Niemcy x reader Hetalia


Rozdział przed poprawą



(niska/wysoka) dziewczyna stała za ladą, przyjmując zamówienia od klientów w kawiarni. Nic nie zapowiadało się, że ten nudny szary dzień będzie się różnił od reszty w tym miesiącu. 

-Poproszę dwa razy duże latte z cynamonem.-Usłyszała męski głos, który wydawał się jakby znajomy, ale nie pokusiło by spojrzeć na klienta.

-Imię?-Spytała, otwierając marker i złapała za bordowy kubeczek. 

-Ludwig.-(brunetka/blondynka...) podniosła energicznie głowę, spoglądając wprost w niebieskie oczy. Usta kobiety momentalnie wykrzywiły się w szeroki uśmiech.

-Ludwig! Co ty tu robisz?-Ucieszyła się widząc mężczyznę.

Przed wyjazdem do Niemiec kilka lat temu obiecał jej, że wróci i się oświadczy. Jego matka nie była w najlepszym stanie przez co musiał opuścić (Imię), ale początkowo jego wizyta w rodzinnych stronach miała trwać kilka miesięcy. Jednak życie lubi płatać figle przez co znalazło się więcej problemów, które uziemiły go daleko od kobiety. Ich związek nie przetrwał tak długiego czasu rozłąki, więc postanowili zawiesić go, do puki blondyn nie wróci. 

-Eeee ja...-Zaciął się, nerwowo drapiąc kark. Uciekał wzrokiem byle by nie spoglądać w (kolor) oczy.

-Kotku domów mi jeszcze placek jabłkowy.-Na jego szyi się uwiesiła się piękna blondynka. 
Mina (Imię) momentalnie zrzedła na ten widok. 

-Na wynos czy na miejscu?-Szepnęła mało co nie płacząc. Tyle lat czekania. Głupia myślała, że mężczyzna dotrzyma słowa. 

-Na wynos kochaniutka.-Cmoknęła kobieta i wróciła do stolika.

-Karta czy gotówka?

-Posłuchaj mnie (Imię) to nie tak. Daj mi się wytłumaczyć...-Zaczął błękitnooki. 

-Karta czy gotówka?-Powtórzyła ostro (ciemno/jasno)włosa, nie chcąc już go słuchać. Mógł coś napisać. Cokolwiek. 

-Karta.-Westchnął. Przyłożył plastik do urządzenia, po czym odszedł. 
Przyjęła jeszcze kilka zamówień, po czym spojrzała z ubłaganiem na zegar. Gdy wskazówka przesunęła się na punkt czternastą, zdjęła pośpiesznie fartuch.

-Margaret ja kończę na dziś.-Rzuciła do kierowniczki, która na zapleczu przebierała się na swoją zmianę.-Do zobaczenia w następnym tygodniu.-Uśmiechnęła się smutno w stronę rudowłosej.

-Jakiś blondas na ciebie czeka przed kawiarnią.-Powiedziała, gdy już (nazwisko) miała wychodzić. Od razu domyśliła kto to może być. Mocniej zacisnęła dłonie na swojej torbie, a następnie wyszła udając, że nie dostrzega Ludwiga siedzącego na ławkę. 
Mężczyzna gdy tylko zobaczył (brunetkę/blondynkę...), zerwał się w sekundzie i zagrodził jej drogę.

-Ooo znowu ty.-Odparła z sztuczną radością. Chciała wyminąć go i iść szybko na autobus, który właśnie jej uciekał, ale blondyn nie dał za wygraną. 

-(Imię) proszę porozmawiajmy. Na prawdę chciałem ci powiedzieć.-Mówił z swoim charakterystycznym niemieckim akcentem. Gdy dostrzegł, że dziewczyna patrzy na odjeżdżający autobus, do głowy wpadła mu świetna myśl.-Odwiozę cię do domu.

-Dobra...-Westchnęła, wiedząc, że nie da jej spokoju. Wsiadła za Niemcem do auta.-Kiedy wróciłeś?-Zagadnęła, gdy zapanowała niezręczna cisza.

-Kilka dni temu. Przyjechaliśmy z Anną dopiąć wszystko odnośnie ślubu.-Zacisnął usta w wąską linię.

-Mhmmm...-Kobieta nie chciała dać za wygraną.-Wyjeżdżasz na pięć lat pod pretekstem problemów rodzinnych, wracasz i żenisz się. Mogłeś dać znać w jakiejś wiadomości, albo gdy dzwoniłeś.-Prychnęła pobłażliwie.

