Domen Prevc cz VI
- Powiesz coś wreszcie czy nie?! - miałem już serdecznie dość tego milczenia. Chciałem w końcu się dowiedzieć z kim jest ten dzieciak.
- Akurat wtedy przechodziłem i widziałem Domena i stojącego do mnie tyłem chłopaka. Oboje byli bez koszulek.
- Robili coś jeszcze? - brawo Peter, bardzo mądre pytanie. Skoro byli prawie nadzy, to z pewnością nie robili wtedy prania.
- Nie widziałem. Pierwszy raz zobaczyłem coś podobnego. Speszyłem się i odszedłem. No co? - dodał, gdy zobaczył u nas dość wyraźne zdziwienie - wiem co to jest seks, kilka razy już to odbyłem, ale rzadko jest się świadkiem takiej podobnej sceny. Zwłaszcza, kiedy robi to dwóch mężczyzn.
- My nic nie mówimy. A jak wyglądał ten chłopak?
- Był podobnego wzrostu co Domen. Ciemnobrązowe, rozczochrane włosy.
- Peter, myślisz o tym samym co ja?
- Wiesz, kto to jest?
- Nie mów mi, że Ty nie wiesz? Teraz wszystko układa się w jedną całość. Halvor, ostatnie pytanie. Gdzie ich widziałeś? W jakim byli budynku?
- W starym magazynie. Nie wiem jak się tam dostali, ale z pewnością nikt tam po byle co nie chodzi.
- Dlaczego nie powiedziałeś nam tego od razu?! - wybuchnąłem.
- Bo nie pytaliście mnie o to.
- No już, uspokój się. Chodźmy sprawdzić, czy akurat tam teraz są. Dzięki Halvor za pomoc.
- Nie ma za co. Tylko nie mówcie mi potem, co oni tam robili, bo naprawdę nie chcę tego wiedzieć.
- Też bym nie chciał - przyznałem mu rację. I wyszliśmy, kierując się do wspomnianego pomieszczenia.
***
Gdy dotarliśmy, cały drżałem. Nie z zimna, bo zdążyłem się do niego przyzwyczaić. Bałem się, co tam zastaniemy.
Kamil widząc mój stan, złapał mnie za rękę, by dodać mi otuchy. Od razu zrobiło mi się dziwnie ciepło, i troszeczkę się uspokoiłem.
Wejście było otwarte, pozostało nam jedynie wejść do środka.
Co zobaczyliśmy od razu po przekroczeniu progu? No jasne, Kamil miał rację.
Domen siedział sobie na starym krześle, a tuż obok niego stał Richard Freitag we własnej osobie.
Usłyszeli skrzypnięcie, odwracając się w naszym kierunku. Zaskoczyła mnie pewna rzecz. Nie byli wystraszeni tym, że ktoś ich przyłapał. Było wręcz odwrotnie. Uśmiechnęli się szeroko, klaskając po chwili w dłonie.
Co tu się dzieje?
- No nareszcie. Ile można na Was czekać? - brat wstał posyłając mi w dalszym ciągu swój szyderczy uśmieszek.
- Jaja sobie z nas robicie, czy co? Co tu się do jasnej cholery wyprawia? Możecie łaskawie mi to wyjaśnić?!
- Nie spinaj się tak, luz. Już Ci wyjaśniam. I tak przy okazji, dzięki Kamil za pomoc, bez Ciebie by się nie udało.
- Co proszę? Kamil, Ty masz coś z tym wspólnego? - nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
- Pero, proszę, tylko się nie denerwuj. Wszystko Ci wytłumaczę.
- Jak ja mam się nie denerwować po tym mi zrobiliście?! Przecież... - chciałem dopowiedzieć parę słów, ale poczułem na swoich wargach, usta Kamila. Czy to mi się śni? To nie może dziać się naprawdę.
- Potrzebujesz więcej wyjaśnień? - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy - od dłuższego czasu mi się podobasz. A konkretniej od kilku lat. Bałem się Ci to wyznać, dlatego też przez cały ten okres ukrywałem ten fakt. Niedawno twoi bracia zauważyli, że coś jest ze mną nie tak. I nie tylko ze mną. Dostrzegli, że Ty też inaczej się zachowujesz. Zwłaszcza w mojej obecności. Na początku nie chciałem w to uwierzyć, uznałem to za absurd. Jednak, kiedy pomagałem Ci w odkryciu z kim Domen się spotyka, utwierdziłem się w przekonaniu, że mieli rację.
