• Boyfren • Cake •

Cake

Boyfren- LoveLeo

Calum- 17 lat
Luke- 17 lat

Kolejna współpraca z fvckreseey haha
Oczywiście one shot miał być fanfiction, zalegał u mnie kilka lat, 2/3 idk ile XDDD
nam ta praca tak cholernie się podoba, że mamy nadzieję, że wam również się spodoba, a jak nie to rzucamy to XDD stara okładka jest tutaj, zauważyłam, że w mediach może być chyba jedna rzecz tylko 😩
oczywiście, życzymy miłego czytania!


UWAGA:
- przekleństwa
- smut
- femme!Luke
- przemoc

***

Wysoki Mulat wszedł lekko zestresowany do szkoły. Nowe miejsce, pierwszy dzień. Był cholernie niepewny, przekraczając próg budynku. Rozglądał się i widział zupełnie nowe twarze.
Nowe plakaty, korytarze, nauczyciele i znajomi.
Przygryzł wargę i wyjął z kieszeni jedną z kartek, którą dostał od pani z sekretariatu. Spojrzał na plan lekcji i zobaczył, że będzie miał teraz geografię w sali piętnaście.
Sala piętnaście... gdzie do cholery jest sala piętnaście?! Westchnął cicho i rozglądał się po ludziach na korytarzu. Wszyscy praktycznie stali w grupkach, parach. Tylko jeden blondyn przykuł jego uwagę. Stał sam z telefonem w ręku.
Uśmiechnął się lekko.
To była jego szansa, by podejść, przywitać się i przy okazji dowiedzieć się gdzie jest jego klasa. No i poznać kogoś. Powoli podszedł do niego, by nie wystraszyć chłopaka, który wyglądał niewinnie i krucho.

- Um... hej. Jestem Calum. Wiesz może gdzie jest sala numer piętnaście?

Nieznajomy blondyn spojrzał na niego. Calum od razu uznał go za pięknego i uroczego. Te rumiane policzki, ten mały nosek i malinowe usta. A potem jego oczy. Pełne niewinności i w odcieniu głębokiego błękitu. Hood myślał, że się rozpłynie. Nastolatek przed nim wyglądał jak namalowany. Zbyt piękny, by być prawdziwy.
Nawet nie wiedział jak bardzo się myli.

Luke Hemmings przygryzł wargę i uniósł wzrok na drzwi obok nich, a potem na Caluma. Zaśmiał się cicho.
Hood zmarszczył brwi i też spojrzał na drzwi. Od razu jego policzki poczerwieniały. Poczuł się cholernie głupio, widząc klasę od geografii przed nim.

- No tak... - wymamrotał. Zaśmiał się, by jakoś złagodzić atmosferę. - Zapomnij, że zapytałem. Jestem nowy... zresztą nie ważne, jak masz na imię?

- Luke. - wrócił wzrokiem w telefon. Calum niepewnie stanął obok, jednak nie za blisko, bo uroczy blondyn wyraźnie nie chciał z nim rozmawiać.

Poprawił sobie torbę na ramieniu, która aż za bardzo mu ciążyła. Może tylko trochę czul się niekomfortowo, kiedy coraz to nowsi rowieśnicy, podchodzący do klasy, patrzyli na niego zainteresowanym spojrzeniem.

To było aż tak niesamowite, że ktoś nowy pojawiał się w szkole?

Hood wyjął telefon, by nie musieć patrzeć na to i chociaż udawać, że wcale nie czuje się obczajany przez prawdopodobnie nowych kolegów z klasy.
Pisał ze swoim przyjacielem, Tomem, ze starej szkoły, żaląc mu się, jak bardzo tęskni za swoimi dawnymi kolegami.

Luke spojrzał na Mulata i uśmiechnął się pod nosem, widząc jego zestresowanie. Wiedział, że gdyby nie to, że chłopak stanął właśnie obok niego, nie musiałby znosić tylu natarczywych spojrzeń. Ale czy chciał mu o tym powiedzieć? Nie. Zdecydowanie wolał, jak jest taki zawstydzony i niepewny.

W końcu zadzwonił dzwonek, a uczniowie zaczęli wchodzić do klas. Wszyscy oprócz klasy do której należeli Luke i Calum.

Ich nauczycielka się spóźniała. Mijały minuty. 5 minut, 10 minut, a gdy wybiła dokładnie 8:15 wszyscy byli przeszczęśliwy, gdyż mogli robić co im się podoba i iść gdzieś, byle tylko daleko od klasy geograficznej.

Wszystkie grupki powoli wychodziły ze szkoły, lub szły do szkolnej kawiarenki, żeby tam przeczekać do następnej lekcji.

Hood patrzył niepewnie, bojąc się, że zostanie zupełnie sam pod klasą i nie będzie wiedział gdzie iść. Jednak Luke został przy nim i z nieśmiałym uśmiechem spojrzał na niego.

