Nanami Kento x reader

-Nanami-chaaaaan!-Krzyknął Gojo widząc swojego przyjaciela, poważnego jak zawsze. Podleciał do niego, obejmując go ramieniem.-Nanami-chan!-Powtórzył. Blondynowi wyszła żyłka na czole, słysząc jak odzywa się do niego Satoru. Mimo iż pracują ze sobą kilka lat on nie może się przystosować do zachowania białowłosego. 

-Czego chcesz ode mnie?-Mruknął zmęczony. Miał dość dnia, pragnął tylko gorącego ręcznika oraz swojego łóżka.

-Posiedź z nami. Wypijemy piwo, zjemy coś...-Przeciągnął wyższy. Nanami zdjął i przetarł okulary.

-Nie ma mowy.-Poluźnił krawat, który zaczął go kłóć w szyję. Już miał iść do swojego mieszkania jednak, Satoru wpadł na idealny pomysł jak go zatrzymać. Wyszczerzył się od ucha do ucha.

-(Imię)-chaaan zostajeeee.-Rzucił. Blondyn jak na zawołanie się zatrzymał. Widział co robi jasnowłosy, ale bardzo chciał się spotkać z nią.-Uhuuuu Nanami-chann się zabujał!-Wykrzyczał niebieskooki, gwiżdżąc głośno. 

-Tsh...-Westchnął, zasłaniając dłonią zarumienioną twarz.-Daj mi spokój masz rozum jak małe dziecko.-Próbował ukryć swoje zawstydzenie pod maską obojętności. Jednak białogłowy miał trochę racji. Posiadacz krawata w ciapki upatrzył sobie (Imię) odkąd zaczęła akademię. A teraz, gdy zaczęła pracę jako jedna z nich, mógł wreszcie zagadać do (kolor)włosej.
Ale problemem było to, że dalej traktowała go jak nauczyciela, którym już dawno nie jest.-Choć, posiedzę chwilę i wracam do domu, chcę odpocząć, a stawiam, że weekend tego nie zrobię bo będziesz wydzwaniał...-Mruknął.
Szczęśliwy Satoru poszedł z Nanamim do sali, gdzie siedziało kilku czarowników, a w tym oczywiście (brunetka/blondynka...). (Imię) podniosła wzrok na Kento, pesząc się delikatnie. Odstawiła piwo na stół, próbując ukryć, że sporo już wypiła.-Mamy miejsce dla ciebie!-Pokazał mu Takuma. Blondyn usadowił się pomiędzy brunetem, a (Nazwisko). 

-Nanami-chan pijesz?-Gojo podniósł sake, kierując w stronę krawaciarza. Mężczyzna w niebieskiej koszuli podsunął mu kieliszek. 
(Kolor)włosa zdziwiła się na ten gest. Blondyn bardzo rzadko pił, zazwyczaj on był osobą, która zbiera resztę, albo pierwszy wychodzi z imprezy. 

-Oi oi ciężki chyba miałeś dzień...-Zaśmiała się Mei Mei, na widok, jak przechyla szybko kieliszek, opróżniając go.

-Każdy dzień z Satoru jest ciężki.-Jęknął, spoglądając wrogo na białowłosego, który coś właśnie kombinował.-A tobie jak dzień minął, (Imię)?-Spojrzał się kątem oka na dziewczynę. Młoda kobieta zachłysnęła się piwem, słysząc swoje imię. Wytarła się szybko rękawem koszuli.

-J-ja?-Przełknęła alkohol.-Dobrze sensei. Maki i panda wyjątkowo dziś byli spokojni.-Zaśmiała się nerwowo. Kento odwrócił głowę nieco zawiedziony, słysząc zwrot grzecznościowy. 

-Może zagramy w 7 minut w niebie?-Zaproponował Gojo, który zobaczył zbitą minę przyjaciela. Chciał mu jakoś pomóc.

