• Driving home for Christmas • Muke •
Muke
Chris Rea- Diving home for Christmas
Luke- 22 lata
Mike- 30 lat
*Gdzie słynny członek zespołu wraca do swojej rodziny na święta*
•Mpreg
•Smut
***
- Tatusiu?
- Tak, kochanie?
- Kiedy wróci tatuś Mike? - zapytał mały chłopiec, a blond mężczyzna westchnął głęboko i przeczesał swoje blond włosy.
- Za niedługo powinien być. - Luke uśmiechnął się delikatnie do swojego czteroletniego syna.
- Ale ja już nie mogę się doczekać!
- Ja wiem, kochanie. Ja też, ale wieczorem powinien już być.
Maluch westchnął i przysiadł na kanapę obok swojego taty. Obaj nie mogli się doczekać kiedy Michael w końcu przekroczy próg domu. Obaj za nim cholernie tęsknili. Nie widzieli się pół roku przez trasę koncertową zespołu, a teraz, gdy zbliżała się przerwa świąteczna, czerwonowłosy miał zjechać do domu na trzy miesiące.
Siedemnastoletni Luke wiedział, że związek z członkiem jednego z najpopularniejszych zespołów na świecie będzie ciężkie. Albumy, trasy, sława, która również jemu nie udzieliła. Wiedział na co się pisze.
Ale, gdy na świat przyszedł mały Timothy, myślał, że Mike w jakimś sensie mu pomoże. Oczywiście nie oczekiwał od niego porzucenia kariery i muzyki, sam był jego fanem. Ale chciał, by Michael był częściej był na miejscu i mi trochę pomógł przy wychowaniu ich syna. Tymczasem Hemmings musiał sam pilnować ich syna. W dużej mierze on sam go wychowywał.
Teraz może wrócimy do tego jak Luke i Mike się poznali. Szesnastoletni Luke Hemmings był cały w łzach, gdy dostał na urodziny bilet na koncert 5 seconds od summer. A jeszcze bardziej, gdy stał pod sceną. Chłopiec miał wręcz serca w oczach, gdy na scenę wyszedł dwudziestoczteroletni wtedy, Michael Clifford. Jego serce biło mocno z każdym spojrzeniem, które podarował mu Michael. Raz czy dwa puścił mu nawet oczko!
W wieku siedemnastu lat, Luke po drugim koncercie 5sos w swoim życiu, kierował się do swojej ulubionej kawiarni. Oczywiście jego wzrok nie upuszczał telefonu ani na minutę. Oglądał wszystkie filmiki z dzisiejszego konceru, które wyświetliły mi się na Twitterze. I pewnie by tak jeszcze je oglądał, gdyby nie to, że na kogoś wpadł, a jego telefon znalazł się w kałuży. Już chciał krzyczeć na tego kogoś, ale zaniemówił od razu, gdy zobaczył, że sprawcą śmierci jego telefonu jest sam Clifford.
W ramach przeprosin, niebiesko włosy zaprosił blondyna na kubek gorącej czekolady. Kim byłby Luke gdyby się nie zgodził?
Na miejscu okazało się, że Michael zna Luke'a z widzenia. Już rok temu, na występie w Sydney zapamiętał tego blondyna.
No i cóż, można by powiedzieć, że od tamtej pory Luke nie był już tylko fanem Michaela. Był jego przyjacielem, chłopakiem, kochankiem, a także drugim ojcem ich dziecka.
Wszyscy na około nich byli przciwni temu związkowi. No bo, nastolatek z prawie dorosłym mężczyzną? I to jeszcze sławnym? To nie wypali.
I pewnym momencie też obaj tak myśleli, mieli dużo swoich upadków, ale po każdym się razem podnosili.
Gdy blondyn dowiedział się o swojej ciąży, był przerażony. Miał osiemnaście lat i już miał zostać tatą? Wiele tygodni wręcz błagał Michaela o to, by poszli na zabieg usunięcia ciąży. Clifford jak widać nie zgadzał się, chciał to dziecko. To był owoc ich miłości, nie chciał go usunąć. Teraz Hemmings był wdzięczny Michaelowi za to, że był przeciwni. Teraz wiedział, że nikt (z wyjątkiem oczywiście Michaela) nie da mu tyle szczęścia co mały Tim.