- To co, nowy kolego, idziemy posiedzieć na murku? Po geografii mamy wf, stamtąd będziemy mieć bliżej na orlik. - Luke nawet nie czekał na odpowiedź Calum. Złapał za jego palec i poprowadził do wyjścia ze szkoły. Calum przygryzł wargę, patrząc to na plecy Luke'a, a potem na jego palec, który kurczowo obejmował ten jego.
Skóra Luke'a już na palcu była tak bardzo gładka i miękka. Jedwabista.

Calum nie mógł nic poradzić, że był wręcz zachwyconym swoim nowym kolegą. Luke miał to coś w sobie co było... prześliczne. Jeszcze nie wiedział co, ale coś takiego było. Widział jak w zwolnionym tempie jak resztka klasy przyglądała się im. Zastanawiał się czy to, aby na pewno z jego powodu się tak natarczywie w nich wpatrywali.
Gdy już wyszli, Luke poprowadził ich na dość duży mur, który oddzielał szkołę od boiska i sali gimnastycznej.
Luke dość nieudolnie, ale wdrapał się na niego. Zaczął machać nogami z dumnym uśmiechem. Calum uśmiechnął się lekko, widząc uśmiechniętego blondyna. Sam wszedł na mur, bez większych komplikacji, gdy miał o wiele więcej siły niż Luke. Siłownia co tydzień i treningi piłki nożnej robiły swoje.

Przez chwilę siedzieli w ciszy, w której Luke patrzył przed siebie, na szkołę, a Calum patrzył w dół.

- Więc... skąd jesteś? - spytał Luke.

- Jestem z Perth. Przeprowadziłem się, bo tata dostał lepszą pracę. - uśmiechnął się lekko Cal, a Hemmings pokiwał lekko głową.

- Palisz? - mruknął, wyciągając do Hooda paczkę Marlboro. Mulat pokręcił głową, zerkając na niego, zamiast na swoje buty. - To nawet lepiej dla ciebie. - zaśmiał się i sam wyjął jednego papierosa, od razu zapalając go, różową zapalniczką, co Calum uznał w pewien sposób za urocze. Jednak i tak był w szoku, że ktoś taki jak Luke palił. W jego główkę, Luke nie palił.

Chwilę siedzieli w ciszy, patrząc to na siebie, to na szkołę albo na krzaki, aż Luke nie zgasił papierosa o murek i nie odezwał się.

- Masz ochotę na kawę? Tutaj jest sklep. - pokazał gdzieś w dal. - Bo ja bym się napił.

- No... Dobra. - zeskoczył z murku i otrzepał spodnie. Poszli w tamtą stronę, mijając dwóch chłopaków ze starszej klasy, którym Hemmings puścił oczko ze śmiechem.
Po kilku minutach mieli już swoją kawę. Starbucks to nie był, ale można było się napić i nawet nie była taka zła. Dlatego popijając ją, wracali do szkoły.

- Ćwiczysz coś? Jesteś w coś dobry? Umiesz grać w szachy? - Luke powoli zadawał mu pytania.

- Gram w nożną. - uśmiechnął się lekko Hood. Powoli już szli na salę gimnastyczną. Luke uniósł lekko brew.

- Mamy tutaj szkolną drużynę. Powinieneś do niej dołączyć. - wzruszył ramionami blondyn i bardziej naciągnął swoją sweter na dłonie, przez co sweter obciągnął się lekko w dół i widać było jego obojczyki, na które Calum od razu zwrócił uwagę.

- Myślę, że... to nie będzie koniecznie. Nie jestem jakiś wybitny.

- Jak wolisz. - wzruszył ponownie ramionami. - Jednak teraz mamy w-f. Mógłbyś pogadać z trenerem.

- Może później... to na razie mój pierwszy dzień... nie chcę się wywyższać... czy coś.

- Pokażesz, że jesteś dobry... a myślę, że jesteś naprawdę dobry. - puścił mu oczko z uśmiechem. - Trafisz do szatni? Muszę iść jeszcze coś załatwić. Szatnia jest tam. - pokazał na budynek przy hali i orliku.

- Tak... trafię. To... pa?

Nie odpowiedział, zanim Calum się zorientował już biegł do szkoły.
Westchnął cicho i poszedł w tamtą stronę.

***

Dni mijały, a Calum miał wrażenie, że zaprzyjaźnił się z Luke'iem. Jeśli można to tak powiedzieć.

Chłopak wziął go pod swoje skrzydła. Pokazywał mu szkołę, zapoznał go z niektórymi ludźmi, czy siedział z nim na przerwach.

Poznał już trochę Hemmingsa. Dowiedział się, że ma dwójkę braci którzy kiedyś tu uczęszczali, jego mama uczy matematyki w innej szkole, a sam Luke jest dość popularny w szkole. Dosłownie znał go każdy. I nie wiedział w sumie dlaczego. Czy przez jego otwartość, orientację czy może jego ubiór, który czasem potrafił być... inny. Czasem Luke po prostu ubierał się uroczo i dziewczęco. Lubił nosić różowy kolor czy brokat na powiekach.

Hood pomimo tego, że Luke bywał zadziorny, a to czasami bardzo, czy nawet bezczelny, arogancki albo i zdzirowaty, Calum uważał to za tak niesamowicie gorące i atrakcyjne. Nikt nigdy mu się tak bardzo nie podobał, jak ten blondyn. Nie było dnia, gdzie Calum nie fantazjował o młodszym o kilka miesięcy chłopaku. To jak się ubierał, zachowywał... wszystko! Robił z jego mózgu papkę.

