Bucky Barnes x OC
-Ludzie toś do cholery uwaga! Zejdźcie z drogi tu pościg!-Krzyknął Sam, który kierował wózkiem golfowym po chodniku miasta. -Widzieliście gdzie on pobiegł?-Spytał rozglądając się.
-Myślę, że on to raczej ona.-Mruknął Zemo zerkając na mapę miasta.
-Wiecie jak my wyglądamy?-Spytał załamany Bucky.-Jak idioci.-Odpowiedział sam sobie.
-Możesz wysiąść.-Mruknął zirytowany Willson, który się cieszył, że wreszcie spełnił marzenie jechania tym pojazdem.
-Tak zrobię, jesteśmy w kontakcie.-Mruknął i kiedy mężczyzna zwolnił zszedł z białego pojazdu, biegnąc w stronę ciemniejszych alejek, gdzie mógł spotkać uciekinierkę.
-Kurwa kurwa kurwa.... Nie miałam tego w planach.-Mruknęła średniego wzrostu kobieta, która mało co nie potknęła się o swoje niezawiązane czarne trampki.-Muszę ich zgubić.-Odparła zdyszana. Skręciła do uliczki i schowała się za kontenerem. Nie było opcji, że ją znajdą. Otworzyła plecak upewniając się czy ma czarny dysk, który wykradła z opuszczonej bazy, znaczy ona myślała, że opuszczona, ale po małych odwiedzinach się okazało, że nie do końca.
Odczekała z dwadzieścia minut i wychyliła się delikatnie upewniając, że nie ma mężczyzn, którzy ją ścigali. -Droga czysta.-Uśmiechnęła się, po czym wyszła zza śmieci. Założyła bluzę, rozpuściła ciemne jak noc włosy z jednym białym pasmem, które posiadała od urodzenia.
Spokojnym krokiem szła w stronę swojego mieszkania, które było niedaleko. Wychodząc zza zakrętu, zderzyła się z czymś twardym, przez co odleciała do tyłu, lądując na tyłku.
-Coo jestt...-Mruknęła próbując wstać. Zerknęła na przyczynę tego wypadku i pobladła widząc wysokiego bruneta, który posiadał metalową rękę. Był równie zdziwiony co dziewczyna. Kiedy dziewczyna chciała uciec złapał ją mocną za ramię.
-Merry?-Spytał zdziwiony. Minę miał jakby ducha zobaczył.
-Co? Jaka Merry?-Podniosła brew ich złodziejka. Otrząsnął się i zdał sobie sprawę jak zareagował na kobietę.
-Sam, mam ją.-Powiedział do słuchawki z kamienną twarzą. Próbowała się szarpać z brunetem, ale nic to nie dało. Jedną ręką złapał jej drobne nadgarstki i trzymał za plecami.-Nie fikaj.-Mruknął wzmacniając ucisk.
-B-boli... Weź trochę zluzuj, bo siniaki będę miała.-Pisnęła przestraszona. Cała się trzęsła ze strachu, chciała jak najszybciej wrócić do domu i zamknąć się w swoich czterech ścianach. W sumie trafiła do czterech ścian, tylko zamiast mieszkania był to pokój przesłuchań. Nerwowo ruszała kolanem patrząc co jakiś czas na lustro weneckie, za którym stała trójka przyjaciół. Bucky trzymał w dłoni zdjęcie ze swoją miłością jeszcze za czasów wojny. Panowie spoglądali co chwile na kobietę ze zdjęcia, a następnie na dziewczynie, która siedziała zakuta w kajdanki.
-Ale jaja, identyczna.-Westchnął Falcon.-To ona? Może Hydra coś kombinowała.
-Ta jest młodsza sporo.-Mruknął James nie wierząc, że jeszcze kiedyś ujrzy swoją miłość.-Wiesz jak to może być możliwe?-Żołnierz spojrzał na Zemo, który kręcił głową.
-Nie mam odpowiedniego wytłumaczenia. Jakieś eksperymenty albo...
-Albo?
-Reinkarnacja.-Dokończył, nie wierząc w to co mówi.
-Ehh... Dobra zostawmy to, idę ją przesłuchać.-Westchnął i wszedł do pokoju gdzie siedziała dziewczyna.
-Ja mogę to oddać, przepraszam bardzo. Mogę nawet zapłacić.-Panikowała. Nie chciała ściągać na siebie problemów.
-Spokojnie dziewczyno. Mamy kilka pytań i jak ładnie odpowiesz to zastanowimy się nad tym, czy cię wypuścić.-Mruknął, kładąc kilka zdjęć przed nim.-Czy to ty jakieś 5 lat temu?-Pokazał na zdjęcie, gdzie jest jakaś kobieta, która trzymała w ręku kulę ognia.
Spoglądał na reakcję dziewczyny, która otworzyła szerzej oczy.