W końcu Luke zaproponował, by do przyjazdu Michaela obejrzeć jakaś bajkę. Timmy kiwnął głowę i ułożył głowę na udach swojego taty i czekał aż odpali on jedną z ich ulubionych bajek.
- Co byś chciał obejrzeć? - Hemmings uśmiechnął się, gdy poczuł małą rączkę bezpośrednio na swoim kolanie. Timothy zawsze tak robił.
Niestety Luke nie doczekał się odpowiedzi. Poczuł tylko jak jego synek wzrusza ramionami. Westchnął i włączył pierwszy, lepszy film animowany. Okazał się nim Rio.
Luke jeszcze raz wygodniej się ułożył na kanapie i zaczął po prostu wgapiać SIĘ w telewizor. Ciałem może i był na kanapie w salonie, ale myślami był już z Michaelem. Tak bardzk tęsknił za nim. Już chciał być z nim.
***
Michael w końcu po ośmio godzinnej podróży samolotem i godzinnej jeździe samochodem, miał już dosyć. Chciał być już w domu, w łóżku obok swoich chłopców.
Gdy przekroczył próg domu, paliła się tylko mała lampka, co było dość dziwne, bo było bardzo późno, ale Luke zawsze pilnował, by przed snem wszystko było zgaszone.
Wszedł odrobinę w głąb, ale nie zdążył dojść dalej, bo poczuł jak małe rączki obejmują jego talię.
- Tęskniłem. Tęskniłem. - mamrotał mały blondyn w ubranie czerwonowłosego muzyka. Mężczyzna podniósł swojego synka i obcałowywał każdy skrawek jego twarzy. Maluch chichotał za każdym razem, ale i krzywił się, gdy broda jego ojca spotykała się z jego delikatna skórą.
- Ale się stęskniłem za tobą. - powiedział z uśmiechem Mike. - A czemu ty nie śpisz? Hm?
- Obudziłem się. - wyszczerzył się malec i położył swoją główkę na ramieniu starszego. Trzydziestolatek zaczął powoli głaskać główkę chłopca.
- A gdzie twój drugi tata?
- Na kanapie. - mruknął Tim, powoli przysypiając.
Michael powoli skierował się do dużego pokoju, gdzie zobaczył swojego partnera w pozycji embrionalnej. Clifford uśmiechnął się ciepło na ten widok. Usiadł przy Luke'u i położyłem delikatnie dłoń na jego udzie.
- Słuchaj, miśku. Jest późno, więc idź przebierze się w piżamkę i spać. Ja przeniosę tatę do pokoju, okay?
- A mogę spać z wami? - wymamrotał chłopczyk.
- No pewnie. Leć się przebierz i idź do naszego pokoju. - Mike nakazał, a maluch szybko pobiegł po schodach na górę.
Michael powrócił wzrokiem do Luke'a. Ponownie szeroko się uśmiechnął. Gdyby nie to, że Hemmings spał, dosłownie rzuciłby się na niego. I o dziwo nie myślał o nim w erotyczny sposób (to może później), nie teraz.
Teraz chciał położyć się z nim w ich łóżku i wyprzytulać go za wszystkie czasy.
W końcu podniósł swojego chłopaka i zaniósł go do ich pokoju, gdzie delikatnie położył blondyna na łóżko.
Sam zdjął swoją koszulkę i spodnie. Z chęcią by ubrał jakieś dresy, ale swoje walizki zostawił na dole. Nie chciał już budzić Luke'a, dlatego po prostu położył się obok niego. Otoczył jego ciało ramionami, przysuwając go do siebie.
Młodszy mruknął coś pod nosem i odwrócił się w stronę Mike'a, mając już otwarte oczy.
Nic nie mówiąc, Luke wręcz rzucił się na swojego partnera. Siła była tak duża, że Michaela przewrócił się na plecy, a zaraz potem został przygnieciony przez ciało niebieskookiego.
P
o chwili z ust Hemmingsa wyleciało łkanie, a potem płacz.