A co więcej, Luke bardzo dobrze zdawał sobie sprawę jak działa na Caluma. Czuł jego wzrok na jego pośladkach, obojczykach czy szyi. Uśmiechał się tylko zalotnie na ten widok i mówił dalej.
Nie wstydził się siebie i tego, że przy nich są jeszcze inni.

Tak jak teraz. To, że Mike i Ashton, jego przyjaciele siedzieli obok nich, to nie znaczyło, że Luke nie może się trochę pobawić. Zresztą jego przyjaciele go znali. Wiedzieli jaki był. To nie była żadna nowość, że Luke flirtuje z chłopakami.

- Calum... widziałem jak grasz. Jesteś naprawdę niezły. - stwierdził Ashton i napił się swojej coli. Hood uśmiechnął się delikatnie. Naprawdę polubił Ashtona i Michaela. Chyba najbardziej z tych wszystkich znajomych Luke'a. - Chcesz być w drużynie?

- Nie wiem czy się nadaję. - Cal wzruszył ramionami i wziął mały gryz swojej kanapki.

- Ashton wie co mówi. - Luke uśmiechnął się pod nosem. - Jest prawie najlepszy z drużyny.

- Nie podlizuj się, Luke. - Ashton pokręcił głową ze śmiechem. Hemmings przewrócił oczami i położył dłoń na kolanie Hooda, który aż wstrzymał oddech na jego dotyk.

- Naprawdę powinieneś spróbować... a z Ashtonem i jego poparciem masz szansę. - uśmiechnął się.

- Polecę cię trenerowi, aż się dziwię, czemu jeszcze cię nie wyłapał. Chcemy cię w drużynie, ale wiesz, jak zawalisz to wylatujesz. - parsknął, ale Hoodowi nie było do śmiechu, ponieważ to naprawdę było dla niego stresujące.

- Ashton... nie stresuj mi go. - mruknął Luke, pocierając znowu kolano Mulata, wysyłając aż za dużo dreszczy po ciele Hooda.

- Ostrzegam go, że nie ma obijania się. Wygrywamy wszystkie mecze, a niedługo ważny turniej. Będzie na nim cała szkoła i jeszcze goście. Musimy pokazać, że nie jesteśmy mięczakami.

- Dobra, dobra. Przestań rzucać swoją piłkarską gadką. Zrywamy się z ostatniej lekcji? Mam matmę, a nie mogę dostać szmaty, bo Liz nie będzie zadowolona.

- W sumie, czemu nie, możemy iść na pizze? - mruknął Mike. Wszyscy zgodzili się na ten plan.

Wyszli w czwórkę ze szkoły. Luke zadrżał na zimno, które go uderzyło. Jednak różowy crop top nie było dobrym pomysłem. Zacisnął piąstki i nie dał po siebie poznać, że chociaż trochę mu zimno.
Pogoda nie była może najzimniejsza, ale zdecydowanie za mocno wiało.

- Zimno ci? - spytał Ashton, idąc obok Luke'a. Młodszy prychnął cicho.

- Nie, co ty.

- Trzymaj. Mi jest dość ciepło. - Calum zdjął swoją bluzę i poda Hemmingsowi. Blondyn uśmiechnął się i przyjął ubranie. Calum i tak miał koszulkę na długi rękaw, nie zmarznie aż tak jak Luke.

Młodszy założył ciepłą bluzę, która była na niego za duża. Wtulił się w materiał, który pachniał chłopakiem.

Hemmings zwracał uwagę na zapach. A ten chłopak naprawdę pachniał nieziemsko. I pierwszy raz nie wiedział czy to może po prostu był domowy zapach, naturalny czy może jakieś perfumy.

Tak, jak planowali, poszli na pizze. Zamówili taką z jak największą ilością dodatków i rozmawiając, jedli ją ze smakiem. Kilka razy Luke posłał Calumowi zadziorne spojrzenie lub dotknął jego kolana, sprawiając że na chwilę chłopak tracił kontrolę nad swoim ciałem.
Luke zjadł dosłownie jeden kawałek i dostał telefon. Uśmiechnął się pod nosem, szybko odpisując na Smsa.

- Wybaczcie, ale muszę iść. - uśmiechnął się. Oddał Calumowi bluzę i pospiesznie z uśmiechem wyszedł z lokalu. Calum zmarszczył brwi. Był ciekawy dlaczego jego obiekt westchnień wyszedł tak szybko z ich spotkania.

- Calum... - Ashton spojrzał na niego poważnie. - Nie pakuj się w to.

Calum ponownie zmarszczył brwi. - Ale.. w co? - mruknął pod nosem, znowu biorąc kawał pizzy.

- W to. Widzimy jak patrzysz na Luke'a. Nie pakuj się w to. Serio. Jesteś naprawdę spoko gościem... a Luke.. nie zasługuje na ciebie. - Calum był w szoku słysząc takie słowa od Ashtona. Od chłopaka, który chyba najbardziej troszczył się o Hemmingsa i traktował go jak brata. - On jest specyficzny... naprawdę może cię zranić... a uwierz, nie chcesz tego.

