• Mystery of love • Cashton •
Cashton
Calum- 17 lat
Ashton - 30 lat
Kolejny one shot pisany razem z fvckreseey
Na początku miało to być fanfiction, ale praca zalegała od 2018 roku, więc zmieniłyśmy razem na to na rozdział
Mamy nadzieję, że dobrze będzie się czytać
Stara okaldka w mediach!
Uwaga:
- age gap
- smut
***
Calum Hood, miły siedemnastolatek z masą różnych hobby, uwielbiający sport i... Nie no, teraz na poważnie.
Calum Hood to zwykły siedemstastolatek, który jak praktycznie każdy młody człowiek w jego wieku choć raz pojechał na wakację z rodzicami. No i jak każdy nastolatek nudził się niesamowicie. No bo... domek letniskowy gdzieś na totalnym odludziu, bez internetu ani nawet zasięgu to nie miejsce dla niego. Szczególnie gdy przechodził przez etap "późnego nastoletniego buntu" i obraził się na rodzinę podczas grania w planszówki. No i teraz jego wysokie ego nie pozwalało mu wrócić na dół, więc cierpiał katusze nudząc się w swoim pokoju.
Jego wakacje zaczynały się okropnie. Chciał odpocząć po ciężkim roku szkolnym, ale bez przesady! W te wakacje chciał coś przeżyć, coś co zapamiętał by do końca życia. Jednak w domku letniskowym i swoimi rodzicami było to mało prawdopodobne. Nawet nie było jego siostry, która zamiast wspólnych wakacji wybrała podróż z chłopakiem po całej Australi.
Naprawdę myślał, że zaraz zniesie jajo. Był potworny upał, a on siedział w domku na poddaszu, gdzie był jego pokój. Jego duma nie pozwalała się stąd ruszyć chociaż na milimetr. Wiedział, że obrażenie się na Joy i Davida za to, że przegrał było totalną głupotą, ale co miał zrobić? Miał zejść jak gdyby nigdy nic? To nie wchodziło w grę.
Uparcie wpatrywał się w belki pod sufitem i wmawiał sobie, że bawi się przy tym znakomicie i o wiele lepiej niż podczas gdy z rodzicami. Dopóki nie zobaczył wielkiego pająka, spuszczającego się w dół po pajęczynie.
Odskoczył wtedy z łóżka i z szybko bijącym sercem złapał swojego kapcia, chcąc polowac na intruza. W końcu po dziesięciu minutach podchodów i rzucania obuwiem w sufit, załatwił go i mógł odetchnąć z ulgą. Usiadł przy dachowym oknie i patrzył w ciemność.
Droga była zupełnie pusta i ciemna. Jedyne światło jakie tam było, dochodziło z ich małego tarasiku i od księżyca, który był prawie w pełni. Więc może i nie było zupełnie ciemno?
Nie ważne, tak czy siak późna pora, prawdziwe pustkowie i ta ciemność wyzwalały w Hoodzie przeraźliwe myśli, że zaraz z krzaków przy szosie wyskoczy morderca z piłą maszynową i powybija ich wszystkich, gdy będą smacznie spać.
Straszna wizja... spowodowana zbyt dużą iloscią horrorów obejrzanych po nocach przez Mulata.
Ale jeśli ich pobyt skończy się jak w Teksańskiej Masakrze? Przecież to pustkowie było identyczne jak w filmie! Jak zaraz ktoś ich napadnie?
Zacisnął oczy, chcąc pozbyć się tych przeraźliwych myśli, jednak jeszcze bardziej się przestraszył, gdy usłyszał pukanie do drzwi. No to już po nich. To na pewno już jest koniec. Słyszał z dołu jak jego rodzice zastanawiają się kto to może być.
Hood założył laczki i pognał na dół, by wybić im z głowy pomysł otwierania drzwi, ale było już za późno.
Jego ojciec właśnie stał pod drzwiami i otwierał je ze spokojem na twarzy. Jak on może być w takiej sytuacji spokojny! Zaraz przecież umrą z rąk tego niespodziewanego gościa! Czy wtedy też będzie taki spokojny?! Nie.... Wtedy będzie martwy... ale to szczegół prawda...?
- Dobry wieczór. - mruknął David zaraz po otworzeniu drzwi. Calum dosłownie odliczał sekundy, które im zostały.
- Dobry wieczór... przepraszam za zakłócanie ciszy nocnej... już strasznie późno... ale zepsuło mi się auto kawałek stąd... nie mam tutaj zasięgu... naprawdę potrzebuję pomocy. - Calum już wiedział, że za drzwiami stał mężczyzna. Z dość łagodnym głosem. Ale jeśli to zmyłka i zaraz zabije całą jego rodzinę? Calum i tak musiał stać na baczności, bo nikt poza nim nie widział żadnego zagrożenia.
- Tak... u nas też go nie ma. Proszę, niech pan wejdzie. Może napije się pan lemoniady? Jest straszny upał pomimo tej późnej godziny. - młody Hood myślał, że zaraz jego ręce opadną. Jego ojciec naprawdę wpuścił nieznajomego mężczyznę do domu.
Calum miał ochotę krzyknąć głośne "nie wpuszczaj go" ale powstrzymał się, poza tym... ten mężczyzna już stał w małym korytarzyku. Calum od razu obejrzał go całego. Czarne szorty do kolan idealnie pasowały do czarnych butów. Tylko ta żółta koszulka się wyróżniała i biła wręcz Calumowi po oczach. Spojrzał lekko w górę i zobaczył złociste loczki na głowie, a zaraz potem dołeczki w policzkach. Oczy mężczyzny były zielone... albo brązowe? Sam nie wiedział. Zresztą z tej odległości ciężko było zobaczyć.
Joy od razu podeszła do Davida.
- Bardzo dziękuję... tutaj nic nie ma, szedłem już 15 minut i to pierwszy dom jaki zobaczyłem, a już bardzo późno... nie chciałbym spędzać nocy w aucie... rozumieją państwo.
- Naturalnie. Jak się Pan tutaj dostał?
-Przejdźmy na ty. Ashton Irwin. - mężczyzna podał mi dłoń, która David uścisnął.
- David Hood. A to moja żona, Joy. - uśmiechnął się lekko. Ashton pocałował dłoń Joy, która się uśmiechnęła. David lekko zerknął na schody. - O, a któż to przyszedł ze swojego pokoju. Już się odobraziłeś? - Calum nienawidził jak ojciec robił mu wstyd. A zwłaszcza przed tym mężczyzną, który mógł być mordercą lub porywaczem. No pięknie! Robi mu jeszcze wstyd przed potencjalnym kryminalistą!
Calum przekręcił oczami.
- Słyszałem pukanie do drzwi... no to zszedłem.
- Czyli Pan Ashton Musiał tutaj przyjść, żebyś ty łaskawie zszedł na dół?
Calum znowu przekręcił oczami. Zszedł z ostatnich kilku schodków.
- Ashton Irwin. - nieznajomy podał Calumowi dłoń. Młody Hood patrzył niepewnie na nią, a po chwili już ją delikatnie uścisnął.
- Calum. - mruknął i poszedł do kuchni, mając nastawione uszy. Pierwsze co to wziął nóż pod pretekstem przekrojenia bułki.
- Zapraszam do kuchni, napijemy się czegoś chłodnego.
