Przyjaźń ¦Bokuto Kōtarō

Tryb emo, to bardzo niebezpieczny tryb, który nie powinien mieć w ogóle prawa bytu. Tym bardziej kiedy pewną sowe postanawia rzucić dziewczyna.
Kōtarō Bokuto, tak właśnie nazywa się owa sowa.
Jednak gdy poziom tego trybu wzrósł na tyle, że już nawet nie przykładał się do treningów Akaashi Keiji postanowił, że trzeba sprowadzić go do porządku. Jeszcze nie wiedział jak to zrobić, ale musiało być jakieś rozwiązanie, prawda?

Akaashi nie wiedział czy podjął dobrą decyzję sprowadzając Kuroo do mieszkania załamanej sowy.
Kiedy weszli razem do pokoju i zobaczyli osobę zwiniętą w kłębek i przykrytą kocem Tetsurō usłyszał tylko szept "zrób coś z nim", a następnie został sam ze swoim załamanym kumplem.

- Yo, bro...

Kuroo usiadł na łóżku opierając się plecami o ścianę. Zauważył, że kłębek poruszył się, aby następnie z koca wyłoniła się głowa Bokuto.

- Podobno zachowujesz się gorzej
- Kōtarō ponownie się schował, a Kuroo przewrócił oczami i westchnął - więc serio rzuciła cie ta blond glizda? Wyluzuj, to nie ostatnia laska...

- Bro...-ponownie się wyłonił, tym razem z łzami w oczach. Tak, widać że nasza biedna sowa jest zbyt emocjonalna - bo ja ją chyba kochałem - podciągnął nosem
Zmienił pozycje na siedzącą, odsłaniając swoje ciało do pasa.

- Bro...powiedz, że jesteś ubrany...

- He? - spojrzał na siebie - a ta, mam bokserki.

Kuroo odetchnął z ulgą. Mimo że są przyjaciółmi nie miał ochoty widywać go w stroju Adama. Po kilku minutach milczenia Tetsurō wpadł na pomysł.

- Wiem co może polepszyć ci nastrój! Ale najpierw się umyj, bo śmierdzisz - po tym wykopał Bokuto z łóżka i zaprowadził go do łazienki.
Czekał następnie około 20 minut, aż ten wyjdzie.

- No i od razu wyglądasz lepiej - powiedział Kuroo, który patrzył się na nieśmierdzącego Bokuto. Ponownie postawił włosy do góry, założył zwykłą białą bluzkę, na to czarną bluzę i zwykle spodnie.
Wyszli z domu i kierowali się w kierunku znanym tylko Kuroo.

- Tak właściwie gdzie idziemy? - spytał Bokuto, jednocześnie kopiąc jakiś kamyk.

- Do wróżki. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic Tetsurō.
Kōtarō parsknął z rozbawienia, a drugi uśmiechnął się pod nosem
Idzie w dobrym kierunku.

Gdy dotarli do, jak to powiedział Kuroo, wróżki okazało się, że nie są jedynymi ludźmi chcący się z nią spotkać. Była kolejka. Postanowili usiąść i zaczekać na ich kolej.

- Więc?

Obaj wiedzieli o co Kuroo pyta i obaj wiedzieli, że Bokuto jest gotowy mu powiedzieć. Siedzieli trochę dalej od ludzi, więc nie musieli szeptać.

- Rzuciła mnie. Tak po prostu. Przyszła któregoś dnia w umówione miejsce, ale zamiast iść do kina na ten pieprzony film romantyczny - na kolanach zacisnął swoje ręce w pięści - ona oznajmiła, że jestem za dziwny, za głośny i za głupi dla niej - nie wiedział nawet, że zaczął płakać, łzy spadały na jego pięści - że znudziła się mną i ma kogoś innego na oku. Potem po prostu poszła, zostawiając mnie samego jak palec, a ja ją...

Przerwał swój monolog kiedy poczuł jak Kuroo nakłada mu kaptur na głowę, a po chwili poczuł jak przez niego tarmosi mu włosy. Zobaczył jak ten się do niego uśmiecha, Bokuto po chwili odwzajemniając uśmiech wstał z dość niewygodnego krzesła

- Bro, chodźmy stąd czuje się trochę lepiej

- Jasne, stary - mówiąc to Kuroo uśmiechnął się. Tego oczekiwał.
Kiedy wyszli chłopak naprawdę czuł się lepiej. Jakby większość ciężaru została z niego zdjęta.

- Yo...tak właściwie to czemu poszliśmy do tej wróżki? Serio miała mi pomóc? - to akurat go ciekawiło

- Raczej rozśmieszyć - parsknął śmiechem Kuroo - kiedyś, nie pytaj jak, bo sam tego nie pamiętam, trafiłem do niej. W sumie do niego, bo to facet, który się maluje i nosi perułke. Podobnie jak z tobą, zerwała ze mną dziewczyna, na co on powiedział - tu zmienił swój głos na bardziej donośny i podniósł palec wskazujący - "bambus i kwiat lilii się nie krzyżują".

- Nie ogarniam tego bro... -
- Ja też nie, stary wtedy dostałem takiego laga mózgu, ale potem ogarnąłem, że musi chodzić o to, że taki bambus jak ona po prostu do mnie nie pasuje

Po tym Tetsurō zaczął się śmiać, a Kōtarō dołączył się do niego chwilę później.

- OHOHO ?

- OHOHO!

Przybili żółwika i skierowali się do domu Bokuto co chwilę zanosząc się śmiechem

Bo od tego są przyjaciele, nieprawdaż? Żeby pomóc, podać pomocną dłoń, sprawić, że będzie lepiej, pokazać, iż nie jest się samemu ze wszystkimi problemami.
Bo zawsze go masz. Przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top