62. D. A. Tande & P. Prevc
Dla xbutterflygirlx
Siedziałem z Johannem i piłem kawę. Chłopak opowiadał coś o swojej dziewczynie, której planował się oświadczyć, ale nie słuchałem go za bardzo, bo cały czas czułem, że ktoś na mnie patrzy.
Kiedy podniosłem oczy zobaczyłem wpatrzonego we mnie Petera. Natychmiast odwróciłem wzrok.
On zawsze mnie peszył. Czułem się przy nim jak kompletny głupek, ale to pewnie dlatego, że mi się podoba.
- Co jest? Czemu jesteś taki czerwony? - odwrócił się i zobaczył za nami stolik Słoweńców. - Ahaaaa - zaśmiał się. - Wszytko jasne... On wie, że na niego lecisz?
- Nie lecę na niego - szepnąłem. - Po prostu... Podziwiam jego osiągnięcia.
- I ciało w locie.
- Tak... Nie! Przestań Johann - wstałem i skierowałem się do wyjścia.
Kiedy przechodziłem obok Prevca, ten spojrzał na mnie i puścił mi oczko. Na pewno jeszcze bardziej się zarumieniłem. Gdy go minąłem czułem jego wzrok na swoim ciele. To było tak bardzo krępujące!
Daniel... Daj sobie spokój. On sobie robi z ciebie żarty. Na pewno... No, bo po co inaczej by się na ciebie patrzył?
Wszedłem do swojego pokoju. Po zamknięciu drzwi oparłem się o nie i powoli usiadłem na podłodze.
- Nie możesz pokazać, że on w jakikolwiek sposób na ciebie działa, rozumiesz? - powiedziałem do siebie.
Tak bardzo bałem się, że ktoś odkryje, że czuję coś do najstarszego z braci Prevc. Cholernie się tego bałem.
Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Powoli wstałem i otworzyłem je. Zobaczyłem, że to Peter.
- Chyba ci wypadło - wyciągnął rękę i zobaczyłem na niej jakoś brelok.
- Ale... - przerwałem, bo złapał mnie za rękę i położył mi na dłoni błyskotkę. Jestem pewny, że moja skóra na policzkach była koloru pomidora, a on tylko dotknął mojej dłoni!
- Wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz - szepnął i odszedł. Zamknąłem się w pokoju i zobaczyłem co mi dał. Był to srebrny breloczek w kształcie litery "D".
Nigdy nie miałem czegoś takiego. Więc chyba kupił to dla mnie, prawda?
Z uśmiechem przyczepiłem brelok do kluczy od mojego mieszkania.
Następnego dnia wieczorem do mojego pokoju wpadł Johann.
- Co ty taki zadowolony? Ja tak cieszę michę po świetnym seksie... Prevc tu był? - zaśmiał się.
- Dlaczego ja się z tobą przyjaźnię?
- Idziemy na siłownię... Ubieraj się.
- Ale...
- Już.
- Dobra - mruknałem.
W dresie i koszulce bez rękawów poszedłem z Forfangiem na hotelową siłownię.
Jak zwykle zacząłem od bieżni. To mój ulubiony sprzęt na każdej siłowni.
Włączyłem program i zacząłem biec. Może to dziwne, ale kocham to robić. Wyłączam się wtedy. Nie myślę kompletnie o niczym. Odpoczywam psychicznie.
Ale dziś nie mogłem przestać myśleć. Z jednej strony bardzo chciałem żeby Peter dowiedział się, że coś do niego czuję, ale z drugiej bałem się.
Ale w sumie o czym tu mowa... Ja nawet nie mam odwagi powiedzieć mu pierwszy głupiego "cześć", a co dopiero podejść i powiedzieć, że mi się podoba.
W lustrze przede mną zauważyłem odbicie Prevca, który stał w wejściu i mi się przyglądał. Zlustrował mnie, a mi zrobiło się gorąco pod wpływem tego spojrzenia. Kiedy nasze oczy spotkały się w lustrze, Peter oblizał dolną wargę i uśmiechnął się do mnie po czym wyszedł, a ja prawie się zabiłem, bo zaplątały mi się nogi. Na szczęście się nie przewróciłem.
Co ten Słoweniec ze mną robi?
Po siłowni wróciłem do siebie. Wziąłem prysznic i leżałem na łóżku z laptopem na brzuchu. Przeglądałem portale społecznościowe, gdy zobaczyłem wiadomość od Prevca.
Peter Prevc: Nie uszkodziłeś się na siłowni?;-)
Cholera, czyli jednak widział.
Ja: Nie, wszystko ok :-)
Peter Prevc: Gdybyś jednak potrzebował żeby ktoś ci rozmasował obolałe miejsca to daj znać ;-) Chętnie pomogę :-D
Wyobraziłem sobie jego dotyk...
Słodki Jezu... Co on ze mną robi?
Ja: Będę pamiętał.
Peter Prevc: Nie jesteś zbyt rozmowny... Chyba, że wolisz pogadać twarzą w twarz to za chwilę do ciebie przyjdę :-P
Nie! Jeśli tu przyjdziesz... To nie skończy się dobrze!
Peter Prevc: Zaraz będę ;-)
Przepadałem... Teraz jak nic się wszytko wyda.
Rozległo się pukanie do drzwi, wstałem i otworzyłem.
- Cześć Danny - uśmiechnął się.
- Hej - wpuściłem go do środka.
- Wcale się nie cieszysz, że mnie widzisz - usiadł na moim łóżku i odstawił laptopa na szafkę. - Oczekiwałem trochę więcej entuzjazmu - posłał mi kolejny uśmiech.
- Dlaczego przyszedłeś? - zapytałem.
