Bal dziwadeł

Nigdy nie byłam na prawdziwym balu przebierańców, dlatego też postanowiłam je urządzić. Każda zaproszona osoba, miała za obowiązek przyjść w przebraniu. Własny strój dobrałam według swojej inwencji twórczej. Chciałam wyglądać bardzo tajemniczo, mrocznie i zarazem pięknie. Zaprojektowałam czarną suknie z dodatkiem delikatnej koronki. Miała ona długie koronkowe rękawy, a materiał całej sukienki sięgał prawie podłogi. Delikatne rękawiczki pieściły moje drobne dłonie, a włosy upięte wysoko, z kilkoma ozdobnymi elementami, miały za zadanie jeszcze bardziej ukryć moją tożsamość. Na twarz nałożyłam maskę, która zakrywała górą część twarzy, a wargi pomalowałam czerwoną szminką. Czułam się dobrze w swoim stroju, odzwierciedlał moje okropne samopoczucie i poranioną duszę. Byłam zmorą na własnym przyjęciu. Popijałam szampana i obserwowałam coraz to nowsze osobliwości. Kopciuszek krążył po sali rozmawiać z piratem, wilkołak stał w towarzystwie pięknej Cersei z gry o tron, a kobieta kot popijała szampana z Batmanem. Widziałam jak Jocker tańczy z anielicą i prawie się zaśmiałam. Moje piękne osobliwości wirowały na parkiecie i szło im bardzo dobrze. Nawet orkiestra pasowała do nas ze swoimi kolorowymi garniturami z lat 80-tych. Ich klasyczna muzyka była ukojeniem mojej duszy. Skład instrumentów złożony był z fortepianu, skrzypiec, wiolonczeli i harfy. Dostrzegałam piękno tego przyjęcia. Każdy uczestnik przez te kilka godzin mógł zostań kim tylko chciał. To był wieczór powrotu do dziecinnych marzeń i zarazem pokazania swojego prawdziwego ja. Każdy na sali miał jakiś problem i nawet ich piękne stroje nie mogły tego ukryć. Przez dłuższy czas ich obserwowałam i widziałam z czym muszą się borykać. Piękna księżniczka była chodzącym szkieletem, a jej długie rękawiczki z pewnością zakrywały ślady po spotkaniu z żyletką. Księżniczka miała anoreksję. Wiodąc wzrokiem dalej, napotkałam dwóch mężczyzn, jednego w idealnie skrojonym garniturze, a drugiego w przebraniu rockmena. Trzymali się za ręce i widać było, że oboje coś do siebie czują. Z pewnością spotkali się z brakiem akceptacji wśród ludzi. Mężczyzna w czerni i rockmen byli homoseksualistami. Przy bufecie zajadała się nimfa i zdecydowanie nie wyglądało to na zdrowe odżywianie. Gdy chwilę później zniknęła na kilka minut z zasięgu mojego wzroku, domyśliłam się, że poszła do łazienki wszystko zwrócić. Nimfa miała bulimie. Wśród osobliwości roiło się od chorób. Depresje, fobie, nerwice zagnieździły się we wnętrzu moich gości. Wszyscy byli niezwykli. Przechodzili w swoim życiu naprawdę wiele. Moi goście na co dzień zakładali maski, żeby ukryć przed światem swoje prawdziwe uczucia i problemy. Potrzebowali zrozumienia, akceptacji i obecności drugiego człowieka. Ich poranione serca potrzebowały czasu na regeneracje, by żyć w tym świecie.  

***

Komentujcie i zostawiajcie gwiazdki. :) Mam nadzieje, że opowiadanie wam się podoba.


Nika


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top