Calum spuścił wzrok. To było aż tak widać?To było aż tak widać jak ślini się do niego i wręcz pragnie jego dotyku? Pragnie całować jego usta i dotykać jego ciała? Czuł się źle, że nie był aż tak dyskretny.

Luke jednak zamiast skręcić do domu, znowu poszedł pod szkołę. Usiadł na murku i paląc powoli papierosa, czekał, aż uczniowie wyjdą ze szkoły.

***

Jeszcze w tym samym tygodniu, Michael urządzał imprezę u siebie. Jego rodzice wyjechali służbowo, więc miał cały dom dla siebie. Był coraz starszy, dlatego rodzice mu ufali jeszcze bardziej.

Luke nawet nie musiał wkręcać Caluma na imprezę, no dostał zaproszenie od Michaela.
Rozmyślał dnie i noce czy iść czy nie. Był już na wielu imprezach w starej szkole, jednak tutaj nie znał tak dobrze ludzi jak tam. Stresował się. Jednak Luke zadbał o to, żeby Calum poszedł. Namawiał go bardzo mocno, aż w końcu Hood się zgodził. I właśnie wchodził do domu Michaela. Sam Calum był ubrany zwyczajnie. Zwykle czarne rurki i tank top z zespołem. Mike, który powitał go w drzwiach był ubrany bardzo podobnie, tyle, że miał na sobie zwykły, czarny t-shirt.

- Zapraszam. - uśmiechnął się. - Czuj się jak u siebie. W kuchni są drinki... a łazienka jest na górze... a druga na dole. - uśmiechnął się. Calum oddał uśmiech. Rozglądał się po ludziach i widział same obce twarze. Ci ludzie chodzili z nim do szkoły?
Mike wcisnął mu od razu drinka i poprawadził do reszty znajomych, którzy siedzieli w koncie w wielkim salonie.
Wzrok Caluma od razu zauważył Luke'a Hemmingsa. Chłopak był jeszcze piękniejszy. Biały crop top z różowym nadrukiem opinał jego klatkę, a jasne jeansy z dziurami, wisiały luźno na jego biodrach. Potem od razu zauważył przez te dziury kabaretki na nogach chłopaka. Od razu zrobiło mu się goręcej.

Calum podszedł z Michaelem do Ashtona, Luke'a i jeszcze innych dwóch chłopaków, których pamiętał jako Erica i Alana.
Wszyscy go przywitali z uśmiechem, ale on patrzył tylko praktycznie na Luke'a.
Hemmings zamaczał co chwilę usta w swoim drinku. Starszy patrzył na jego wargi, które obejmują kubeczek i czuł jak po ciele przechodzą mu dreszcze.

Luke przesunął się i zrobił mu miejsce obok siebie na krześle. Hood od razu uśmiechnął się i skorzystał z okazji, usiadł bardzo blisko Luke'a. Czuł jego zapach dwa razy bardziej. Uderzył słodki zapach perfum i alkoholu.

- Jak się bawisz? - zapytał Hemmings z uśmiechem.

- To ty mi powiedz. Ja dopiero przyszedłem. - oddał uśmiech, pijąc powoli swojego drinka. - Co pijesz?

- Bawię się... średnio. Mam nadzieję, że z tobą przynajmniej się trochę rozruszam. - mrugnął do niego. - I piję to samo co ty. Mikey nie umie robić innych drinków niż wódka z colą. - zaśmiał się cicho i zmarszczył lekko nos. Mike złapał się za klatkę udając, że go to cholernie zabolało. Luke zaśmiał się odrobinę głośniej na jego reakcje, co Calum uznał za cholernie urocze.

- Myślę, że możesz się przy mnie jednak nie rozruszać. Nie umiem tańczyć. No i nie lubię. Jestem tutaj tylko dla drinków Michaela. - zaśmiał się, a Mike poklepał go po ramieniu zadowolony, że ktoś jednak docenia jego drinki.

- No to ja ciebie rozruszam. Ze mną nie zejdziesz z parkietu! - poklepał go po udzie. - Barman, kolejna wódka z colą. - krzyknął do Michaela ze śmiechem.

- A teraz robię za kelnera? - parsknął Mike. Luke Hemmings pokiwał głową z uśmiechem Clifford wziął jego kubeczek i poszedł do kuchni.

Calum napił się odrobinę swojego napoju. Czuł jak małymi kroczkami się rozluźnia.

- To co? Idziemy tańczyć?