-Uwierz mi chciałem. Chciałem też do ciebie wrócić, jednak mama miała tyle kłopotów. Ciężko mi było bez ciebie u boku, aż nagle poznałem Annę. Wszystko stało się to tak nagle. Przepraszam, jeśli czekałaś.-Wytłumaczył, boleśnie wspominając czas rozłąki. 

-Po co dziś przyszedłeś?-Jęknęła ze łzami w oczach. W serce kobiety wbiło się tysiące strzał, które raniły ją niesamowicie. Była w nim szaleńczo zakochana odkąd zaczęli chodzić w szóstej klasie podstawówki. Tyle lat razem, by teraz usłyszeć, że wszystko było zbędne.

-Chciałem cię zaprosić na mój ślub. Wiem, że to głupie, ale pomijając, że chodziliśmy, to byłaś moją jedyną przyjaciółką. Chcę więc, byś była w tak szczególnym dniu przy mnie.-Dziewczynę zamurowało. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. 
Starszy zatrzymał się przed jej małym domkiem. Sięgnął do schowka i podsunął białą kopertę z inicjałami należącymi do (Imię), która dalej była w niemałym szoku.-Bitte...-Powiedział swoim pięknym akcentem, do którego miała słabość. 
Swoją zgrabną dłonią złapała za papier, opuszczając przy tym głowę.

-Nie wiem czy będę w stanie zobaczyć cię przy ołtarzu z inną.-Stęknęła z łzami spływającymi po policzkach.-Przemyślę to.-Dodała, po czym szybko wyszła z auta i wbiegła do domu. 
Zamknęła drzwi z trzaskiem. Pośpiesznie zrzuciła swoje buty, by wskoczyć do łóżka.
Serce (Nazwisko) było złamane. To ona miała za niego wyjść. Obiecał jej.

Cały weekend spędziła w sypialni. Dobijała się ich wspólnymi zdjęciami, gdy przeglądała telefon. To wszystko tak bardzo ją bolało. Nie miała siły nawet spędzić aktywnie urlopu, który wzięła. 
Nagle telefon, który leżał na szafce nocnej zawibrował. Leniwie wyciągnęła rękę i sprawdziła kto do niej napisał.

Ludwig
~Masz może ochotę na kawę

Nabrała powietrza w płuca. Kilkakrotnie przeczytała wiadomość, upewniając się czy wzrok jej nie zawiódł. Zaczynała się bać, że to omamy wywołane przepłakanymi godzinami. Przygryzła dolną wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią, która początkowo brzmiała przecząco. 
Jednak pokusa, ponownego zobaczenia przystojnego blondyna, była silniejsza. Potrzebowała tego bardziej niż tlenu. 

Do: Ludwig
~Oczywiście. Gdzie i o której
?

Położyła telefon na piersi, czekając z niecierpliwością na odpowiedź. 

Ludwig
~Podjadę po ciebie za pięć minut
.

(Imię) wybałuszyła oczy. Zerwała się momentalnie z łóżka, co prawie przyprawiło ją o zawroty głowy. Stanęła przed lustrem i oceniła swój tragiczny stan w jakim była.
Pośpiesznie nałożyła na siebie makijaż,  by choć trochę ukryć spuchnięte oczy. Ubrała sukienkę, mało nie wywracając się o własne nogi, po czym zbiegła na dół, słysząc dzwonek do drzwi. Otworzyła blondynowi, który grzecznie stał pod drzwiami.

-Cześć.-Posłała w jego stronę uśmiech. Blondyn przywitał się z dziewczyną, po czym wsiedli do auta. Gdy spoglądał na (brunetkę/blondynkę...) serce mu się krajało, a poczucie winy dało o sobie znać. Jej (kolor) były smutne oraz przygaszone. Nie tańczyły w nich iskierki, jakie przyzwyczaił się widywać.-Tooo jak idą przygotowania do waszego wielkiego dnia?-Zagadnęła, by nie czuć się, aż tak niezręcznie. 

-Dobrze, Anna się wszystkim zajmuję.-Odparł krótko. Kobieta mruknęła i zaczęła się wpatrywać na krajobraz miasta za oknem.-A ty masz kogoś?-Spytał swoim poważnym głosem.
(Nazwisko) przełknęła głośno ślinę, czując jak gula w gardle jej rośnie.

-Nie. Czekałam na ciebie. Po za tym nikogo nie szukam.-Wytłumaczyła zgodnie z prawdą. Kochała go i dalej kocha. Nie potrafi być z nikim innym. A najgorsze wiedziała, że jej to nie przejdzie. On był tylko tym jedynym.
Ludwig nie odezwał się już do końca drogi. Dopiero, gdy znaleźli się w kawiarni, czytając swoje karty, które wcześniej przyniosła kelnerka.-Dalej pijesz kawę z syropem koksowym?-Spytał przypominając sobie wspólne mieszkanie.

