Gojo Satoru x reader
Dziewczyna stanęła u progu swojego pokoju, który mieścił się w internacie. Był środek nocy, a ona dopiero wróciła, ledwo stojąc na nogach. Zamknęła cicho drzwi i zapaliła małą lampkę przy biurku, która oświeciła pokój, w którym jak czuła nie znajdowała się sama.
-Gdzie ty byłaś?-Odezwał się białowłosy, który zamartwiał się cały dzień, gdzie przepadła jego wychowanka.
-Senseii...-Przeciągnęła, siadając obok niego. Skrzywił się delikatnie czując odór alkoholu, za którym nie przepadał.-Wzięłam wolne z przyczyn zdrowotnych.-Parsknęła.
Mężczyzna spojrzał się spod czarnych okularów. Zauważył, że nastolatka dziś nie stroniła tylko od alkoholu, ale też od narkotyków. Jej źrenice były duże jak u kota po kocimiętce.-Gdybyś nie był moim nauczycielem, przeleciałabym cię kolejny raz.-Oznajmiła bez ogródek, opierając się przy tym na jego ramieniu.
-Idź spać, jutro czeka nas rozmowa.-jego ton spoważniał, nie przypominał tego Gojo, który na co dzień uprzykrza życie Nanamieniu, lub udaje głupka przed uczniami. Wszystko ma swoje granice. Kiedy chciał wstać i wyjść, zatrzymała go, łapiąc za skrawek koszuli.
-Niech sensei zostanie, proszę.-Nieco prze trzeźwiała słysząc w jaki sposób się do niej zwraca.
-Tamto było raz i to się nie powtórzy....-Zacisnął szczękę, przypominając sobie wykroczenie jakiego się dopuścił. Za seks z uczennicą, mógł stracić nawet tytuł, który był dla niego całym życiem.
-Nie o tym mówię baka, boje się sama spać, zostań, proszę.-Jęknęła, ciągnąc go w swoją stronę. Satoru głośno westchnął, wiedząc, że się nie oprze takiej propozycji. Zaczął rozpinać koszule, którą następnie rzucił na fotel wraz z spodniami.-Odwróć się.-Nakazała chcąc się przebrać w piżamy. Nauczyciel zrobił to, a przy okazji przekręcił klucz w drzwiach, gdyby rano, kogoś skusiło wejść do pokoju dziewczyny.
Zgasił światło, po czym dołączył do (brunetki/blondynki...) wsuwając się pod kołdrę. Przytuliła się do jego torsu, uspakajać przyśpieszony oddech oraz zamykając oczy.
Oplótł swoje długie ręce wokół jej talii. Nie robił tego często, ale gdy nadarzyła się okazja, miał poczucie, że trzyma swój skarb. Próbował odrzucić tą dziwną wizję, ale serce nie dawało za wygraną, mimo iż mózg tłumaczył, że ona jest uczennicą, która się tylko nim bawi.
Paranoja. Początkująca nastolatka, bawi się największym czarownikiem Jujutsu, który jest w stanie pokonać Sukunę z zamkniętymi oczami, brzmi to co najmniej jak kabaret.
Nad ranem obudził ją nastawiony budzik, przez Gojo, którego już dawno obok niej nie było. Został tylko po nim piękny zapach męskich perfum.
Chciała wstać i wyłączyć piszczący zegarek, ale gdy tylko podniosła się do sadu, poczuła jak zaczyna ją mdlić. Otworzyła szybko drzwi, po czym pobiegła z prędkością światła do toalety.