- Chciałem cię zobaczyć - odparł, a ja poczułem gorąco na policzkach. Wstał i zbliżył się do mnie. Cofnąłem się, ale natrafiłem na kanapę i prawie się przewróciłem. - Czemu uciekasz? - stanął bardzo blisko mnie.
- Nie uciekam - odparłem, a on się uśmiechnął i obciął mnie spojrzeniem zagryzając dolną wargę. - Przestań - szepnął. Pero patrzył mi w oczy.
- Co mam przestać? - zbliżył się jeszcze, a ja nie miałem się gdzie cofnąć.
- Stoisz za blisko Peter - położyłem dłonie na jego barkach chcąc go odepchnąć.
- Jak dla mnie wciąż za daleko - szepnął.
- Proszę cię... Przestań - wyszeptałem.
- Co mam przestać? - poczułem jego oddech na twarzy. Oparł czoło o moje, a ja przesunąłem dłonie z jego barków na szyję i przymknąłem oczy.
- Co robisz? - zapytałem.
- Przytulam chłopaka, który mi się podoba- odparł, a ja gwałtownie podniosłem powieki.
- Podobam ci się?
- Nie, to wszytko było dla żartów, a breloczek znalazłem na mieście - zironizował.
- Z sarkazmem ci nie od twarzy - szepnąłem cicho.
- Tak sądzisz? - spytał, a ja pokiwałem głową. - Wiesz co myślę?
- Nie czytam ci w myślach.
- To dobrze, bo wtedy wiedziałbyś co mam ochotę z tobą zrobić - wymruczał, a ja się zarumieniłem. - Wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz - pogłaskał mnie po policzku.
- To źle, że bym wiedział? - bawiłem się guzikiem jego koszulki polo.
- Niby nie, ale wolałbym ci pokazać - przycisnął mnie do swojego ciała. Podniosłem na niego wzrok, a on od razu złączył nasze usta. Przesunąłem dłoń z jego klatki piersiowej na kark rozpinając przy tym guziczek. - Trzeba było powiedzieć, zająłbym ją - powiedział w moje usta, a ja się tylko uśmiechnąłem i ponownie złączyłem nasze wargi.
Peter przycisnął mnie do kanapy i pogłębił pocałunek wsuwając język do moich ust. To on dominował w tym pocałunku, oczekiwał całkowitego zaangażowania. Przesunął dłońmi po moich plecach, by po chwili wsunąć je pod moją koszulkę, którą chciał ze mnie zdjąć.
- Poczekaj - powstrzymałem go cicho.
- Co jest? - zapytał szeptem.
- Ja...
- Chyba nie wstydzisz się swojego ciała, co? - wymruczał w moją skórę, bo jego usta znalazły się na mojej szyi.
- Zgaś światło - poprosiłem. Pero odsunął się ode mnie i nacisnął przełącznik, przez co w pokoju zapanował półmrok.
- Lepiej? - zapytał.
- Mhym.
Chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, ale to ja go pocałowałem. Czułem jak się uśmiecha. Znowu chciał zdjąć ze mnie koszulkę, ale tym razem mu pozwoliłem, chciałem poczuć jego dotyk na nagiej skórze.
Oderwałem się od niego na chwilę i rozpiąłem resztę guziczków jego koszulki. Złapałem za jej krawędź, a on pozwolił mi się rozebrać. Rzuciłem jego polo na podłogę i objąłem ramionami jego szyję.
Pero złączył nasze usta, aby za chwilę całować moją szyję. Jęknąłem, kiedy przygryzł mi skórę na obojczyku.
Nawet nie wiem, kiedy dotarliśmy do łóżka, na którym Pero usiadł, a ja znalazłem się na jego kolanach. Pchnąłem go delikatnie żeby się położył.
- Masz nade mną całkowitą władzę kotku - szepnął. - Co ze mną zrobisz?
Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć, uratowało mnie wtargnięcie Johanna do pokoju.
- Daniel... - Przerwał, bo zobaczył mnie i Petera. - To ja... Ten - wskazał na drzwi. - Przyjdę później.
- Później będzie tylko gorzej... Możesz trafić na ciekawszy moment - odparł Prevc.
- Ja i to chciałbym odzobaczyć - rzucił Forfang i wyszedł.
- Poczekaj słonko - zsunął mnie z siebie, podszedł do drzwi i przekręcił klucz. - Nikt nam nie będzie przeszkadzał - wrócił na łóżko i mnie pocałował. Zmienił naszą pozycję, więc teraz ja leżałem pod nim.
- Zmiana władzy - szepnął, a się uśmiechałem.
Pero w przeciwieństwie do mnie doskonale wiedział co ma robić.
Całował moją klatkę piersiową, brzuch, chciał zdjąć ze mnie spodnie, ale złapałem go za nadgarstki.
- To za szybko - szepnąłem i czułem gorąco na policzkach, co znaczy, że znowu się zarumieniłem.
- Ok - pocałował mnie w usta.
- Peter - zacząłem.
- Mmm? - położył się obok mnie, wspierając na łokciu. Palcami wolnej ręki muskał moją klatkę piersiową.
- Bo... Ja... Nigdy... No wiesz... Nie byłem z mężczyzną - wyszeptałem, a policzki piekły mnie jak cholera.
A jeśli nie będzie chciał kogoś tak niedoświadczonego?
- Mmhymm - wymruczał. - Domyśliłem się tego po tym jaki jesteś nieśmiały w stosunku do mnie - powiedział. - I zapewne się zastanawiasz czy to ma dla mnie znaczenie, co? - patrzył mi w oczy.
- Tak.
- Ma... Ma i to ogromne - szepnął. - Cieszę się, że z nikim nie byłeś - pochylił się i złączył nasze usta.
Zrobił to wiele razy tej nocy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top