library || lashton

ten one shot to jest inny poziom, sami się przekonacie
pisanie go to z jednej strony była sama przyjemność, choć spodziewałam się czegoś całkiem innego

wraz z SosyRzyciem bardzo szybko, choć miałam wątpliwości, czy w ogóle zaczynać. Ale ostatecznie nam się podoba, dlatego

zapraszamy, milego czytania, co złego to nie my. buziaki x

Ostrzeżenia:

scena 18+
spojlery do Call me by your name, Romeo i Julii oraz Zbrodni i Kary

jeśli coś gdzieś jest pojebane jeśli chodzi o wypowiedzi odnośnie książek, przepraszamy. piszcie, poprawimy.

20.10.2022.r

******

Rzadko zaglądałem do szkolnej biblioteki. Cóż, to nie było moje miejsce, ale czasami musiałem. A to "czasami" było wtedy, kiedy na lekcje potrzebowałem przeczytać jakąś lekturę.

Wtedy zwyczajowo szedłem do tego miejsca, jak na ścięcie, by wypożyczyć książkę, której najprawdopodobniej nie przeczytam. Chociaż zawsze mogła się stać ta przemiana bohatera i przeczytałbym chociaż rozdział.

Pachniało tam zawsze tak samo, książkami, tymi nowymi i tymi starymi, które widziały wiele, wiele przeszły i dalej będą, nawet mimo wypadających, pożółkłych kartek.

Podszedłem do biurka, przy którym siedziała bibliotekarka, a obok niej stał pewien blond włosy chłopak o niebieskich oczach. Nigdy nie zwracałem na niego większej uwagi, ale dzisiaj przyciągnął ją od razu.

-Romeo i Julie... - mruknąłem, a Lucas? Larry? Luke? Przyniósł mi książkę, wyciągając z niej kartę i wręczając Szekspira mnie.

Podziękowałem z uśmiechem, wpisałem się na listę i zwyczajnie wyszedłem, ściskając w dłoniach lekturę.

***

Do biblioteki musiałem wrócić miesiąc później, gdy już omówiliśmy lekturę.

Wszedłem do pomieszczenia i zamiast bibliotekarki przy biurku, znalazłem tego samego chłopaka, co wtedy. Byłem ciekawy czy chłopak w ogóle chodzi do tej szkoły. Na korytarzach praktycznie go nie widywałem, nigdy nie widziałem go też na stołówce, a tym bardziej przed szkołą.

Nie wydawał się też tutaj pracować, bo nie był starszy ode mnie, to na pewno nie. Albo był młodszy albo w moim wieku, choć bardziej stawiałem na młodszego.

Podszedłem do sporego biurka i odłożyłem książkę przed nim, by mógł ją skasować w komputerze. Co po chwili zrobił.

- Ashton Irwin? - kiwnąłem głową, kliknął coś w komputerze. W końcu usłyszałem jego głos, który był naprawdę miły i przyjemny. Zapadł mi w ucho. - Jak ci się podobała książka?

Spojrzałem na niego zaskoczony. Jak mi się podobała książka? Skąd te pytanie? Patrzyłem na niego przez chwilę nie wiedząc, co powiedzieć.

Co to za pytanie? On każdego tak pyta?

- Um... ta, spoko była. - mruknąłem niepewnie.

- Spoko? Ona cudowna jest. - zachichotał cicho, marszcząc nos, co było naprawdę urocze. Poprawił swoje opadające na czoło włosy. - Jakie to musiało być silne uczucie. Niemal miłość od pierwszego wejrzenia. - zaśmiał się znowu.

Uśmiechnąłem się niezręcznie pod nosem i kiwnąłem głową. Muszę się do czegoś przyznać, nawet nie otworzyłem tej lektury, przeczytałem jedynie tytuł, a na lekcji zamiast słuchać, myślałem kompletnie o czymś innym niż literatura.

- Romeo dla Julii tak się poświęca. Fakt, czasem działał...hm... pochopnie. Po co zabił Parysa? Z zazdrości? - kiedy on mówił, patrzyłem na niego, marszcząc brwi w niezrozumieniu.

-Czasami... może... tak, chyba masz rację. - wymamrotałem. Odchrząknąłem lekko. - Masz jeszcze Zbrodnię i Karę...? Trochę się chyba spóźniłem, bo wszyscy już mają...

-Hmm... - poklikał coś w komputerze i po chwili uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. - Ostatnią. Tylko tym razem przeczytaj. - chyba puścił mi oczko i poszedł po książkę.

Lekko rozchyliłem wargi, nie kontaktując. Czy aż tak bardzo było po mnie widać? Podrapałem się po karku i patrzyłem, jak blondyn niesie mi książkę.

- Proszę. - podał mi książkę. - Naprawdę polecam przeczytać. - uśmiechnął się. Wziąłem ją delikatnie i spojrzałem na okładkę. Grubość tej książki już z góry mnie przestraszyła. Przygryzłem wargę, już powoli tracąc chęć na czytanie tego. - Ma ponad czterysta stron... ale naprawdę się szybko czyta...

Kiwnąłem niepewnie głową. Po chwili usłyszałem dzwonek na lekcje. Bez słowa zabrałem jeszcze Romeo i Julię i wyszedłem z pomieszczenia.

***

Wziąłem sobie do serca radę blondyna z biblioteki i faktycznie poświęciłem kilka wieczorów na przeczytanie, nie tylko Zbrodni i Kary, ale też Romeo i Juli.