-Boże święty...-Westchnęła, nakładając pastę do zębów na szczoteczkę. Konsekwencje wczorajszej popijawy właśnie ją dosięgały. Ale inaczej nie umiała poradzić sobie z żałobą ojca, który niedawno zmarł na raka. Musiała wszystko jakoś odreagować. Był ostatnim członkiem jej rodziny, odchodząc na tamten świat, zostawił ją samą z na szczęście dość pokaźnym majątkiem, który pozwolił jej godnie żyć do końca życia. Jednak co jej było po pieniądzach, jeśli nie miała się nimi z kim dzielić. Była sama jak palec. Po wyszorowaniu jamy ustnej, wróciła po mundurek i kosmetyczkę, by móc wziąć prysznic i przygotować się do zajęć. Irytowało ją, że podczas walki z demonami musi być w mundurku, a nie jakimś wygodnym uniformie. Do pokoju wróciła tylko po swoją katanę, którą używała w walce. Ojciec ją wręczył na jej piętnaste urodziny, więc (kolor)oka postanowiła sobie, że używanie jej wyćwiczy do perfekcji.
Stanęła na miejscu zbiórki, gdzie czekał już Resumi.
-Blada jesteś. Na pewno się dobrze czujesz?-Zagadał, zauważając jak koleżanka chowa się w cieniu.
-Wczoraj mnie już nie było na zajęciach nie mogę przegapić następnych. Obudź mnie jak wszyscy przyjdą.-Rozłożyła się pod drzewem, ucinając sobie drzemkę, która nie trwała długo bo dziś jak na złość każdy był punktualny. Nawet Satoru, któremu nigdy się to nie zdarzało.
Czarownik przydzielił trójkę do Nanamiego, który nie był tym faktem ucieszonym. A (Imię) została z białowłosym, który zaplanował misję na obrzeżach miasta.-Sensei przepraszam za moje zachowanie wczoraj...-Zaczęła, gdy wolnym krokiem podążali do budynku, z którego mieli się pozbyć złych istot.
-Nani?-Zastanowił się sztucznie. Przyłożył palec do swoich ust, udając, że musi sobie przypomnieć.-Aaaa nic nie pamiętam.-Powiedział głupkowato. (Imię) wiedziała, że nie porozmawia z Satoru na poważnie kiedy wokół nich znajdują się ludzie. Westchnęła ciężko, wstrzymując swoje pytania.
Weszli do nawiedzonego pomieszczenia. Dziewczyna wysunęła z pochwy, długie, czarne ostrze, przygotowując się do walki.
-Jest twój. Uważaj na siebie.-Powiedział krótko nauczyciel, spoglądając na potężne bordowe monstrum, które wchłaniało kolejne ludzkie zwłoki.
(brunetka/blondynka...) skinęła głową i od razu przeszła do ataku. Była to klątwa dość niskiej rangi, więc pozbywanie jej nie było niczym trudnym. Jednak przez nie uwagę dziewczyny złapała ją za nogę. Wykształciła sobie łeb ojca (Imię), który zaczął błagać córkę o pomoc.
Młoda kobieta zawahała się przed ostatecznym ciosem, widząc ukochanego tatę. Monstrum te potrafiło pobrać wspomnienia i je wykorzystać przeciwko wrogowi.
(Nazwisko) dalej stała, próbując się przemóc. Nie wiedziała do końca czy ma go zabić i dokończyć robotę, czy rzucić się na ratunek członka rodziny. W tym samym czasie, potwór, powoli ją wsysał, czego nie czuła. Gojo podbiegł szybko i jednym gestem ręki, rozniósł przeciwnika w popiół.-Nie wiem co się z tobą dzieje.-Oznajmił ponownie poważnym głosem.-Wczoraj karygodne zachowanie, a dziś rozkojarzenie podczas walki.
-Gomene, poprawię się. A odnośnie wczoraj...-Podrapała się nerwowo po karku nie widząc jak do końca ma zacząć ten temat. Czuła coś do niego i chciała być z tym szczera, liczyło mu się wyjaśnienie.
