Aizawa Shouta x reader

Siedziałam smutna w moim pokoju w akademiku. Patrzyłam się tempo w okno. Nie długo święta i każdy się cieszy, aż wróci do domu. Nie ja. Nie miałam do czego wracać. Zostało mi po rodzicach tylko puste mieszkanie oraz wspomnienia, które wywoływały ból w sercu. Byli bardzo oddymi bohaterami, poświęcili życie. Ratując ludzi, przygniótł ich wieżowiec. Wolałabym, żeby tych mocy nie posiadali i dalej bym miała kochających mnie ludzi.

-[Imię]! Chodź bo się spóźnimy!-Wbiegła do pokoju Urakaka. Złapała mnie za rękę, po czym wyciągnęła mnie z pomieszczenia. Ledwo co złapałam plecak z książkami.  W klasie zajęliśmy swoje miejsca, czekając na Aizawe, aż w końcu się obudzi i wyjdzie z żółtego śpiwora.

-Dziś pomożecie innym bohaterom przystroić miasto. Boże Narodzenie idzie, a wy jesteście tanią siłą roboczą.-Odrzekł ospale. Widać, że święta ekscytowały wychowawcę tak samo jak mnie. Bakugou zaczął zirytowany marudzić coś pod nosem, co poskutkowało opieprzem od Iidy. Zebraliśmy się w centrum miasta. Przed nami zostały postawione pudła z ozdobami. Popatrzyłam się tylko na znajomych, którzy rzucili się na to z nadzieją na jakieś dodatkowe punkty, ja zaś usiadłam niedaleko profesora Aizawy. Mężczyzna smacznie spał zawinięty w kokon. Wyglądał jak banan. 
Jednak komuś bardzo zaczęło przeszkadzać, że ja siedzę a on pracuję. Bakugo podszedł do mnie zaciskając pięści.

-Wstawaj i bierz się do roboty.-Warknął, mało co nie eksplodując. 

-Odwal się idioto.-Odpowiedziałam ostrym głosem. Uczniowie odwrócili się przestraszeni w naszą stronę. 

-Jak śmiesz się do mnie tak odzywać!-Zdenerwował się. Wstałam, po czym zaczęłam zmieniać w czarnego demona. Ta kanalia musi wreszcie zrozumieć kto w tej klasie jest najsilniejszy. 
Rzuciłam się na blondyna, który wymierzył już we mnie prawą pięść. Jednak w momencie oplótł nas szalik Aizawy, a moja moc została zablokowana. 

-Spokój! Obudziliście mnie i urządzacie jakieś bójki!-Zdenerwował się nauczyciel. Wpadłam w szał. Wszystko mnie zaczęło irytować. Zaczęłam wyrywać się z tych bandaży. Nie wiedziałam do końca co się dzieję. Nie mogłam nad sobą zapanować. Czarnowłosy puścił blondyna, a mnie jeszcze szczelniej objął.-Odsunąć się!-Krzyknął do innych uczniów. Niestety musiał mrugnąć, przez suchość oczu, co poskutkowało, że moja siła spowodowała rozrywający ból w całym ciele. Wykładowca na szczęście ponowił blokadę mocy, dzięki czemu mogłam odetchnąć i się uspokoić. Puścił mnie wreszcie.-I na co wam to było? Gdyby nie ja byście pół miasta rozwalili.-Powiedział bardziej do mnie niż do Bakugo. Aizawa kazał mi, żebym wróciła już do akademika bo uznał, że nie nadawałam się do dalszego uczestniczenia w lekcjach. 
Padłam zdenerwowana na łóżko. Wszystko przez tego idiotę Bakugo. Ogarnęłam w pokoju i usiadłam przy oknie patrząc jak ludzie opuszczają budynek z walizkami.

-[Imię]! Musisz oddać klucze za 20 minut. Jak idzie pakowanie?-Wszedł do mojego pokoju All Might. Niestety spadło na niego pilnowanie akademika szkolnego w tym roku.-Czemu się nie pakujesz?-Stanął jak wryty. 

-Umówiłam się z dyrekcją, że tu zamieszkam, po śmierci rodziców.-Odparłam. Blondyn podrapał się nerwowo po karku.

-Ale mam tu napisane, że ktoś cię odbiera...-Mruknął patrząc się w dokumenty doszukując się błędu.-Mam tu nawet czyjś podpis.-Dodał. Zmarszczyłam brwi, to musiało być jakieś nieporozumienie.

-To mój.-Usłyszeliśmy zza sobą znudzony, ospały głos Shota.-Pakuj się dzieciorze.-Mruknął wchodząc do swojego śpiwora. Spojrzałam się błagalnie na All Mighta. Miałam nadzieję, że jakoś mnie uratuję z tej sytuacji. Położył dłoń na moje ramie.