Po chwili Calum już słyszał kroki w stronę kuchni. Powoli przekrajał pieczywo. Zerknął kątem oka na tego całego Ashtona. Mężczyzna wyglądał aż za przyjaźnie, uśmiechał się i był miły. Ale to na pewno tylko pretekst!
- Więc... jak pan się znalazł w takim fatalnym położeniu? - Dawid z uśmiechem wyjął szklanki i nalał każdemu trochę napoju.
- Ashton. - zaśmiał się. - Wracałem właśnie z wakacji... no i nie wiem dokładnie co stało mi się z autem, ale stanęło na środku pustkowia i nie ma zamiaru się ruszyć. Szukałem kogoś u kogo będzie zasięg żeby zadzwonić po lawetę... ale no zrobiło się ciemno, a u was również nie ma zasięgu...
- Proponuję byś został u nas na noc, a rano postaram się ci pomóc z autem. Znam się trochę na tym, może coś zaradzimy. - Calum wytrzeszczył oczy. Czy on naprawdę chce przygarnąć jakiegoś innego mężczyznę do domu?! Przecież to było niepoważne i nieodpowiedzialne.
- Naprawdę? Byłbym ogromnie wdzięczny. - uśmiechnął się przyjaźnie Ashton.
- Hm... bez obrazy. - Calum wciął się w rozmowę. - Ale tutaj jest tylko jedna kanapa, a na poddaszu tylko jeden pokój.
- Odstąpisz Panu Ashtonowi pokój. - wzruszył ramionami David. Calum o mało nie zakrztusił się śliną, którą właśnie teraz przełknął.
- To nie będzie potrzebne. Mogę się nawet przespać na podłodze. Nie chcę robić problemu.
- Calum masz przecież oprócz łóżka małą kanapę. Prześpicie się tam. - podał mężczyźnie lemoniadę.
- Co? - patrzył na ojca wielkimi oczami. Chciał krzyczeć i płakac na raz. On z tym mężczyzną w nocy sam na sam? W jednym pokoju?! Nie! Nigdy w życiu. Przecież on, by musiał spać z nożem w ręku. A co jak ten mężczyzna się na niego rzuci? I zabije? A potem zje?
- Nie chcę byłby to problem, mogę po prostu...
- Ależ to nie problem! - zaprzeczyła Joy, która była nad wyraz gościnna.
Calum westchnął ciężko i juz obmyślał plan jak przemycić nóż do pokoju. Jakoś przetrwa tę noc... nie będzie spał, będzie czuwał i jak tylko ten facet się zbliży... będzie się bronił.
Nie da się zabić tak jak w tych wszystkich filmach. Nie ma mowy. Powoli zaczął przeżuwać bułkę, patrząc na szatyna uważnie, szukając w jego zachowaniu czegoś niepokojącego. Jednak ich gość stał spokojnie i popijał arbuzową lemoniadę, którą matka Caluma zrobiła kilka godzin wcześniej.
- Panie, Ashton... jakie to były wakacje, hm? Mówił pan, że przyjechał z wakacji. - mruknęła Joy i też napiła się lemoniady.
- Postanowiłem w te wakacje okrązyć całą Australię. Zobaczyć każdy jej zakątek. - uśmiechnął się Irwin, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
- Nasza córka też wpadła na ten pomysł. - uśmiechnęła się szeroko Joy. - Jak minęła panu ta podróż?
- Oh, było niesamowicie. - uśmiechnął się. No i wtedy zaczęło się rozkręcać. Znaczy, Ashton Irwin się rozkręcił. Pokazywał zdjęcia i opowiadał co widział i jak się bawił, a rodzice Hooda słuchali z zaciekawieniem tych opowieści. Calum jednym uchem się przysłuchiwał ich rozmowy. Ashton właśnie zaczął opowiadać jak nurkował w Wielkiej rafie koralowej.
Cóż Calum musiał przyznać, że opowieści tego mężczyzny były ciekawe, ale mimo wszystko dalej miał się na baczności.
-Jeszcze pływałem z delfinami. - pokazał im zdjęcie. - To było cudowne doświadczenie. To bardzo inteligentne zwierzęta.
Rodzice Hooda byli zachwyceni tymi historiami i całym Ashtonem, ale Calum chciał szybko się wycofać i wrócić do swojego pokoju na poddaszu, nawet jak się tam dusił. No i nawet, gdy Ashton Irwin tak czy siak miał do niego przyjść. Cóż, Hood wiedział, że innego wyjścia nie ma, a nawet jakby było, jego rodzice, chcący ugościć wędrowca jak najlepiej, nie pozwoliliby na to. Za nic w świecie.
- Ja będę szedł... - mruknął Hood, chcąc iść na górę.
- Kochanie, zostań. Pan Ashton miał naprawdę dużo ciekawych przygód. Posłuchaj trochę... nauczysz się czegoś. - David namawiał Caluma do tego. Calum westchnął i postanowił jeszcze zostać.
Poszli do małego salonu, gdzie Ash dalej opowiadał rodzinie o swojej podróży i o tym co jeszcze będzie chciał zwiedzić.
Sposób w jaki ten mężczyzna mówił, jak składał zdania i dobierał słowa podczas opowieści sprawił, że Calum zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem nie pisze książek lub nawet poezji.
Nic innego na to nie wskazywało, więc równie dobrze mógł on po prostu mieć dar do mówienia. Całkiem możliwe.
Im dłużej młody Hood słuchał o podróżach Irwina, tym bardziej robił się zmęczony, ale z drugiej strony też coraz bardziej zaczynał wciągać się w historię. Skarcił się w myślach, że pozwolił sobie stracić czujność.
I tak spędzili czas do późnego wieczora. Ashton z pasją opowiadał o podróżach, nie tylko tych o Australii, a rodzina Hood słuchała. Dowiedzieli się, że Ashton od ponad dziesięciu lat podróżuje. Jego pierwszym celem była Europa. Poznawał starożytne zakątki Rzymu i Aten, wdrapał się na wieżę Eiffla, stał pod bramą Brandenburską, ale także był w krajach bałtyckich. Po tym wybrał się do Stanów, gdzie spędził cztery lata, a teraz znowu jest w Australii, swoim rodzinnym państwie, dowiadując się o nim nowych rzeczy, nowej historii.
W końcu rodzice Caluma zaproponowali rozejście się do pokoi. Wszyscy byli już zmęczeni, ponieważ upał nie ustawał i sprawiał, że same siedzenie robiło się niezwykle męczące.
Matka poradziła Calumowi, żeby rozłożył Irwinowi koc ubrany w poszewkę oraz poduszki. Oczywiście przytaknął, bo co innego mógł zrobić? Był na tyle zmęczony, że nawet nie myślał o buncie.
Poszedł razem z Ashtonem na górę. Swoją pościel przeniósł na małą kanapę, a Ashtonowi dał koc i dwie poduszki. Otrzymał ciche podziękowania od niego.
- Jak coś to obok są drzwi do łazienki... możesz skorzystać. - Calum nawet nie mówił do Ashtona "Pan" jak jego rodzice. Przecież Ashton już przeszedł z nim na ty. Nie rozumiał dlaczego rodzice dalej mówili "Pan Ashton".
- Dziękuję. - uśmiechnął się znowu Ashton. Poszedł na chwilę do łazienki się odświeżyć.