-O tak tak!-Krzyknął radośnie Ino.-Już wiem co zrobię gdy wylosuję (Nazwisko).-Puścił oczko w stronę (brunetki/blondynki...), która zaśmiała się tylko na ten gest. 
Kento zacisnął pięści powstrzymując się, przed wyjściem z trzaskiem, ale nie mógł zostawić teraz dziewczyny. Nie potrafił znieść myśli, że zostanie z jakimś mężczyzną, innym niż on, na 7 minut.

-Dobra, to kręcimy.-Położył pustą szklaną butelkę i zakręcił. Jako piersi w pokoju zostali zamknięci Ijichi wraz z Utahime. Czarnowłosy, mało co nie popłakał się ze strachu wiedząc, że w kobiecie, podkochuje się Satoru, który wodził zabójczym wzrokiem spod czarnych okularów. 

-Biedny Kiyotaka i tak już z czarownikami ma cztery światy, Gojo go zabije, jak choćby ją dotknie.-Zachichotała (nazwisko). Nanami spojrzał się na dziewczynę.

-Gojo i Utahime?-Skrzywił się na tą wizję. Nigdy nie wyobrażał sobie przyjaciela u boku z jakąś kobietą. Był atrakcyjny i to bardzo, jednak jego zachowanie raczej odpychało.

-Mhm...-Kiwnęła głową.-Patrzę na jego podboje do Iori odkąd zaczęłam Jujutsu High. Gdy nie robi z siebie skrajnego kretyna, to próbuje ją uwieść. Nie wiedziałeś?-Spytała zdziwiona. Jej zdaniem na pierwszy rzut oka można było to dostrzec.

-Nie.-Pokręcił głową. 
Gdy siedem minut upłynęło, ciemnowłosy, wystrzelił z pokoju, w którym siedział z spokojną kobietą. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak Satoru próbuje ukryć zazdrość.

-Teraz ty kręcisz Iori.-Rzuciła Mei Mei. Zielona butelka, stanęła na (Imię), która uśmiechnęła się nerwowo. 

-Daj daj ja chce. Lubię kręcić.-Marudził Satoru, który chciał zakręcić szklanym wyrobem drugi raz. Brunetka kiwnęła w jego stronę, by się pobawił jak tak bardzo chce. 

-OOooo Nanami-channn!!!-Wykrzyknął uradowany. (Imię) otworzyła szeroko oczy z przerażenia. Została wepchnięta przez Mei Mei do małego pomieszczenia z blondynem, który czuł się nieco skrępowany.

-My  to mamy szczęście.-Zaśmiała się nerwowo, przeczesując włosy dłonią. 

-Trochę tu posiedzimy.-Mruknął, dostrzegając zachowanie dziewczyny, które łamało mu serce. Widać było, że wolałaby wybrać kogoś innego do spędzenia tych kilku minut w zamknięciu.

-Mhm... mogę się przysiąść?-Pokazała niepewnie obok krawaciarza.

-Tak, naturalnie.-Oznajmił, kiwając głową. Czując ciepło bijące od niej, jego mięśnie momentalnie się spięły. Nigdy nie byli tak blisko w tylko swojej obecności. 
(Imię) zaczęła się spoglądać wprost na Kento. Odwrócił głowę by nawiązać kontakt wzrokowy bo nie mógł znieść uczucia jak wypale mu dziurę w ramieniu.-Mam coś na twarzy?-Spytał przecierając usta.

-Niee, ale...-Zbliżyła dłonie do jego twarzy. Złapała delikatnie za okulary i zsunęła z jego nosa.-Teraz lepiej. Lubię twoje oczy.-Uśmiechnęła się delikatnie. Uwielbiała jego ostre rysy twarzy, nawet delikatne zmarszczki od zmęczenia. Wszystko dodawało mu uroku, który podbijał serce kobiety. 
Położył szybko dłoń na twarzy, zasłaniając swoje różowe policzki.-Sensei? Powiedziałam coś źle?-Zaniepokoiła się, myśląc, że przekroczyła granicę. Położyła mu dłoń na ramieniu, by spojrzał na nią.-Na prawdę nie chciałam.-Spuściła głowę.

