smut [malum]
Przygarnęli go jakieś półtora tygodnia temu. Pamiętał jak przyszedł pewnego dnia po szkole do domu, a on siedział tam z nimi w salonie, na kanapie. Czekali na niego. Powiedzieli, że będzie miał nowego brata. Wskazali na niego, na co ten podniósł speszony wzrok ze swoich kolan i przedstawił się.
Michael, szesnaście lat. On miał osiemnaście. Na początku był trochę zły. W końcu, nawet go nie uprzedzili. Mogli powiedzieć, że zamierzają kogoś adoptować. Raczej powinien wiedzieć o tym wcześniej, a nie poznawać go, kiedy ten już miał urządzony pokój.
Zmierzył go wzrokiem, na co tamten skulił się lekko pod jego uważnym spojrzeniem.
Miał ciemne blond włosy, grzywkę na bok, którą jak później zauważył, przylizywał do boku kiedy był zdenerwowany oraz duże zielone oczy. Miał wtedy na sobie czarne, obcisłe rurki i duży, rozciągnięty, czarny sweter. Co chwila naciągał jego rękawy na dłonie i bawił się swoimi palcami.
Calum pomyślał sobie tamtego dnia, że wyglądał uroczo, a później skarcił się za to w myślach.
I nie. Nie chodziło o to, że wypierał się swojej orientacji. Z tym już dawno się pogodził.
Chodziło o to, że on był jeszcze dzieckiem. A on nie pomyślał wtedy o nim jak o uroczym dziecku. Pomyślał o nim jak o uroczym chłopaku, który mógł mu się spodobać. Przecież on nie mógł mu się podobać.
Przez ten czas starał się go unikać i nawet całkiem dobrze mu się to udawało.
Niestety, całkiem robiło sporą różnicę.
Otóż młodszy chłopiec coraz częściej pojawiał się w jego myślach. I nie mógł powiedzieć, że były one do końca czyste.
Uwielbiał sprawiać, że przez niego Michael się rumienił. Uwielbiał kiedy spuszczał zawstydzony wzrok na podłogę i naciągał na dłonie rękawy swetrów, które nosił.
Calum kończył myć pewnego wieczoru zęby, kiedy ktoś zapukał do drzwi łazienki.
- Calum, mogę wejść? - usłyszał zza drewnianej powłoki, swój ulubiony od jakiegoś czasu, cichy głos.
- Jasne - rzucił i oparł się tyłem o szafkę, przy której stał, czekając, aż Mike wejdzie do środka.
Drzwi się uchyliły i do pomieszczenia weszła kolejna osoba. Gdy Mikey zauważył, że jego przybrany starszy brat stoi przed nim w samym ręczniku, owiniętym luźno wokół bioder, mocno się zaczerwienił. Mimo to, nie potrafił odwrócić wzroku. Przełknął ślinę, przypatrując się jak po umięśnionej klatce piersiowej starszego chłopaka spływają pojedyncze, pominięte kropelki wody. Obserwował jak jego tors powoli, systematycznie podnosi się i opada. Tak bardzo urzekł go ten widok, że kompletnie zapomniał po co tutaj przyszedł.
- Podoba ci się to co widzisz? - pytanie Caluma sprowadziło Michaela na ziemię.
- J-ja.. przepraszam - spuścił wzrok i jak to miał w swoim zwyczaju zajął się rozciąganiem rękawów. Było mu wstyd.
Calum odepchnął się od mebla i powoli podszedł do zarumienionego chłopca. Ułożył swoje dłonie na jego talii i przyciągnął lekko do siebie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - mruknął do jego ucha, lekko je przygryzając.
Przez to, że byli tak blisko siebie, czuł dokładnie bardzo szybkie i nierówne bicie serca Mike'a.
- J-ja.. - zająknął się, nie umiejąc przyznać do tego, że cholernie podobał mu się widok przed nim.
Calum uśmiechnął się, czerpiąc satysfakcję z zakłopotania chłopca. Kręciło go to, że Mikey był taki niewinny. Kręciła go myśl o tym, że mógłby to zmienić.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał mu krzyk z dołu.