Calum położył się na kanapie i skulił mocno. Zdecydowanie był za wysoki na nią, nogi mu wystawały i ledwo mieścił się na jej siedzisku. Westchnął zirytowany i poprawił swoją poduszkę.
Irwin po chwili wrócił do pokoju. Położył się na łóżku i przykrył się kocem do kolan. Calum zmarszczył na to brwi. Ten facet może i nie wyglądał na mordercę, ale na pewno nie był zdrowy na umyśle. Coś w nim było nie tak... zdecydowanie nie tak.
Westchnął głośno i przekręcił się na drugą stronę o mało nie spadając z kanapy. Zaczynał tęsknić za swoim łóżkiem, które było tak blisko, ale tak daleko. Wystawił jedną nogą zza kanapę, przez co poczuł odrobinę ulgi. Już planował jak będzie zły na rodziców, że przygarnęli jakaś przybłędę i oddali mu jego łóżko.
Już teraz mógł czuć ból kręgosłupa. A miał dopiero siedemnaście lat!
Było po 12 w nocy, trochę go już muliło, ale nie mógł spać. W domu, by pewnej przeglądał Twittera, ale teraz to nawet nie ma po co brać telefonu. Westchnął i przetarł oczy. Podniósł się i zaczął patrzeć przez okno. Starał się zobaczyć przez ciemność na dworze, ale wiedział jedynie pustkę. Gwiazdy na niebie tej nocy wyglądały szczególnie jak dziurki w pokrywce wielkiego słoika znanego światem. Były wyraźne i jasne, tak samo jak księżyc który aż raził go w oczy.
1:00
Westchnął zmęczony. Siedział tak blisko godzinę, oczy mu się same zamykały, jednak nie mógł spać. Wszystko go irytowało i przeszkadzało. Praktycznie podskoczył, gdy usłyszał głos mężczyzny, dobiegający do niego z głębi pokoju.
- Nie śpisz...? - Ashton przetarł śpiący oczy. Podniósł się do siadu i spojrzał na Mulata.
- Mhm... - Calum spojrzał na niego. - Nie mogę spać. Ta kanapa jest za mała. I duszno jest na tym pieprzonym poddaszu. - od razu się wyżalił. Ashton przesunął się bardziej na krawędź łóżka.
- Chodź.
- Co? - Hood spojrzał na niego zmarszczony.
- No chodź, zmieścimy się.
- Nie. Nie znam cię. - mruknął. Próbował ponownie ułożyć się na kanapie i zasnąć jednak oczywiscie nie udało mu się to i znowu westchnął zirytowany.
- No to poznaj. Co chcesz wiedzieć? - uśmiechnął się do niego. Jego dołeczki, Calum widział nawet w ciemności.
- Nie o to chodzi... możesz mi teraz wciskać nawet teraz kit. A co jeśli jesteś mordercą? Albo kanibalem? Hm? - spytał Calum podejrzliwie, czym zyskał śmiech Ashtona, który wręcz przypominał chichot.
-Ja? Kanibalem? - parsknął cicho. Wytarł łzę z kącika oka i spojrzał na Caluma przyjaźnie. - Tak czy siak, nie jem mięsa. Ani ludzkiego ani każdego innego. Jestem wegetarianinem. No i mordercą też nie jestem... mdleję na widok krwi. - zaśmiał się.
Czy Ashton znowu go kręcił czy naprawdę był tak czysty? Aż sam nie wierzył w to co słyszy, ale to jak Ashton mówił i jego śmiech... on chyba mówił prawdę.
- Serio...? - mruknął. - Nie masz żadnego noża...? Ani scyzoryka...?
- Nie. - zaśmiał się znowu. - Mam tylko kluczyki od auta, portfel i telefon.
- I serio wracasz z wakacji i zepsuło ci się auto?- mruknął kolejny raz.
Ashton zaśmiał się ponownie i pokiwał głową. - Tak, dokładnie tak jak mówisz. Spokojnie, nie jestem groźny.
- Dalej ci nie ufam. - mruknął.
- Nie musisz. - wzruszył ramionami. - I tak jutro się rozejdziemy. Ale chyba wolałabyś się w miarę wyspać, hm?
- Tak, ale na pewno nie z tobą. Dobranoc. - mruknął i odwrócił sie do niego tyłem tyle ile dał radę na za małej kanapie.
Ashton westchnął cicho i też się położył.
1:45
Calum leżał dalej tak jak się ułożył i czuł jak jego kości powoli drętwieją. No i dręczyła go jedna rzecz, pytanie bez odpowiedzi, krążące w jego umyśle bez przerwy, w tą i z powrotem.
Podniósł się do siadu i spojrzał na Ashtona.
- Ej, śpisz?- szepnął w ciemność, a po chwili usłyszał ruch.
- Zdecydowałeś się?
- Nie. Chcę wiedzieć co robisz. Jesteś pisarzem? Jak mówiłeś to brzmiałes jak poeta... Czy coś.
- Wszystkim zadajesz takie pytania w środku nocy? - zaśmiał się, ale gdy nie dostał tego samego ze strony Caluma, westchnął. - Nie jestem pisarzem. Ale mam ciekawe życie, więc lubię o nim opowiadać.
- Skromność hm? - zaśmiał się. - Nadawałbyś się do pisania. Może zacznij?
- Dajesz mi rady?- parsknął. - Dziękuję.. pomyślę o tym. Może. Choć na razie mam co robić. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - ziewnął cicho i ułożył się na łóżku, patrząc w stronę Hooda. Chłopak wyraźnie to czuł, czuł spojrzenie skierowane w jego stronę.
-Nie, już wiem wszystko. Dobranoc...- odkaszlnął i znowu odwrócił się od mężczyzny.
2:30
Calum naprawdę przez tą godzinę nie zmrużył oka. Około drugiej podniósł się i zdjął koszulkę. Było tutaj jak w saunie. A chyba nie miał czego się bać, bo Irwin i tak spał.
Spojrzał na Irwina i przygryzł wargę. Może się cichaczem położy? Podniósł się powoli z kanapy i położył się na samej krawędzi łóżka. Od razu uśmiechnął się czując pod sobą miękkość łóżka i w końcu mógł rozprostować nogi!
- I co? Wygodnie? - Ashton się odwrócił do niego z uśmiechem. Calum aż się wzdrygnął.
- Sory.... ja chyba wrócę na kanapę. - Calum już chciał się podnosić, ale ręką Ashtona go zatrzymała.
- Pomieścimy się przecież. - uśmiechnął się.
- No dobra... - mruknął. Hood wziął swoją poduszkę i położył między nimi.
- A to po co? Boisz się, że cię zjem w nocy? - parsknął Ashton. Jednak Calum zamiast pomyśleć o horrorach, pomyślał o tych seksualnych sprawach. Jego policzki zaróżowiały. Na szczęście Irwin nie mógł tego zobaczyć.
- Mhm... ta. Trochę. - mruknął niechętnie.
Calum skulił się na brzegu łóżka i próbował zasnąć tak samo jak Irwin po drugiej stronie, schowany za poduszką.
3:00
Calum zerwał się i wylądował na zakurzonej podłodze, gdy jego palce dotknęły ciała Ashtona. Znaczy wtedy nie wiedział co to było i czemu coś ciepłego leżało w jego prywatnym łóżku.