-Czemu mówisz na mnie sensei? Jesteśmy na podobnych stanowiskach.-Odchrząknął, próbując doprowadzić się do poważnej wersji siebie. 

-Nigdy nie pozwoliłeś mi mówić do siebie po imieniu. A kiedy próbuję, dziwnie się na mnie patrzysz, więc uznałam, że po prostu nie życzysz sobie tego, ale nic nie mówisz.-Bawiła się nerwowo palcami. Ciężko było się przestawić, że jej były nauczyciel jest jej współpracownikiem. Po za tym lubiła tak go nazywać, przez całe liceum podkochiwała się w nim. Dałaby wszystko, aby wrócić do tych czasów, gdzie wierzyła, że ma jakieś szanse u niego.

-Po prostu z niczyich ust nie brzmi tak dobrze, jak z twoich.-Odparł bez zastanowienia. 
Dziewczyna wybałuszyła oczy, nie dowierzając w to co powiedział.-Znaczy....-Zaciął się widząc reakcję (Nazwisko).-Cholera.-Stęknął, obwiniając się za swoją głupotę. Zapanowała między nimi chwilowa niezręczna cisza, którą bali się przerwać. 
(Kolor)oka próbowała analizować kilkanaście razy jego wypowiedź, przy tym rumieniąc się niczym truskawka.-Przy tobie gadam głupoty...-Odezwał się w końcu, przecierając oczy. Zostało im jeszcze kilka minut zamknięcia, które się dłużyły w nieskończoność.

-Huh? Czemu?-Zmarszczyła brwi, nie domyślając się o co chodzi. 

-Po prostu...-Odwrócił głowę, by spojrzeć na nią. Jednak gdy spotkał się z dużymi świecącymi oczyma, które śledzą jego każdy ruch, zaciął się znowu. Wzrok przeniósł na malinowe usta. Położył jej dłoń na policzku, po czym przysunął się do niej, łącząc ich wargi w krótkim pocałunku. Odsunął się i wstał nagle poprawiając krawat. Nie był dumny z tego co zrobił, ale serce zawładnęło nad ciałem. 
(Imię) siedziała nie mogąc się ruszyć. 
Kiedy Gojo otworzył wreszcie drzwi Kento wystrzelił jak z procy. 

-Idiotyczna gra.-Mruknął.-Po za tym jest już późno, wracam do domu.-Złapał za swoją kremową marynarkę.-Dobranoc wam.-Dodał na odchodne. 

-Czekaj! Ja też idę już!-Krzyknęła (brunetka/blondynka...). Złapała za (bluza/marynarka), wybiegając za nim. Magicy spojrzeli się po sobie zdziwieni, zastanawiając co się stało przez te 7 minut. Tylko Gojo siedział z bananem na twarzy ciesząc się, że jego plan się powiódł.-Nanami czekaj do jasnej cholery.-Jęknęła nie mogąc nadążyć za blondynek, który poruszał się szybkim krokiem w stronę mieszkania, ignorując wołania.-LUBIĘ CIĘ!-Wydarła się wreszcie. Nie miała już siły za nim biec. 
Kento zatrzymał się. Odwrócił i spojrzał się zaskoczony. (Imię) podeszła do niego, ciężko sapiąc. 

-Co ty powiedziałaś?

-Lubię cię. Bardzo.-Podrapała się po karku. 

-Jak przyjaciela?-Skrzywił się. 
Pokręciła przecząco głową. Stanęła na palcach by dosięgnąć jego twarzy i cmoknęła go w usta.

-Jak kogoś kto znaczy dużo więcej niż przyjaciel.-Uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na zarumienionego mężczyznę. 




Przed poprawą, to się jeszcze wyklepie, ale wstawiam bo była długa przerwa





























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top