- Um... może później... jak więcej wódki we mnie wejdzie. - zaśmiał się Hood. Luke pokiwał głową i przeszedł w inną część salonu, gdzie tańczyli ludzie.
Chłopcy zaczęli luźną rozmowę najpierw o szkole, a potem o ludziach, którzy tutaj byli.
Jednak Calum nie mógł się do końca skupić na rozmowie. Kiwał głową tylko jak Ashton czy Eric coś mówili. Cały czas patrzył na Luke'a. Nie mógł oderwać od chłopaka wzroku. Jego ruchy, to jak rusza rękami, to jak kołysze biodrami. Czysta poezja.
Calum czuł jak od samego patrzenia ręce mu drżą.
Tylko jedynce co mu się podobało, że każdy z nim tańczył. Od dziewczyn po chłopców. Przewracał oczami, gdy chłopaki kładli ręce na jego talii z uśmiechem, a dziewczyny za bardzo ocierały się o niego.

W końcu powiedział chłopakom, że idzie tańczyć i poszedł do Luke'a, otoczonego przez grupę ludzi. Dołączył do nich. Luke uśmiechnął się do niego zalotnie, kładąc dłoń na jego klatce i tańcząc aż nadto seksownie.
Kręcił przed nim biodrami i Calum nie mógł się napatrzeć.

Przysunął się do niego bardziej, robiąc to jednak powoli, by się mu nie narzucać. Jednak chłopak nie przejmował się tym i sam uwiesił się na jego szyi i tańczył z nim ciało przy ciele.

Calum przygryzł wargę, patrząc na niego jak zamroczony. Czuł jak ciało Luke'a porusza się przy nim Położył dłonie niepewnie na jego biodrach.

- Będzie żałował... - Ashton pochylił się i szepnął do Michaela. Zielonowłosy z westchnięciem pokiwał głową, patrząc jak obaj chłopcy tańczą coraz to odważniej.

Luke zadarł lekko głowę z nikłym uśmiechem i przyglądał się Calumowi. Patrzył na jego oczy, nos, czoło, szyję, obojczyki. Hood naprawdę mu się podobał. Znacznie bardziej niż reszta chłopaków w szkole.

Lekko ścisnął jego biodro, pod materiałem spodni czując kabaretki i nie ukrywał, ale podniecił się tym wszystkim. Ruchami Luke'a, sporadycznym ocieraniem się o siebie i w ogóle całą tą otoczką, bo Luke był piękny i seksowny i właśnie taką energię wysyłał od siebie.

Jeszcze bardziej przylgnął ciałem do chłopaka i dalej tańczył w rytm muzyki, teraz obaj robiąc to zmysłowo.

Luke uśmiechnął się pod nosem i pocałował szyję chłopaka. Skierował jego dłonie trochę niżej, pozwalając mu dotykać się po pośladkach. Calum aż westchnął głośno. Tyle razy patrzył na jego pośladki, a teraz w końcu może je poczuć. Ścisnął je delikatnie, w zamian dostając sapnięcie Luke'a. Uśmiechnął się sam do siebie, pewniej chwytając jego krągły tyłek.

- Chcesz się napić więcej? - szepnął do jego ucha blondyn.

- Z tobą zawsze. - uśmiechnął się. Luke złapał za jego palec i pociągnął ich w stronę kuchni. Oparli się przodem o blat i Luke zaczął robić im drinka. Znaczy wódkę z colą, bo tylko to było.
Hemmings wziął dwa nowe kubeczki i nalał odrobinę coli, a znacznie więcej wódki. Podał jeden kubek Calumowi, a drugi wziął i napił się od razu. Usiadł na blacie w lekkim rozkroku i popijał powoli.
Calum patrzył na niego jak zaczarowany. Napił się swojego napoju i skrzywił się nieznacznie.

Podszedł bliżej blatu i stanął między jego nogami. Trzymając dłoń na udzie blondyna, zaczepiając palcem o kabaretki, popijał powoli alkohol, przyzwyczajając się do smaku.

-Ale nalałeś tej wódki. - mruknął z uśmiechem do blondyna. Ten jedynie wzruszył ramionami i zrobił niewinną minę. Lekko przygryzł wargę i położył rękę na ramieniu Mulata. Opróżnił do końca kubeczek i pochylając się w bok, nalał sobie więcej.
Calum tylko patrzył na jego ruchy. Miał wrażenie, że każdy ruch Hemmingsa był przemyślany dwa razy. Jego zdaniem Luke poruszał się z gracją, pomieszaną z zadziornością i delikatnym seksapilem. Przepadł dla tego chłopaka tak bardzo. W jego głowie był wręcz obrazem, dziełem sztuki, który był tak blisko, ale tak daleko. Nie mógł się nadziwić, że może go dotykać. Że mógł lekko głaskać jego udo czy kolano.

Luke odwrócił się znowu do niego przodem i oparł o ścianę. Patrzył na Caluma przenikliwym wzrokiem. Chciał się dowiedzieć co siedzi w jego głowie. Chociaż mógł się domyślać, bo wzrok Caluma nie opuszczał go praktycznie w ogóle.
Znał to spojrzenie bardzo dobrze, ale nigdy nie łechtało to jego ego tak bardzo, jak teraz.
Prawdę powiedziawszy, Calum był pierwszym, który tak bardzo go ciekawił i za razem potrafił zachwycać się jego wyglądem... i chcieć go tak cholernie mocno, nie mogąc nad tym panować.