Oddychał szybko, trzymając się za klatkę. Jego wyobraźnia działała na pełnych obrotach i nie potrafił uspokoić rozkołatanego serca ani przyśpieszonego oddechu.
Długo nie mógł się odważyć by podnieść się z podłogi i zobaczyć co lub kto jest w jego łóżku. Rozejrzał się po podłodze w poszukiwaniu broni jednak jedyną rzeczą był kapeć... zabił pająka to chyba obroni go przez zagrożeniem? Podniósł się powoli, trzymając mocno obuwie i zajrzał na łóżko, unosząc kapeć.
- Chcesz mnie zaatakować butem? - mruknął zaspany Ashton, patrząc na Hooda ze zmarszczonymi brwiami.
Calum podskoczył i odsunął się od łóżka.
- Wyluzuj... to tylko ja... - mruknął zaspany Ashton i ziewnął znowu. - Czemu znowu nie śpisz?
- Obudziłem się przez ciebie. - wymamrotał i podniósł się. Usiadł znowu na łóżku.
- Przeze mnie? Przecież ja spałem. - westchnął, obejmując poduszkę. - Co ci niby zrobiłem?
- Dotknąłeś mnie!
-A może ty mnie, co? Śpij dalej, nic ci nie zrobię... - przekręcił się na drugi bok i po chwili jego oddech się wyrównał.
Calum ponownie nie mógł zasnąć. Już zdążył się rozbudzić. Znowu przekręcał się z boku na bok.
3:26
Chłopak obudził się przez dźwięki w pokoju. Gdy uchylił powieki zobaczył Irwina, szukającego w ciemnościach drzwi od pokoju.
- Co robisz? - wymamrotał Hood, podnosząc się do siadu.
- Chciałem iść do kuchni... zaschło mi w ustach. - szepnął, gdy pierwszy lęk po usłyszeniu głosu w środku nocy minął, a on odetchnął cicho.
- Przynieść ci? Wracaj do łóżka... będę dobrym gospodarzem...- westchnął i podniósł się. Założył kapcie i sprawnie, bez wpadania na nic po drodze, tak jak Ashton wcześniej dostał się do drzwi, a później na dół.
Już chwilę później Irwin miał swój kubek wody, a Calum szklankę lemoniady. Usiadł na łóżku i przetarł zmęczoną twarz, a później spojrzał na szatyna.
- Zagramy w dziesięć pytań? - mruknął, widząc, że Irwin też już nie może wrócić do snu, bo przygoda z wywrotką o stary, zakurzony fotel wystarczająco go rozbudziła. Dlatego pokiwał głową i napił się małego łyka wody.
- Ile masz lat? Bo nawet tego nie wiem. - zaśmiał się Ashton. Podniósł się do siadu i patrzył na Hooda. Już powoli było coraz jaśniej, więc było widać jego nagą klatkę piersiową, na którą Irwin zerkał.
- Siedemnaście. - Hood przetarł oczy. Był tak cholernie śpiący, ale nie mógł zmrużyć oczu.
- Serio? - zachichotał Ashton. Napił się znowu wody.
- A to takie dziwne? - ziewnął. - Na ile ci wyglądam w takim razie?
- Zależy... odwrócił się do mnie przodem to przez te policzki Wyglądasz na takie piętnaście... - zaśmiał się znowu. - Ale jak odwrócisz się... i widać szczękę... to na takie dwadzieścia.
- Coś pomiędzy piętnaście, a dwadzieścia. - parsknął cicho Hood. - Prawie. Byłeś blisko.
- A ty ile masz lat?
- Trzydzieści. - napił się. Calum zakrztusił się śliną. Spojrzał na niego, nagle rozbudzony.
- Trzydzieści?- powtórzył po nim szeptem, będąc w fazie "jestem w szoku, nic do mnie nie dociera".
- Trzydzieści. - zaśmiał się Irwin.- A to takie dziwne? - powtórzył jego wlasne słowa.
- Wyglądasz na... dwadzieścia cztery... na pewno nie trzydziestki... okłamujesz mnie. Nie masz trzydziestu lat.
- No poważnie, chcesz zobaczyć dowód?- parsknął, patrząc na Hooda.
- Boże... też chcę tak wyglądać jak będzie miał trzydziechę na karku! Gdzie tam! Ja już teraz chcę taką wyglądać! - Ashton zaczął się śmiać.
- Spokojnie... masz jeszcze dużo czasu. Korzystaj z młodości. Poza tym wygldasz bardzo dobrze. - uśmiechnął się Irwin. Calum lekko się zarumienił, ale i delikatnie uśmiechnął.
- Ta... pewnie... - zaśmiał się. - Przejdźmy do kolejnego pytania.
- No poważnie mówię. No, ale dobrze. Teraz twoja kolej.
- Jakie masz hobby? Oprócz tych twoich podróży po świecie.
Ashton prychnął ze śmiechem na określenie, którego użył Hood. - Te moje podróże to nie tylko Hobby... to styl życia! - napił się. - Oprócz tego interesuję się kuchnią z całego świata. I poezją. Jak jestem w domu to czytam... a że w domu jestem rzadko to... to chyba się nie interesuję poezją. - zaśmiał
- Więc jednak coś czytasz... to dlatego tak ładnie opowiadasz? Nie tylko dlatego, że lubisz komuś co opowiadać. Ty po prostu czytasz.
- No też. - zaśmiał się. - Ale mam też dużo do opowiadania... dlatego też mówię szybko i z taką ekspresją. Lubię komuś mówić o ty, gdzie warto pojechać... gdzie są najlepsze zabytki... gdzie jest najlepsza kuchnia...
- Więc, gdzie jest najlepsza kuchnia?
- Teraz moja kolej na pytanie... - zaśmiał się. - Ale dobrze... daruję ci. Kuchnia chińska, włoska... grecka... troszkę pospolicie, ale... kto nie lubi pizzy? - zaśmiał się znowu. Calum lubił słuchać jego śmiechu. Przyłapał się na tym jak wsłuchiwał się w ten śmiech i sam uśmiechał sie na jego dźwięk.
- Każdy lubi pizzę... tylko wariat jej nie lubi. - prychnął Hood ze śmiechem.
- Zgadzam się. - parsknął. - Ale włoska pizza... w samych Włoszech, w takiej starej dobrej knajpce... to całkiem cos innego. Ta pizza smakiem opowiada historię i nie zrozumiesz tego dopóki sam nie spróbujesz prawdziwej pizzy zrobionej przez Włocha.
- Myślę że nie jestem aż takim smakoszem, by tym się tym ekscytować... ale gdy kiedyś będę we Włoszech spróbuję i sprawdzę czy mówisz prawdę.
- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnął się. - Mogę cię nawet kiedyś tam zabrać. Jak podrośniesz. - zaśmiał się
- Hej! Osiemnastkę mam za jakieś pół roku! - uderzył go poduszką.
- Ej, nie bij mnie. - zaśmiał się. Ashton, któremu trochę wody się wylało przez uderzenie na spodenki, w których spał. - I widzisz? Wylałem.
- Przeżyjesz. Nie stopisz się. Prawie wcale nie jesteś mokry. - parsknął.
Ashton pokręcił głową ze śmiechem. - Dobrze, to jakie jest twoje hobby? Co robisz dla zabawy i zabicia czasu?