- Hej, nie płacz. - powiedział Mike z małym uśmiechem. Jego dłoń przeczesywała blond kosmyki, a druga głaskała plecy.
- W końcu. - wymamrotał cicho młodszy. Nawet nie wiedział czy Mike zdoła go usłyszeć. - Tęskniłem tak bardzo.
- Ja również. Cieszę się, że jestem już w domu. - uśmiech nie opuszczał Michaela.
- Już jestem. - do ich pokoju wbiegł czterolatek i skoczył na wielkie łoże. - Czemu tatuś płacze?
-Tatuś płacze ze szczęścia, kochanie. Cieszy się, że a końcu jesteśmy razem. - trzydziestolatek objął jeszcze swojego synka i razem w trójkę zasnęli.
***
Następnego ranka, jak zwykle Luke został obudzony przez budzik o siódmej rano. Wstał cicho i powoli, tak by nie obudzić Michaela, ale przy okazji zaczął cichi budzić ich syna. Szeptał mu cicho do ucha i delikatnie położył dłoń na jego ramionku.
- Miśku, wstawaj.
Chłopiec otworzył delikatnie oczy i ziewnął cicho. Wiedział, że niestety musiał wstać i ubrać się, by iść do przedszkola. Mlasnął i jeszcze zanim wstał, dał buziaka swojemu czerwonowłosemu tacie w policzek. Ten nawet ani drgnął.
Obaj wyszli z pomieszczenia. Luke zamknął delikatnie drzwi i przeniósł się z Timmym to jego pokoju. Przygotował mu ubranka na dzisiaj, po czym kazał się w nie ubrać.
- Tatusiu, nie możemy dzisiaj sobie odpuścić? - zapytał Timothy ubierając powoli koszulkę z myszką miki.
- Wiesz, że to ostatni dzień i będziesz miał wolne. - westchnął Luke. - Ale mogę cię odebrać godzinę wcześniej, okay?
Czterolatek ostatecznie zgodził się na propozycję blondyna.
Luke miał na sobie wczorajsze ubrania i wiedział, że potrzebuje prysznica, ale nie miał już ma to czasu, poza tym nie chciał budzić Clifforda.
W czasie, w którym Timothy ubierał się, Luke zszedł na dół do kuchni, by zrobić sobie kawę i śniadanie dla syna.
W czasie, gdy położył talerz z tostami, do kuchni wkroczył mały chłopiec. Usiadł przy stole i wziął się za jedzienie (oczywiście Luke jak zwykle musiał go pospieszać).
- Tatusiu, już nie mogę. - Timothy popatrzył na swojego ojca błagalnym wzrokiem.
- Dobrze. - Luke westchnął. Wiedział, że jego syn jest straszym niejadkiem i nie miał liczyć na to, że zje więcej. - Idź już ubierze buty i kurteczkę, a ja zaraz do ciebie przyjdę.
Blondynek pobiegł na korytarz, a Hemmings w spokoju dopił kawę.
Gdy już to zrobił, udał się tam gdzie powinien być Tim.
No i był, jego kurteczka była rozpięta, a butki rozwiązane. Szalik był niedbale przewiązany na szyi, a czapka omało nie spadła z jego główki.
Ale Luke i tak był z niego dumny. Cieszył się z jego małych, życiowych osiągnięć, takich jak założenie butów czy kurtki.
- Jeszcze tylko dopracujemy kilka rzeczy. - uśmiechnął się przyjaźnie. Klęknął na jedno kolano, by być na równi z chłopcem. Zapiął jego kurtkę do końca, zawiązał sznurówki i poprawił mu czapkę jak i szalik. Teraz był ubrany na przysłowiwą cebulkę.
Jeszcze tylko Luke założył swój płaszcz i buty. Wyszli z mieszkania, a potem go zamknęli na klucz.
***
Hemmings wszedł do mieszkania z dwoma siatkami. W jednej były ciepłe bułki, a w drugiej kilka wędlin, ser i kilka warzyw. Rozebrał się, a potem z siatkami skierował się do kuchni.
Chciał zrobił śniadanie dla niego i Mike'a.
Zaczął kroić bułki na pół, a potem dał na nie masło, które wyciągnął z lodówki.
Nastepnie położył na nie ser i zaczął kroić ogórka.