-Wiem, że lubisz się mną bawić oraz prowokować, ale to musi się skończyć bo krzywdzisz mnie tym. Jesteś zwykłą nastolatką, która korzysta z okazji bawić się kimś, kto jest nad nią w hierarchii. Nie będę cię lepiej traktował tylko ze względu, że się ze mną przespałaś, więc wczoraj to był ostatni wybryk, po którym nie wyrzuciłem cię z akademii.-Pogroził palcem, wyrzucając z siebie, co ostatnio w nim siedziało. Zmarszczyła oczy nie wiedząc o co mu dokładnie chodzi. Jak to bawiła się kimś kto jest nad nią w hierarchii. Nigdy nie pomyślała, tak i nie liczyła na zyski w postaci większej samowolki. Wszystko co mówiła do Gojo było szczere i prowadzone przez uczucie, które wypływało prosto z serca.-A dziś dostajesz naganę i kilka godzin do odpracowania w świątyni.
-A pomyśleć, że chciałam ci przed chwilą wyznać miłość.-Spojrzała na niego z nienawiścią. Błękitnookiemu, aż zaparło dech w piersi słysząc te słowa.-Dobrze, że faktycznie pokazałeś co o mnie myślisz.-Głęboko odetchnęła, by się nie rozpłakać.-A wczorajsze zachowanie było nieodpowiednie zgadzam się, ale przeżywam żałobę po ojcu. A-a ten...-Zawahała się czy warto mówić. Ale spojrzała na nauczyciela, którego dopadało poczucie winy, więc postanowiła brnąc w to dalej. Chciała, żeby go bolało tak samo, jak przed chwilą jego oskarżenia.-Potwór wykształcił sobie jego twarz. Klątwy coraz bardziej ewoluują wykorzystując ludzkie wspomnienia. Nawet nie wiesz jak to jest się czuć, gdy ostatnia kochająca osoba odchodzi z tego świata. A w szczególności, gdy cię przy niej nie ma i umiera w samotności.-Schowała broń do pochwy.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś?-Spytał z niemałymi pretensjami. Mógł jej przecież pomóc, wesprzeć przez ten czas.
-Uznałam, że masz dużo na głowie bez moich problemów. I słusznie bo też byś mnie posądził, że to jest następny plan do bawienia się z tobą.-Prychnęła.-Jutro z rana składam o przeniesienie do akademii na drugim końcu miasta. Nie będę ci wchodzić w drogę Satoru i przepraszam za wszystko.-Mruknęła, kierując się do wyjścia. Miała zamiar udać się natychmiastowo porozmawiać z Yaga odnośnie przeniesienia.
Gojo ostatni raz ją widział jak rankiem zabierała kartony z swojego pokoju. Chciał ją wtedy chwycić, przytulić i za wszystko przeprosić, jednak przebywali niedaleko inni uczniowie, którzy zdołaliby to zauważyć.
Posłał tylko przepraszające spojrzenie, ale został potraktowany jak powietrze. Przeszła obok jeszcze nadeptując mu na palce od lewej nogi.
Czas mijał, a złamane serca nie zaleczyły ran. Gojo porwał się w wir pracy, nakładając codziennie maskę głupkowatego, wszystkowiedzącego nauczyciela. A (Imię) każdą możliwą chwile spędzała na nauce albo na treningach, co przez te trzy lata doprowadziło ją do tytułu równego Satoru. Starszyzna, chciała by wróciła do Tokijskiej akademii, gdzie znajdował się Gojo. Miała iść tam na praktyki, by móc kontynuować swoją karierę. (brunetkę/blondynkę...) zamurowało słysząc tą wieść. Prosiła, a wręcz błagała, by móc zostać przeniesiona, gdziekolwiek, ale nie tam. Jednak członkowie rady byli nie ugięci, mieli dość przyłażenia białowłosego, który prosił ich o przeniesienie dziewczyny właśnie tam. Uprzykrzał im skutecznie życie.
Zdenerwowana zaczęła wrzucać potrzebne jej rzeczy do walizki. Nie miała zamiaru zostać tam dłużej niż potrzeba. Wynajęła mieszkanie, niedaleko szkoły, by jak naj mniej spędzać tam czasu. Dalej czuła odrazę do tej części miasta, a jej połamane serce dalej krwawiło.
