32. M. Kot & G. Schlierenzauer
Tylko patrzyłem. Nigdy nie odważyłem się zagadać.
On jest taki... Idealny.
Tyle osiągnął, tyle wygrał.
Oddałbym wszystko za jego jedno spojrzenie na mnie.
- Odpuść - szepnął Andi. Podniosłem wzrok na Niemca.
- Nie rozumiem.
- Przecież widzę. Podoba ci się gwiazdor - zaśmiał się.
- Jest idealny... - wyszeptałem.
- Taaa... Rozejrzyj się dookoła i poszukaj kogoś w swoim zasięgu. Jego możesz wielbić z daleka - oznajmił i zostawił mnie samego.
Nie przejąłem się słowami przyjaciela.
Moje zakochanie trwało już od kilku lat. Może to śmieszne, ale nigdy nawet z nim nie rozmawiałem sam na sam.
Bałem się.
Nagle Austriak podniósł wzrok i spotkaliśmy się spojrzeniami.
Spanikowany odwróciłem głowę. Szybko wstałem i uciekłem z hotelowej restauracji. Jak najszybciej chciałem znaleźć się w swoim pokoju, ale ktoś mnie zatrzymał.
- Maciej! - usłyszałem za sobą i stanąłem. Nie odwróciłem się. - Maciej? Wszystko ok?- zbliżał się do mnie. Zacząłem panikować.
- Tak - odparłem i chciałem iść dalej, ale Gregor złapał mnie za ramię.
- Chodź ze mną - pociągnął mnie w stronę swojego pokoju.
Po cholerę on mnie tam prowadzi? - przemknęło mi przez myśl. - Czego chce?
- O co chodzi? - zapytałem, gdy zamknęły się za nami drzwi.
- To ja powinienem o to pytać... Zamierzałeś ze mną pogadać?
- O czym? - zdziwiłem się.
- O tym, że ci się podobam.
- Skąd...?
- Nie jestem ślepy... I pewnien sympatyczny człowiek mi doniósł - uśmiechnął się.
- To znaczy kto?
- Osoba, której powinieneś podziękować - oznajmił i mnie pocałował. Zaskoczony dopiero po chwili odwzajemniłem pieszczotę.
- Andi ci powiedział? - zapytałem, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Nie - objął mnie w pasie.
- Kamil... Konfident - zaśmiałem się.
- Pomysł o tym w ten sposób... Gdyby nie on, nie stalibyśmy tak u mnie w pokoju...
- Fakt - pocałowałem go. - Muszę mu podziękować.
- Już to zrobiłem - wymruczał w moje wargi po czym znowu je złączył.
_______________
Takie średnie...
Nie mam pomysłów...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top