Nie potrafiłem wytłumaczyć dlaczego chciałem, ale później, gdy już trzymałem obie książki, przeczytane i stałem kolejny raz w tej bibliotece, ponownie przed samym blondynem, zdałem sobie sprawę, że zrobiłem to tylko po to, by móc z nim porozmawiać.

No i mu zaimponować. Choć do tego ciężej było mi się przyznać.

Położyłem je na biurku, a chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

-I jak? - zeskanował obie i włożył do nich karty.

-Wiesz... zdałem sobie sprawę, że to... że Romeo od razu pokochał Julie na tym balu... ma w sobie jakiś głębszy przekaz, nie tylko to... Wydaje mi się, że... tak już w życiu jest... myślisz że kochasz nad życie swoją Rozalinę... ale to tylko cząstka tego, co możesz czuć... i poznajesz wtedy Julię... i to ta osoba okazuje się tą jedyną, dla której oddasz wszystko. Nawet życie. To... Chyba nie można bać się szukać, bo można znaleźć diament wśród szklanych kamyczków.

Blondyn spojrzał na mnie z widocznym szokiem, ale też zaciekawieniem. I patrzył tak na mnie, widocznie trawiąc moje słowa. A ja nie wiedziałem, czy w ogóle miałem rację... czy nie palnąłem kompletnej głupoty, źle interpretując wszystko, co napisał tam Szekspir.

- A ja uważam, że Romeo nigdy nie kochał Rozaliny. Gdyby ją kochał, nigdy nie spojrzałby na Julię w ten sposób. Rozalina nie grała żadnej roli w tym dramacie. Tylko porzucała Romea, który chciał tylko miłości. Ale od początku nie jej. On od początku szukał Julii.

Uniosłem lekko brew, słysząc blondyna. Całkiem sprawnie z tego wybrnął. Teraz ja nie wiedziałem co powiedzieć, dlatego postanowiłem przekierować rozmowę na inne tory.

- Dobrze... w tym się nią zgadzamy...choć... tak, Romeo nie kochał Rozaliny... ale wszyscy możemy uznać, że ta książka była po prostu nadwrażliwa i bez sensu. - uśmiechnąłem się pewnie.

- Słucham? Nie zgodzę się z tym. - mruknął blondyn. - Książka jest piękna. Pokazuje tak piękne uczucie pomiędzy dwojgiem młodych ludzi, którzy nigdy więcej nie będą mieli takiej miłości. Starali się być ze sobą, pomimo tego, że wiedzieli jak źli mogą być ich rodzice... poświęcili się dla siebie, co było po prostu piękne.

- Tak już po prostu jest... jedni walczą by być z kimś kogo kochają... nawet jak to spotka się z krytyką, złością... a inni po prostu odpuszczają... Szekspir chciał, by to przetrwali, żeby ostatecznie pogodzić rodziny... tylko jakie to miało znaczenie, skoro ich dzieci umarły? Dobrze że się pogodzili... ale czy nie mogli zrobić tego wcześniej, wtedy historia byłaby o wiele piękniejsza. Romeo i Julia nie musieli umrzeć i bez tego widać było, jaka ta miłość jest, że jest silna, prawdziwa, ale czy nie lepsze byłoby szczęśliwe zakończenie dla niej? - mruknąłem.

- Może i tak... jednak w literaturze, pisarze kochają motyw śmierci. Lubią opisywać nieszczęśliwą miłość, która wiąże się ze śmiercią. Samobójstwa, zabójstwa. Tak autorzy nam pokazują, że śmierć jest obecna w naszym życiu. Każdego to czeka. Niektórzy nie chcą o tym mówić... ale dlaczego? Przecież wszyscy tak skończymy... a Romeo i Julia przynajmniej umarli obok siebie... razem. Myślę, że to jest najpiękniejsze i wzruszające. Odkąd się poznali... kochali się aż do śmierci.

- Romeo i Julia popełnili samobójstwo dla miłości... Romeo zabił Tybalta... bo on zabił mu przyjaciela... można powiedzieć, że też zrobił to dla miłości... innej, ale jednak miłości... A Rodion popełnił zbrodnie żeby zapewnić dobre życie rodzinie. Też zrobił to z miłości. Masz rację... autorzy uwielbiają motyw śmierci... bo ludziom łatwiej się utożsamić z takim poświęceniem, okraszonym śmiercią niż zwykłymi, pustymi słowami "kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko". Muszą to zobaczyć.

- Tak, ale nie zapominaj, że Raskolnikow popełnił zbrodnie przede wszystkim dla pieniędzy. Rodzina była trochę oddalona. Chodziło o pieniądze, których Alona i tak dużo nie zarabiała.

- Niby tak... jednak chciał dobra dla rodziny. I chciał też, by Dunia nie poświęcała się całkowicie i nie wychodziła za Łużyna.

- Nie możesz bronić. mordercy. Zabił niewinną, starszą panią, a potem jeszcze jej siostrę, która była jeszcze bardziej niewinna!

- Ale Alona była lichwiarką. To dość przekrętna robota, nie sądzisz? - uniosłem brew, patrząc na blondyna. - Nie bronię mordercy. Jednak Rodia chciał bronić innych, co nie? Chciał pozbyć "wszy społecznej". Zabił nie tylko dla swoich potrzeb. - wzruszyłem ramionami.