-Mhm. Ty piłeś zawsze małą czarną, ale ostatnio zamawiałeś latte z cynamonem.-Zastanowiła się, przygryzając dolną wargę, jak miała to w zwyczaju. 
Blondyn delikatnie podniósł kącik ust. Uwielbiał jak to robiła, za każdym razem miał ochotę ją wtedy pocałować.

-Dalej kocham czarną kawę, a latte pije z Anną bo lubi.-Mruknął. Tak na prawdę nienawidził białej kawy.

-Mogę już przyjąć zamówienia?-Podeszła do nich młoda, radosna kelnerka. Niemiec kiwnął głową.

-Dla pani flat white z syropem kokosowym i tarta z truskawkami, a ja poproszę czarną kawę.-Brunetka pokiwała głową zapisując w notatniku, po czym ulotniła się by przekazać zamówienie.

-Skąd wiedziałeś, że chciałam ciasto?-Oburzyła się.

-Zawsze masz ochotę na deser, a w dodatku lubisz truskawki.-(Imię) uśmiechnęła się szeroko na tą odpowiedź. Trafił w dziesiątkę. 
Miło spędzili popołudnie. Ludwig opowiedział jej o wszystkim co działo się przez ostatnie lata. Jednak omijał jak tylko mógł temat dotyczący Anny, jakby w ogóle nie istniała w jego życiu.
Zdziwiło to bardzo dziewczynę i ciekawiło, czy narzeczonej wspominał o niej.

Gdy blondyn odwiózł (Imię) pod dom, obydwoje nie chcieli się rozstawać. Odprowadził ją pod drzwi.

-Może jednak wejdziesz?-Zaproponowała, przekręcając klucze w zamku. Mężczyzna pokiwał przecząco głową, spoglądając na zegarek. Już godzinę temu powinien być w domu.-To do zobaczenia...-Zawahała się.-Kiedyś.
Ludwig widząc kolejny smutny uśmiech (Imię), nie wytrzymał. Złapał ją za rękę, przyciągając gwałtownie w swoją stronę. Zaskoczona kobieta sapnęła, nie rozumiejąc poczynań mężczyzny.
Spojrzała się w jego błękitne oczy, które były niebezpiecznie blisko. 
Poczuła jak męska duża dłoń przesuwa się po policzku. (Nazwisko) rozpływała się pod jego dotykiem. 
Niemiec nie mogąc już dłużej wpatrywać, schylił się i złożył na jej ustach pocałunek. Tak cholernie tęsknił za jej ciepłem, zapachem owocowych perfum, warg, które za każdym razem słodko smakowały. 

-Ludwig...-Odetchnęła ciężko, gdy oderwali się od siebie. A do niego jakby w momencie dotarło co właśnie zrobił.

-Przepraszam. M-muszę jechać.-Jęknął pośpiesznie. (Imię) wiedziała, że wyjście z nim to złe rozwiązanie. Znowu została sama w jej domu, który zrobił się chłodniejszy niż zawsze. Usiadła na kanapie, uśmiechając się przez łzy. Zdała sobie całkowicie sprawę, że mężczyzna nie był już jej. 

Po powrocie do kawiarni, dni dłużyły się jej nieubłagalnie. Koleżanki z pracy zaczęły się martwić jej codziennym ponurym humorem, który pogarszał się wraz z zbliżającym się ślubem. 

-(Imię) do cholery już skończyłaś swoją zmianę.-Szturchnęła ją Ida z pracy. Dobrze wiedziała dlaczego (brunetka/blondynka...) tak bardzo cierpi. Przesiedziała z nią kilka ostatnich wieczorów, przy winie. 

-I tak nic nie mam do roboty pomogę wam.-Rzuciła, ścierając blat.

-O nie nie. Idziesz dziś na ten pierdzielony ślub tego idioty. Niech widzi co stracił. To on powinien cierpieć, a nie ty. Musisz zamknąć ten rozdział i zacząć żyć.-Tłumaczyła, energicznie wymachując dłońmi. Miała pretensję do Ludwiga, że potraktował (Imię) w taki sposób.-Umówię cię z moim znajomym po tym wszystkim. Na pewno ci się spodoba.-Zapewniła.

-Dobra pójdę tam, ale z nikim mnie nie umawiaj.-Prychnęła, nie chcąc już słuchać już o randce z nieznajomym.
Zdjęła z siebie fartuch. Wracając do domu, wstąpiła do sklepu i kupiła prezent nowożeńcom. 
Ubrała na siebie bordową długą sukienkę, którą wybrała jej przez kamerkę Ida. Nie czuła się najlepiej, jednak miała zamiar iść tylko na mszę, a po niej wrócić do domu i upić się z brunetką. Plan idealny.
Gdy wsiadła do taksówki, kierowca, aż zagwizdał z wrażenia.