Gdy zobaczył, że Calum wypił cały alkohol, dolał mu więcej.
Mulat nic nie powiedział tylko przyjął trunek z lekkim uśmiechem. Pili obaj tak dość długo. Jednak po obu nie było widać jakby było mocno pijani. Calum jak i Luke mieli rumieńce na twarzy i śmiali się z różnych głupot. W końcu Luke odepchnął Caluma i zeskoczył z blatu. Bez słowa, kręcąc biodrami poszedł na parkiet. I jakby wiedząc co miał na myśli, Hood poszedł razem za nim, patrząc na tył jego nóg.

Hemmings wszedł w sam środek imprezy. Teraz praktycznie wszyscy tańczyli. Mike i Ashton również. Obaj najgłośniej krzyczeli słowa piosenek.

Calum złapał za dłoń Luke'a i okręcił go ze śmiechem. Luke wpadł na jego klatkę i również zaśmiał się, wtulając w chłopaka a dłonie kładąc na jego łopatkach. Zaciągnął się jego zapachem. Ten sam cudowny zapach co czuł na bluzie.
Nawet zapach Caluma go intrygował.

Hood znowu położył dłonie na jego talii, przytulając go. Nie wiedział znowu na ile mógł sobie pozwolić. A pomimo wypitych procentów, nie chciał przekroczyć jakiejś bariery.

To Luke był tym, który robił pierwsze kroki na tej błotnistej drodze ich pokręconej relacji. Przybliżył się jeszcze bardziej do chłopaka i uniósł głowę, by pocałować jego usta.

Calum zamruczał w szoku i po chwili odwzajemnił niechlujny pocałunek, ściskając pośladki blondyna. Zamruczał głośno w jego usta, gdy Luke pociągnął za jego włosy.
Hood przyciągnął Luke'a jeszcze bardziej do swojego ciała, tak, że Hemmings mógł czuć już jego stojącego penisa.

Luke uśmiechnął się pod nosem, wodząc ręką po jego torsie, aż do krocza. Nie robił nic, tylko trzymał tam rękę i zmuszał Caluma do ruszania biodrami, by sobie ulżyć.

Calum ocierał się o niego dyskretnie, jednak z czasem nawet fakt, otaczających ich ze wszystkich stron ludzi nie był przeszkodą by robił to mocniej.

Jęknął w usta blondyna i pogłębił pocałunek. Jednak nie trwał on długo, ponieważ chłopak odsunął się z chytrym uśmiechem i poszedł do kuchni. Calum patrzył na niego w szoku, załamany, że zostawił go takiego spragnionego na środku. Poszedł za nim od razu.

Luke oparł się o blat i wypił kolejnego mocnego drinka. Calum przywarł do jego pleców i zaczął całować jego szyję, odurzając się zapachem jego delikatnych perfum.

Przy blatach stało trochę osób i każda para oczu skierowana była wprost na nich. Luke z uśmiechem opróżnił kubeczek i odwrócił się do Hooda, a później przybliżył do jego ucha, by przygryźć jego płatek.

- Tak bardzo cię pragnę, Luke... - wyszeptał Calum. Zacisnął mocniej dłonie na jego biodrach. Luke zdjął jego ręce z siebie i złapał za jego palec. Prowadził go powoli wokół domu. Calum nawet tego nie zauważył, był tak nakręcony, że jedyne na co patrzył to na nieziemskie nogi Hemmingsa bądź na jego pośladki.

W końcu poszli na górę. Luke zaprowadził ich do pokoju Michaela. Po tym jak od razu zamknął za nimi drzwi, został przypięty do ściany przez drugie ciało. Uśmiechnął się pod nosem, a po chwili poczuł jak penis Calum wbija mu się w pośladki. Przygryzł wargę.
Calum zaczął całować jego kark, zostawiając na jego skórze dużo malinek.

Luke zadrżał mocno, odchylając głowę. Zaczął poruszać biodrami, ocierając się o chłopaka mocno, dając mu tym dużo przyjemności.

Po chwili odepchnął go od siebie i podszedł do łóżka przyjaciela. Wyjął z szafki prezerwatywę i nim zdążył się obrócić, został pchnięty na łóżko, a później przygnieciony przez Caluma.

Jego dłonie blądziły po całym ciele Hemmingsa, a już chwilę później szybko zsunął jego spodnie, zostawiając jednak kabaretki. Luke wypiął się w jego stronę, przez ramię podając mu paczuszkę z gumką.

Hood nie zauważył nawet ręki Luke'a. Patrzył na jego krągły tyłek, który był zakryty kabaretami. Tylko kabaretami.
Obniżył się, będąc cholernie w szoku. Nie wiedział, że młodszy może być jeszcze bardziej seksowny.

Pochylił się i delikatnie polizał odcinek od jego uda aż do góry pośladków. Młodszy jęknął przeciągle, wypinając się jeszcze bardziej w jego stronę.

- Calum... - sapnął młodszy zaciskając piąstki na pościeli.

Rozdarł jego kabaretki i lizał zawzięcie jego pośladki. Co jakiś czas gryzł jego skórę, zostawiając krwiste i mocne malinki. Czuł się jak w transie. Nie raz wyobrażał sobie siebie i Luke'a w takiej sytuacji. I teraz, gdy to się spełnia, chciał, by to trwało jak najdłużej. Pomimo tego, że nie mógł już wytrzymać, dalej skupiał swoją uwagę na pupie Luke'a.