- Ale jednak zabił. To go nie usprawiedliwia. - pokręcił głową. - Nie ważne jak bardzo był... nienormalny. I! Nie zrzucaj winy na warunki, w których mieszkał. To, że miał miejsce praktycznie tylko na łóżko, to nie znaczy, że musiał tam siedzieć i myśleć jak zabić lichwiarkę.

- Więc, nie podobała ci się książka?

- Podobała. Oczywiście, że tak. Była niesamowita. Rodion był dobrze napisanym bohaterem. Ale był zły.

- No skoro tak mówisz.. więc jaką inną książkę z dobrymi postaciami polecasz, Soniu? - uśmiechnąłem się, nabierając trochę odwagi. Widziałem jak policzki chłopaka czerwienią się. I poczułem jak ogarnia mnie rozczulenie.

- Chcesz lektur? - usiadł wygodniej w swoim fotelu.

- Nie, chcę czegoś co lubisz i przeczytałeś z własnej woli. - rozejrzałem się po półkach.

-Hm... jest wiele takich książek... ale najpiękniejsze są te, które pokazują chociaż trochę miłości... a najlepiej takiej, która nie ma prawa bytu, a jednak jest.

-Czyli? - uśmiechnąłem się lekko, widząc już w Luke'u i jego wyborach książkowych, pewną cudowną zależność. I zafascynowała mnie jego osoba.

- Call me by your name. - mruknął po chwili zastanowienia w kompletnej ciszy. - Tą lubię najbardziej... Opowiada o-

-Nie mów! Sam się dowiem. Macie ją tutaj?

Luke spojrzał na mnie jeszcze bardziej w szoku. Pokręcił niepewnie głową jednak pochylił się pod biurko i wyjął książkę. Tą, o której mi wspomniał. Wręczył mi ją ostrożnie.

-Nie... ale mam swoją...

-Dlaczego ją nosisz? I dlaczego mi ją pożyczasz?

-Bo to moja ulubiona książka. - powiedział jakby było to najoczywistsze zjawisko na ziemi. Pokiwałem lekko głową. - No i... skoro chcesz ją przeczytać... to mogę ci ją pożyczyć.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Zerknąłem na okładkę książki, a potem tył. Zlustrowałem też wzrokiem opis.

- Oddam ci niedługo. - mrugnąłem do niego. - Do zobaczenia, Soniu. - uśmiechnąłem się i wyszedłem z biblioteki. Czułem wręcz na sobie wzrok blondyna i cieszyło mnie to.

Schowałem książkę do plecaka i poszedłem na dalsze lekcje.

***

Naprawdę postawiłem sobie za cel jak najszybsze przeczytanie książki, pożyczonej od chłopaka. To był mój prawdziwy priorytet, dlatego niecały tydzień później, na wolnej lekcji czytałem właśnie to, kończąc ją.

I nie potrafiłem powstrzymać łez, które cisnęły mi się w oczach. Ponieważ to, jak Elio będący już dorosłym mężczyzną spotyka Olivera po latach i dalej niezmiennie darzy go tą samą miłością, że dalej nie zapomniał tych wszystkich wspólnych miejsc, słów i dotyków, tak bardzo mi inspirowało.

"... on jest bardziej mną, niż ja kiedykolwiek byłem, ponieważ kiedy on stawał się mną, a ja nim w łóżku przed wielu laty, był i miał na zawsze pozostać- na długo po tym, jak każde rozwidlenie drogi życiowej zrobiło swoje- moim bratem, moim przyjacielem, moim ojcem, moim synem, moim mężem, moim kochankiem, mną. "

Kiedy wspominał wraz z nim te Włoskie lato, przejażdżki rowerem, popołudnia w ogrodzie i balkon, stwierdził że to wszystko jest jego, Olivera. I na zawsze pozostanie jego. Kiedy pytał, czy cieszy się że wrócił, tak naprawdę pytając czy cieszy się że znowu go widzi.

I wtedy miałem wrażenie, że wszystko może się ułożyć. Że Oliver może zostać z Elio na zawsze i dalej przeżywać tamte lato. Jednak przecież i tak wyjedzie pozostawiając po sobie wspomnienia i czerwone kąpielówki.

Wytarłem prędko łzę, spływającą po moim czerwonym policzku i westchnąłem, zamykając delikatnie książkę, a później gładząc jej okładkę tak czule, jakby od tego miało zależeć wszystko.

Nie potrafiłem powstrzymać nagłej ochoty rozmowy z Luke'iem, nawet nie kryłem tego, że byłem zapłakany, trzymając książkę pod pachą, pobiegłem czym prędzej do szkolnej biblioteki, gdzie miałem nadzieję go zastać.

I zastałem go. Pomagał pani Norman układać książki na jednej z półek. Podszedłem szybko do niego i postukałem go w ramię. Chłopak się odwrócił i uśmiechnął lekko, ale potem widząc moje czerwone oczy, na jego twarz wpłynęło zaniepokojenie.

- Coś się stało...? - spytał cicho. Pani Norman też się odwróciła, również patrząc na mnie zaniepokojona.

- Ja... mogę z tobą porozmawiać? - mruknąłem niepewnie. Luke spojrzał na bibliotekarkę, a kiedy ta skinęła głową, chłopak odszedł ze mną kilka kroków dalej.

Gdy już chciał spytać co się stało, wystawiłem w jego stronę książkę. Spuścił wzrok na nią i uśmiechnął się delikatnie.

- Przeczytałeś?

- Całą.

- I jak ci się podobała?