-Ohoho, jakiś bal?-Spytał.

-Niestety nie. Wesele.-Mruknęła, patrząc smutno na ładnie zapakowany prezent. Tak bardzo chciała być na miejscu Anny. 

Gdy zajęła miejsce obok brata Ludwiga, dopiero złapał ją strach. Ręce zaczynały jej się pocić, a chęć ucieczki wzrastała.

-Pięknie wyglądasz.-Uśmiechnął się Gilbert, bacznie obserwując (Imię).

-Ty również.-Odwzajemniła gest, spoglądając na nienaganny wojskowy ubiór. Gdy słychać było już organy, przenieśli swój wzrok na ołtarz, przed którym stał Ludwig. Gdy go zobaczyła, zacisnęła nerwowo szczękę. Mundur idealnie leżał na jego umięśnionej sylwetce, która była przepełniona dumą oraz wyższością. 
Cała ceremonia była idealna, do momentu nastania przysięgi małżeńskiej.

-Czy ty Anno Lagberg bierzesz sobie tego mężczyznę za męża, ślubując mu miłość, wierność oraz to, że nie opuścisz go, aż do śmierci?-Spytał pastor. Blondynka szeroko się uśmiechnęła.

-Tak biorę.-Odparła bez zastanowienia.

-Czy ty Ludwigu Beilschmidt bierzesz sobie tą kobietę za żonę, ślubując jej miłość, wierność oraz, że nie opuścisz jej, aż do śmierci?-I w tej chwili, błękitne oczy spojrzały się na twarz (Imię). 
Wziął głęboki oddech, nie spodziewa się, że przyjdzie, po tym wszystkim. -Ludwigu?-Ponaglił go pastor. Mężczyzna miał w głowie wszystkie chwile spędzone z (Nazwisko).

-Wreszcie zdał sobie sprawę.-Uśmiechnął się szerzej Gilbert, który przewidział wszystko. 
(Brunetka/blondynka...) zmarszczyła brwi, spoglądając na niego, nie wiedząc o czym mówi. 

-Hej Ludwig wszystko okej?-Szepnęła Anna.

-Ja...-Zawahał się.-Ja nie mogę.-(Imię) Wybałuszyła oczy, a reszta gości, aż sapnęła z przerażeniem. 

-TO WSZYSTKO PRZEZ NIĄ PRAWDA?! ZAPEWNIAŁEŚ MI TYSIĄCE RAZY, ŻE JUŻ DO NIEJ NIC NIE CZUJESZ...-Wrzeszczała zdruzgotana Anna, obwiniając za to wszystko kobietę, która stała niedowierzając. Gdyby nie rodzina, blondynka dawno rzuciłaby się na (Imię).

-Choć wyprowadzę cię tylnym wyjściem.-Zaśmiał się Gilbert, łapiąc zszokowaną kobietę w tali. Popchnął ją w stronę drzwi za konfesjonałem.

-Co on do cholery zrobił?!-Wydukała, ledwo łapiąc oddech. Blondyn odpalił papierosa i oparł się o mury kościoła.

-Ten skończony dupek cię kocha.-Roześmiał się widząc, przerażenie, na twarzy (Nazwisko), która była od włos od utracenia przytomności.

-A do uświadomienia tego potrzebowałem pieprzonego ślubu.-Usłyszała mruknięcie za plecami. Odwróciła się na pięcie, by móc spojrzeć, na niedoszłego pana młodego.-Przepraszam cię, przepraszam za wszystko...-Powtarzał. 
Kobieta uśmiechnęła się łagodnie.

-Też cię kocham.-Uśmiechnęła się szczerze pierwszy raz od dawna. Zarzuciła mu ręce na ramiona, po czym złączyła ich usta. Ludwig położył jej dłonie na tali przyciskając jej klatkę do siebie, po czym zassał dolną wargę, by usłyszeć słodki jęk kobiety.

-Ekhem, nie chcę wam przerywać, ale tabun rozwścieczonych gości ze strony panny młodej was szuka.-Odchrząknął Gilbert, który przez ten cały czas stał dopalając papierosa.

-Ślub już był to teraz miesiąc miodowy.-Zachichotała dziewczyna, ale gdy spotkała poważną minę blondyna, zdała sobie sprawę, że chyba za prędko jeszcze z tego zażartowała. 
Kiedy Niemiec faktycznie zauważył rozwścieczony tłum, złapał dłoń (Imię) i razem uciekli w stronę taksówki. 








































































































Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top