72. J. Learoyd & M. Boyd - Clowes
Dla KochamSkoki
Jeśli są jakiekolwiek błędy, literówki, przecinki, błąd w nazwisku to piszcie w komentarzach 😁 To taka mała prośba na początek 😘
Już po sesji więc ponownie zbieram zamówienia na shoty 😁
Czekając na rozpoczęcie kwalifikacji do konkursu zerknąłem na niego.
Tylko troszkę zerknąłem.
Siedział kawałek ode mnie. Chyba wyczuł na sobie mój wzrok, bo spojrzał mi w oczy i z uśmiechem puścił mi oczko.
Na 199% się zarumieniłem i spuściłem głowę.
Ktoś obok mnie się cicho zaśmiał. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Andiego Wellingera.
- Uroczo - uśmiechał się.
- Nie rozumiem.
- Nie ukrywasz tego tak dobrze, jak myślisz, Jonat.
- Ale... Nie mów nikomu.
- Ok, ale rozejrzyj się dookoła. Nie jesteś jedynym wpatrzonym w swoją drugą połowę chłopakiem tutaj - rzucił z uśmiechem i odszedł.
Posłuchałem jego rady. Naprzeciw mnie siedział Kamil Stoch i rozmawiał z najstarszym Prevcem. Trochę dalej Kraft śmiał się z czegoś, co powiedział Hayböck. Odnalazłem też wzrokiem Andiego, który teraz stał ze Stephanem i szeptali między sobą.
Chyba już wiem co miał na myśli, ale mimo to nie miałem odwagi wstać i usiąść koło Kanadyjczyka. Nie chciałem mu też przeszkadzać, gdy koncentrował się przed skokiem.
Chyba wolę z nim porozmawiać, gdy wrócimy już do hotelu.
Jak postanowiłem, tak chciałem zrobić, ale nie zdążyłem nawet wyjść z pokoju, bo to MacKenzie przyszedł do mnie.
- Cześć - uśmiechnął się, gdy otworzyłem mu drzwi.
- Hej - wpuściłem go do pokoju. - Co tu robisz?
- Przyszedłem ci pogratulować debiutu w Pucharze Świata. Było dobrze.
- Dziękuję - powiedziałem i czułem jak moje policzki robią się gorące. - Mac, ja chciałem...
- Wiem - jego uśmiech się poszerzył. - Wiem co chcesz powiedzieć - stanął bardzo blisko mnie. Nie mogłem spojrzeć mu w oczy. - Spojrz na mnie - poprosił, a ja powoli podniosłem wzrok. Brunet wziął moją twarz w dłonie i pogłaskał mnie po policzku. Pochylił głowę i przycisnął usta do moich warg. Nie zrobił nic więcej, nie pogłębił pieszczoty, ale puścił moją twarz i objął mnie w pasie. - Chodźmy na spacer - wyszeptał w moje usta. Pokiwałem głową, odsunąłem się od niego i założyłem kurtkę, poszliśmy do jego pokoju, by mógł się ubrać, a następnie wyszliśmy z hotelu.
Szliśmy obok siebie w ciszy. Nasze ramiona się o siebie ocierały. Patrzyłem na swoje buty i śnieg pod nimi.
- Śnieg jest ciekawszy ode mnie? - zapytał, a ja na niego spojrzałem.
- Nie, nie jest.
- Na pewno? - uśmiechnął się, a ja pokiwałem głową. - Jonathan... - zaczął. - Wiem, że znamy się krótko i w sumie nic między nami nie ma, oprócz tego, że spędzamy razem dużo czasu, ale... Chciałbym żeby było, nie chcę cię pospieszać, tylko...
- Rozumiem - szepnąłem. - To nie za szybko... Tak myślę.
- Cieszę się - podniósł dłoń i pogłaskał mnie po policzku. Objąłem go w pasie i przytuliłem się.
Zaczął padać śnieg, a ja mocniej się w niego wtuliłem.
Kiedy tylko się trochę odsunąłem, Mac pochylił się w moją stronę i złączył nasze usta.
Tym razem nie poprzestał tylko na muskaniu moich warg. Położyłem mu dłonie na karku, a on wsunął język do moich ust. Odwzajemniłem tą pieszczotę. Miałem wrażenie, że robię to niezdarnie i nie tak jak trzeba, ale MacKenzie się nie odsunął. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej naparł ustami na moje wargi.
Odsunąłem się trochę, a on jęknął jakby niezadowolony.
- Dlaczego się odsuwasz? - przyciągnął mnie z powrotem do siebie.
- Bo jesteśmy w parku, gdzie wszyscy mogą nas zobaczyć... A to chyba nie byłoby dobre.
- Więc wracajmy - chwycił moją dłoń i ruszyliśmy w tamtą stronę.
- Mac... - zacząłem przytulając się do jego ramienia. - Ja... Ja nigdy... Nie byłem w związku.... I...
- I? - uśmiechnął się.
- Nigdy się nawet nie całowałem - szepnąłem.
Chłopak puścił moją dłoń, objął ramieniem i nachylił się do mojego ucha.
- A to przed chwilą to nie był pocałunek?
- Wiesz o co mi chodzi - uderzyłem go lekko.
- Wiem... I rozumiem... - przepuścił mnie w drzwiach. - Idziemy do ciebie?
- Tak - uśmiechnąłem się kierująca w stronę schodów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top