Plusem było, że wreszcie zamieszka w nie szkolnym budynku, a w na prawdę ładnej dzielnicy. Co prawda cała posiadłość czekała na nią za terenami Tokyo, ale nie była wstanie tam wrócić od śmierci ojca. Przypominało to jej całe dzieciństwo jakie z nim tam spędziła.
Rozpakowała się w nowej kwaterze, która dla jednej osoby była stanowczo za duża. (Nazwisko) poczuła przez chwilę dobijającą samotność.
-Chyba się jednak dziś przejdę do tego liceum.-Mruknęła pod nosem, kładąc szybko pudło na blat kuchni. Złapała za swój mniej formalny strój, który szybko na siebie włożyła. Miała zamiar się tylko rozejrzeć i oddać wszystkie potrzebne dokumenty na praktyki. Włożyła słuchawki do uszu, a następnie dziarskim krokiem podążyła w stronę akademii. A gdy tylko przekroczyła jej próg dostrzegła trening chyba pierwszoklasistów bo zauważyła syna Toji Fushiguro.
-Ohayo.-Podeszła do nich z uśmiechem na twarzy.
-Ooo nowa?-Spytał różowowłosy wstając po powaleniu brunetki. (Imię) wyszła nagle żyłka na czole. Mimo iż była pełnoletnia dalej brali ją za uczennice.
-Będę tu pracować przez jakiś czas.-Wypięła pierś, będąc z siebie dumna.-Gdzie was sensei?-Spytała nie zauważając białowłosego.
-Za tobą.-Usłyszała męski głos. Podskoczyła przestraszona, odwracając się nagle na pięcie. Jak mogła go nie wyczuć, przecież emanuje bardzo silną aurą.-(Imię)! To kiedyś była moja uczennica!-Wrzasnął uradowany widząc dziewczynę.-Jak wyrosłaś!-Przytulił ją przymusowo, grając przed uczniami.
-Puść mnie bo za chwile te ręce będziesz z gardła wyjmować.-Warknęła, nie chcąc być dotykana przez mężczyznę. Rozumiała w pełni jego teatrzyki idioty, ale wszystko ma jakieś granice.
-Yare yare ktoś wstał lewą nogą, już cię puszczam...-Zaśmiał się nerwowo. A uczniowie spoglądali na nią jak na kosmitkę. Nie wiedzieli, że ktoś się odważy powiedzieć tak do Gojo poza Nanami Kento.-Możecie już skończyć na dziś. Muszę porozmawiać z (Imię)-sensei.-Kiwnął do młodzieży. Chciał się ich jak najprędzej pozbyć. Roznosiło go od kilkunastu dni, oczekując jej tu. A teraz, kiedy kobieta stała obok niego to mało nie zaczął skakać.-Choć zaparzę ci herbaty.-Odparł do (jasno/ciemno)okej, która podążyła za nim. Chciała oddać szybko mu teczkę z kartkami i wrócić do swoich czterech ścian, które chyba nie były takie złe. Widok Satoru po takim upływie czasu dużo bardziej ją dobijał i bolał. Do dziś pamiętała słowa, które spowodowały jej ucieczkę od tego miejsca.
-Proszę, to kazała przekazać starszyzna.-Podsunęła mu białą teczkę.
Siedzieli na przeciwko siebie. On nie zwracając uwagi co właśnie mu dała, nalał jej zielonej herbaty, po czym zdjął opaskę, by zasłonić się okularami. Miał bardzo wrażliwe oczy, ale ciągłe noszenie chusty na oczach było męczące.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.-Wydusił z siebie. Chciał położyć swoją dłoń na jej drobnych rękach, ale prędko schowała je pod stół.-Chcę cię przepro...