-N-nie.-Jęknęła odwracając wzrok na buty.
-A mi się wydaję, że tak, tylko w takim razie, czemu nie użyłaś mocy do ucieczki?
-J-ja staram się jej nie używać, nie umiem kontrolować zbyt dobrze tych płomieni, to jest zdjęcie gdzie walczyłam w obronie własnej, nikogo nie zabiłam.-Pisnęła spoglądając mu się w szare oczy.-Oni chcą mnie złapać...-Dodała nieco spokojniejszym tonem.
-Kto?-Brunet zmarszczył brwi.
-Hydra, czy jakoś tak, chciałam wykraść z waszej bazy pliki, aby coś wiedzieć więcej.-Wytłumaczyła. Brunet zacisnął metalową pięść i wyszedł zdenerwowany.
-Zwerbujemy ją.-Odparł krótko.
-Myślę, że to dobry pomysł, jest roztrzęsiona, a po za tym może być dobrym współpracownikiem. Jest zwinna, cicha i ma super moce w przeciwieństwie do nas.-Mruknął Sam, analizować sytuację.-Tylko jak teraz ją wypuścimy, to może czekać na nią Hydra. Zrobiliśmy niezły szum.-Zaśmiał się. Helmut westchnął głośno na wspomnienie wózka golfowego.
-Wezmę ją do siebie.-Mruknął nie czekając na zdanie reszty. Musiał ją poznać. Wydawała się mu identyczna do Merry którą znał niegdyś. Delikatna, nieśmiała i uczuciowa. Nie mógł pozwolić na to, że znów może ich rozdzielić Hydra.
-Mogę już do domu?-Spytała z nadzieją, kiedy zdjął jej kajdanki. Rozmasowywała bolące nadgarstki.
-Tak, ale do mojego, u mnie będziesz bezpieczniejsza.-Oznajmił. Kiwnęła głową, dziękując Bogu za tego człowieka.
Pojechali do mieszkania bruneta, które znajdowało się na obrzeżach miasta. Wolał unikać tłumów, a te osiedle było bardzo spokojne, rzadko można było spotkać tu ludzi, co bardzo mu to odpowiadało.
-Rozgość się.-Powiedział wpuszczając długowłosą. Po wejściu pierwsze co schował do szuflady zdjęcie z Merry, które stało na białej szafce, po czym wrócił do dziewczyny.
-Tak w ogóle jestem Risa, wypadało by się przedstawić.-Uśmiechnęła się łagodnie. W sercu Barnesa coś drgnęło widząc uśmiechniętą kobietę.
-James Barnes, ale mów mi Bucky.-Uścisnął delikatnie dłoń.-Zaparzę herbaty bo musimy porozmawiać.-Mruknął oddalając się do kuchni. Dziewczyna wykorzystała tą wolną chwilę i zakradła się do szafki, gdzie mężczyzna schował zdjęcie. Wiedziała, że nie wypadało, ale ciekawość i głupota wygrały. Powoli odsunęła szufladę i złapała za ramkę. To co ujrzała zaparło jej dech w piersiach. Na zdjęciu widniał młodszy James z nią. Przetarła oczy, myśląc to, że coś jej się tylko zdaje.
-Mama nie nauczyła, że się nie grzebie w cudzych rzeczach?-Odparł trochę zirytowany brunet, stawiając kubki na ławę.
-Cz-cz emu t-t-tu jestem j-j-ja?!-Jąkała się przestraszona.
-Też tego nie rozumiem, niestety. Odłóż bo zbijesz.-Podszedł i odłożył ramkę z drżących dłoni.-Uspokój się bo padniesz mi tu za chwilę.-Zaśmiał się próbując rozluźnić trochę atmosferę. Młoda usiadła na kanapie chowając w dłoniach twarz i nerwowo zaczęła ruszać nogą.
-Czemu nie mogę być normalna...-Westchnęła, czując, że dłużej już nie potrafi tak żyć. Pojawiało się coraz więcej pytań bez odpowiedzi.
-Czasami, żałuję, że nie zginąłem spadając w tą przepaść.-Mruknął siadając obok niej.-Przed wojną wszystko było prostsze.
-Zazdroszczę moje nigdy nie było.-Zaśmiała się prawie przez łzy. Gnębili mnie najpierw w szkolę, potem dostałam tego czegoś i zaczęła mnie ścigać Hydra.
-A rodzina?-Spytał, czując coraz większe współczucie.
-Nie wiem, uciekłam z domu jak miałam 13 może 14 lat, chcieli mnie dać do jakiegoś zakonu, bo wierzyli, że jestem dzieckiem diabła przez ten ogień.
-O boże...
-A jak twoje życie wyglądało przed wojną i jak poznałeś tą....
-Merry.