W jednej chwili, czuł nagły przypływ gorąca i pragnienia. Podniósł się z klęczek i rozpiął swoje spodnie w szybkim tempie. Tak samo szybko zdjął bokserki. Wziął niechętnie prezerwatywę od Hemmingsa i sprawnie założył ją. Napluł na swoją długość i bez powiedzenia słowa, wsunął się w Luke'a.
Obaj jęknęli głośno.

- Mogę? - wysapał Hood, poruszając już się powoli. Gdy tylko dostał pozwolenie od Luke'a, zaczął się mocniej poruszać. Nachylił się i dłonią przycisnął Luke'a do materaca. Pieprzył go coraz mocniej, a ich odbijająca skóra mieszała się z ich głównymi jękami.

Luke nie potrafił utrzymać wypiętej pupy, upadł z przyjemności na materac, rozstawiając szerzej nogi. Krzyczał i jęczał w poduszkę, chcąc zarówno by to trwało wieki i by się skończyło, bo przyjemność rozdzierała go od środka. A może to Calum...?

Zajęczał głośniej, mocniej wbijając się w niego. Złapał jego włosy i ciągnął za nie, nawet tym sprawiając blondynowi niewyobrażalną przyjemność.

Po chwili Calum przerzucił Luke'a na plecy i zarzucił sobie jego nogi na ramiona, by później ponownie wejść w niego mocno i szybko, doprowadzając go do prawdziwego obłędu.

Hemmings wbił mocno głowę w materac. Rozchylił wargi w niemych jękach, by potem krzyknąć głośno imię Hooda. Jego uda powoli drżały z przyjemności. Spoglądał na starszego z dołu zamglonym wzrokiem. Mulat uśmiechnął się pod nosem i pochylił nad Hemmingsem i pocałował go.
Chociaż obaj nie mieli siły oddania pocałunku. To była bardziej jak wymiana śliny pomiędzy nimi.
Luke czuł się zniszczony. Przyjemność była coraz to większą. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje z tego wszystkiego.
Nawet nie miał siły unosić bioder jak to miał w zwyczaju. Calum niszczył go jeszcze bardziej, wsuwając i wysuwając się z niego w szalonym tempie.

W końcu Calum zwolnił odrobinę, a potem przestał się poruszać.
Blondyn posłał mu pytające spojrzenie, przy okazji nabierając powietrza.
Hood uśmiechnął się chytrze i sprawnie podniósł go. Przeszedł z nim do ściany, gdzie dość mocno zderzył jego plecy ze ścianą.
Luke jęknął głośno na ból, jednak zaraz potem Calum wznowił ruchy, przez co był znowu skupiony tylko na przyjemności.

Trzymał go mocno, a jedną jego dłoń splótł ze swoją i przycisnął ją trochę wyżej do ściany. Ostatkami sił Hemmings oplutł chłopaka nogami w talii i zaciskając oczy z przyjemności, odchylił głowę na ścianę, jeszcze bardziej się naprężając.

To całkowicie wyłączyło mózg Caluma. Podniecił się jeszcze bardziej i przyspieszył ruchy biodrami. Obaj byli kompletnym bałaganem, na granicy z orgazmem. Jęczeli, krzyczeli i sapali bez przerwy, a pot powoli zaczynał wychodzić na ich skórę.

Luke powoli czuł pod powiekami łzy, które chwilę później były na jego policzkach.
Hood polizał jego policzek, tym samym zlizując łzę chłopaka. Potem językiem przeszedł na jego skórę, którą podgryzał mocno i lizał.

Dosłownie kilka sekund później Luke doszedł mocno w swoje kabaretki, zaciskając się na Calumie. Krzyczał głośno w ekstazie i momentalnie zesztywniał w miejscu.
Trzymał się kurczowo ciała chłopaka, oddychając nierówno, a nawet na moment wstrzymując oddech.

Po kilku kolejnych ruchach, Calum doszedł tak samo mocno, jeszcze mocniej dociskając Luke'a do ściany.

Hemmings zapłakał cicho, w końcu mogąc odetchnąć. Jego głowa spadła na ramię Caluma. Hood uśmiechnął się i przytulił Hemmingsa do swojego ciała.
Delikatnie wysunął się z niego, przez Luke znowu zadrżał. Trzymał go mocno i przeniósł go na łóżko. Położył się obok niego i już zbierał siły, by godzinę później wziąć Luke'a na biurku.

***

Przez cały weekend Luke nie odzywał się. Przepadł jak kamień w wodę. Pisał do niego, dzwonił, ale chłopak jakby rozpłynął się w powietrzu. Chciał pogadać z nim o ich wspólnej nocyz która dla chłopaka znaczyła coś więcej niż tylko jeden numerek.
Miał nadzieję, że chociaż w poniedziałek się z nim spotka.
Wszedł pewnie do szkoły z nikłym uśmiechem. Szedł powoli po korytarzach, szukając Luke'a.
Dopiero zauważył go na trzecim piętrze.
Nie był sam.
Chłopak był przyparty do ściany przez o jakiegoś dwa razy większego chłopaka od niego. Zmarszczył brwi. Podszedł powoli i zobaczył, że całują się. Rozchylił lekko wargi i w przypływie nagłej złości i zazdrości, podszedł szybko do nich. Odepchnął większego chłopaka od Luke'a.