- Nic. - odpowiedział od razu Hood.
- Jak to nic? Musisz coś lubić... Czytasz książki? Piszesz muzykę? Grasz w nogę? No ej, nie możesz nie robić niczego.
- No ale nie mam hobby... ja chyba dalej... szukam czegoś mojego?
- Co już próbowałeś?
- No... nic? Jeszcze nie próbowałem niczego... ja udawałem że skupiam się na nauce... i nie robiłem tak właściwie nic...?
- No to koniecznie muszę pomóc ci znaleźć hobby. Jestem uparty i w moim rozumowaniu każdy musi mieć jakieś zajęcie... czytanie, rysowanie, pisanie, granie. Nawet szachy... cokolwiek, by odpocząć od normalnych obowiązków i się przy tym rozwijać w jakimś kierunku. Ja mam podróże, bo lubię zwiedzać świat no i zawsze chciałem to robić... masz coś takiego?
- Zawsze chciałem grać na gitarze, ale... nigdy nie wyszło. Ale to już minęło... jest za późno.
- Nigdy nie jest za późno. Kup gitarę i zacznij grać. Co ci szkodzi spróbować? A może się uda? Zaryzykuj.
- Na tym nie zarobię...
- Ja też na podróżach nie zarabiam. To zainteresowanie... nie musi być źródłem pieniędzy. Jasne, zawsze można to przełożyć na zysk... ale to nie o to chodzi, Calum.
- Może masz rację... nie ważne... gramy dalej? Masz jakąś pracę? Jakoś się utrzymujesz?
- Możesz mnie uznać za wariata... ale w portfelu mam jakieś dwieście dolarów. - zaśmiał się. - I to tak od początku podróży. Nie mam stałych dochodów. - wzruszył ramionami.
- Co? Nie pracujesz? Ani nic?
- Pracowałem... odłożyłem trochę gotówki... i od tamtej pory podróżuje. - uśmiechnął się. - Pieniądze się kończą, ale jak byłem w Europie pracowałem na straganach. Trochę gdzieś się zarobiło. - przeciągnął się ziewając cicho. - Chodź, idziemy spać, późno już.
- Nie, musimy dokończyć pytania. - Calum stał przy swoim, podnosząc się na jednym łokciu.
- Dokończymy jutro rano.
- Dzisiaj jest jutro rano. - parsknął cicho. - Dokańczamy to teraz.
-Uparty z ciebie dzieciak. - westchnął ze śmiechem. Ułożył się wygodnie na łóżku i patrzył na Caluma spod przymkniętych powiek. - Teraz moja kolej?
-Tak, zadawaj pytanie. No i nie jestem dzieckiem!
-Cicho, jesteś dzieciakiem. Jak wygląda twoje życie miłosne?
Calum przygryzł wargę. Patrząc na niego, zastanawiał się jak to powiedzieć. Życie miłosne? Zdecydowanie wyglądało... nie wyglądało, bo go nie było. Calum poczuł jak robi się czerwony ze wstydu i cieszył się, że dalej było na tyle ciemno w pokoju, że Ashton nie mógł tego zobaczyć.
- Nigdy nikogo nie miałem... - szepnął, układając się na materacu na brzuchu. Podparł głowę na rękach i patrzył niepewnie na Ashtona. Zakrywał się delikatnie ramieniem. - Kolejne pytanie...
- Nie, nie, nie. Naprawdę nikogo nie miałeś? mruknął, układając się na brzuchu tak samo jak Calum, który lekko kiwnął głową.
- A co? Zatkało? - mruknął cicho.
- No trochę... nie wyglądasz na kogoś kto nikogo nie miał... w sensie nie zrozum mnie źle... ale jesteś... urodziwy. I myślałem, że jakaś dziewczyna skradła ci serce.
Urodziwy? Calum nigdy nie usłyszał, żeby ktoś na niego tak powiedział. To było dość dziwne, ale miłe. Zarumienił się znowu delikatnie.
- No cóż... nikt na mnie w domu nie czeka... - zaśmiał się. - Ale dziękuję.
- Okłamujesz mnie? - zaśmiał się.
-Nie... poważnie, nikogo nigdy nie miałem... może raz czy dwa się zauroczyłem... w kimś... ale to tyle. A ty? Masz kogoś?
- A wyglądam jakbym miał?
- Nie, ale ja też nie wyglądam na takiego, co jest samotny, a patrz, nikogo nie mam. Więc?
- Też nikogo nie mam... nikogo na stałe. To raczej... szybkie sprawy... nigdy nic poważnego. Skupiłem się na podróżach i te sprawy poszły na bok.
- Szybkie sprawy.... - zaśmiał się Calum. - No tak. Żyjesz ciągle w podróży... nie masz czasu na nic stałego.
- Dokładnie. Miałem narzeczoną... ale ona nie powielała mojego hobby... raczej wolała siedzieć w domu. Sam czułem się ograniczony, rozumiesz? Od zawsze zbierałem na podróż do Europy... ona nie chciała tak pojechać razem ze mną. No to po co ty wszystko? Moją bratnią duszą nie była. - wzruszył ramionami.
Calum pokiwał w rozumieniu głową.
- Nie żałujesz?
- Raczej nie... teraz spełniam marzenia. - uśmiechnął się. - Skupiam się na sobie... co jest chyba najważniejsze w życiu.
- Niby tak... ale nie szukasz nikogo? Z takim samym hobby jak ty?
- Nie. Wolę być zależny tylko od siebie... co nie zmienia faktu, że nie wzbraniałbym się przed uczuciem... jesli znalazłby się ktoś kto jeździłby po świecie razem ze mną... i pokochałbym tą osobę, raczej nie chciałbym z niej rezygnować..chociaż nie potrafie powiedziec na pewno, na razie jestem tylko ja i odpowiada mi to.
- A szybkie sprawy?
- Co mam ci powiedzieć...? Każdy, nawet ja ma potrzeby... - zaśmiał się. - A ty masz jakieś szybkie sprawy? - parsknął.
- Boże Ashton... - zarumienił się jeszcze bardziej. Schował sie więc w poduszce i wymamrotał w nią. - Nie mam...
- No co ty... nigdy nie...?
Pokręcił głową zawstydzony. - Nigdy nie... - mruknął, potwierdzając słowa Ashtona.
- Oh, myślałem, że...
- Ta, wiem. Że jestem urodziwy i mam każdego kogo chcę... ale to nie prawda... mam tylko dwóch przyjaciół... nikogo więcej. - wzruszył ramionami.
Ashton patrzył na niego, przygryzając wnętrze policzka. Był w szoku, że Calum nikogo nie miał, to był dla niego paradoks, ponieważ Hoodowi urody na pewno nie brakowało. A charakteru tym bardziej. No i na pewno ktoś by się znalazł, któremu Calum Hood by się spodobał i urzekł serce.
- Nie przejmuj się tym, to nic czego powinieneś się wstydzić.
- Ashton, ja się nawet nie całowałem. Musi być coś ewidentnie ze mną nie tak. - westchnął i przetarł oczy.
- No coś ty... nie mów tak. Po prostu... to nie twój czas... - pogłaskał niepewnie jego policzek.
- Serio w to wierzysz...? - mruknął, zerkając na niego.
