Loki x OC +18
Poprawiłam długie włosy. Spakowałam swoją torbę, po czym wyszłam do pracy. Postanowiłam przejść przez park i zażyć świeżego powietrza. Zamknęłam na chwile oczy, aby w pełni cieszyć się krótkim spacerkiem. Sekundę po tym zderzyłam się z jakimś mężczyzną. Z mojej torby wypadły dokumenty.
-Przepraszam pana bardzo.-Schyliłam się, zbierałam szybko papiery, które nie mogły się pobrudzić. Kiedy wstałam zobaczyłam bladą twarz z dość ostrymi rysami twarz mężczyzny, serce zaczynało mi coraz szybciej bić. Usta miał wykrzywiony w lekki uśmiech.
Mój wzrok zawiesił się na zielonych tęczówkach w których wesoło tańczyły iskierki.
-Nic się nie stało. Jest pani cała?-Spytał melodyjnym głosem. Nogi miałam jak z waty a w głowie mętlik.
-Nie...znaczy tak.. Tak. Jeszcze raz przepraszam Pana.-Spojrzałam na zegarek. Jestem spóźniona 10 minut. Przeprosiłam jeszcze raz mężczyznę i pobiegłam w stronę wieżowca.
Weszłam zdyszana do laboratorium. Założyłam biały kitel, a następnie podeszłam do swojego stanowiska.
-A myślałem, że w końcu wzięłaś urlop i zapomniałaś mi o tym powiedzieć.-Zaśmiał się Stark zza moich pleców. Podskoczyłam przestraszona.
-TONY DO CHOLERY JASNEJ MÓWIŁAM, ŻE MASZ MNIE NIE STRASZYĆ?!-Wydarłam się na bruneta. Robił mi takie psikusy dość często.
-Wiele razy, ale zawsze tak samo bawi. Co się stało, że pierwszy raz się spóźniłaś 5 minut? Pewnie jakiś mężczyzna?-Uśmiechnął się szelmowsko i prześwietlał mnie wzrokiem.
-Zderzyłam się z jakimś facetem w czarnym garniturze, blada cera i te magiczne zieloonee oczzyyy.-Braciszek się trochę zaniepokoił co było widać po jego twarzy.
-Trochę wyższy ode mnie, czarne włosy do ramion i trochę przypominał magika?-Pokiwałam twierdząco głową.
-Wiesz kto to?-Zdziwiłam się. Miałam nadzieję, że ma jego numer.
-Niestety tak, obyś się z nim nigdy więcej nie spotkała.-Mruknął pod nosem i zabrał się do pracy co było do niego nie podobne.
-Czemu?
-To jest LOKI brat Thora, on odpowiada za najazd na ziemię. Nie pozwolę, żebyś narażała swoje życie.-Odparł poważnym tonem.
-Ej, ale kto mówił, że chcę się z nim spotkać?
-Pierwszy raz Cię widzę w takim stanie, nigdy nie byłaś tak rozmarzona.-Czemu on się tak o mnie martwi? Bardzo go kocham bo to mój brat, ale nie dam mu decydować z kim mam się spotykać.
-Tony nie bądź zazdrosny. Może się zmienił? Każdemu trzeba dać drugą szansę.-Uśmiechnęłam się.
-Ja się do tego nie przyczyniam bo osobiście go strasznie nie lubię. Uważaj na siebie, mam już tylko Ciebie.-Powiedział i pocałował w czoło.
-Czyli dasz mi do niego numer?-Spytałam z nadzieją.
-NIE.-Warknął i spojrzał się zabójczy wzrokiem co trochę mnie rozbawiło.
[Time skip]
Po pracy ponownie przechodziłam przez park. Lekki wietrzyk rozwiewał mi włosy. Oświetlone miasto wyglądało magicznie w sumie jak każdego wieczora. Miałam złudne uczucie, że znów spotkam wysokiego właściciela zielonych tęczówek. Od porannego wypadku, nie mogłam zapomnieć tego mężczyzny.
-Szukasz mnie?-Usłyszałam znowu melodyjny głos zza siebie.