- Co ty robisz do cholery?! Czemu on cię całuje?! - krzyknął głośno Hood, patrząc to na nieznajomego chłopaka i to na Luke'a, który tylko w odpowiedzi, oblizał swoje usta.

- Koleś, o co ci chodzi? - mruknął Bradley. - Odczep się ode mnie i mojego chłopaka. - prychnął cicho. Calum od razu wytrzeszczył oczy. Jakiego chłopak?!

- Chłopaka?! Słucham?! Wyjaśnisz mi to? - spojrzał wściekle na Luke'a, który tylko wzruszył ramionami. On sobie z niego kpił, prawda? Żartował tylko i zaraz zaśmieje się głośno i powie "prima aprilis, Cally!".... Tylko że to nie prima aprilis, a ani Luke, ani ten cały Bradley nie wyglądali, jakby żartowali.

- Kim ty w ogóle jesteś? - patrzył na niego coraz bardziej rozwścieczony. - Luke, znasz go?

- Ta... chodzimy razem do klasy. Nie ważne zresztą. Idziemy zapalić?- poprawił swoją lekko podwiniętą koszulkę.

- Nigdzie nie idziesz. - Calum złapał jego nadgarstek. Luke przewrócił oczami i spojrzał na niego. - Kto to jest?

- Mój chłopak, Bradley. - wzruszył ramionami. Wyrwał się Calumowi j poprawił swoje jeansy.

- Jak to chłopak? Luke! Od kiedy niby?

- Słuchaj chłopczyku. Jestem w tej szkole trzeci rok, a ciebie tutaj jeszcze nie widziałem, lepiej powiedz kim ty jesteś. - prychnął Bradley i objął Luke'a ramieniem.
Calum pokręcił głową, patrząc na Hemmingsa, który nic sobie nie robił z tej małej afery.

- Chłopak tak? - Hood zawiązał ręce na klatce piersiowej. Patrzył oczekująco na blondyna. - Jesteś dziwką, Luke. Najzwyklejszą szmatą, która zdradza swoich chłopaków! On wie, że... pieprzyłem cię na imprezie Mike'a? Powiedziałeś mu, czy jesteś nie tylko szmatą ale też kłamcą?

- Jak ty go nazwałeś?- Bradley zrobił krok w stronę Caluma, który nic sobie z tego nie robił. Jak miał oberwać, to oberwie i nie zamierzał uciekać.

- Szmatą. Bo nią jest, to nie ja się do niego przystawiałem, a on do mnie. Powiedział ci, jak dobrze się bawił? Jęczał jak prawdziwa, rasowa dziwka. Nie raz, a dwa razy. ze mną, a kto wie ile innych osób go pieprzyło... - i w tym momencie Calum żałował, że cokolwiek mówił. Pięść Bradley'a uderzyła mocno jego twarz. A potem kolejny. Calum zatoczył się do tyłu

- Przestań! - Hemmings od razu zareagował. Bradley odwrócił się do Luke'a. - Uspokój się. - blondyn posłał swojemu chłopakowi ostrzegające spojrzenie i podszedł do Caluma. Pomógł mu ustać normalnie. - Chodź, idziemy ci to opatrzyć.

- No i na chuj z nim idziesz?!

Hemmings nawet tego nie skomentował. Złapał Caluma za palec i poszli do łazienki. Kazał mu usiąść na podłodze, a sam podszedł do umywalki. Wziął papier i namoczył go.
Kucnął przed Hoodem, który mu się tylko przyglądał. Zaczął delikatnie przemywać jego twarz. Calum nawet nie drgnął.

- Zerwij z nim. - powiedział po pewnym czasie.

Chłopak na chwilę zastygł w bezruchu, i Calum mógł się mylić, ale chyba zobaczył odrobinę strachu, przelatującego przez jego twarz z prędkością światła.

Po chwili się ocknął i dalej zaczął go opatrywać bez słowa. Calum wyglądał okropnie. Miał rozwalony nos i wargę, a pod okien na pewno będzie miał dużego siniaka, który już teraz zaczynał być powoli widoczny.

Bradley był silny, był kapitanem drużyny, a oprócz tego codziennie ćwiczył na siłowni i Luke odetchnął z ulgą, że nic poważniejszego nie zrobił Hoodowi, bo był do tego zdolny.

- Zerwij z nim. Zostaw go i chodź do nnie. - powtórzył, gdy po kolejnych minutach, blondyn dalej w milczeniu obmywał mu rany.

Spojrzał w jego oczy, odkładając zakrwawioną chusteczkę na kafelki. Odpowiedź Luke'a, zszokowała Caluma.

- Przemyślę to.

***

napiszcie co sądzicie!
miłego dnia życzymy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top