- Tak. Nie musisz się spieszyć. Ba, nie powinieneś się spieszyć w tej sprawie. Kiedyś na pewno znajdziesz wybrankę swojego serca. - zaśmiał się cicho.
Calum tak czy siak mu nie wierzył, a ten temat naprawdę mu ciążył, więc chciał to jak najszybciej skończyć. Naprawdę. Jak najszybko zmienić temat, gdy nie ma się na niego innego pomyslu?
- Ale... chciałbym mieć to już z głowy... po prostu. By to zrobić, nie myśleć i mieć z głowy... - wymamrotał. - Nie chcę nawet żadnego klimatu... czy coś... po prostu chce to zrobić... - westchnął.
- Po co się spieszyć...? - szepnął. Dalej, teraz już pewniej głaskał jego policzek i delikatnie uśmiechał, chcąc tymi gestami dodać chłopakowi otuchy.
- Chcę po prostu spróbować jak to jest... i czy jest tak magicznie... - westchnął cicho. Przetarł oczy i spojrzał na mężczyznę. - Zmieniamy temat...?
- Nie. Teraz nie możemy zmienić tematu. Poczułem się zobowiązany dalej to ciągnąć... całowałeś się kiedyś? - Calum pokręcił głową. - A... chcesz spróbować?
- No chciałbym przecież...
- No ale... teraz?
-Teraz?! Z tobą?! Co? Nie... znaczy...- przygryzł wargę i przyjrzał się mężczyźnie uważniej. - Może....? Nie wiem... - spuścił wzrok.
Ashton uśmiechnął się delikatnie i przetarł kciukiem jego wargę. Młodszy wrócił niepewnie do niego wzrokiem.
Ashton przybliżył się do niego i delikatnie potarł swoje wargi o te jego. Calum Nie odwracał o niego wzroku. Czuł się wręcz sparaliżowany.
Całował go delikatnie, powoli, nie spiesząc się i nie pogłębiając pieszczoty. Chciał go przygotować, chiał by chłopak zasmakował powolnego pocałunku, ale nie obiecywał, że nie pogłębi pocałunku za jakiś czas... bardzo szybki.
Przybliżył się do niego jeszcze i bez przerwy dotykał jego gorącego policzka.
Calum z czasem powoli zaczął oddawać powolny pocałunek, który z każdą chwilą był coraz bardziej namiętny przez Ashtona.
Calum starał się nadążyć za tempem, który narzucił mu starszy.
Dłoń Ashtona znalazła się na karku Mulata i mężczyzna przeczesywał jego loczki. Calum przymknął oczy z przyjemności i ledwo powstrzymywał się od pomruków i innych znaków
Irwin za to nasłuchiwał jego mruczeń. Napawał się nimi i przynajmniej miał pewność, że wszystko jest w porządku i nie narzucał się.
Oderwał się delikatnie i spojrzał w jego oczy. Uśmiechnął się, lekko przygryzając wargę.
Calum zarumienił się jeszcze bardziej.
Był zażenowany, że mu się podobało. Aż za bardzo podobało. Podniecił się i to sprawiło, że zarumienił się bardziej niżby chciał i niż było w granicsch jego pewności siebie.
- I co? Było tak strasznie...? - uśmiechnął się Ashton, głaszcząc jego ciepły, czerwony policzek.
- Nie... - schował twarz w poduszkę.
- Nie chowaj się... - zaśmiał się cicho i delikatnie objął go ramieniem. - Było w porządku...?
- Tak... nawet bardzo... - szepnął niepewnie.
Ashton przygryzł wargę, głaszcząc bok Caluma delikatnie. Czując jego ciepło i zapach, jemu również zrobiło się gorąco. Za gorąco.
- Chcesz jeszcze czegoś spróbować...?- szepnął cicho.
- Ja... nie wiem... - szepnął. Zakrył twarz dłońmi, by go nie widział. Ashton delikatnie odkrył jego twarz.
- Nie chowaj się... nie zamierzam się z ciebie śmiać... - uśmiechnął się przyjaźnie.
-Możemy... spróbować pocałować się... namiętniej....?
Ashton od razu pokiwał głową. Pocałował go ostrożnie i z czasem znacznie pogłębił pocałunek, dodając do niego język.
Calum nie wiedział co się dzieje, nie wiedział co robić i jak, ale starał się naśladować ruchy starszego jak najdokładniej, z czasem chyba wciągając się w tę czynność i samemu pogłębiając pocałunek. Sam pocałunek wystarczył, że podniecał się jeszcze bardziej. Czuł Ashtona jeszcze bliżej i ten jego język, który tak dobrze pieścił ten jego. Calum wręcz się rozpływał nad tym jak dobrze Ashton całuje. Nie miał porównania... ale czuł po prostu. Było mu coraz lepiej.
Ashton po chwili wachania wahania zsunął dłoń z karku chłopaka na jego plecy. Dotykał jego łopatek i przejeżdżał palcem po kręgosłupie Caluma, który czuł się zamroczony ciepłą dłonią na jego ciele. Starał się być najdelikatniejszy że względu na ich różnice wieku i brak doświadczenia Caluma.
Odsłonięta, naga skóra była jeszcze bardziej podatna na pieszczoty Irwina i nie potrafił odsunąć od siebie wydostającego się z jego ist cichego jęku.
Serce biło mu w piersi jak szalone, a oddech przyspieszał z każdym kolejnym muśnięciem palców mężczyzny po jego skórze. Hood wciągał przez pory to uczucie jak gąbka wodę.
Relaksował się powoli przed jego dotykiem.
Było mu coraz przyjemniej, ale spokoju mu nie dawała jego twarda długość, którą tak bardzo nie chciał, by Irwin poczuł. Przecież on się spali że wstydu.
Ashton przysunął się bliżej do niego i wciągnął go niepewnie na swoje ciało. Calum oblał się jeszcze dorodniejszym rumieńcem. Wiedział, że Ashton to czuje...
Oczywiście, że Irwin od razu poczuł jego twardość i miał ochotę aż jęknąć na to. Odetchnął bo sam powoli miał ochotę na coś więcej i szybko zdążył się podniecić.
- Zająć sie tobą...?- szepnął w jego wargi. Hood wciągnął głośno powietrze i pokiwał lekko głową, zgadzając się na to bez zwątpienia. Czuł się podniecony jak nigdy.
Poczuł dreszcze na całym ciele, gdy dłoń Ashtona zjechała na jego pośladki i delikatnie je masowała. Sapnął cicho i przymknął oczy.
Nie wiedział, że taki masaż może być aż tak przyjemny i gorący. Twardniał jeszcze bardziej.
Ashton uśmiechał się lekko z satysfakcją.
Lgnął do jego dotyku, wciskając się w ciało starszego mocniej, przy okazji ocierając się o niego potrzebująco. Jęknął w wargi Ashtona.
Przyjemność wypełniła go całego. Zaczął delikatnie ruszać biodrami. Obaj czuli ulgę na ruchy Caluma.
Ashton oderwał się i delikatnie palcem przejechał po wargach Caluma.
- Musisz naślinić bym...
Hood kiwnął głową i wziął jego palec do ust zasysając się na nim. Ashton patrzył jak wargi młodszego owijają się wokół jego palca.
Młodszy ssał zawzięcie palec Irwina, oblizywał go dokładnie, aż był idealnie naśliniony. Przygotował tak trzy palce, poruszając przy tym czasami głową, patrząc się w oczy Irwina zalotnie.