W trakcie tej czynności poczuł ramiona, które owijają się wokół jego talli. Uśmiechnął się szeroko, ale nie kontynuował czynność.
- Cześć, kochanie. - mruknął czerwonowłosy do ucha Luke'a, a zaraz potem pocałował jego kark.
W końcu Luke przerwał krojenie warzywa i odwrócił się do Michaela. Wtedy zobaczył go z przymrużonymi oczami. - Czemu nie śpisz?
- Oczekiwałem coś w stylu "Cześć Mikey, tęskniłem za tobą. Kocham cię". - zaczął naśladować jego głos, a Hemmings głośno się zaśmiał.
- Cześć, Mikey. Tęskniłem za tobą. Kocham cię. Czemu już nie śpisz?
Clifford zaśmiał się cicho i wtulił głowę w jego szyję.
- Nie było was obok. To wstałem i poszedłem tutaj.
- Potrzebujesz prysznica. - stwierdził po pewnym czasie młodszy.
- No to chodź ze mną. - zaproponował Mike. I nawet nie czekał na reakcję swojego ukochanego, po prostu złapał go za rękę i zaczął ciągnąć w stronę łazienki.
Zdjął z młodszego odzież, którą miał na sobie, a z siebie bokserki. Michaela nastawił ciepły strumień, a Luke zmienił go odrobinę, przez co woda była jeszcze bardziej gorąca.
Niemal od razu, gdy weszli pod gorącą wodę, Michael ustawił do siebie tyłem dwudziestodwulatka. Zaczął składać pocałunku od jego szyi, po jego ramiona i plecy. Luke był dość zamroczony tą małą przyjemnością, która otrzymywał od starszego.
Nie widzieli się ponad pół roku, co za tym idzie nie uprawiali również seksu. Byli spragnieni siebie i swoich ciał.
Mike bez przygptowania wszedł gwałtownie w Luke'a, który głośno krzyknął na uczucie rozciągania.
Nie czekając dłużej, Clifford zaczął szybko się poruszać, przy okazji zmienił jeszcze wodę na zimniejszą.
W pomieszczeniu było słychać tylko lecącą wodę, krzyki i jęknięcia Luke'a, który ledwo trzymał się na swoich nogach, a zwłaszcza wtedy, gdy poczuł dłoń, która była owinięta na jego penisie.
Obaj byli cholernie podnieceni, więc to była sprawdza kilkunastu minut kiedy dojdą.
- Mike! - krzyknął Luke, gdy jego partner ostatni raz wbił się w niego mocno, a on doszedł.
Clifford wysunął się z Hemmingsa i szybko zaczął poruszać po swoim kutasie. Już po chwili biała wstęga spermy znalazła się na plecach młodszego. Ale i tak spłynęła do odpływu razem z wodą.
- Kocham cię. - sapnął Mike zmęczony wysiłliem. Oparł głowę o ramię Luke'a i przymknął oczy.
- Idziemy na śniadanie?
Trzydzestolatek zaśmiał się, ale pokiwał głową. Umyli swoje ciała pachnącym żelem do mycia. W sypialni ubrali się w dresy, a Luke jeszcze zarzucił na siebie koszulkę Michaela.
Zeszli na dół do kuchni i z muzyką w tle zrobili sobie wspólnie śniadanie, który zjedli wspólnie razem.
Towarzyszyła im cisza. Nie potrzebowali słów. Po prostu cieszyli się swoim towarzystwem. Co jakiś czas zerkali na siebie i posyłali niewinne uśmiechy.
- Jak ci minęło te pół roku? - spytał Michael pijąc swoją kawę.
- Dobrze, tylko... był bez ciebie. - Luke wiedział, że nie mógł wypominać Michaelowi jego pracy. A zwłaszcza teraz, gdy jest chwila przed świętami. Ale jednak musiał przynajmniej trochę poruszyć ten drażliwy temat.
- Luke wiesz, że to nie ode mnie zależy. - westchnął starszy mężczyzna.
- Ja wiem, ale... Mikey nie widzieliśmy się tak dawno. Nie spędziliśmy twojej trzydziestki razem. Ani urodzin Timiego. Smutno mu było.
