Erwin Smith x OC
Grupka osób leża sobie w salonie Hiniaty. Sasha podjadała żelki po cichu. Levi opierał się delikatnie o zachwyconą Hange. Jean patrzył jak zaczarowany w ekran widząc ładną aktorkę, a Eren z Arminem oraz Mikasą szeptali coś cicho. Erwin wraz z czarnowłosą krzątali się w kuchni robiąc kolację. Dziewczyna chciała sama się z tym uporać, jednak blondyn bardzo nalegał. Lubił bardzo przebywać z tą drobną osóbką. Bardzo z charakteru przypominała Levi'a, jednak bardziej wylewna w emocjach. Choć od kilku dni mówiła bardzo mniej niż zawsze, a jej iskierki w oczach przygasły, co niepokoiło Smitha. Wydawała się czymś przybita.
-Podasz mi mój nóż, ten czarny.-Poprosiła cicho.
-Coś się stało?-Spytał się, spoglądając na nią swoimi pięknymi, błękitnymi oczami, do których dziewczyna miała słabość. Patrząc w nie, przypominała sobie morze nad które chodziła ze swoim tatą na spacery jak była mała.
-Niee wszystko w porządku.-Uśmiechnęła się słabo, po czym wróciła do krojenia warzyw, które były potrzebne do sałatki. Erwin zmarszczył brwi. Podszedł do dziewczyny, przyszpilając ją do ściany. Chciał jak najlepiej dla dziewczyny, ale musiał z niej to wyciągnąć siłą.
Ciemnowłosa zarumieniła się zdezorientowana.-Erwinn c-co ty...
-Proszę powiedz co mi się stało. Serce mi się kraje jak patrzę na ciebie przygnębioną.-Oznajmił, delikatnie pochylając się. Kobieta opuściła głowę, cicho pochlipując. Oparła głowę o jego tors.
-Tydzień był pogrzeb taty.-Jęknęła. Zaskoczony Smith stanął jak wryty. Był zły na siebie, że wcześniej nie połączył faktów. Hiniata mówiła wcześniej, że jej ojciec choruję, jednak nie wiedział, że aż tak poważnie.
Zamknął niską osóbkę w swoich ramionach, głaszcząc ją po plecach.
-Moje kondolencje.-Powiedział cicho.
-Ejjj kiedy.... Oi oi oi.-Wycofał się szybko Ackermann, gdy zauważył przytuloną dwójkę.
Delikatnie głaskał ją po głowie. Była bardzo blisko z swoim tatą, gdyż matka zostawiła ich kiedy Hin miała 10 lat.
-Przepraszam, że się rozkleiłam, ale... tęsknie.-Oznajmiła, wycierając łzy rękawem czarnej bluzy.
-Rozumiem cię. Twój tata jest na pewno w lepszym miejscu. Spotkacie się jeszcze.-Popacał młodą po głowie.-Jeśli jestem w stanie ci jakoś pomóc, jestem do twojej dyspozycji.-Dodał. Posyłając jej pokrzepiający uśmiech. Nie za bardzo wiedział jak zachowywać się w takiej sytuacji, ale chciał pomóc dziewczynie.
-Jakbyś mógł wyjąc zapiekankę z piekarnika, była bym bardzo wdzięczna.-Zaśmiała się, pociągając nosem. Blondyn odwzajemnił uśmiech i chwycił za rękawice.
Rozstawili w salonie talerze, a następnie zawołali resztę do jedzenia. Hiniata usiadła obok Smitha co była odmianą, zazwyczaj wybierała miejsce pomiędzy czarnowłosym skrzatem a Erenem. Levi spojrzał się na dwójkę. Uśmiechnął delikatnie, patrząc na zadowolenie blondyna. 0
Erewin uśmiechnął się sam do siebie, patrząc jak dziewczyna nakłada jedzenie. Była taka delikatna i urocza.
-Nałożyć ci?-Spytała. Kiwnął głową, po czym podziękował. Kiedy ich dłonie się dotknęły delikatnie, dziewczyna zarumieniła się. Policzki próbowała zasłonić włosami i udawała, że nic się nie stało.
-Gramy potem w butelkę?-Zaproponował Jean. Miał wielką nadzieję, że wreszcie uda mu się poderwać Hiniate, do której zalecał się od samego początku ich znajomości.
-Zabawa dla dzieciorów.-Mruknął pod nosem niezadowolony Levi. Innym ten pomysł bardzo podpasował. Po kolacji usiedli w kółko na dywanie. Wyglądali jak nastolatkowie na wycieczce.
-Dobra urozmaicimy to, jeśli Levi uważa to za dziecinne. Zagramy w wersje dla dorosłych.-Uśmiechnął się przebiegle konioryj.
Butelka zręcznie omijała czarnowłosą, której niezbyt to przeszkadzało. Jak na złość, Ackermann był najczęściej wybierany. Zakręcił zirytowany po raz kolejny. Miał już dość tej gry. Butelka powoli zatrzymała się na Hiniacie.