- Ale, ja nic z tego nie rozumiem. A Wy? To prawda, że jesteście parą?
- Nie głupku do kwadratu. Chcieliśmy Wam pomóc się spiknąć, dlatego też wymyśliliśmy taki owy plan. Poprosiłem Richarda o przysługę. Dał mi swoją koszulkę, a ja specjalnie zostawiłem ją na łóżku wtedy w domu. Wiedziałem, że mi tam wejdziesz, bo długo siedziałem w łazience. A potem wszystko szybko się potoczyło.
- Halvor Was widział bez koszulek...
- On też był w to zamieszany, tak jak i pozostali. Jak mogłeś tego wcześniej nie zauważyć? Peter Prevc, starszy brat, a tak łatwo dał się podejść? I kto tu kogo kontroluje?
- Przysięgam, że jeśli powiesz choć jeszcze słowo, to cały do Słowenii nie wrócisz.
- Pero, nie bądź na nas zły. Zrobiliśmy to dla Ciebie. I w pewnym sensie dla nas - Kam znów złapał mnie za dłonie, tym razem za obie. Pierwszy raz dostrzegłem w jego oczach wesołe iskierki, pełne miłości. Jaki ja byłem głupi, że ich wcześniej nie widziałem.
- Chcesz przez to powiedzieć, że Ty i ja...
- Jeśli chcesz, chyba, że nie chcesz to... - tym razem to ja nie mogłem się powstrzymać, i z całych sił wbiłem się w jego usta. On pogłębił pocałunek. Nie obchodziło mnie w tej chwili towarzystwo osób trzecich. Liczyliśmy się tylko my - ostatnia rzeczą jaką usłyszałem przed wyzwaniem sobie oficjalnie miłości, były słowa ze strony Domena
- Widzisz jak czasami życie potrafi być przewrotne? Wiele razy nam pomagałeś, aż tu nagle ktoś musiał pomóc Tobie. I to nie jedna osoba, tylko cała masa.
***
Richard jest normalnie geniuszem, choć nigdy mu tego nie przyznam. Świetnie to wymyślił.
I co Peter? Zawsze miałeś przekonanie, że wszystko już wiesz o życiu. Ciągle nas kontrolowałeś, pilnowałeś, wciąż traktując mnie i Cene jak małe dzieci. Uważałeś się za lepszego od nas.
Jak widzisz, każdy ma swoją piętę Achillesową. W Twoim przypadku był to strach przed nowym dla Ciebie uczuciem. Miłością do osoby spoza naszego rodzinnego grona.
Taki niby twardziel, a bał się wyznać Kamilowi tak oczywistej rzeczy. To już on bez dłuższego wachania to zrobił.
Nam, ale to i tak jest godne podziwu. Mam nadzieję Peter, że ta lekcja czegoś się nauczyła.
Nie warto się zbytnio przechwalać, bo nagle znienacka mogą nadejść problemy, z którymi tak łatwo może Ci się nie uporać jak wcześniej.
I pamiętaj, młodsi bracia też mają czasami rajcę, i warto ich nie kiedy posłuchać. A nie słuchać tylko i jedynie siebie.
PS: żałuj, że nie widziałeś swojej miny, w momencie, którym dowiedziałeś się prawdy. Żałuję, że nie zrobiłem wtedy zdjęcia. Oprawiłbym je w ramkę i zawiesił nad Twoim łóżkiem.
Twój brat, Domen. Nie musisz dziękować. Wiem, że jestem cudowny ;)
____________
Dotarliśmy do końca tej historii.
Dajcie znać, co o tym myślicie.
Chciałbym przed końcem roku napisać jeszcze jedną opowieść, również według pomysłu appelila.
Niczego jednak nie obiecuję, ale coś postaram się z tym zrobić. Może też będzie po kilka części, lub jeden dłuższy rozdział? Pomyślę jeszcze nad tym.
Do zobaczenia wkrótce,
Pozdrawiam, Adam ☺️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top