- Luke, proszę cię. Nie rozmawiamy o tym przed świętami.
- Ale Mike muszę to poruszyć. Cholernie tęsknię za tobą, okay? Timothy tak samo. Jak się mnie pyta gdzie jest tata, ja już nie wiem co mam odpowiadać!
- Luke cholera, wiesz, że to nie jest moja wina! A tak poza tym wiedziałeś w co się pakujesz, więc teraz nie widziwiaj!
Luke nie mógł ukrywać, że zrobiło mu się przykro. Nie dość, że zły wydźwięk miała wypowiedź Mike'a, to jeszcze ukochany podniósł na niego głos, a nie robił tego często. Widocznie był bardzo zirytowany.
- Czyli to moja wina, tak?
- Luke zostaw ten temat.
- Nie! Chcę w końcu powiedzieć jak się czuję! A czuję się źle tęskniąc za tobą. Praktycznie cię cały czas nie ma. Jak nie płyta to trasa. Jak nie trasa to impreza. Mike, ja nie chcę tak. Chcę cię mieć przy sobie. - powiedział blondyn będąc bliski płaczu. W jego niebiskich oczkach błyszczały łzy.
- Luke kurwa nie denerwuj mnie! To nie ja byłem zapatrzony jak gówniarz. - prychnął Mike po chwili żałując tych słów. - Luke ja-
- Czyli żałujesz, tak? - zaszlochał Luke. Odsunął się, gdy Clifford chciał do niego podejść i go objąć. - Skoro ci tak źle usunę się z Timothym z twojego życia. Nie ma sprawy. Wtedy nikt cię nie będzie ograniczał. - pobiegł szybko do łazienki, w której zamknął się na klucz.
- Luke. - krzyknął Michael. - Wiesz, że nie miałem tego na myśli. Lukey. - jęknął i zaczął szarpać za drzwi. Teraz naprawdę pożałował swoich słów. Był po prostu zirytowany. Nie panował nad tym. Dopiero, gdy usłyszał płacz blondyna poczuł się jeszcze gorzej. Jak on mógł krzyknąć na swojego skarba? - Lukey, kochanie. Przepraszam. Otworzysz mi? - niestety zamiast odpowiedzi usłyszał głośniejszy płacz.
***
Nawet, gdy nadszedł wieczór, Luke nie pokazał się. Mike wiedział, że Hemmings musi odreagować, ale coraz bardziej się o niego martwił. Gdy Tim był już w domu, czerwonowłosy kazał mu iść na górę do pokoju, a on sam próbował przekręcić zamek nożem, ale nie udało się to, bo Luke trzymał drzwi.
Gdy było już bardzo późno, Mike odchodził od zmysłów, wiedział, że Luke jest zdolny do wszystkiego, dlatego ponownie spróbował otworzyć drzwi. I tym razem się udało. Od razu zobaczył, który leżał na zimnych kafelkach w kącie. Miał zamknięte oczy. Szybko do niego podbiegł i zobaczył, że nigdzie nie było żadnej krwi ani nic. Luke po prostu spał. Mike rozczulił się na ten widok. Podniósł blondyna i zaniósł go do ich sypialni, gdzie delikatnie go położył. Przykrył go szczelnie kołdrą. Położył się przy nim i zaczął go głaskać po głowie. Musiał naprawdę naprawić to co zjebał dzisiaj. Naprawdę nie miał tego na myśli. Hemmings to najlepsza osoba jaka go w życiu spotkała. A potem pojawił się Timmy, który był owocem ich miłości. Nie wyobrażał sobie życia bez nich.
***
Rano, gdy dwudziestodwulatek spał, Mike odwiózł Tima do jego babci, który był bardziej niż chętny, by spędzić dwa dni u babci Karen i dziadka Daryla.
Jak Mike wrócił do domu, zaczął przygotowywać kolację dla Hemmingsa. W sumie to bardziej obiad, bo dochodziła jedenasta, a wiedział, że Hemmings lubi sobie pospać.
Wyjął z szafy czarne jeansy i białą koszulę by się jakoś prezentować. Zamknął delikatnie drzwi od sypialni i zszedł na dół, by przygotować spaghetti. Zazwyczaj to Luke gotował, bo Mike był średnim kucharzem. Praktycznie to było jego popisowe danie.
