Kakashi Hakate x reader

Weszłam spokojnym krokiem przez bramę wylegitymowałam się wartownikom i popędziłam do Hokage. Zapukałam do drzwi jej gabinetu, a po chwili usłyszałam pozwolenie.

-Ohayo Tsunade-sama.-Uśmiechnęłam się do blondynki.

-[Imię i nazwa klanu]? Dostaliśmy informację, że ty nie żyjesz.-Odparła zaskoczona na mój widok. Wstała ze swojego fotelu, po czym przytuliła mnie czule. Tsunade nie pozwoliła mi od razu się ulotnić. Zaparzyła mi herbat, porozmawiałyśmy o misji oraz o fałszywej informacji. Obiecała mi, że wyjaśni te nieporozumienie. Poprosiłam o moje klucze do domu, żeby wreszcie odpocząć.

-Wybacz [Imię], ale ten budynek wyburzono i w są plany, aby wybudować nowy.-Spojrzała na mnie przepraszająco.-Jak coś możesz zamieszkać ze mną.-Smutna podziękowałam za miły gest, ale nie chciałam jej głowy zawracać. Pożegnałam się i opuściłam budynek administracji. Udałam się do Ichiraku, żeby zjeść coś normalnego oraz się upić sake.

-Poproszę tanmen i butelkę sake.-Poprosiłam straszego mężczyzne.
Obok zobaczyłam szare, sterczące, potargane włosy. -Kakashi-Sensei?-Nauczyciel odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął, drapiąc nerwowo po karku.

-Hai, znamy się?-Spytał. Miałam ochotę go pacnąć go w łeb. Nie dość, że zawsze się spóźniał na treningi to jeszcze o mnie zapomniał.

-Baka, jestem [Imię].-Źrenice mężczyzny zmniejszyły się ze zdziwienia. 

-T-t-to t-ty żyjesz?!-Rzucił się na mnie. Nie mógł uwierzyć, że wróciłam po czterech latach. Miała być to łatwa, kilkudniowa misja a przerodziła się w długo terminową.
Opowiedziałam mu o moich przygodach, oczywiście pomijając czas  w Akatsuki.
Kiedy zbliżała się godzina zamknięcia baru, postanowiliśmy się udać do domów.

-Odprowadzę cię.-Oznajmił Hakate, a do mnie dopiero dotarło, że przecież nie mam gdzie mieszkać. W głowie przybiłam sobie piątkę. Czyli czekają na mnie kolejne noce spędzone w namiocie. 

-Nie dzięki. Sama dojdę.-Wyszczerzyłam zęby. Nie chciałam go martwić, brakiem zamieszkania. 

-O tej godzinie jest niebezpiecznie a nie chcę, żeby ci się coś stało.-Dał mi pstryczka w nos. 

-Jest mały problem Sensei.-Spuściłam wzrok na buty, którymi rysowałam kółko po ziemi.

-Co się stało?-Szarowłosy zmarszczył brwi, podchodząc bliżej.

-No bo Tsunade mówiła, że zburzyli mój blok...

-O jak dobrze się składa bo szukałem współlokatora.-Przerwał uśmiechając i nerwowo drapiąc się po karku. Spojrzałam radośnie na szarowłosego. 

-Uratowałeś mnie Hakate-sama.-Przytuliłam go. Bardzo się cieszyłam, że będę miała gdzie spać. Mężczyzna wziął mój plecak, a następnie udaliśmy się do jego mieszkania.
Było dość duże, przestronne oraz panował porządek, czego nie spodziewałabym się po nim. Znałam go bardziej z tej roztrzepanej strony. Ciągle się spóźniał albo o czymś zapominał.

-Jeszcze nie złożyłem drugiego łóżka, więc ja mogę spać na kanapie, a ty w moim pokoju.-Odparł, kładąc moją torbę krześle.

-Nie! Mogę spać na kanapie.-Zaprotestowałam. 

-Powinnaś słuchać dorosłych, więc śpisz w moim pokoju.-Zaśmiał się i potargał mi włosy. Dalej chyba mnie postrzegał jako tą nastolatkę, którą uczył. 

-Arigato.-Posłałam mu uśmiech.
Wzięłam gorący prysznic zmywając z siebie ciągły stres jaki przeżywałam przez ostatni czas. Nigdzie nie zagrzewałam miejsca na dłużej. Musiałam się cały czas przenosić, aby Pain mnie nie znalazł. 
Położyłam się w jego miękkim łóżku. Mimo, że przebrał pościel, dalej pachniała nim. Wtuliłam się w poduszkę, po czym odpłynęłam.