-Współczuję.-Powiedział, a następnie szybko uciekł z miejsca zdarzenia. Jak on mógł?!
Zrezygnowana wzięłam plecak i zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy. Nie wyobrażałam sobie mieszkania przez następnie dni z własnym wychowawcą. Aizawa zabrał mnie do swojego mieszkania. Pokazał mi mój pokój, po czym rzucił się na kanapę. Zamknęłam się w pomieszczeniu zostając sama z swoją nową książką, którą specjalnie zostawiłam sobie na te nudne zimowe dni. Dochodziłam do momentu kulminacyjnego, ale ciekawą lekturę wyrwały mi szare bandaże.

-Co pan robi? Ja to czytałam-Niezadowolona założyłam ręce na piersi. On sobie nic z tego nie robił.

-Musimy ubrać choinkę.-Mruknął beznamiętnie jak miał w zwyczaju. Złapał mnie bandażami i zaciągnął siłą do salonu.

-Po co? Widzę, że pan też tak samo nie lubi świąt tak jak ja.

-Bo to tradycja. Nie narzekaj bo ci punkty odejmę.-Postraszył. Fuknęłam, po czym zirytowana zaczynałam zakładać ozdoby na drzewko. Iglak był dość mały, przez co cały czas się ocierałam niechcący o nauczyciela. Za każdym razem przyprawiało mnie to o rumieńce. Ubraliśmy to denną choinkę, wyrwałam mu książkę, a następnie wróciłam do pokoju. Schowałam głowę w poduszce. Zawstydzona myślałam o czarnowłosym, że robił on to specjalnie. 

Następne dni mijały dość monotonnie. Unikałam nauczyciela jak mogłam. Każde jego spojrzenie, dotyk wywoływał u mnie zawstydzenie oraz sprośne myśli. Aizawie chyba nie przeszkadzało, że wychodzę tylko po jedzenie. Zazwyczaj spał, albo bawił się z swoim kotem, ale ten ciąg musiał przerwać dzień wigilijny. Czarnowłosy wszedł do pokoju, po czym wyciągnął mnie za nogę z niego. Nie protestowałam bo i tak by miał to w nosie. 

-Nie będę sam robił jedzenia na wigilię. Przydaj się do czegoś, a nie cały czas yaoi czytasz.-Postawił mnie, po czym otrzepał z kurzu. Skąd on wiedział co czytam. Podzielił się obowiązkami. Kazał mi zrobić deser oraz nakryć do stołu. Zabrałam się więc do ubijania biszkoptu to ciasta.-Jak u ciebie wyglądała wigilia?-Spytał przerywając ciszę, która tak bardzo mi się podobała.

-Mama krzątała się po kuchni od rana rozstawiając mnie i tatę po kątach. Gotowała tyle, że starczało na następny tydzień.-Zaśmiałam się smutno.-Ten dzień musiał być idealny. Rzadko siadaliśmy do wspólnej kolacji. Praca bohaterów była dla nich bardzo ważna. Szkoda, że ważniejsza odemnie...-Pociągnęłam nosem, po czym szybko wytarłam pojedyncze łzy z policzka. Bardzo chciałam znów przeżyć święta jak w ubiegłych latach. Rodzinnie, a nie z jakimś obłąkanym nauczycielem. 
Poczułam męską dłoń na mojej ręce. Odwróciłam się szybko w jego stronę. Stał blisko, tak że stykaliśmy się prawie nosami. Speszona chciałam się odsunąć w tył, ale za mną był blat.

-Głupia jesteś, jeśli sądzisz, że nie byłaś dla nich najważniejsza.-Oznajmił, głęboko wpatrując mi się w oczy. Stał jeszcze tak przez chwilę, po czym wrócił do gotowania. Musiałam dojść chwilę po tym do siebie. Drżącymi dłońmi przelałam biszkopt do okrągłych foremek. Wstawiłam ciasto do piekarnika i uciekałam do salonu, pod pretekstem nakrycia już do stołu. Otworzyłam szerzej okno. Przez dotyk Aizawy buchnęło we mnie gorąco. Kiedy się unormowałam, wyjęłam ładny obrus i położyłam na nim talerze. Potem dokończyłam ciasto. 

-Idź się przygotować, ja resztę dokończę.-Oznajmił kładąc już jedzenie na stół. Kiwnęłam głową. Wróciłam do pokoju. Wyjęłam prezent dla nauczyciela i spakowałam go szybko w papier w kotki. Mam nadzieję, że mu się spodoba. Ubrałam się w czerwoną sukienkę. Włosy upięłam w niedbałego koka i już byłam gotowa. Złapałam paczę dla Aizawy, po czym położyłam ją pod choinką. Zdziwiona zauważyłam, że nauczyciel na stole położył jeszcze kilka nakryć.