- Chłopcy?! Idziecie?
Ale Calum wciąż nie puścił Michaela, tylko złożył na jego szczęce delikatny pocałunek. Jego serce jeszcze bardziej przyspieszyło.
- Muszę się ubrać - rzucił i odsunął się od zszokowanego Clifforda jak gdyby nigdy nic.
Kiedy ten dalej nie ruszał się z miejsca, zbyt zaskoczony by cokolwiek zrobić, Calum uśmiechnął się krzywo.
- Chyba, że chcesz zrobić to za mnie - zrzucił na podłogę swój ręcznik, a Mike jak najszybciej zamknął oczy i wybiegł z pomieszczenia.
Calum odetchnął głęboko.
Musiał się naprawdę powstrzymywać, by nie rzucić się na niego i nie wziąć go na łazienkowych kafelkach, tu i teraz.
Zszedł, ubrany w dresy i biały obcisły t-shirt, do salonu. Mama Hooda machnęła do niego ręką, by ten usiadł obok niej, jednak zamiast tego podszedł do kanapy naprzeciwko i opadł na miejsce obok Michaela. Ich uda stykały się lekko, na co chłopiec poruszył się nerwowo, nieświadomie wywołując tym uśmiech na twarzy Cal'a. Joy na szczęście nie zwróciła na to uwagi i zaczęła mówić.
- No więc, Mikey, zauważyłam, że masz lekkie problemy w nauce - zwróciła się do młodszego. - A skoro Cally ma całkiem dobre stopnie, a do tego jest starszy to mógłby ci pomóc - uśmiechnęła się szeroko, zapewne zadowolona ze swojego pomysłu.
- C-co? Nie trzeba.. Sam mogę się uczyć, obiecuję, że się poprawię - powiedział szybko zdenerwowany. Bał się co mogłoby się wydarzyć na ich wspólnej nauce. Co jeśli Calum będzie chciał dokończyć to co zaczął w łazience? Mimo, że podobało mu się to co robił z nim wtedy chłopak, to i tak był przerażony wizją zachodzenia w tym wszystkim dalej.
- Daj spokój, to żaden problem, prawda synku?
- Jasne, że nie - Calum uśmiechnął się szeroko, ucieszony z pomysłu spędzania z Mike'iem więcej czasu.
- To świetnie, możecie zacząć już zaraz. Ja i tata za chwilę wychodzimy na spotkanie, więc nie będziemy wam przeszkadzać - uśmiechnęła się ostatni raz i wyszła, zapewne idąc się przyszykować do wyjścia.
Calum przybliżył się lekko do chłopca.
- To co, idziemy? - wyszeptał mu do ucha, po czym wstał i skierował się do jego pokoju, nie odwracając się za siebie. Wiedział, że pójdzie za nim.
Weszli do pokoju, Calum zamknął za nimi drzwi, po czym usiedli przy biurku.
***
- Nie rozumiem - stwierdził Michael, gdy starszy chłopak chyba z dziesiąty raz tłumaczył mu jakiś temat z matematyki.
- Skup się, Mikey - nakazał, kładąc dłoń na jego udzie. - To przecież łatwe.
Policzki Mike'a pokryły się purpurą. Jak mógł kazać mu się skupić, jednocześnie robiąc takie rzeczy? To przecież niemożliwe.
Calumowi również ciężko było się skupić. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale nie mógł powstrzymać tego jak, siedzący obok niego, chłopak na niego działa. Dlatego poruszył lekko dłonią, głaszcząc udo szesnastolatka i tak, być może niechcący otarł nią delikatnie o jego krocze. Usłyszał jak tamten wciąga głośno powietrze, a jego ręce zaczynają drżeć. Zamknął leżący przed nimi podręcznik, czując, że już naprawdę nie wytrzymuje.
- Myślę, że na dzisiaj starczy tej nauki - stwierdził, wodząc dłonią po jego nodze, niebezpiecznie przesuwając ją coraz wyżej.