-(imię)!(imię)!-Obudził mnie w środku nocy Kakashi. Leżałam pod nim, a ręce trzymał mi nad głową. Znowu miałam te cholerne koszmary. Śniły mi się ciała rodziców, które jako małe dziecko zobaczyłam w kuchni. Te wspomnienie stało się moją ciągłą traumą, której nie mogłam się pozbyć.

-P-przepraszam, że cię obudziłam.-Wytarłam łzy rękawem. Próbowałam się opanować, ale dalej miałam ten okropny widok przed oczami. 

-Nic się nie stało. Cała się trzęsiesz. Przynieść ci coś?-Patrzył się na mnie z troską. Zauważyłam, że miał dalej maskę na twarzy.

-Nie, dziękuję.-Uśmiechnęłam się delikatnie.-Jeszcze raz przepraszam.-Dodałam. Został ze mną do puki się nie uspokoiłam, głaszcząc delikatnie po plecach. Dobrze, ze było ciemno, bo nie zauważył moich rumienców.

-Jeśli coś się będzie działo przyjdź do mnie.-Położył mi dłoń na ramieniu. Kiwnęłam głową i wtuliłam się do poduszki, kiedy wyszedł.
Kilka następnych godzin rzucałam się po materacu, byłam czułam wypieki na twarzy. Chciałam żeby Sensei został ze mną i położył obok. Uwielbiałam jego zapach, a dotyk sprawiał, że serce biło mi szybciej.

Otworzyłam powoli oczy. Spojrzałam na zegarek 10:34. Zaspana w piżamie udałam się do kuchni. Kiedy przechodziłam przez salon, w którym Kaszalot smacznie spal, chrapiąc przy tym jak niedźwiadek.
Otworzyłam lodówkę, wyjęłam składniki na naleśniki, po czym zaczęłam robić śniadanie. Zdjęłam je z patelni i położyłam na talerze.

-Co tak ładnie pachnie?-Usłyszałam zza sobą głos Hakate. Przestraszona odwróciłam się szybko. Nachylał się nade mną, zaglądając mi przez ramię.

-Trzymaj.-Podałam mu talerz z jedzeniem, po czym odwróciłam się szybko.-Kawe już masz na stole.

-Arigato. Która w ogóle jest godzina?-Spytał. Spojrzałam się ponownie na zegarek.

-11:15.-Odparłam z rozbawieniem na twarzy, wiedząc co się święci.

-O 11 POWINIENEM JUŻ BYĆ!-Napchał się i wybiegł z mieszkania z kubkiem w ręku.

-Nic się nie zmienił.-Zaśmiałam się pod nosem, jedząc spokojnie śniadanie. 

Kiedy zmyłam naczynia, poszłam wziąć zimny prysznic i ubrać się. Następnie wszyłam z mieszkania, żeby zrobić zakupy.

-(imię)?-Kiedy wychodziłam ze sklepu, zatrzymali mnie dwaj chłopacy.

-Shikamaru i Iruka?-Zmarszczyłam brwi. Kiedy wypowiedziałam ich imiona rzucili mi się na szyję prawie co płacząc. Po dłuuugim powitaniu zaciągnęli mnie do Asumy i Kurenai, żebym zobaczyła ich słodką córeczkę. Kiedy Asuma mnie zobaczył, aż upuścił szklankę ze zdziwienia. Potem Iruka i Shikamaru zaciągnęli mnie na trening Kakashiego gdzie ćwiczył z swoją drużyną. 

-Ohayo sensei.-Pomachałam Hakate.-Ohayo wam.-Zwróciłam się do Naruto, Sakury i Sasuke.-Cała ich trójka była tak samo zaskoczona jak Asuma-sama. Naruto zaciągnął mnie na ramen i kazał mi opowiadać co się działo przez te lata. 

Kiedy zaczęło się już ściemniać, z Hakate postanowiliśmy wrócić do siebie.

-[Imię]?

-Huh?-Spojrzałam się na niego.

-Myślałaś już co chciałabyś robić po powrocie?-Zagaił.

-Chyba odpocznę po misji i ruszę w kolejne. A czemu pytasz?-Zerknęłam na niego zaciekawona.

-Może byś chciała zostać na dłużej , pomóc mi poprowadzić drużynę?-Uśmiechnął się, rumieniąc.

-To dla mnie zaszczyt, ale ja się chyba nie nadaje.-Mruknęłam. Nie uważałam się za osobę, która jest przykładem dla dzieciaków. Sporo miałam za uszami.