-W dupie szczerze mam to co ty chcesz.-Przerwała mu nagle.-Zależy mi tylko na tym by odbębnić te kilka miesięcy i wrócić do swojej roboty. Nie przyszłam się tu z tobą godzić. Żyjmy po prostu jakbyśmy tylko ze sobą pracowali.-Spojrzała się na niego przenikliwie. Gdy nie otrzymała odpowiedzi, wstała od stołu, nie biorąc ani łyka gorącego napoju w kubku.-Ja już pójdę.-Oznajmiła, zmierzając do wyjścia.
-Czekaj, daj mi się chociaż odprowadzić.-Złapał ją za ramię. Młoda kobieta obcięła go wzrokiem i ciężko westchnęła, przystając na propozycję. Miała nadzieję, że da jej spokój przez resztę tygodnia dzięki temu.
Szli większość drogi w ciszy. Satoru kilka razy zawahał się by coś powiedzieć, ale końcowo sobie odpuszczał, bo wiedział, że zostanie potraktowany przez nią nieprzyjemnie. Spojrzał na chmury, które przysłoniły słońce, przez co zrobiło się w momencie chłodniej. On bez, żadnego nakrycia oprócz standardowego ubrania nie posiadał. (Kolor)włosa zauważyła jak naciągnął na siebie nieco rękawy i próbował nie kichać. Dobrze wiedziała, że jest skłonny do przeziębienia się. Przypomniało się jej jak opiekowała się nim, gdy dostał nagłego zapalenia płuc.
-Czemu ty nigdy nie bierzesz ze sobą kurtki do cholery.-Warknęła cicho pod nosem. Wiedząc, że będzie musiała go wpuścić do mieszkania, by zaparzyć mu ziółka i dać witaminę C, by nie rozchorował się. Weszli do windy, która zawiozła ich na odpowiednie piętro.-Wchodź.-Od kluczyła drzwi do mieszkania. Zdziwiony spojrzał się na nią, nie do końca wiedząc, czy na pewno ma to zrobić.
-Czemu tu jest tak pusto?-Rozejrzał się po niezapełnionych szafkach. Wszystko wydawało mu się takie bez wyrazu.
-Dziś dopiero przywiozłam, rzeczy, ale wszystkich nie rozpakowałam, bo poszłam pierwsze co do was. Chciałam się szybko uporać z biurokracją, a dręczyło by mnie to przez cały weekend.-Prychnęła, wsypując kilka łyżeczek mieszanki ziół na odporność do kubka.
-Aby na pewno tylko dla tego.-Położył dłonie na jej biodrach, dobrze wiedząc, że to nie był właściwy powód.-A to nie tak, że przytłacza cię samotność.-Obrócił ją w swoją stronę.
-S-s-skąd wiesz?-Speszyła się. To było niemożliwe, że domyślił się takiej rzeczy.
-Bo czuję to samo.-Zacisnął szczękę.-Nawet nie wiesz jak mi jest przykro. Nie powinienem mówić tego wtedy. Nie wiedziałem, że przeżywasz żałobę oraz nie byłem w stanie pomyśleć, że też do mnie coś czujesz.-Spojrzał w jej duże oczy, które hipnotyzowały go od zawsze.
-Nie, nie powinieneś, ale było minęło.-Strąciła jego ręce z swojego ciała i nalała do porcelany gorącej wody. Była o włos od rozpłakania się. Tak bardzo go nienawidziła za te słowa. Kochała go od początku znajomości i nawet nie wiedział jak cholernie ciężko jej było.
-Daj mi ostatnią szansę. Na prawdę nie pożałujesz.-Zdjął okulary, by móc przetrzeć oczy.-(Imię) nie przeżyję bez ciebie kolejnych trzech lat.-Dodał łamiącym się głosem. (Brunetka/blondynka...) poczuła małe uszczypnięcie w sercu, słysząc takie wyznanie.