Wstawił szybko makaron i na szybko przyrządził sos. Jego partner mógł się obudzić w każdej chwili.
Zgarnął jeszcze z całego domu świeczki zapachowe i poustawiał na blacie i na stole w kuchni.
Odcedził makaron, który po chwili wyłożył na talerz i polał sosem. Sam jeszcze się przebrał i popsikał perfumami, które tak Hemmings uwielbiał. Jeszcze sprawdził prezent dla niego. Na szczęście przy podróży nic się nie stało. schował go do kieszeni, gdy usłyszał jak Luke schodzi po schodach, a po chwili zobaczył swojego skarba w roztrzepanych włosach i śpiącymi oczkami.
- Luke zanim cokolwiek powiesz, przepraszam. Tak kurewsko przepraszam. Kocham cię bardzo i za żadne skarby nie zamienił bym tych czterech lat na nic. Ty i Timothy jesteście dla mnie najważniejsi. Przygotowałem obiad, mam nadzieję, że mi wybaczysz. - podszedł do niego i delikatnie położył dłonie na jego dłoniach.
Blondyn westchnął głęboko. Było mu przykro, to jasne, ale nie mógł się dłużej na niego gniewać. -Też cię kocham, Mikey. Ale to bolało.
- Wiem, jestem idiotą, ale wybacz mi. - kim byłby Luke gdyby mu nie wybaczył?
***
- Luke, bo ja mam dla ciebie prezent. - powiedział zestresowany Clifford. Na drżących nogach podszedł do swojej miłości i opadł na jedno kolano. - Jesteś dla mnie wszystkim, Luke. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. I może nasz znajomość i związek się zaczął w troszkę złej kolejności, ale nie żałuję tego. Tak cholernie cię kocham. Nie płacz, skarbie. - powiedział Mike z uśmiechem, gdy zobaczył pierwsze łzy na jego twarz. Po chwili Luke opadł na dwa kolana i rzucił się swojemu partnerowi na szyję. Mike objął go w talii, ale kontynuował swoją przemowę. - Chciałbym ci to mówić w każdej minucie mojego życia, bo kurwa zasługujesz na wszystko co najlepsze. Luke'u Hemmingsie, czy zrobisz to dla mnie i zostaniesz Cliffordem?
- Tak, Michael. - teraz to już kompletnie się rozkleił. Wystawił drżącą rękę do Clifforda, który nałożył na jego palec pierścionek. Hemmingsa naprawdę nie obchodziło jak on wyglądał. Nawet na niego nie spojrzał. Po prostu z płaczem rzucił się na jego szyję.
- I jeszcze mam jedną niespodziankę. Lukey, zawieszam karierę. - Luke momentalnie zesztywniał.
- Nie możesz. Fani cię potrzebują.
- Wiem, ale wasza dwójka również mnie potrzebuje. Nie chcę, by Timi pamiętał mnie tylko ze świąt. Chcę być przykładnym ojcem i mężem. A kiedy Timmy podrośnie, wrócę do tego. Ale na razie chcę się skupić na was. - mruknął i połączył swoje wargi z tymi Luke'a w czułym pocałunku.
- Kocham cię, Mikey.
I tak, to były najlepsze święta w ich życiu.
***
Hej, kochani, na wstępie chciałam wam życzyć wesołych i zdrowych świąt. Spędzenia czasu z rodziną, bogatego Mikołaja i wszystkiego co tylko sobie zamarzycie.
Ode mnie w prezencie macie tego o to Oneshota, który ma ponad 3k słów. To najdłuższa praca jaką kiedykolwiek napisałam i mam nadzieję, że podoba wam się tak samo jak mnie i że ją docenicie
możecie się pochwalić co tam dostaliście, poczytam sobie z chęcią haha lub jak spędzacie wigilię.
Ja pierwszy raz w życiu dostałam laptopa no i nie powiem, jaram się haha
I oczywiście zapraszam was na mojego instagrama: sosyrzyciem
Miłego dnia i wesołych świąt xx
• Data: 24.12.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top