-Pytanie czy wyzwanie?-Uśmiechnął się. Doczekał się wreszcie. Widział, że Erwina do niej ciągnie, więc chciał zawstydzić przyjaciela.
-W-wyzwanie.-Odparła, na widok dziwnej miny czarnowłosego. Bała się tego co mu przyjdzie do tego łba. Wiedziała, że lubi robić komuś na złość, a szczególnie blondynowi.
-Pocałuj Erwina przez 10 sekund.-Kiedy Smith to usłyszał, trzepnął Ackermanna w głowę. Hiniata usiadła na kolana zawstydzonego blondyna. Przybliżyła się do niego, po czym połączyła ich usta. Z tyłu można było usłyszeć jak czarnowłosy odlicza, a reszta głośno gwiżdże. Po 10 sekundach, czarnowłosa wróciła na swoje miejsce, co mało się podobało Erwinowi. Wolał by ją trzymać w swoich ramionach i smakować jej słodkich ust. Próbował zachować poważną minę, po tym co się stało, jednak zauważyć było jego zawstydzenie.
-Nie wiedziałem, że tak ochoczo go pocałujesz, mogłem dać coś trudniejszego.-Zaśmiał się karzełek, delikatnie szturchając dziewczynę, która miała zamiar go udusić. Może nie była zarumieniona, ale w środku płonęła. Gdyby nie inni, wydłużyła by pocałunek.
Po skończonej grze, goście Hiniaty zaczęli się zbierać. Było już późno, a niektórzy musieli rano iść do pracy. Pomogli jej posprzątać po sobie bałagan, po czym wychodzili. Została w końcu sama z Smithem, który zakładał buty.
-Idziesz jutro do pracy?-Spytała, nerwowo drapiąc się po łokciu, jak to miała w zwyczaju, co nie szło uwadze właściciela charakterystycznych brwi. Chciałaby, żeby mężczyzna został, ale wstydziła się go bezpośrednio spytać. Wolała, jakby to on zaproponował.
-Nie, a coś ci chodzi po głowie?-Zerknął na nią łapiąc za kurtkę.
-Jest już późno, a ty mieszkasz dość daleko...-Zaczęła. Smith rozpromienił się.
-Chcesz, abym został?-Uśmiechnął się. Zawstydzona dziewczyna, pokiwała tylko głową.-Z wielką chęcią.-Powiedział rozbierając się. Postanowili, że coś obejrzą, przed spaniem.
Hiniata usiadła na kanapie z popcornem, obok Smitha. Czuła się trochę niezręcznie, przez wcześniejszą sytuację podczas gry.
-Przepraszam za ten pocałunek. Chciałam mu zrobić na złość.-Przerwała ciszę pomiędzy nimi. Mężczyzna spojrzał się w jej stronę.
-Mi się podobało.-Oznajmił, czym zaskoczył dziewczynę. Czerwona ze wstydzenia Hiniata, zwinęła się w kłębek, zasłaniając rumieńce przed nim. Poczuła jak łapie ją i sadza sobie na kolanach. Nie było wokół nich nikogo, więc mógł sobie pozwolić. Czarnowłosa popatrzyła się na jego błękitne oczy oraz ostre rysy twarzy, chcąc odczytać, o co mu chodzi. Mężczyzna dłońmi ujął jej twarz, przyciągając ją do siebie. Kciukiem przejechał po jej pełnych malinowych ustach. Chciał się w nie wpić, jednak wolał, poczekać na odzew czarnowłosej.
Hiniata drżała prawie z emocji towarzyszących jej w tej sytuacji. Chciała go pocałować. Zatrzymywał ją tylko fakt, że zrujnuję ich przyjaźń, której nie będzie można już odzyskać.
Delikatnie zmniejszyła odległość miedzy nimi, przy okazji kładąc ręce na jego umięśnionym torsie.
-E-erwin...-Mruknęła, odwracając wzrok od jego błękitnych oczu.
-Słucham?-Spytał się zmysłowym głosem.
-Wiesz, że jeśli to zrobimy...
-Nie będzie odwrotu.-Dokończył.-Wiem, ale wytrzymać dłużej nie mogę. Czuję się jak w klatce, kiedy nie mogę cię dotknąć i powiedzieć, że cię kocham. Jeśli mnie zechcesz będę najszczęśliwszy.-Odparł.
-Chcę i to bardzo.-Uśmiechnęła się, czując jak jej serce mało nie wyskakuje z piersi. Wpiła się w jego usta, przejmując inicjatywę. Dominacja jednak nie trwała długo. Erwin zamienił ich miejscami. Pomiędzy nogi dziewczyny włożył kolano. Hiniata wplotła palce w jego włosy, niszcząc przy tym idealnie zaczesaną fryzurę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top