-O no tak, przepraszam nie mam pamięci do imion.-Spojrzała się przepraszająco, bo czuła, że był to ktoś ważny dla niego.
-Zanim rozpoczęła się wojna, chodziłem na potańcówki i za każdym razem widziałem ją, która przychodziła ze swoją koleżanką, ukradkiem spoglądała na mnie, a ja na nią. Pewnego razu zebrałem się na odwagę i podszedłem. Tak o to zaczęły się nieprzespane noce, wieczorne spacery i randki, co było dla mnie nowością, bo raczej dość szybko zmieniałem partnerki.
-Uuuuu...-Uśmiechnęła się Risa biorąc kubek w rękę.
-Po jakimś czasie zostaliśmy parą, przebywałem z nią całe nocy i wieczory, a w dzień pilnowałem Steva, co byłe trudne, bo nie było takiego dnia, kiedy Rogers się nie bił.
-Czekaj czekaj. Steve Rogers? Kapitan Ameryka?
-Dokładnie.-Zaśmiał się brunet. Opowiedział jej następnie jak przez wojnę się nie oświadczył. Dziewczyna słuchała go, zaciekawiona. Myślała, że brunet jest ostry i nieprzyjemny, a okazał się osobą, która roztaczała wokół siebie ciepło. Poprawił jej humor.
Siedzieli do wczesnego ranka rozmawiając. W końcu długowłosa zasnęła na ramieniu Barnesa. Wziął ją na ręce i przeniósł do łóżka. Uśmiechnął się sam do siebie. Spała jak małe dziecko.
Po kilku dniach się nawet zaprzyjaźnili. Dziewczyna próbowała pomagać z mieszkania na ich misjach, była dobrym informatykiem. Nie chciała zbytnio pomagać w terenie bojąc się, że dojdzie do jakiegoś wypadku przez co straci samokontrole, ale drużyna jaką się stali, dążyli do tego, aby opanować jakoś ten ogień.
-Halo halo odbiór kaszalocie.-Usłyszała znajomy głos w słuchawce.
-Bucky ja ci coś mówiłam o tym.-Zirytowała się brunetka.-Gdzie jesteś?
-Za jakieś 5 minut będę.-Odparł. Dziewczyna spojrzała na monitor.
-Chyba za 25.
-O co zakład, że wyrobie się w 5?-Zaśmiał się, a w tle było słychać było odpalanie motoru.
-Nie wiem jak wygram tooo chcę kota.-Zamyśliła się wyobrażając sobie małą puchatą kuleczkę.
-Dobra.-Powiedział, po czym się rozłączył. Długowłosa pewnej swojej wygrany, nawet nie patrzyła się na ekran, gdzie widniała jego lokalizacja. Otworzyła lodówkę i wyjęła puszkę energetyka. Otworzyła i duszkiem wypiła.
-Ma dwie minuty.-Mruknęła do siebie, patrząc na zegarek.
Usłyszała po chwili dzwonek do drzwi. Zamarła. Podeszła szybko i spojrzała się przez wizjer. Zobaczyła bruneta, który stał z kaskiem w ręku.
-JAK TY?!-Krzyknęła zdziwiona, kiedy otworzyła drzwi.
-Wygrałem.-Uśmiechnął się szeroko i wszedł do mieszkania. Zdziwiona Risa usiadła na kanapie. Była zła, że nie dostanie zwierzaka, co zauważył Barnes. Wziął butelkę piwa i usiadł obok niej.-Jak tak bardzo chcesz możemy mieć tego kota.
-Na prawdę?-Spojrzała się na niego z gwiazdkami w oczach.
-Tak, ale jak wykonasz moją część zakładu.-Wytłumaczył popijając alkohol.
-Dobra.-Nie wiedziała się na co się godzi.
-Zamknij oczy.-Mruknął i odstawił butelkę na stolik. Dziewczyna posłusznie to zrobiła. Zbliżył się do niej, zastanawiając się, czy, aby na pewno dobrze robi, ale odrzucił wszelkie wątpliwości. Pocałował delikatnie jej malinowe pełne usta, po czym się odsunął i usiadł jak wcześniej.
-CO TO MIAŁO BYĆ?!-Zdziwiła się. Na twarzy pojawiły się rumieńce, a jej serce nieco szybciej zaczęło bić. W ustach miała delikatny posmak gorzkości piwa.
James wzruszył ramionami i napił się. Dziewczyna się zdenerwowała, też chciała go zawstydzić i nie wiele myśląc pocałowała go krótko. Spojrzeli sobie w oczy i ponownie się zbliżyli. Zamierzony początkowo krótki całus zmienił się w serię namiętnych pocałunków.
Powracam do życia, postaram się wstawiać częściej zamówienia, mimo, że dużo czasu od składania niektórych już minęło, one będą opublikowane. Po wystawieniu ocen, powinno wszystko wracać do normy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top