-Być może. Bardzo mnie zaintrygowałeś.-Odwróciłam się z szerokim uśmiechem.
-Mogę wiedzieć czym?-Podniósł jedną brew i zbliżył się.
-Z opowiadań Tonego wynika, że nie masz serca, jesteś tyranem. Nie wyglądasz na takiego. Z opowiadań wnioskuję, że masz również drugie oblicze.
-Niby jakie?-Prychnął i przewrócił oczami. Nawet jak się irytuje wygląda idealnie.
-Jesteś skrzywdzonym dzieckiem, wiecznie w cieniu swojego starszego brata. Mamy dużo ze sobą wspólnego.-Powiedziałam pewna siebie. Nie obawiałam się, że mnie zabije czy skrzywdzi. Rozumiałam go jak nikt inny. Wiecznie w cieniu Tonego, jednak da się z tym pogodzić po kilku latach.
Popatrzyłam się na czarnowłosego. Otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Nie wiedział co powiedzieć. Patrzył mi się głęboko w oczy i stał. W świetle latarni wyglądał na jeszcze bladszego. Tony mówił, że jest "trochę" wyższy od niego? Gdyby przy nim by stanął to wyglądał jak skrzat.
-Rozgryzłaś mnie.-Oznajmił ledwo słyszalnym głosem.
-I to bez telepatii.-Zauważyłam. Uśmiechnął się delikatnie.-Lepiej już wracaj do wieży, do zobaczenia.-Dodałam i zaczęłam iść powoli w stronę mojego mieszkania. Loki złapał mnie za ramię. Jego dłoń była zimna jak lód.
-Jestem Loki.-Powiedział. Podniosłam kącik ust.
-Wiem.-Odpowiedziałam śmiejąc się pod nosem.
Czarnowłosemu wróciła odwaga oraz pewność siebie. Wyprostował się, a dłonią zjechał na moją talię.
-Może wrócisz ze mną do wieży?-Uśmiechnął się szelmowsko. Przygryzłam dolną wargę i pokiwałam głową. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, a następnie przeteleportował do swojego pokoju. Rzuciliśmy się na siebie, zachłannie całując. Rozpięłam koszulę bożka, po czym popchnęłam go na łóżko. Zdjęłam swoją bluzkę, a następnie zawisłam nad czarnowłosy.
-Ja tu rządze, więc sobie nie pozwalaj.-Warknął i zamienił nas tak, że teraz on był nade mną. Rozpiął mi stanik i prawie zdarł ze mnie spódnice z majtkami. Całował moją szyję, przygryzając co jakiś czas skórę, schodząc coraz niżej. Złapałam go za brodę i przyciągnęłam jego usta do moich. Położył swoją dłoń i delikatnie zacisnął na mojej szyi, po czym wszedł całym sobą. Nie byłam na to przygotowana. Głośno jęknęłam.
-Jesteś tylko moja.-Powiedział, przyśpieszając tempa.
-Tylko...twoja.-Odparłam między jękami przyjemności, która rozchodziła się po całym ciele.-Loki ja zaraz dojdę.
-Ja też słońce.-Mruknął łącząc nasze usta. Po chwili wypełniła mnie błogość. Bożek opadł obok mnie ciężko dysząc.
-Boże święty. Loki do cholery nie oglądaj tyle pornoli.-Wszedł do pokoju Thor. Naciągnęłam na siebie kołdrę zasłaniając nagie ciało.-Mnie tu nie było, nie powiem Starkowi. Dobrej zabawy.-Puścił nam oczko, po czym się szybko ulotnił.
-Idiota...-Westchnął, nieco zawstydzony czarnowłosy. Naciągnęłam na siebie jego koszulę i położyłam na jego tors.
-Spokojnie.-Pocałowałam go.-Następnym razem musimy zamknąć drzwi.-Zaśmiałam się. Loki machnął ręką i można było usłyszeć zamykanie zamka. Spojrzałam się na niego zaskoczona.
-Tylko teraz nie możesz tak jęczeć, bo Stark przyjdzie.-Uśmiechnął się przebiegle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top