- Ja... muszę chyba przetrawić... - zaśmiałem się cicho i podrapałem po policzku. - Wiesz... nie dziwię się, że tak ją lubisz... - powiedziałem po chwili. - Serio

Luke się uśmiechnął delikatnie.

- Cieszę się, że ci się podobała.

- Wiesz... pamiętam jak powiedziałeś, że lubisz książki... o miłości, która nie ma prawa bytu, a jest. Ta... książka tak idealnie to pokazuje - zaśmiałem się cicho, patrząc na książkę. - To jak bardzo Elio pragnął Olivera... ale nie mógł go mieć... to było dopiero piękne. Piękniejsze niż Romeo i Julia. - zaśmialiśmy się obaj.

-Płakałeś dlatego że musisz mi przyznać rację, czy z innego powodu? - zażartował.

Pokręciłem głową. - Jak na koncu oni wspominali to wszystko... siedzieli razem... i pamiętali wszystko... to mnie tak wzruszyło... I to, że Elio serio dalej go kochał, po tylu latach. To niesamowite. Wzruszyłem się... I marzę o takim uczuciu.

Blondyn bez słowa delikatnie mnie przytulił. Przygryzłem wargę, totalnie się tego nie spodziewając, jednak w głębi duszy, ciesząc się z tego. Chłopak, gdy zrozumiał co zrobił, odsunął się jednak z rumieńcem.

- Przepraszam... po prostu... pomyślałem, że... ci jakoś pomogę... albo zrobi ci się lepiej. - zaśmiał się niezręcznie, a w moim sercu rozlało się miłe ciepło.

Uśmiechnąłem się delikatnie i przytuliłem go lekko. Staliśmy tak przez chwilę, po czym odsunęliśmy o krok, akurat z dźwiękiem dzwonka.

-Luke... Chcesz może wyjść gdzieś kiedyś? Porozmawiamy więcej... - mruknąłem niepewnie. Gdyby nie to, że dalej miałem w głowie tyle niewypowiedzianych słów, pewnie bym się na to nie zdobył. Jednak ta sytuacja napędziła moją odwagę.

Luke przygryzł lekko wargę, a jego policzki zrobiły się uroczo różowe. Ostatecznie pokiwał głową. - Chętnie. - uśmiechnął się do mnie lekko, co od razu musiałem odwzajemnić.

Chciałem zostać tutaj dłużej, jednak za chwilę miała zacząć się kolejna lekcja, więc pożegnałem się z nim, raz jeszcze podziękowałem za książkę i wyszedłem, czując dziwną ekscytację i coś, co chyba nazywało się motylami w brzuchu.

Zacisnąłem wargi by nie uśmiechać się aż tak szeroko.

***

Dotarłem do kawiarni, gdzie byłem umówiony z Luke'iem. Stresowałem się. Bo jednak... znałem go z biblioteki. Tylko. No i... możliwe, że trochę za bardzo polubiłem tego chłopaka. I chciałem zrobić na nim dobre wrażenie. Nie wiem czemu. Po prostu, dobrze mi się z nim rozmawiało. To tyle.

No i Luke jako jedyny namówił mnie do przeczytania czegokolwiek. A za to należała mu się nagroda.

Spojrzałem na zegarek w telefonie. Luke spóźniał się już pięć minut. A jak nie przyjdzie? Może tylko ja go polubiłem, a on uważa mnie za idiotę?

Siedziałem na tym krzesełku, ruszając nerwowo nogą, co chwilę zerkając na telefon a później na drzwi. Powoli traciłem nadzieję, kiedy minęło już 10 minut, naprawdę zwątpiłem, że przyjdzie i już nawet z tyłu głowy miałem pomysł, że po prostu wyjdę. Ale wtedy drzwi się otworzyły i wszedł przez nie zasapany Hemmings, ocierając pot z czoła i rozejrzał się po pomieszczeniu.

Nasze spojrzenia się spotkały i uśmiechnąłem się do niego z ulgą, kiedy szedł w moją stronę.

Usiadł naprzeciwko mnie z lekkim uśmiechem.

- Przepraszam, że tak późno. Mój brat wysadził mnie przy nie tej kawiarni, a musiał jechać do pracy. Biegłem tutaj. - zaczerpnął powietrza. - Mam nadzieję, że nie czekałeś długo. - dodał ze skruchą.

- Nic nie szkodzi. I nie, nie czekałem długo. - uśmiechnąłem się by chociaż tak poprawić mu nastrój. Po chwili kelnerka przyniosła dla nas menu, za co podziękowaliśmy jej cicho. A później wybraliśmy sobie czego chcemy się napić i nastąpiła cisza, jak na mój gust, niezręczna.

-Czytałeś coś odkąd oddałeś mi Call me by your name? - zagadał.

Od tego czasu minęły dwa dni i szczerze mówiąc, nie sięgnąłem po książkę, bo dalej siedziała mi w głowie właśnie ta i nim miałem czytać inną, chciałem porozmawiać z Luke'iem o jego ulubionej książce i może zapytać o inne, które lubi?

-Tak właściwie to nie... nie mogłem wyrzucić z głowy tej. - zaśmiałem się, gniotąc lekko między palcami serwetkę. - Potrzebuję o tym z tobą porozmawiać, inaczej nie da mi ona spokoju.

Chłopak aż się rozpromienił. Widziałem w nim pasję i miłość do książek i imponowało mi to, że ma coś takiego, co było dla niego ogromnie ważne.