- Okej.. - odpowiedział Mike, nerwowo przygryzając wargę, po czym westchnął cicho pod nosem, czując jak dłoń osiemnastolatka ponownie otarła się o jego wrażliwe miejsce.
Słysząc to granica cierpliwości Caluma została przekroczona. Wstał z miejsca, gwałtownie podciągając blondyna do góry, po czym naparł, niemal brutalnie, na jego malinowe usta. Michael otworzył szeroko oczy, ale już po chwili zaczął niepewnie odwzajemniać jego mocne pocałunki. Dłonie Caluma błądziły po całym jego ciele. Nagle popchnął go mocno, tak że ten, nie mając czasu na jakąkolwiek reakcję upadł na łóżko, stojące za nimi. Brunet szybko ściągnął z siebie koszulkę, odrzucając ją gdzieś na podłogę, po czym wspiął się na materac, zawisając nad Michaelem. Znów wpił się w jego słodkie usta, na co tamten wplątał palce w jego gęste włosy, delikatnie je przeczesując, czym wywołał u starszego przyjemne dreszcze.
- Taki niewinny - mruknął, przenosząc się się z pocałunkami na jego żuchwę. - Niedoświadczony - zagryzł lekko skórę na jego obojczyku, po chwili zaczynając ją ssać. - Nie sądzisz, że powinniśmy to zmienić? - mruknął do jego ucha, po tym jak zostawił na jego ciele czerwony ślad.
- C-calum..
- Tak, też tak myślę - przerwał mu, rozpinając zapięcie jego spodni, co chwila muskając jego usta swoimi.
- Calum, ja n-nie wiem czy.. - zaczął, ale brunet ponownie mu przerwał.
- Za chwilę się dowiesz, kiedy będziesz jęczał moje imię, skarbie - powiedział ponętnym głosem, sprawiając, że Michael zamilkł. Przekonał go.
Szarpnął za materiał jego dolnego okrycia, robiąc z nim to samo co wcześniej ze swoją koszulką. Następnie złożył na jego, okrytym przez czarne bokserki, przyrodzeniu delikatny pocałunek. Mike zesztywniał na całym ciele, zaciskając mocno usta, by nie wydać z siebie żadnego jęku. Było mu cholernie gorąco.
- Jesteś taki twardy - wymamrotał, sunąc nosem po całej jego długości. - Rozluźnij się, mały.
Złapał za krańce ostatniej rzeczy, izolującej go od tego, co teraz tak bardzo pragnął poczuć. Po chwili ona również znalazła swoje miejsce na podłodze.
Michael zrobił się jeszcze bardziej czerwony, niż dotychczas. Leżał pod Calumem kompletnie nagi od pasa w dół, a do tej pory tylko jego mama widziała go w takiej postaci. Najzwyczajniej w świecie wstydził się i bał, że to co zobaczył Calum go rozczarowało.
Ale tamten szybko rozwiał jego obawy.
- Piękny - wymruczał cicho, na co przyjemne ciepło rozlało się po klatce piersiowej blondyna.
Od razu po wypowiedzeniu tego słowa, owinął swoją dużą dłoń wokół nabrzmiałego członka młodszego i zaczął systematycznie poruszać nią w górę i w dół. Tym razem Mikey nie mógł powstrzymać głośnego jęku, wydobywającego się z jego gardła. Pierwszy raz czuł coś podobnego i to tak kurewsko mu się podobało. Czuł się wspaniale.
Calum zaczął muskać ustami jego czubek, wywołując tym jeszcze większe podniecenie u zielonookiego. Ale to nie równało się z tym co poczuł, kiedy jego niedoszły nauczyciel wziął jego penisa do ust i gwałtownie pchnął głowę do przodu, pochłaniając prawie całą jego długość. Zacisnął mocno dłonie na prześcieradle i odchylił głowę do tyłu, wzdychając ciężko.
