88. D. A. Tande & J. A. Forfang part II
To part II do shota numer 83 😁
Obudziłem się w łóżku bez mojej drugiej połowy. Wstałem, założyłem jakąś bluzę Johanna i moją bieliznę, i wyszedłem z sypialni.
Mój chłopak był w kuchni, robił śniadanie. Zaszedłem go od tyłu i przytuliłem się do jego pleców.
- Cześć, śpiąca królewno. Już prawie południe.
- Hej - oparłem policzek o jego ramię. - Robisz śniadanie czy obiad?
- Obiad, ale mogę ci zrobić coś do jedzenia, jeśli jesteś głodny - odłożył nóż i odwrócił się przodem do mnie. Pocałował mnie w czoło. - Więc zjesz coś?
- Nie... Nie jestem głodny... Zrobię sobie kawę - chciałem się odsunąć, ale mi nie pozwolił, tylko mocniej mnie przytulił, więc ponownie oparłem głowę o jego ramię.
- Wszystko ok? - przeczesał palcami moje włosy. - Nic cię nie boli?
- Na razie nie... Zobaczymy jak usiądę - odparłem, a Johann się zaśmiał. Teraz pozwolił mi się odsunąć i wrócił do krojenia warzyw.
Zrobiłem sobie kawę i usiadłem przy blacie oddzielającym kuchnię od salonu.
Bogu dzięki za miękkie stołki.
- Będziesz żył? - uśmiechnął się mój chłopak.
- Tak mi się wydaje - pociągnąłem łyk z kubka.
- Na pewno nie jesteś głodny?
- Na pewno - odparłem.
- To ci coś zrobię - otworzył lodówkę, a ja się zaśmiałem.
- Johann, ale...
- Nie ma "ale".
- Skarbie, naprawdę nie jestem głodny - powiedziałem ze śmiechem. Spojrzał na mnie, ale zamknął lodówkę. Skończył kroić warzywa i zabrał się za jakieś filety, chyba indyk. - Co robisz?
- Jadłeś kiedyś gulasz z indyka i kurczaka?
- Nie - odparłem.
Powinienem mu powiedzieć, że nie lubię gulaszu?
- Nie jest taki typowy, bo mięso najpierw zapieka się z warzywami, a dopiero potem gotuje.
- Kochanie?
- Słucham - wstawił mięsko z warzywami do piekarnika.
- Chodź do mnie - wyciągnąłem do niego rękę, spojrzał na mnie, zamknął piekarnik i podszedł, aby mnie przytulić.
- Nie wiedziałem, że taka z ciebie taka przylepa, gdy się nie wyśpisz - pocałował mnie w czoło.
- Ja też nie - szepnąłem w jego pierś. - Chodźmy jeszcze chwilę poleżeć.
- Chwilę możemy - zgodził się i pozwolił mi się pociągną do sypialni.
Leżałem w jego ramionach, bawiąc się sznureczkiem przy jego dresach, w końcu go rozwiązałem, na co Johann się zaśmiał, ale nie przerwał muskania moich pleców palcami.
Poczułem jego usta na czole. Uniosłem głowę, a on pocałował moje usta.
- Wiesz co mi ostatnio powiedział Fannis? - szepnąłem.
- Co takiego?
- Że jesteśmy beznadziejnym przypadkiem pary dobranej idealnie, bo się nie kłócimy - oznajmiłem, a on się roześmiał. - Dobrze, że nie widział, jak rzuciłem w ciebie kubkiem.
- Cieszę się, że nie trafiłeś - powiedział ze śmiechem.
- Ja też - przylgnąłem do niego mocniej.
- Idziemy wieczorem na łyżwy? - jego dłoń spoczęła na moim biodrze.
- Tak - uśmiechnąłem się. - Idziemy. Uwielbiam łyżwy.
- Wiem, skarbie.
- Johann... - zacząłem. - Chyba muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego? - zaniepokoił się.
- Nie lubię gulaszu - oznajmiłem, a on się roześmiał.
- Więc zamówimy pizzę - pocałował mnie w czoło nadal się śmiejąc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top