Młodszy ssał zawzięcie palec Irwina, oblizywał go dokładnie, aż był idealnie naśliniony. Przygotował tak trzy palce, poruszając przy tym czasami głową, patrząc się w oczy Irwina zalotnie..
- Jesteś gorący...- sapnął, gładząc dłonią zassane policzki Hooda i wyjął z jego ust palce. Patrzył przez chwilę na Caluma, który spoglądał na niego spod przymkniętych powiek.
Ruszył dłonią w dół po jego plecach i odchylił jego bokserki. - Mogę...?
Hood pokiwał lekko i niepewnie głową. A po chwili poczuł mokry palec Ashtona, który krążył po jego obręczy mięśni, a potem czuł jak połowa jednego palca wchodzi na niego.
Zacisnął się na nim od razu.
Ashton jak poczuł to jak młodszy się zaciska, aż sapnął na to. Poczuł cholerne podniecenie. Zaczął myśleć nad tym jak to Calum zaciskał się na jego długości.
Calum jęknął cicho, wciskając twarz w szyję starszego. Jego palec powoli poruszał się we wnętrzu Hooda, rozciągając go sprawnie.
Calum nie wiedział jakim cudem to było tak przyjemne. Mimo pierwszego dyskomfortu już po chwili czuł jedynie przyjemność i nie potrafił nie jęczeć w skórę Irwina i nie drżeć z tej przyjemności. Przypadkowe otarcia, a nawet samo poruszanie palcem spełniało nie tylko samego Hooda ale również Irwina, który aż mruczał na przyjemne zaciskanie się Caluma na jego palcach.
- Chcesz bym zamienił palce na siebie...?- szepnął po chwili do jego ucha. Czerwonego i zagrzanego w sumie tak jak cały chłopak. - Gwarantuję, że będzie nam obu bardzo przyjemnie.
- Ja... nie wiem czy dam radę... - wysapał Calum, gdy palec Irwina dalej się poruszał w nim.
- Mamy czas... dasz radę, kochanie... - szeptał do jego ucha, dając mu jeszcze więcej przyjemności nieustannie poruszającymi się w nim palcami.
Calum sam nie wiedział kiedy, a cała ta przyjemność skumulowała się w nim i już drżał z przeżywanego właśnie orgazmu. Jego oddech był jeszcze bardziej przyspieszony, wciskając się w ciało Ashtona, jęczał w jego skórę.
Nie sądził, że jest w stanie dojść bez dotykania siebie.
Irwin uśmiechnął się pod nosem, gładząc drżące uda chłopaka. Calum zacisnął oczy i uspokajał się długo, aż w końcu uniósł spojrzenie na Irwina i cały czerwony z przyjemności ale i z zawstydzenia, uśmiechnął się delikatnie w podzięce.
- I jak? Fajnie było? - uśmiechnął się starszy i przeczesał roztrzepane włosy chłopaka. Młodszy pokiwał lekko głową i schował twarz w jego szyi. Poczuł nagłą falę wstydu, która go objęła. To jak brzmiał, to jak reagował. To było tak żenujące jego zdaniem. - Hej... nie chowaj się... byłeś cudowny... - dalej przeczesywał jego miękkie włosy.
- J-ja... nie wiem co powiedzieć... - szepnął nawet nie patrząc na Ashtona.
- Nie musisz nic mówić... odpocznij. - przytulił go do swojego ciała. Hood mimo pierwszego skrępowania dalszą bliskością mężczyzny, wtulił się w niego i ziewnął cicho, czując jak oczy same mu się zamykają.
Odetchnął i po chwili już cicho mruczał przez sen, gdy palce Irwina bez przerwy bawiły się jego włosami.
4:20
Od godziny, Ashton nie mógł zasnąć. Nie dość, że w pokoju robiło się coraz jaśniej i goręcej, to lekkie pobudzenie i podniecenie nie dawało mu spokoju.
Przeczesywał dalej włosy młodszego chłopaka, który powoli znowu się przebudzał.
Calum ziewnął cicho i potarł nos o klatkę Ashtona. Było mu nadzwyczaj ciepło i wygodnie. Wtulił się mocniej w "materac" z uśmiechem. Ashton obserwował go z zafascynowaniem.
Kciukiem jeździł po lekkich zmarszczkach na czole chłopaka, po jego nosie i policzkach, dalej czerwonych i ciepłych.
Chłopak mruczał cicho, jak kotek, wyciągając się na nim i prężąc się na nim. Ashton nie mógł powstrzymać pomruków.
Calum sapnął cicho i spojrzał w twarz Irwina, ziewając głośno. Irwin uśmiechnął się delikatnie.
- Dzień dobry. - zaśmiał się, obserwując dalej jego ruchy, przeciąganie się i słuchając pomruków.
- Hej. - wymamrotał znowu ziewając. Potarł oko piąstką. - Która godzina...?
- Koło piątej... coś takiego. - mruknął Irwin, patrząc z rozczuleniem na Caluma. - Jakiś ty uroczy... - wymamrotał. Hood spojrzał na na niego i znowu się zarumienił. Rozejrzał się po pokoju i popatrzył na pozycję, w której śpią.
- To nie był sen...? - wymamrotał cicho. Ashton pokręcił głowo przecząco. Poczuł ukłucie stresu, że popełnił duży błąd pozwalając by doszło do takiego zbliżenia między nim, a Calumem. On był przecież dorosłym mężczyzną, a Calum... był jeszcze dzieckiem.
- Żałujesz?- spojrzał na niego. Calum od razu pokręcił głową i uśmiechnął się szerzej. Pocałował jego klatkę delikatnie.
- Nie... a ty? - szepnąłem, patrząc na niego lekko z dołu. Ashton przygryzł lekko wargę.
- Nie, Calum... ale boję się, że zrobiłem ci jakaś krzywdę... jestem dużo starszy... a ty nawet nie masz osiemnastki...
- Jest w porządku. Nie zrobiłeś mi krzywdy... było przyjemnie. - uśmiechnął się delikatnie, by potwierdzić swoje słowa. - Ale... jeszcze... chciałbyś to dokończyć...?
- Dokończyć...? W jakim sensie dokończyć? - mruknął Ashton, patrząc uważnie na Caluma.
Młodszy uśmiechnął się niepewnie i ruszył biodrami pobudzając Ashtona jeszcze bardziej.
Calum uśmiechnął się pod nosem, dostając od mężczyzny cichy jęk i widok przyjemności na jego twarzy. Przymknięte oczy, lekko zmarszczony nos i przygryziona warga.
Calum przesunął dłonią, którą dotychczas trzymał na klatce piersiowej mężczyzny w dół, na brzuch aż do jego bokserek. Niepewnie dotknął go, sam przygryzając wargę.
- Chcę byś... też czuł się dobrze... ale nie wiem jak to zrobić...- szepnął, jedynie trzymając dłoń na kroczu mężczyzny, czując jak twardnieje bardziej.
- Nawet nie wiesz jak twój dotyk teraz jest przyjemny. - sapnął Ashton. Hood delikatnie potarł jego krocze palcami. Starszy spiął się lekko i sapnął głośniej. To było tak dobre uczucie, tak bardzo wyczekiwane.