-Tak, znam to uczucie. Kiedy przypominasz sobie cały czas tę jedną historię i nim się nie wygadasz, nie możesz przestać... chociaż czasami to zwyczajnie nic nie daje i dalej myślisz. Call me by your name już takie jest, utyka w głowie. Osobiście nie mogłem wyrzucić z siebie stylu jakim zostało napisane.

-Na początku było mi trudno... ale potem szybko się wciągnąłem. Przy tej książce cały czas czułem ten klimat lata, Włoch, wakacji... nigdy się tak nie czułem! Nie wiedziałem że można tak przy książce. - zaśmiałem się.

Luke zaśmiał się uroczo, zgadzając się ze mną.

-- Tak... Włochy mają w sobie to coś...jest też film... - uniosłem brew w górę. - Gra tam Timothee Chalamet... moglibyśmy razem obejrzeć... jest tak dobry jak książka. - uśmiechnął się i lekko zarumienił. Spuścił wzrok na swoje palce. Ja za to znowu poczułem te uczucie w brzuchu. Te same co wtedy, gdy wychodziłem z biblioteki dwa dni temu.

- Jasne. Z przyjemnością. - kelner zepsuł nasz mały moment przynosząc nam napoju. Luke'owi cappuccino, a mi gorącą czekoladę.

Podziękowaliśmy, niezręcznie na siebie zerkając. Przygryzłem wargę, patrząc w swoją szklankę.

Gdy mężczyzna odszedł od naszego stolika, Luke spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, kiedy znowu zacząłem mówić.

-Denerwowało mnie w tej książce to, że Oliver tak spławiał Elio... choć później uznał, że od początku coś czuł. Niby rozumiem jaki miał w tym cel... ale z drugiej strony, bardzo mnie drażniło to jego "później".

-Tak... czasami było to irytujące, ale jednak moje zdanie jest takie, że gdyby nie to, że tyle zajęło im dojście do romansu, że było tyle podchodów... jakiś przypadkowych dotknięć i to napięcie.... no gdyby nie to, ta książka nie byłaby tak dobra. Nie miałaby sensu..

-Czy ty kiedyś z czymś się ze mną zgodzisz? - zaśmiałem się cicho.

- Zgadzam się z tobą, że Call me by your name to cudowna książka i jest warta przeczytania. - uśmiechnął się najprzyjaźniej jak kiedykolwiek u kogokolwiek widziałem i znowu poczułem w brzuchu łaskotanie.

-Może uznasz mnie za zboczeńca... ale podobały mi się w tej książce te sceny... były takie inne...

-Ashton, TE sceny były wręcz... magiczne! To jak się to czytało i nie zauważa tego, że czyta się coś erotycznego, to jak autor robił to w tak ładny ale zarazem gorący sposób... no magia.

Uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc na niego, ucieszony, że potrafię znaleźć w pamięci coś, o czym mam podobne zdanie, co on, coś co oboje lubimy. Zapragnąłem mieć więcej książek o których moglibyśmy tak rozmawiać przy kawie, czy innych ciepłych napojach, a może nawet czytać razem.

- Więc... co jeszcze lubisz czytać? - siorbnąłem trochę swojej gorącej czekolady.

- Naprawdę cię to interesuje? -zz mruknął, uśmiechając się pod nosem. Pokiwałem szybko głową, nie mogąc się doczekać, co jeszcze dowiem się o Luke'u.

- Lubię kilka książek... Pieśń o Achillesie mi się podobała... przyjemnie mi się czytało Portret Doriana Greya. Albo Małe kobietki były urocze... - zaśmiał się cicho, znowu popijając cappuccino. - Bardzo szybko przeczytałem Arystotelesa i Dantego.

Oparłem głowę na mojej dłoni i słuchałem uważnie Luke'a, chłonąc każdą informację. Patrzyłem na to jak wargi chłopaka formułują kolejne zdania. To jak czerwone były jego policzki. I ten kolczyk w wardze! Dopiero teraz go zauważyłem!

Przy okazji starałem się zapamiętać co jeszcze mam do przeczytania i zapisywałem to sobie wszystko w głowie, na później.

By jeszcze bardziej mu zaimponować.

***

Kilka dni po naszej randce, bo tak zacząłem to nazywać w swojej głowie, nawet nad tym nie panując. No i w końcu zostało. Wypożyczyłem cokolwiek, by mieć choć coś do czytania i myślenia jakimi przemyśleniami mógłbym podzielić się z Hemmingsem.

No i teraz szedłem z szerokim uśmiechem do biblioteki, ściskając pod pachą Portret Doriana Greya. Lekcje już dawno się skończyły, szkoła była pusta, ale wiem, że Luke dalej przesiadywał w bibliotece, układając nowe książki na półkach.

Wszedłem do środka, uśmiechając się jeszcze szerzej, już na starcie widząc Luke'a przy biurku.

-Hej. - przywitałem się, podchodząc do niego i standardowo kładąc książkę na blacie.

-Cześć, co tam? - uśmiechnął się szeroko, co od razu musiałem odwzajemnić.

-Przeczytałem, oddaję. I jestem w szoku jak bardzo mnie ta książka zdenerwowała.

-Poważnie? - parsknął, a ja kiwnąłem głową.

-Nie była zła... naprawdę jest dobra... ale czułem takie dziwne napięcie jak ją czytałem.

-Wiesz, to wina Doriana, to aż za wielki przystojniak by nie czuć napięcia. - zaśmiał się, odhaczając książkę i odkładając ją na stosik.

