Kazuma x [OC]Emiko (Noragami)
Byłaś nowym shinki Pani Bishamon, bogini wojny. Dała ci imię Emiko a jako broń przyzywała cię jako Keiko. Zamieniałaś się w dużego wilka, na którym jeździła bogini. Często wymieniałaś się pracą z Kurahą. Choć nie byłaś tak doświadczona jak on.
-Emikooo, poraa wstać!-Krzyknął Kazuma, z którym dzieliłam pokój. Był bardzo miły, ułożony, ale jego metody budzenia o 6 rano były okropne. Zasłoniłam się poduszką i zanurzyłam pod kołdrą.-Emiko wstawaj, musimy zacząć trening!-Spojrzałam się na niego i dałam mu pstryczka w nos.
-Okularnik.-Fuknęłam i kontynuowałam spanie. Poczułam jak na mnie wylewa się kubeł zimnej wody.
-Kazuma-sensei!!!-Wstałam szybko.-Moje włosyyy.-Jęknęłam. Były strasznie grube i długie do samej podłogi. Ich suszenie zajmuje wieki.-Musze wreszcie obciąć te kłaki.-Mruknęłam.
-Nie obcinaj ich, są piękne, choć wezmę drugą suszarkę i ci pomogę.-Oznajmił na co się zarumieniłam. Szybko nam poszło.
-Dziękuję bardzo Kazuma.-Uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co a teraz się ubierz i spotkajmy się na dziedzińcu.-Powiedział, wziął książkę i wyszedł. Otworzyłam szafę i wyjęłam mundurek. Spięłam włosy w kitka i pobiegłam do Kazumy, który czytał pod drzewem. Kiedy mnie zobaczył odłożył książkę na bok, po czym wstał. Trenowaliśmy tworzenie bariery. Kazuma był dużo szybszy ode mnie, co zaczynało mnie bardzo denerwować. Kiedy kolejny raz odebrał mi zdolność ruchu przez pewien czas, usiadłam zła pod drzewem.-Co się stało Emiko?-Spytał zakłopotany.
-Nie mam już siły, jestem beznadziejna. Nigdy tego nie opanuję.-Mruknęłam.
-Ehhh musisz dużo trenować. Trzymaj na pocieszenie.-Podsunął mi ulubione truskawkowe pocky.
-Dziękuje Kazuma.-Otworzyłam pudełko i poczęstowałam bruneta, który usiadł obok mnie.
-Jak myślisz kim byłaś?-Spytał po pewnym czasie.
-Huh?
-Chodzi mi o to jak żyłaś?-Zaśmiał się.
-Hmm nie wiem dokładnie, ale w śnie widzę jedno wspomnienie, jak pomagam w schronisku z przyjaciółmi. A ty?-Oznajmiłam cicho.
-Ja.... nic nie pamiętam.-Zaciął się. Widać, że na jego twarzy zagościł smutek. Odważyłam się i złapałam go za rękę.
-Na pewno byłeś dobrym człowiekiem.-Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Kazuma stopniowo się zbliżał, ale oczywiście ta piękna chwila musiała zostać przerwana, przez Kazuhe.
-Pani Bishamon was wzywa!-Był bardzo przejęty. Udaliśmy się szybko do bogini.
-Musimy lecieć pomóc Ayato. Ten debil znowu się wpakował w jakieś kłopoty. Chōki, Keiko!-Dostaliśmy się do miejsca, gdzie porwano boga. Przed nami pojawiła się Nora i armia duchów z maskami.
-Gdzie jest Ayato!?-Krzyknęła zdenerwowana Bishamon. Dziewczynka zaśmiała się.
-Jest tylko mój.-Oparła i nasłała na nas demony. Bishamon zajęła się największym z nich. Zauważyłam, że Kugaha biegnie w stronę blondynki z mieczem. Kiedy się zamachnął rzuciłam się i zasłoniłam Bishamon.
-EMIKOO!-Krzyknęła.-Ni daruje wam tego.-Warknęła. W jej oczach pojawiła się złość i chęć mordu. Po jakimś czasie pojawił się nawet Yato z Hiyori oraz z Sekki.
-Chōki. Kazuma zajmij się Emiko.-Kiedy brunet zmienił się podbiegł do mnie i próbował jakoś zatamować krwawienie.
-Zostaw i tak nie pomoże.-Zakaszlałam krwią.
-Emiko nie możesz umrzeć. Ej ej ej patrz na mnie i nie odpływaj, błagam.-Głaskał mnie. Po chwili dookoła zapanował blask a moje ciało wilka zaczęło się unosić. Moja rana szybko się zagoiła. Poczułam jak z mojego tułowia wyrastają białe skrzydła. Po czym padłam na łapy.
-O-ona stała się błogosławioną bronią!-Krzyknął zdziwiony Ayato. Bishamon i Kazuma przytulili się mocno.
-Dzielna dziewczynka.-Podrapała mnie za uchem blondynka.
Kiedy wróciliśmy do domu, Kazuma przywiązał mnie do łóżka. Kazał mi odpoczywać i zbierać siły. Kiedy raz kichnęłam, wrócił z stosem lekarstw i herbatkami.
-Otwórz buzie i weź tego tabletka. Jest dobry jak się rozpuści.-Powtarzał na co kiwałam przecząco głową. Kazuma wziął go i przycisnął moje usta do swoich. Kiedy się oderwał ode mnie, miałam tabletek już w buzi a na twarzy byłam dorodnym pomidorem.
-Kocham cię.-Oznajmił, odwracając wzrok ode mnie. Chwyciłam go za krawat i go wepchnęłam do łóżka.
-Ja ciebie też.-Wpiłam się w jego usta. Zamienił nas miejscami, nie zaprzestając pocałunków. Zaczęłam rozpinać mu koszulę a on rozpinał delikatnie mój stanik.
-Woooo nie wiedziałem, że Kazuma ma takie branie. Hiyori zasłoń oczy i Yukine tak samo, nie jesteście pełnoletni.-Kazuma zerwał się szybko ubierając koszulę.-Przyszliśmy was odwiedzić i podziękować za ratunek, ale pójdziemy do Bishamon. Dołączcie jak skończycie.-Zaśmiał się i odszedł zabierając swoich przyjaciół.
Kazuma zamknął drzwi na klucz i wrócił do mnie.
-Ten idiota ma tragiczne wyczucie czasu.-Zaśmiałam się i pocałowałam okularnika.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top