-Wybacz, że cię prędzej nie powiadomiłem, ale przed chwilą mi napisali moi znajomi, a twoi nauczyciele, że potem dołączą.-Ubiegł moje pytanie. Kiedy spojrzałam się na niego, aż zaniemówiłam. Wyglądał przystojnie w białej rozpiętej koszuli, która opinała jego mięśnie oraz zaczesanych włosach w kitka. Nie przypominał w ogóle tego nauczyciela, który zawijał się w kokon i chodził wiecznie zaspany. Wyglądał jak milion dolarów.-Może najpierw prezenty?-Spytał, na co pokiwałam głową bo nie mogłam nic z siebie wydusić. Wymieniliśmy się paczuszkami. Rozerwałam papier i otworzyłam małe pudełko. Dostałam złoty naszyjnik z słodką zawieszką kotka. Oczy wypełniły mi się łzami.

-Przepraszam nie wiedziałem zbytnio co ci kupić.-Podrapał się nerwowo po karku. 

-Nie, nie. Jest przepiękny, tylko to jest pierwszy prezent, który dostałam po śmierci rodziców.  Odzwyczaiłam się.-Zaśmiałam się przez łzy.-Pomoże pan mi założyć?-Zapytałam. Wziął ode mnie biżuterię i zapiął mi ją na szyi. Jednak nie zabrał od razu dłoni. Położył je na nagich ramionach. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Kciukiem delikatnie ją głaskał.

-Ekhem, wybacz. Masz bardzo gładką skórę.-Odchrząknął, a następnie szybko wrócił do rozpakowywania swojego pakunku. Oblałam się rumieńcem. Otworzyłam szybko okno, po czym wróciłam na swoje miejsce, aby zobaczyć reakcję Aizawy. Otworzył pudełko i wyjął śpiwór z nogami. Oczy aż mu się zaświeciły. Widać, że się powstrzymywał, aby go nie założyć.

-Dziękuję!-Powiedział z entuzjazmem małego dziecka. Tę piękną chwilę przerwało dzwonek oraz pukanie do drzwi. Nauczyciel poszedł otworzyć. Po chwili do pokoju weszło kilkoro nauczycieli z akademii np. All Might, Miss Joke i Mic. W większym gronie było dużo weselej. Nauczyciele kazali mi do siebie mówić po imieniu. Zaczynałam się czuć się przy nich jak w prawdziwej rodzinie. 

-Hizashi przepraszam, ale ja nie pije.-Zasłoniłam, kiedy chciał wlać mi omyłkowo sake. 

-Pozwalam ci jednego.-Zaśmiał się Aizawa, który też już wypił kilka kolejek.

-No i to się rozumie.-Nalał mi. Wypiłam duszkiem. 

-Boże jakie to nie dobre.-Skrzywiłam się i szybko popiłam herbatę. Aizawa podczas rozmowy z Toshinori, złapał mnie za rękę pod stołem, nie przerywając sobie. Spojrzałam się na niego zdziwiona z burakiem na twarzy. Szturchnęłam go delikatnie łokciem. Nie mogłam uwierzyć w zaistniałą sytuację. 

-Mhmm?-Spojrzał się w moją stronę, posyłając mi uroczy uśmiech. Zerknęłam na splecione palce. 

-Co pan robi?-Szepnęłam, na tyle cicho, żeby nikt oprócz niego nie usłyszał. 

-Jak ci się nie podoba to nie.-Mruknął, po czym chciał zabrać rękę, ale nie pozwoliłam mu na to. Złapałam go mocniej. Serce mało nie wyskoczyło mi z piersi. 
Shouta uśmiechnął się szerzej. All Might chyba zauważył nas. Bo odchrząknął, po czym zaczął wszystkich zbierać, mówiąc, że jest już późno. Kiedy wychodzili, szepnął coś Aizwie na ucho szczerząc się do niego. 

-Wreszcie sobie poszli.-Westchnął z ulgą. Poczułam jak jego bandaże oplatają mnie w talii, po czym przyciągnął mnie do siebie.-Dziś jest też święto zakochanych.-Położył dłonie na mojej szyi.-Więc...-Zaczął.-[Imię i nazwisko] jestem w tobie zakochany.-Powiedział.-Mam gdzieś, że jesteś moją uczennicą. Kocham cię.-Dodał i czekał na odzew z mojej strony. 

-Ja pana... znaczy...-Zawstydziłam się, co poskutkowało pięknym śmiechem Aizawy.-Ja też cię kocham.-Oznajmiłam szybko, po czym złączyliśmy swoje usta. Delikatni przygryzał moje usta, co poskutkowało, że nogi miałam jak z waty. Położyłam drżące ręce na jego barkach i oddawałam nieśmiało pocałunek.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top