Przygryzłem wargę, patrząc na niego. Zachwycony tym, jak pięknie i seksownie wyglądał tego dnia. I pomyślałem, że teraz czuję napięcie i na pewno Dorian Grey nawet nie dorównuje mu w byciu przystojnym.

Pokręciłem lekko głową. - Nie... to chyba nie

przez to... - patrzyłem jak bierze stos zrobiony z kilku książek i idzie w głąb biblioteki. Poszedłem od razu za nim, prawie depcząc mu po piętach.

- Nie? A przez co? Książka była naprawdę dobra. - ustawiał książki na odpowiednich regałach, powoli idąc jeszcze dalej.

Zerkałem co chwilę to na jego ramiona, plecy, biodra aż w końcu na jego pośladki.

Przygryzłem wargę. Poszliśmy prawie do końca, gdzie Luke odłożył ostatnią już książkę ze stosu.

- Przez ciebie. - mruknąłem, gdy Luke stawał na palcach, by odłożyć książkę na górne półki, jednego z regałów. Stanąłem dosłownie za nim. Wziąłem od niego powieść i sam położyłem ją na półkę. Blondyn odwrócił się do mnie. Od razu czułem jak oddech mu, jak i mi przyśpiesza na to jak blisko siebie jesteśmy.

Patrzył na mnie z czerwonymi policzkami, przygryzając ten cholerny kolczyk, co doprowadziło mnie do jeszcze większego szaleństwa. Przybliżyłem się do niego bardziej, przez co musiał oprzeć się o regał.

Jego spojrzenie błądziło po całej mojej twarzy, schodząc coraz to niżej. Uniosłem ostrożnie jego brodę i pocałowałem go, spełniając swoje małe marzenie.

Jego usta smakowały jak borówki i biała czekolada. Zamruczałem cicho, zadowolony, że Hemmings bez zwątpienia odwzajemnił zainicjowany przeze mnie gest.

Nasze usta ocierały się powoli o siebie w pocałunku i nie chciałem tego zmieniać, przyspieszać. Smakowałem go, słuchając jego cichego pomrukiwania.

Odsunąłem się po długiej chwili, patrząc w oczy blondyna.

-Ashton...- szepnął, przytulając mnie w tali, głaszcząc przy tym moje plecy.

Bez słowa kolejny raz pocałowałem go, tym razem dużo mocniej i namiętniej.

Sapnął cicho w moje usta zaskoczony, ale oddał od razu pocałunek.

Nie mogąc się powstrzymać, naparłem na niego ciałem, łącząc nasze biodra.

Od razu mi ulżyło. Myślałem o Luke'u wiele razy. Ale zawsze starałem się nie myśleć o nim w ten seksualny sposób. Miałem wrażenie, że jest na to za niewinny, a ja mógłbym go zepsuć.

Jednak, gdy poczułem jak ociera się o mnie, wiedziałem, że nie jest taki niewinny na jakiego wygląda.

Zjechałem dłonią na jego bok, a potem na jego udo. Złapałem za nie i delikatnie podniosłem, by mógł zaczepić je o moją talię.

Drugą dłonią objąłem jego kark.

Pogłębiłem pocałunek jeszcze bardziej, czując się jeszcze bardziej podnieconym niż wcześniej.

Luke sam pogłębił pieszczotę, zawzięciej ocierając się o mnie. Przytrzymałem jego biodra i odsunąłem się na tyle, by móc spojrzeć na niego i zapytać.

-Na pewno chcesz...? - głaskałem jego kark.

Chłopak pokiwał szybko głową i wypuścił z ust łamiące się od podniecenia "tak".

-Na pewno możemy tutaj...? - rozejrzałem się niepewnie, jednak Luke od razu złapał się mojego karku, przyciągając mnie bliżej.

-Zróbmy to...- to jak patrzył w moje oczy, jak oblizał lekko wargę i jak potem wbił się w moje usta, zakręciło mi w głowie.

Przycisnąłem go bardziej do regału, sapiąc z wrażenia w jego usta. Patrzyłem na to jak piękny był i pogłębiłem pocałunek. Przycisnąłem do siebie też nasze biodra. Zacząłem nimi rytmicznie poruszać, dając nam obu wielką przyjemność.

Dodałem do pocałunku niepewnie język, co Luke od razu wychwycił i znacznie pogłębił pocałunek. Mruknąłem w jego usta zaskoczony jeszcze bardziej.

Nie podejrzewałbym, że Luke będzie odważniejszy niż ja. Jego dłonie przesuwały się po moich bokach i plecach, delikatnie je drapiąc.

Powoli sam zaczynałem nabierać pewności siebie i sam zacząłem dotykać jego pleców, ścisnąłem jego boki, a później biodra. Chłopak sapnął cicho i lekko złapał zębami moją wargę. Zadrżałem na to ledwo powstrzymując jęk.

Dłonie Hemmingsa powoli wsunęły się pod moją koszulkę, błądząc po mojej klatce. Przejeżdżał palcami po każdym mięśniu i widziałem w nim to pragnienie zobaczenia mnie bez koszulki, a najlepiej kompletnie nagiego.

Ale ja miałem takie same pragnienia odnośnie jego.

Jednak nie mogłem tego zrobić w tym miejscu, to musiało poczekać na inny moment. I miałem nadzieję, że nastanie on dość szybko.

Jedną dłoń trzymałem niezmiennie na jego biodrze, drugą zaś zjechałem na jego krocze, które ścisnąłem lekko. Uśmiechnąłem się pod nosem, czując, że zdążył się podniecić. Dzięki mnie.