Calum był już doświadczony w takich sprawach, co pozwoliło mu na danie Michaelowi maximum przyjemności. Udawało mu się to w stu procentach. Był pewien, że takich emocji nie dostarczy mu nikt inny. Nawet, by na to nie pozwolił. Od dzisiaj ten drobny, zielonooki i blond włosy szesnastolatek należał do niego.
Po jeszcze kilku mocnych pchnięciach głową Michael czuł, że już powoli zbliża się do końca, więc wymamrotał cicho:
- C-cal, ja zaraz.. cholera.
Na te słowa Calum zastąpił usta ręką, a jego twarz ponownie znalazła się naprzeciw twarzy wykończonego nastolatka. Znów zaczął wpijać się w jego szyję, na co Mike z głośnymi jękami, przeniósł swoje dłonie na jego plecy, drapiąc je mocno.
Nagle poczuł przyjemne dreszcze przechodzące go od stóp do głów, a całe ciepło jego ciała skumulowało się w jego podbrzuszu. Po chwili doszedł, krzycząc imię chłopaka, który do tego doprowadził, wypryskując na brzuch Caluma białą ciecz.
Spięty do tej pory, w końcu się rozluźnił i opadł bezwładnie na materac, ciężko dysząc i wciąż nie otwierając oczu.
- I co, dalej nie wiesz? - spytał sarkastycznie brązowooki, na co wycieńczony Michael uchylił powieki, patrząc na niego spod byka.
- Odwal się - mruknął, udając obrażonego.
- Mogę ciebie walić - stwierdził, wywołując na policzkach chłopca słodkie rumieńce.
- Idź już może lepiej się umyć, co? - zasugerował znacząco, spuszczając wzrok na tors Caluma.
- Zaraz wracam, kochanie - mruknął w jego usta, po czym składając na nich ostatni pocałunek, wyszedł do łazienki.
Michael szybko podniósł się ze swojego miejsca i naciągnął na siebie, wcześniej znalezione na podłodze, bokserki. Przeczesał ręką włosy, ciągnąc lekko za końcówki, dalej będąc w lekkim szoku, po tym co się tutaj wydarzyło.
Nie sądził, że tak przystojny chłopak jak Calum mógłby się nim jakkolwiek zainteresować. Na dodatek był starszy. Na pewno mógłby mieć większość dziewczyn, jak i chłopaków w tym mieście, wystarczyło, że kiwnąłby palcem. A jednak on był tutaj z nim. Nie miał pojęcia co on w nim widział.
Jego rozmyślania przerwała mu para silnych ramion, ciasno obejmujących go w talii.
- Chyba nie chciałeś mi uciec, hm? - wyszeptał, układając podbródek na jego ramieniu.
- Nie - odpowiedział pewnie, odwracając się do starszego przodem.
- To dobrze, chodź - złapał go za rękę i zaprowadził z powrotem do łóżka.
Mike zauważył, że chłopak zdjął spodnie, ponieważ teraz jego ciało okrywała tylko para białych bokserek.
Kiedy tylko znaleźli się pod kołdrą Calum przyciągnął go do siebie, na co Mikey wtulił się w jego bok, chowając twarz w zagłębieniu szyi. Brunet uśmiechnął się lekko, myśląc o tym jak cholernie urocze to było.
- Calum.. Nie wolałbyś pieprzyć teraz jakiejś laski, zamiast być tu ze mną? - zadał dręczące go od dłuższego czasu pytanie, lecz za chwilę zarumienił się mocno, zauważając jak głupio to zabrzmiało.
Calum zaśmiał się głośno na to pytanie, uważając odpowiedź za raczej oczywistą.
- Nie, słońce. Zdecydowanie wolę pieprzyć ciebie.
Michael poczuł jakby do jego brzucha zostało wpuszczone stado nadpobudliwych ciem z ADHD. Jeszcze bardziej schował twarz w ramieniu Cal'a i mocniej się do niego przytulił.
Pierwszy raz czuł się w jakiś sposób.. szczęśliwy?
Tak, to chyba dobre określenie.
Hood czuł dokładnie to samo.
a.n
A więc mamy kolejnego smut'a, tym razem o Malumie ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top