę - odparła z nie małym rozbawieniem.
Cała ich podróż minęła na obgadywaniu praktykanta i ewentualnych próbach wyswatania go z brunetką, która nie miała nic przeciwko. Nie ma się co dziwić, młody mężczyzna wyglądał nienagannie; czarny uniform leżał na nim wręcz idealnie, a kosmyki włosów w odcieniu ciemnego blondu okalały twarz o cudownych rysach. Pasowało do niego tylko jedno określenie: był niczym młody bóg, który zstąpił na ziemię by namieszać niewinnej siedemnastolatce w głowie.
[Time skip]
- Ile masz zamiar jeszcze spać? - Usłyszała głos swojej mamy, która stała nad nią z założonymi rękami.
- Hm? - Przetarła oczy, podnosząc się. - Zaspałam!? - Pisnęła, zeskakując z łóżka.
Jak opętana biegała po całym domu szukając swoich rzeczy, miała bardzo mało czasu jeśli chciała zdążyć na pociąg.
Narzuciła na siebie kurtkę i plecak, i wybiegła z domu prawie spadając ze schodów. No super, jeszcze zaczyna padać - zdenerwowana zamknęła furtkę i już miała ruszyć dalej, ale zatrzymał ją znajomy głos.
- Gdzie się tak śpieszysz? - Chłopak uśmiechnął się do niej spod parasolki.
- O, cześć - powiedziała. - Zaspałam i bałam się, że nie zdążę.
- Spokojnie - zapewnił. - Zdążysz. Chodź, bo zmokniesz.
- Dzięki - schowała się pod parasolką; jak dobrze, że jej znajomy był od niej dużo wyższy.
Razem dotarli na stację tuż przed pociągiem. Idealnie - odetchnęła ze spokojem. W duchu liczyła, że znów zobaczy przystojnego konduktora, ostatnim razem widziała go w zeszłym tygodniu. Wie, że w końcu znów będzie dane jej się z nim spotkać, tylko kiedy?
- Ej - blondynka szturchnęła ją kolanem. - Żyj.
- Nie - odparła, zamykając oczy. - Zaspałam i czuję się jakbym miała zaraz umrzeć.
- Gdzie jest twój praktykant? Powinien być teraz z tobą.
- No wiem - westchnęła. - Tęsknię za nim.
Blondynka jedynie prychnęła pod nosem prześmiewczo. Sama nie wiedziała czy jej przyjaciółka tylko żartuje czy naprawdę się zakochała.
૪૪૪
- Czyli mnie zostawiasz tak? - Spytała z udawanym żalem.
- Wybacz.
- Zastanowię się - posłała blondynce uśmiech po czym pomachała jej na do widzenia.
Szła wraz z ciemnowłosą dziewczyną dyskutując na temat jej internetowego znajomego, który znów zrobił jakąś głupotę. W sumie nawet lubiła słuchać o ich perypetiach, były idiotyczne, ale zabawne i często nawet poprawiały brunetce humor.
Rozstały się dopiero wtedy, gdy na znajdujący się pod stacją PKS podjechała "skrzynka" - tudzież autobus - ciemnowłosej. Szybkim krokiem przeszła przez tory i zniknęła za rogiem. Po chwili również na peronie zjawił się żółty pociąg, który jak zawsze w ostatni dzień tygodnia był pełen ludzi. Całe szczęście większość z nich akurat wysiadała.
Rozsiadła się wygodnie i wyciągnęła z plecaka niebieskie etui na dokumenty, w którym trzymała bilet miesięczny. Nie musiała długo czekać, by usłyszeć ten cudowny, melodyjny głos. Posłała mu niepewne spojrzenie, podając bilet, a gdy ich oczy się spotkały, ten uśmiechnął się do brunetki, oddając papierek i życząc miłej podróży.
[Pisane na faktach]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top