Masując go, zacząłem całować jego szyję i nie potrafiłem powstrzymać się od zostawiania tam lekkich malinek.

Słyszałem ciche jęki i sapnięcia Luke'a. Oh, to było takie gorące. Luke był gorący.

Złapałem w palce jego rozporek. - Mogę? - spytałem z ustami przy jego obojczyku.

Blondyn szybko pokiwał, ciągnąć w dół mój rozporek. - Niecierpliwy. - sapnąłem z lekkim uśmiechem. Rozpiąłem jego spodnie i delikatnie je opuściłem do kolan. Rozejrzałem się jeszcze czy przypadkiem nikogo nie ma.

Na szczęście biblioteka była pusta.

Już po chwili i moje spodnie były opuszczone, a potem zaraz bokserki. Widziałem jak Luke zerka w dół i lekko przygryza wargę. Nawet podbudowało to trochę moje ego.

Złapałem gumkę jego bielizny i zsunąłem je powoli, patrząc na jego przyrodzenie, oblizując wargi. Uniosłem wzrok na jego oczy. Widziałem jak jego policzki robią się wręcz czerwone.

-Jesteś cudny. - szepnąłem z uśmiechem. Luke uśmiechnął się niepewnie i jeszcze mocniej zagryzł wargę. Bardzo powoli kucnął przede mną i niepewnie spojrzał na moją długość.

-Mogę...? - dotknął lekko palcami główkę. Pokiwałem głową, na co złapał mnie całego, dalej robiąc to ostrożnie.

Zacisnął wargi i po chwili polizał mnie lekko. Stresował się, widziałem to po nim. Był niepewny i może nawet lekko speszony.

- Nie zmuszaj się... nie musisz tego robić. - pogłaskałem jego policzek.

-Chcę. - przybliżył twarz do niego. - Ale robię to pierwszy raz. - zerknął na mnie z dołu i wyglądał tak pięknie. Tak słodko ale też podniecająco.

Pokiwałem niepewnie głową. Dałem mu pełne pole do popisu, do nauki i stopniowo Luke nabierał pewności. Nie był taki speszony, jak wcześniej. Lizał mnie pewniej, a nawet wziął mnie do ust, ssąc moją długość i lekko poruszając głową.

Teraz nie potrafiłem powstrzymywać pojękiwań. Delikatnie przeczesałem jego włosy, a potem je złapałem. Nie za mocno, by nie zrobić mu krzywdy.

Czułem język Luke'a wokół mnie. Wirował i dotykał każdej mojej żyły. Jęczałem odrobinę głośniej, odchylając głowę.

Byłem blisko, coraz bliżej spełnienia. Odsunąłem go niechętnie. Spojrzałem w dół, widząc jak dzieli nas tylko strużka śliny. Jęknąłem aż na ten widok. Nie wiedziałem, że Luke mógł wyglądać jeszcze goręcej.

Uniosłem go delikatnie i pocalowałem mocno, smakując samego siebie.

Obaj zamruczęliśmy głośniej. Tak samo obaj nie mogliśmy już wytrzymać dłużej tego napięcia. Złapałem Luke'a pod udami i podniosłem go. Od razu owinął nogi wokół moich bioder, pogłębiając pocałunek i ponownie dodając do niego język.

Ścisnąłem jego pośladki, co pobudziło go jeszcze bardziej. Sunąłem palcem wzdłuż jego kręgosłupa aż do jego wejścia. Gdy tylko dotknąłem mięśnia, zajęczał cicho, zaciskając się od razu.

Drażniłem go, aż w końcu ośliniłem go dokładnie i powoli wsunąłem jedynie jego mały kawałek.

Luke odchylił głowę, zaciskając oczy, tak strasznie się rumieniąc. Pokiwał głową, a ja na ten znak wsunąłem w niego więcej palca.

- Więcej. - sapnął głośno. Patrzyłem na niego niepewnie, ale wysunąłem drugiego palca. Delikatnie zacząłem nimi poruszać, wywołując u Luke'a głośno jęki. Pocałowałem go mocno, przez co stłumiłem jego dźwięki, które były naprawdę przepiękne i podniecające. Postanowiłem zostawić je na inny czas.

Krzyżowałem palce w nim, by rozciągnąć go jak najlepiej. Słyszawszy głośniejsze jęki, dodałem trzeciego palca, poruszałem nim szybciej niż poprzednimi.

Cały czas starałem się stłumić jego jęki w swoich wargach, jednak im dłużej go rozciągałem, tym trudniej było mu oddawać moje pocałunki. Odsunął się i wtulił twarz w moją szyję.

-Więcej...- wyjęczał znowu. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Jego jęki były dla mnie najpiękniejszą muzyką. Zamiast dać mu więcej, wyjąłem z niego palce. Sapnął niezadowolony i zerknął na mnie.

-Ashton...- wymruczał. Zaśmiałem się cicho rozczulony jego niecierpliwością. Cmoknąłem jego wargi szybko i poprawiłem go sobie w ramionach.

- Jest jeden problem... - mruknąłem po chwili. Luke zmarszczył brwi, spoglądając na mnie zza swoich czarnych rzęs. - Nie mam gumki.

Hemmings machnął ręką.

- Ash, prosproszę. - jęknął, ocierając się znowu o mnie. - Jestem czysty. Obiecuję. Tylko proszę zrób coś. - jęknął potrzebująco.