- T-tak jak robisz jest naprawdę cudownie... - szepnął Ashton. Czuł jak momentalnie robi mu się gorąco.
Calum uniósł się na jego ciele i zdjął bieliznę mężczyzny. Po dłuższej chwili, którą Ashton przeczekiwał ze wstrzymanym oddechem, siedemstastolatek odważył się dotknąć ponownie przyrodzenie Irwina i nawet poruszyć po nim palcami.
Powoli pieścił go palcami, czując jak materiał jego bokserek uwiera go nieprzyjemnie.
- Chcesz więcej? - zapytał Ashtona, chcąc dostac upragnioną ulgę.
Mężczyzna pokiwał głową od razu, dotykając drżącymi dłońmi ud chłopaka i ściskając je w przyjemny dla niego sposób. Powoli znowu jego dłonie dotknęły jego pośladków.
Calum od razu zadrżał na jego dotyk. I to jak znowu ściskał jego tyłek. To było tak bardzo gorące. Młodszy znowu zaczął się mocno podniecać. Przygryzł wargę i znowu się uniósł. Zdjął powoli swoje bokserki.
Ashton przyglądał mu się. Nie odwracał wzroku od chłopca, który odkrywał przed nim więcej ciała.
Zdjąwszy już bokserki, Hood wrócił do poprzedniej pozycji. Niepewnie poruszył biodrami, ocierając swoją długość o tą Ashtona.
Irwin od razu wciągnął więcej powietrza. Przymknął delikatnie powieki, a jego dłonie znowu wylądowały na pośladkach młodszego. Zaczął wspierać jego ruchy, ocierając ich o siebie i jeszcze bardziej pobudzając.
Obaj starali się być jak najciszej, by tylko nie obudzić rodziców młodszego chłopaka.
Calum pochylił się i niepewnie pocałował usta Ashtona. Starszy od razu odwzjemnił pocałunek, pogłębiając go znowu. Ściskał jego pośladki, odrobinę mocniej niż wcześniej. Po chwili zaczął krążyć palcem znowu wokół dziurki młodszego, który co chwilę sapał w jego usta.
Włożył jednego palca w niego, a zaraz potem drugiego. Powoli ruszał nimi, by przygotować Caluma na niego.
Drugą dłonią objął jego kark, by Calum znalazł się jeszcze bliżej niego. Przeczesywał małe włoski na jego karku.
Hood po czasie sam zaczął poruszać biodrami i nabijać się na palce Ashtona. Irwin w kont dodał ostatni, trzeci palec, przez co dostał głośniejszy jęk Caluma.
Pocałował go od razu, tłumiąc dźwięki w swoich ustach. Dalej poruszał palcami, aż jego podniecenie było za duże. Gdy uznał, że to wystarczy, wyjął z niego palce. Hood spojrzał na niego niezadowolony, przez urwaną nagle przyjemność.
-Nie mam gumki... - sapnął, celując szyję młodszego.
-Chuj z gumką. -wymamrotał w odpowiedzi.
-Dobrze... naplujesz na mnie...?- jęknął cicho Ashton. Hood pochylił się nad jego długością i trzymając ją w dłoni, napluł na zaczerwienioną główkę. Samo to uczucie dało Irwinowi ulgę i sapnął cicho na nie.
Palce Hooda poruszyły się po nim całym, rozprowadzając ślinę, aż ponownie się podniósł i znowu znalazł w poprzedniej pozycji.
Otarł się pośladkami o jego całe przyrodzenie, a po chwili uniósł się trochę. Po chwili zwątpienia, kilku głębszych wdechach i uśmiechu Irwina, opuścił się powoli na Ashtona.
Obaj jęknęli na to uczucie. Ashton z tak niewiarygodnej przyjemności, a Calum z bólu i przeczenia pomiędzy pośladkami.
Na razie był w połowie. Oddychał głośno z zaciśniętymi oczami. Pomimo palców Ashtona, nie był gotowy na takie rozciąganie.
Ściskał skórę na klatce Ashtona, powoli przyzwyczajając się do rozciągania.
Hood bał się ruszyć. Zacisnął usta i oczy jeszcze mocniej i ścisnął bardziej palce, zostawiając na skórze Irwina czerwone ślady. Starszy głaskał uspokajająco jego włosy, policzki, szyję, ramiona aż do samych ud. W końcu złapał za jego dłoń i przystawił sobie do ust, całując ją delikatnie.
Długo zajęło chłopakowi przyzwyczajenie sie, ale w końcu uniósł się i opuścił do samego końca, ściskając palce Irwina.
Mając go w sobie całego znów zatrzymał się na chwilę i z odchyloną głową, oddychał głęboko.
- Cudownie sobie dajesz radę. - szepnął Ashton. Głaskał jego plecy delikatnie, a potem boki.
Calum pokiwał lekko głową i odrobinę się uniósł, a potem znowu opuścił. Ashton niekontrolował głośnego jęku. W końcu dostał odrobinę ulgi.
Siedemnastolatek już powoli przyzwyczajał się do tego uczucia. Stopniowo zaczął unosić się i opadać w równym tempie na długość Irwina. Ścisnął jego ramię i pocałował go mocno, by nie było słychać ich jęków.
Po chwili, czując już jedynie przyjemność z tych ruchów, przyspieszył je znacznie. Irwin nie potrafił powstrzymywać się od pojękiwania i pomruków czy sapnięć. Obaj czuli nieopisanie wielką przyjemność.
Niestety nie trwało to długo. Podniecenie w ich organizmach zaczęło się kumulować.
Calum ostatkami sił przyspieszył, a po chwili poczuł jak Ashton dochodzi wewnątrz niego. Jęknął głośno zaciskając palce na włosach starszego. Nie minęła chwila, a potem sam doszedł pomiędzy ich klatki piersiowe.
Oddychali głośno, drżąc przez to uczucie. Calum przytulił się do klatki Irwina, ziewając. Irwin z zamkniętymi oczami, przeczesał jego włosy i wyszedł z młodszego ostrożnie. Calum zacisnął się z jękiem. Poczuł ja wypływała coś z niego. Skrzywił się nieznacznie. Pocałował klatkę Ashtona i poszedł od razu spać.
Trzydziestolatek patrzył przez chwilę z nikłym uśmiechem na Hooda. Przeczesywał jego włosy i głaskał plecy. W końcu nakrył ich kołdrą w razie gdyby ktoś wszedł do pokoju. Pocałował jego mokrą od potu skroń i też powoli zasnął.
7:47
Obaj obudzili się wraz z głosem Davida Hooda, który wołał Ashtona, by póki jest chłodno naprawili jego zepsute i porzucone na poboczu auto.
Calum spojrzał na mężczyznę i szybko pocałował go, trzymając dłoń na jego policzku. To było ich pożegnanie, na zawsze? Możliwe. Irwin po chwili zniknął za drzwiami pokoju na poddaszu. Słyszał głos mężczyzny i swojego ojca, harmider na parterze w kuchni, a później trzask drzwi wejściowych.
Calum westchnął ciężko, przecierając spoconą twarz. "W te wakacje chciał coś przeżyć, coś co zapamiętałby do końca życia". Na pewno przeżył COŚ i na pewno zapamięta to na długo. I o dziwo nawet mały domek letniskowy, dzielony z rodzicami nie był przeszkodą.
***
piszcie co myślicie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top