Meliodas x Elizabeth
Szłam sobie spokojnie chodnikiem. W przerwie między nauką wybrałam się na mały spacer, aby odetchnąć świeżym powietrzem, rozpakowywałam kartony ze swoimi rzeczami bo nie dawno się przeprowadziliśmy z rodzicami. Rozmyślając o tym jak umebluję, mało co nie nadepnęłam na pląsającego pieska.
-Hej maluszku zgubiłeś się?-Przykucnęłam i pogłaskałam go zza uchem. Rozejrzałam się szukając w okolicy właściciela i spytałam kilka osób po drodze czy to nie ich zwierzak. Po chwili przypomniałam sobie, że piesek ma obroże a na niej zawieszkę w kształcie kości. Na jednej stronie było napisane imię zwierzaka "Hawk" a na drugiej numer telefonu. Wpisałam go szybko i zadzwoniłam.
-Halo?-Usłyszałam dziwnie znajomy głos w słuchawce.
-Dzień dobry. Znalazłam pańskiego pieska...
-Hawk się odnalazł?!-Krzyknął uradowany. -Mogła by pani mi go przyprowadzić pod mój dom, przepraszam bardzo za kłopot, ale nie mogę wyjść.
-Jasne.-Odparłam.
-Dziękuję bardzo, za chwilę wyślę adres. Do zobaczenia.
-Do widzenia.-Rozłączyłam się, po chwili dostałam sms-a od chłopaka.-O to nie daleko.-Mruknęłam pod nosem. Wzięłam małego uciekiniera na ręce, po czym udałam się pod wskazany adres. Stanęłam pod dość dużym domem, z zadbanym ogródkiem. Nacisnęłam dzwonek i czekałam.
-O cześć.-Moje nogi zrobiły się z waty na widok Meliodasa.
-H-hej.-Mruknęłam. Blondyn był najbardziej znanym uczniem wraz z swoimi przyjaciółmi w szkolę.
-Dziękuję, że go znalazłaś. Może dasz się zaprosić na coś do picia?-Zaproponował, po czym było słychać huk i krzyki.
-BAN TY IDIOTO!
-Wybacz to moi przyjaciele.-Uśmiechnął się przepraszająco.-To co wejdziesz?-Nalegał.
-Wybacz, ale może innym razem, pa.-Pisnęłam i szybko się oddaliłam. Myślałam, że padnę przed nim. Blondyn sprawiał, że moje serce chciało się wyrwać z piersi.
Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko zakrywając się ze wstydu kołdrą. Kiedy trochę ochłonęłam, dokończyłam rozpakowywanie się. Zeszłam zrobić sobie kolację. W domu panowała cisza, nie było widać żywego ducha. Rodzice pewnie mają nocną zamianę na oddziale. Wyjęłam mąkę, jajka, mleko, cukier i zmieszałam składniki, po czym wylałam na gorącą patelnie. Naleśniki posmarowałam kremem czekoladowym i poszłam się spakować do szkoły.
-JEZUS MARIA!-Zerwałam się wystraszona słysząc budzik przy uchu. Musiałam zasnąć jak oglądałam serial. Szybko wzięłam ubrania i pobiegłam pod prysznic. Wysuszyłam włosy, po czym się pomalowałam. Przeszkadzała mi troszkę grzywka opadająca na oko.
Zabrałam śniadanko, a następnie pobiegłam na autobus. Przywitałam się z kierowcą, kiedy już chciałam usiąść na moim miejscu, usłyszałam wołanie z końca.
-Ty szarowłosa! Choć!-Krzyczał Ban. Zaskoczona podeszłam do nich.
-Chcesz usiąść z nami?-Zapytał Meliodas. Pokiwałam głową.-Wybacz, że wczoraj się nie przedstawiłem. Jestem Meliodas, a reszta to Ban, Diana, King, Gowther, Merlin i Escanor.-Wskazywał po kolei na swoich przyjaciół.-A ty?
-J-jestem Elizabeth.-Oznajmiłam nieśmiało.
-Imię równie piękne co właścicielka.-Odparł drapiąc się po karku. Czułam, że wyskakują rumieńce. Podziękowałam. Autobus po chwili dojechał do szkoły. Idąc do sali chemicznej okazało się, że jestem razem w grupie z nimi, co mnie bardzo ucieszyło. Usiadłam na zajęciach razem z blondynem. Lekcja minęła nam dość szybko a na koniec nauczycielka kazała zrobić projekt z towarzyszem z ławki. Umówiłam się po szkole z chłopakiem, żeby iść do mnie. Strasznie się cieszyłam, że znalazłam nowych przyjaciół.
Rozanielona czekałam tylko na koniec zajęć. Na ostatniej godzinie lekcyjnej, myślałam, że już nie wysiedzę. Patrzyłam tylko na zegar, który odliczał sekundy do dzwonka. Kiedy usłyszałam oznakę końca lekcji, wybiegłam ze szkoły, przed którą czekał blondyn.
-Hej.-Pomachał.
-Cześć. To co idziemy do mnie?-Czułam się coraz swobodniej w jego towarzystwie. Był bardzo miły.
-Tak, możemy jak chcesz, zahaczyć o sklep z jakimiś słodyczami.
-Ooo jasne.-W drodze do sklepu, wymienialiśmy nasze ulubione przekąski. Uwielbiam słodkie a Meliodas preferuje coś kwaśnego, albo ostrego. Kupiliśmy co nie co i poszliśmy wreszcie do mnie. Rozpakowaliśmy siatkę z słodyczami i wzięliśmy się do roboty. Podczas robienia prezentacji, chłopak cały czas mnie komplementował (i czasami obmacywał jak to Meliodas).
-Chciałabyś może chciałabyś umówić się ze mną jutro po szkolę?-Spytał w pewnym momencie.
-Chcesz się pouczyć razem?
-Nie znaczy tak chciałbym się z tobą pouczyć, ale chodzi mi bardziej, że na randkę.-Podrapał się po karku, a ja strzeliłam piątkę ze swoją głupotą.
-Oczywiście.-Uśmiechnęłam się szeroko. Kiedy skończyliśmy Meliodas musiał się zbierać bo zaczynał się bać o swój dom, zostawił resztę bez opieki. Kiedy staliśmy w progu, delikatnie musnął mój policzek. Przez chwilę nie wiedziałam co się stało, ale obudziłam się z krótkiego transu i się zaśmiałam blondyna, który był cały czerwony. Pożegnał się i poszedł do domu. Przy rodzinnej kolacji mało co nie skakałam z radości. Na następny dzień ubrałam się w ładną czarną sukienkę, specjalnie na wyjście z blondynem. Po zajęciach poszliśmy do kawiarni, gdzie rozmawialiśmy o wszystkim. Pierwszy raz spotkałam osobę przy, której tak się otworzyłam. Potem postanowiliśmy się przejść po parku. Co chwilę nasze ręce się ocierały o siebie. Poczułam w pewnym momencie jak wplótł palce. Obydwoje się zarumieniliśmy kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Niestety czas nie może trwać wiecznie. Meliodas odprowadził mnie pod bramę mojego domu. Kiedy mieliśmy iść każdy w swoją stronę, chłopak położył dłonie na mojej twarzy i delikatnie mnie przyciągnął w swoją stronę. Wpił mi się w usta, gładząc kciukiem delikatnie mój policzek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top