Przygryzłem wargę. Naplułem na swojego penisa. Powoli przystawiłem główkę do jego wejścia. Wysunąłem się odrobinę.

Obaj jęknęliśmy na to uczucie. Czułem jego ścianki wokół siebie. To było tak bardzo intensywne. Wiedziałem już, że osiągnięcie przyjemności nie zajmie mi długo.

Blondyn znowu oparł głowę na moim ramieniu, wtulając ją w moje ciało i jęcząc w nie cicho, bez przerwy, kiedy poruszałem się w nim powoli i ostrożnie. Zacisnął palce na moich barkach, czując się coraz lepiej, co pokazywał mi całym swoim ciałem.

Wszedłem w niego głębiej, wraz z nim jęcząc przeciągle. Jego palce mocniej zaczepiły się o moje barki, wbijając w nie paznokcie. Poruszałem się szybciej, w stałym rytmie kołysząc biodrami.

Automatycznie regał, o który był oparty Luke, delikatnie się poruszał. Niektóre książki już zdążyły pospadać, fundując tym samym dodatkową pracę Luke'owi.

Ale widocznie chłopak się tym nie przejmował, co cięgle słyszałem jego ciche jęki i czułem to jak się na mnie zaciska.

Naprawdę powstrzymywałem się, by nie wypieprzyć go tu i teraz, najlepiej jak potrafię, ale nie chciałem zrobić mu krzywdy i żeby jakoś mocno go później nie bolalo.

Jednak i tak, przyspieszyłem jeszcze troszkę swoje ruchy, powodując, że Luke wyjęczał moje imię.

Jęczał, czasem piszczał, sapał i mruczał, a ja skupiałem się najbardziej jak mogłem na tym, by zapewnić mu najwięcej przyjemności. Sam czasami jęczałem pod nosem, wbijając się w niego mocniej, co przyjmował z zadowolonym jękiem.

Chciałem by to było dla niego coś, co zapamięta. Ale już byłem pewny, że tak będzie.

Znowu go pocałowałem, czego nie potrafił odwzajemnić przez to jak dobrze mu było. Mocniej przycisnąłem go do regału, odrobinę bardziej przyspieszając ruchy biodrami. Kolejne książki zlatywały na podłogę,

Luke jęknął głośno, odchylając głowę i kładąc ją na półce. Oddychał głośno, wyginając plecy w łuk, tym samym mocniej nabijając na mnie.

Nie mogłem się powstrzymać przed całowaniem jego szyi i pozostawieniem na niej malinek.

- Jestem tak blisko... - wyjęczał, odchylając głowę, robiąc wiecej miejsca dla moich ust. Przyspieszyłem jeszcze trochę, a wolną ręką złapałem za jego twardego penisa. Poruszałem szybko dłonią. Zataczałem też kółeczka na główce, by sprawić mu jeszcze więcej przyjemności. Co po chwili zrobiłem, bo chłopak doszedł mocno w moją dłoń, wyginając plecy w łuk. - Ashton... - jęknął znowu.

- Mogę w tobie...? - wysapałem. Luke od razu pokiwał głową nieprzytomnie z przymkniętymi oczami. Wykonałem jeszcze kilka mocnych ruchów i doszedłem głęboko w nim.

Jęknąłem przeciągle, przytulając mocniej Hemmingsa, nie chcąc go już puszczać. Jego paznokcie przejechały po moich plecach, zostawiając po sobie głębokie szramy. Zacisnąłem oczy i czułem na sobie wzrok Hemmingsa.

A później pocałował mnie mocno, na co aż mruknąłem. Pogłębił go i gdy zabrakłp mu już powietrza, odsunął się niechętnie. Pochylił się do mojej szyi zostawiając tam po sobie ostatnią malinkę i przytulił mnie mocniej.

Przytuliłem go mocno do siebie i położyłem głowę na tej jego. Oddychał coraz spokojniej. - Chodź tutaj. - delikatnie go uniosłem i wyszedłem z niego. Sapnął cicho z nadwrażliwości. - Dasz radę stać na chwilę...?

Pokręcił głową, przez co zaśmiałem się cicho. Poszedłem z nim w kąt biblioteki. Wytarłem go chusteczkami i założyłem mu znowu spodnie. Dopiero potem ubrałem się sam. Posadziłem go na stoliku, przy którym uczniowie mogli czytać czy odrabiać zadania domowę i patrzyłem na niego z lekkim uśmiechem.

Zachwycałem się jego rumieńcami, które dalej gościły na jego policzkach, jego wargami, które napuchły od podgryzania ich oraz od pocałunków.

-Jesteś piękny. - uśmiechnąłem się do niego, a jego policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły.

- Dziękuję... - szepnął i spuścił głowę na swoje palce. To było totalne przeciwieństwo tego co widziałem jeszcze chwilę temu. Ale i tak w obydwu wersjach, Luke był piękny i niesamowicie atrakcyjny.

- Piękniejszy niż Dorian Gray. - uśmiechnąłem się. Luke zaśmiał się cicho i pokręcił lekko głową, opierając ją na ręce.

- Też chcesz zrobić mój portret? - zerknął na mnie z uśmiechem.

- Wiesz... gdybym był uzdolniony artystycznie to może. Ale z chęcią zabrał bym cię do kina w tą sobotę. Albo do parku, by razem poczytać. - od razu na twarzy Luke pojawił się szeroki uśmiech.

- Z przyjemnością.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top