-Przyjdź do mnie na kilka treningów.-Nalegał.

-Przemyśle to.-Kiwnęłam głową. Kiedyś było to moje marzenie, znaczy w sumie dalej jest, żeby pracować z moim mentorem, ale umowa z Akatsuki wiąże mi ręce. Wróciłam tylko do wioski liścia, aby wiedzieć co z Naruto i donosić Painowi. Na samą myśl, że okłamuję Kakashiego poczułam ukucie w sercu. Zaczynałam sobie zdawać sprawę, że czuję coś do niego więcej niż przyjaźń.

*Kilka dni później*

Zdecydowałam się chodzić na treningi drużyny 7. Łatwiej będzie mi obserwować postępy Naruto.

-[Nazwa klanu]!-Zawołał mnie Hakate.-Masz ochotę na mały test z dzwoneczkiem.-Zaproponował, machając mi przed nosem.

-No nie wiem. 

-Prosimyyy [Imię]-sensei.-Jęczał zachwycony pomysłem Uzumaki.

-Jak wygrasz zrobię co chcesz.-Dodał nauczyciel, na co się uśmiechnęłam przebiegle. 

-No dobrze.-Westchnęłam. Hakate przyczepił dzwoneczek do spodni i zaczęła się zabawa. Rozpędziłam się, po czym uderzyłam serią taijutsu. Szarowłosy unikał ciosy bez większego problemu.

-Zbyt wolno i chaotycznie.-Mruknął, czym mnie bardzo zirytował. Zauważyłam idealny momentu, odsłonił swój lewy bok. Skupiłam się, po czym precyzyjnie uderzyłam, tak że Sensei odleciał i uderzył dość mocno o drzewo. Shurikenami przybiłam go do drewna. Podbiegłam do niego a następnie chciałam chwycić dzwoneczki, ale się rozpłynął. Zauważyłam szare włosy znikające zza drzewami. 

-Ehh w chowanego ci się zachciało bawić.-Chodziłam i szukałam go dobre 15 minut.-Kakashi ja chciałam wcześniej do domu wrócić umówiłam się z Asumą i Kurenai na obiad.-Westchnęłam, mając nadzieje, że wynurzy się zza krzaków. Poczułam jak coś ostrego dotyka moich pleców.

-Przegrałaś.-Szepnął mi do ucha. Odwróciłam się do niego powoli.

-Raczej ty.-Zaśmiałam się. Wszedł prosto w wcześniej zastawioną pułapkę. Przyszpiliło go do drzewa. Zerwałam mu dzwoneczki i pomachałam nimi przed nosem, po czym rozwiązałam mężczyznę.

-Jare jare. Więc co mam zrobić?-Spytał, otrzepując się z liści oraz małych gałązek. 

-Pokaż swoją twarz. Ty nawet śpisz w tej głupiej masce.-Powiedziałam, przypominając sobie o moich próbach zdjęcia tego materiału.

-Dobrze, nie mam wyboru.-Zsunął granatową tkaninę. Po lewej stronie twarzy miał bliznę, która zamiast go szpecić, dodawała jeszcze więcej uroku. Był naprawdę przystojny. Kiedy spojrzał się na mnie, moja twarz zmieniła się w dorodnego pomidora.

-Ale uroczy pieprzyk.-Zaśmiałam się, próbując się rozluźnić. 
Szarowłosy zamienił nas miejscami. Teraz to ja byłam przyparta do drzewa.

-P-podobam c-ci s-się?-Spytał z niedowierzaniem, nachylając się nade mną.

-Jesteś najprzystojniejszym mężczyzną jakiego widziałam.-Szpnęłam cicho i jeszcze bardziej się zawstydziłam. Hakate ujął mój podbródek, po czym delikatnie, acz z uczuciem pocałował. Pieścił moje usta w taki sposób, że nogi mi miękły
Usłyszeliśmy łamane gałązki. Kakashi ukrył swoją twarz za maską i odsunął się. Zza krzaków wyleciał Naruto, ciągnąc swoich znajomych zza sobą.

-KTO WYGRAŁ?!-Wydarł się, po czym pokazałam mu dzwoneczki. Klęknął i zaczął błagać, abym powiedziała jak to zrobiłam.

-Musisz dużooo trenować.-Oznajmił Sensi.-Dobra, na dziś to już koniec.-Dodał i popacał dzieciaków po głowach.

