Tony Stark (Iron Man) x reader


Speszjal for , przepraszam jeśli ci się nie spodoba, ale mam nadzieję, że tak miłego czytania ;3

Jesteś nieuchwytną hakerem i naciągaczką, znaną pod pseudonimem "Meduza". Nie zostawiasz po sobie śladu w świecie technologi i nikt nie zna twojej prawdziwej tożsamości, lecz na co dzień pracujesz w TARCZY i jesteś dobrą znajomą Avengers, jak to mówią najciemniej pod latarnią. 

Siedziałam a w sowim gabinecie, czytając jakąś książkę. Zadania od Furego już dawno wykonałam, więc mogłam sobie pozwolić na chwilę relaksu.

-Pani (Imię)!-Krzyknął Fury na co odłożyłam książkę i stanęłam na baczność.-Wolisz czytać zamiast wykonywać swoją pracę? Mam polecieć po pensji?

-Przepraszam szefie, ale wszystko zrobiłam i sprawdziłam dwa razy jak szef kazał, nie mam co robić, więc postanowiłam poczytać.-Wytłumaczyłam szybko. Nick spojrzał się na mnie zdziwiony. 

-Wszystko?

-Wszystko.-Kiwnęłam głową.

-To mam dla ciebie kolejne zadanie. Pojedziesz za mnie do siedziby TARCZY i sprawdzisz stan fizyczny Avengers, jeśli nie masz co robić w pracy.-Sam nie chce tam jechać no to mnie wyśle. Brawo Nick, brawo.

-Ale zamierzałam prędzej wyjść.-Jęknęłam.

-Bez żadnych "ale". Następnym razem, chociaż kryj się z tym, że praca cię nudzi.

-Tak jest.-Mruknęłam i zaczęłam pakować potrzebne rzeczy do torby.

W drodze do siedziby, dodałam info, że Meduza się pojawi na w kasynie w LA a ja pójdę sobie na bankiet Jasona Nowna. Nie będę musiała się obawiać nie proszonymi gośćmi. Po jakimś czasie doleciałam na miejsce. Schowałam telefon, poprawiłam kołnierz od białej koszuli i weszłam do siedziby organizacji. Udałam się pewnym krokiem na salę treningową, gdzie czekali już Avengers. Kiedy mnie zobaczyli trochę się zdziwili.

-Gdzie pirat?-Spytał Clint.

-Szefowi się nie chciało to znalazł sobie powód, żeby wysłać mnie. Więc jestem.-Ukłoniłam się teatralnie.

-Czyli opuszczamy sobie a ty wpisujesz, że wszystko cud mód?-Spytał z nadzieją Stark, wpatrując się we mnie dużymi brązowymi oczami. Szkoda, że łączą nas tylko relacje zawodowe i nic innego nie może bo na to nie pozwala regulamin organizacji. A nie mogę zwrócić na siebie uwagi bo nie daj boże coś jeszcze na mnie znajdą.

-Tak dobrze to nie ma, zagroził, że pojedzie mi po pensji.-Zaśmiałam się i odłożyłam torbę.-I tak cieszcie się, że ze mną walczycie a nie z Hill. To kto pierwszy?-Stanęłam na macie i spojrzałam na znajomych. Natasha podeszła jako pierwsza. Musiała się ze mną trochę namęczyć. Potem Kap, Clint itd. . Aż wreszcie przyszła kolej na milionera, na co się uśmiechnęłam szeroko. Jeszcze ze mną nigdy nie wygrał bez  tej swojej zbroi, co mogłam mu to wypominać i wkurzać go tym. Walka się rozpoczęła. Zauważyłam, że Stark nieco się poprawił. 

-Dawaj Tony odklep.-Powiedziałam kiedy brunet leżał już przyparty na macie. Nachylił się delikatnie i szepnął:

-Może powalczymy o dominację w łóżku?-Uśmiechnął się szelmowsko i musnął moje usta, na co mnie zamurowało. Stark wykorzystał moment i zamienił nas miejscami, nie mogłam nic innego zrobić a odklepać. 

-To było nieczyste zagranie Stark.-Warknęłam niezadowolona.

-Ale ja mówiłem poważnie.-Oznajmił i ponownie uśmiechną, na co zalałam się rumieńcem.

-Tony daruj sobie, słyszałeś, że ma trudny dzień.-Skarciła go Natasha.

-Dobrze już dobrze, idę sobie.-Mruknął i poszedł. Porozmawiałam jeszcze chwile z przyjaciółmi po czym udałam się w drogę powrotną. Oddałam wyniki Furemu po czym skończyłam pracę i mogłam się przygotować na bankiet, przeczytałam, gdzieś, że pojawi się milioner Thomas Yugio. Dowiedziałam się jeszcze jak on wygląda po czym założyłam czarną suknię, nałożyłam perukę po czym zrobiłam sobie makijaż. Wsiadłam do auta i pojechałam pod adres, gdzie odbywała się impreza. Oddałam kluczyki i kazałam zaparkować mężczyźnie po czym weszłam do sali. Po kilku kieliszkach wina zlokalizowałam Thomasa. Usiadłam obok niego zamawiając drinka.