-Cholera...-Stęknęła, zgniatając w ręku papierowe pudełko od herbat. Czuła jak sama sobie ulega i zgadza się na podarowanie mu ostatniej szansy. Bo z biegiem lat, zdawała sobie sprawę, że faktycznie mógł się czuć się zwodzony za nos, przemyślając swoje gówniarskie zachowanie.-Masz i pij. Może to cię wyciszy, że zamkniesz się na dwie minuty.-Poirytowana podała mu gorący napar. Opadła zmęczona na szare krzesło, przy kuchennym stoliku.-Dalej cię kurwa kocham i to tak wszystko utrudnia. Chcę ci odmówić bo boję się, że znowu usłyszę podobne słowa, a z drugiej strony wyzywam siebie, że nie wpadam ci od razu w ramiona. Przez ostatnie lata uczyłam i zdobywałam tytuły, abyś wiedział, że nie zależało mi na to jakie masz stanowisko, tylko kim jesteś...-Westchnęła, wplątując swoje palce w włosy. Próbowała wszystko na spokojnie przemyśleć, ale jej idealne wizje zaburzał białowłosy, który stał przed nią i bezczelnie się uśmiechał.
-Oi oi oi mała (imię)...-Westchnął teatralnie.-Jeśli powiem coś równie okrutnego, będziesz mogła mi zabić bezkarnie. Możemy nawet zawrzeć umowę.-Wyciągnął przed siebie mały palec od ręki.
Dziewczyna roześmiała się lekko, widząc jak jego rozbawiona część charakteru powróciła.-Błagam więc uczyń mnie najszczęśliwszą istotą i bądź ze mną.-Powiedział to i aż klęknął, jakby się właśnie oświadczał.
-Wstań idioto.-Parsknęła śmiechem, podając mu swój palec na znak zgody, po czym go przytuliła. Czuła się tak samo podekscytowana jak i zakochania tak samo, gdy robiła to ostatnio.
Białowłosy trzymając ją w objęciach, mało co się nie rozpłynął. Jego skarb do niego wrócił.-Tylko pamiętaj, musimy być ze sobą całkowicie szczerzy.-Oderwała się momentalnie, grożąc mu palcem.
-Czyli będę musiał ci powiedzieć, o tym, że męczyłem radę, przez ostatni rok, by cię tu przenieśli?-Skrzywił się delikatnie. (Imię) zamurowało na sekundę.
-Nie wiem, czy mam cię udusić czy pocałować.-Zmarszczyła brwi.
-Wybieram drugą opcję.-Odparł krótko, po czym obrócił delikatnie jej twarzyczkę i przycisnął swoje usta do jej. Zarzuciła mu ręce na ramiona, a dłońmi delikatnie gilgotała jego kark.
-A gdyby była by jeszcze trzecia?-Uśmiechnęła się dwuznacznie, a Satoru pojawiły się gwiazdki w oczach. Nie było mu trzeba więcej mówić. Żył w celibacie długi okres, bo żadna kobieta nie mogła go zadowolić tak jak (imię), więc teraz był jak wygłodniały drapieżnik.
-Z chęcią z niej skorzystam również.-Szepnął, do ucha, po czym przygryzł płatek. Usadził dziewczynę na stole, po czym przyssał się do jej szyi, którą odchyliła jeszcze bardziej, gdy poczuła jak zaczyna pieścić ją językiem. Nagle poczuł jak zaczyna kręcić go w nosie, szybko się odsunął od rozpalonej dziewczyny i głośno kichnął.
-Pod koc.-Warknęła pchając go na sofę. Przykryła go różowym materiałem, po czym wręczyła mu kubek z gorącym napojem.-Zrobię coś do jedzenia, a jak wrócę tych ziółek ma już nie być.-Pogroziła palcem, po czym wyszła.
-Cholernie tęskniłem za tym.-Szepnął sam do siebie i uśmiechnął pod nosem. Wreszcie czuł się jakby ponownie żył.
Pisany na szybko, jeszcze przed poprawą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top