-Idziesz ze mną na obiad do Asumy? Pytali się o ciebie.-Zaproponowałam.

-W sumie mogę.-Odparł. Kiedy szliśmy wioską, nasze ręce cały czas ocierały się o siebie. Hakate w pewnym momencie wplótł palce w moje. Spojrzałam na niego z uśmiechem, na co on zarumienił się i odwrócił głowę.
Kiedy doszliśmy do naszych przyjaciół, Kakashi nie witając się nawet z parą pobiegł do ich córeczki i wziął ją na ręce. 

-Nie spodziewałabym się po nim tego.-Kurenai zaśmiała się na ten widok. Kiedy Hakate przestał męczyć bobasa, mogliśmy zjeść i się napić Sake z Asumą. Szarowłosemu dziś szybko alkohol dobił do głowy, przez co musiałam go targać przez połowę drogi. Położyłam go w jego sypialni, po czym mocno zasnął. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się na kanapie. Po sekundzie usłyszałam pukanie do okna. Zobaczyłam Hidana oraz Kakuzu. Drżącymi rękoma ubrałam buty, po czym wyszłam do nich.

-Co ty kurwa tak długo nie zdajesz raportu szefowi? Chodzi wkurwiony przez cały czas.

-Nie mam jeszcze wszystkich informacji.-Wyjaśniłam, uśmiechając sie nerwowo. Miałam nadzieję, że się na to nabiorą a ja będę miała jeszcze czas, żeby spędzić kilka tygodni z Hakate.

-Kłamiesz, widzieliśmy cię dziś z kopiującym ninja, kiedy Pain się dowie, że go zdradziłaś zabije cię.-Powiedział bezuczuciowo Kakuzu.-Mamy rozkaz cię zabrać do bazy.-Dodał, po czym szarpnął mnie za ramię.

-Ejejej chłopaki nie tak się umawialiśmy.-Zrobiłam kilka kroków w tył.

-To ty nas zdradziłaś suko!-Wrzasnął na mnie Hidan.

-Jare jare, nie ładnie się tak odzywać do damy, mama was nie nauczyła?-Usłyszałam dobrze znany mi głos. 

-To ty trzeźwy jesteś?!-Zdziwiłam się na widok Hakate. Co za dupek. Musiałam go nieść przez pół miasta. Leń patnetowy.

-Potem porozmawiamy.-Odparł chłodno. Kiedy Kakashi chciał zaatakować Hidan i jego towarzysz kiwnęli sobie porozumiewająco, po czym się wycofali.-Idziemy do domu.-Warknął. W mieszkaniu zrobił herbaty i kazał mi usiąść na przeciwko niego.

-Wyjaśnisz mi o co chodziło?-Zapytał, popijając czarny napój.

-Przez ostatni rok należałam do Akatsuki, bo Pain dostrzegł we mnie idealną żonę. Kiedy dowiedziałam, do czego dąży ich chora grupa, chciałam wracać, ale przetrzymywali mnie wbrew woli, więc po jakimś czasie ulegałam. Kiedy zaufali, zaproponowałam, że mogę być informatorem na temat Uzumaki. Miałam nadzieję, że kiedy przestanę dawać oznak życia, dadzą mi spokój.-Powiedziałam załamana. Schowałam twarz w dłoniach.

-Co im powiedziałaś o Naruto?

-Nic, stwierdziłam, że mam za mało informacji, żeby się odczepili, ale zobaczyli nas dziś razem i dowiedzieli się o zdradzie. Pewnie teraz powiadomisz Tsunade i trafię do więzienia.-Mruknęła i wytarłam rękawem łzy.

-Jare jare. Mała głupiutka [imię]. Nic się nie zmieniłaś. Jutro pójdziemy do Tsunade i powiesz jej prawdę, a na razie chodźmy spać.-Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Wstałam i wtuliłam się w Hakate.

-Przepraszam sensei.-Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Czułam, że go zawiodłam.

-Nie płacz mała. Damy sobie radę.-Objął mnie, delikatnie głaszcząc po plecach.-Kiedy pozbędziemy się tego problemu wyjdziesz za mnie?-Spojrzał się głęboko w oczy. Zdziwiona, aż otworzyłam buzie.-Chcę, żebyś była tylko moja na zawszę. Kocham cię.-Dodał. Speszył się trochę, na brak odpowiedzi z mojej strony.-Może zapomnijm...

-Tak, wyjdę za ciebie.-Wydusiłam wreszcie. Zsunęłam jego maskę, po czym złączyłam nasze usta.
























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top