-Co pana tu sprowadza, panie Yugio?-Spojrzałam na mężczyznę, po czym pobladłam. To nie był Thomas a Tony.

-A co cię tu sprowadza (imię)? Czy mam cię nazywać Meduzą?

-Jednak poproszę wódkę 3 razy.
-Powiedziałam do barmana, kiedy kieliszki pojawiły się przede mną, szybko je wypiłam po czym wróciłam spojrzeniem do Starka.

-Nie wiem o czym mówisz.-Uśmiechnęłam się sztucznie.

-(nazwisko) proszę cię, domyśliłem się i puściłem plotkę, że pojawi się tu zmyślony Thomas Yugio a ty chwyciłaś przynętę.-Uśmiechnął się przystojnie, najwyraźniej był z siebie bardzo dumny.

-Dobra, gdzie jest reszta wysłanników Nicka.-Westchnęłam ciężko, na myśl, że pójdę do rygorystycznego więzienia TARCZY.

-W kasynie w LA.-Oznajmił.

-Co?-Popatrzyłam się na niego zdziwiona.

-Nigdy nie wydałbym ciebie Nickowi. Wsadził by cię do pierdla.

-Co?-Ponowiłam pytanie, nie dowierzając w słowa bruneta.-Znaczy...-Otrząsnęłam się.-Od kiedy ty się o mnie martwisz? Nawet się zbytnio nie znamy.-Zaśmiałam się nerwowo.

-Od kiedy jesteś jedną najlepszych hakerów i naciągaczek.-Uśmiechnął się i zamówił whyski.

-Schlebiasz mi. A w ogóle jak wpadłeś na mój trop?

-Masz dwa apartamenty jeden w Nowym Jorku, drugi w Tokyo i wille w LA, przy twojej pensji jest to nie możliwe, a i sprawdzałem twoje akta, które figurują w bazie danych TARCZY dopiero 3 lata co jest bardzo dziwne. Pewnie nie znalazłbym cię, ale na szczęście udało mi zhakować twój program.

-Niezły jesteś.-Upiłam łyk ze szklanki.

-Wiem.

-Ile chcesz za krycie mnie?-Spytałam i wzięłam torbę do ręki.

-Nie chcę pieniędzy, tylko musisz się zgodzić na randkę.-Spojrzałam się na niego zdziwiona.

-Żartujesz?

-Nie mówię całkowicie poważnie. Może jutro o 17 w twojej ulubionej kawiarni?

-Mówisz poważnie?-Kiwnął głową. Porozmawiałam jeszcze z nim chwilę a następnie podwiózł mnie do domu.-Może wejdziesz?-Zaoferowałam. Na początku odmówił, ale po moim truciu dupy, wysiadł z auta i zgodził się na kawę. Nie chcę mu się podlizać, tylko po prostu lubię jego towarzystwo. Był po prostu miły i taki kochany prywatnie. Idealnie odzwierciedla kota w ludzkim świecie. 

-Jak ty wytrzymujesz sama w tak dużym domu?-Rozglądał się po moim domu. 

-Rzadko jestem sama. Zazwyczaj jak wracam z pracy przebieram się i idę do kasyna na łowy, a potem ściągam sobie faceta na jedną noc, żeby przy okazji wkraść się na jego konta bankowe przez telefon.-Podstawiłam kubek po ekspres i wyjęłam ciasto z lodówki.

-Nie nudzi cię takie życie?-Podszedł do mnie.

-Nudzi, męczy i całe życie w strach, że cię zamkną do pierdla, ale jak już tak daleko zaszłam to za późno na powrót.

-To ustatkuj się ze mną. Wyczyszczę całą bazę, że będziesz mogła zacząć normalne życie i nikt nie znajdzie tropu na twoje przestępstwa.-Złapał mnie za ręce. Spojrzałam na niego jak na wariata.

-Tony co ty piłeś? Nie musisz się na mną użalać, powinieneś powiedzieć o mnie Nickowi, bo tak to sam sobie narobiłeś kłopotów.-Mruknęłam i zabrałam się za nakładania ciasta na patere. Obrócił mnie z powrotem w jego stronę.

-Nie lituję się na ciebie dlatego, że mam taką zachciankę, tylko dlatego, że się w tobie zakochałem.-Na ostatnie słowa moje wszystkie mięśnie się spięły. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Brunet złapał delikatnie za podbródek i mnie pocałował delikatnie, po czym się odsunął, czekając na moją reakcję. Moje serce mną pokierowało, stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta. Delikatnie musnął moje usta językiem, prosząc o dostęp. Próbowałam go zdominować, ale nie dał za wygraną, przyparł mnie do ściany, dalej całując mnie z uczuciami. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, powstała mała stróżka śliny pomiędzy nami.

-Też cię kocham.-Oznajmiał i wtuliłam się w jego tors.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top