17. T. Bartol & P. Prevc
Dla xbutterflygirlx
Zaczęło się, kiedy byłem w ostatniej klasie liceum, a on technikum*.
Zawsze mnie onieśmielał. Przystojniak z ostatniej klasy. Wszystkie laski na niego leciały. Był bardzo pewny siebie.
A ja?
Byłem w nim zakochany po uszy. I nie miałem odwagi mu tego powiedzieć.
Onieśmielał mnie.
Kiedyś szedł korytarzem ze swoją świtą i uśmiechnął się do mnie jednocześnie puszczając oczko. Na pewno się zarumieniłem, żyłem nadzieją, że on tego nie widział.
Niewiadomo kiedy nadszedł czas studniówki, a ja podjąłem pewną decyzję.
Ja, Tilen Bartol, zaproszę Petera Prevca na studniówkę.
Jak postanowiłem to chciałem zrobić.
Podszedłem do niego na długiej przerwie, siedział sam, co było dla mnie zaskakujące.
- Peter? - zbliżyłem się do niego. Podniósł głowę z nad zeszytu.
- Till - uśmiechnął się, a mi zrobiło się gorąco. - Siadaj - przesunął się na ławce żeby zrobić mi miejsce. Usiadłem obok niego.
- Mam do ciebie pytanie... - zacząłem.
- Słucham - posłał mi przepiękny uśmiech.
- Chciałem cię zapytać, czy nie po... - przerwałem, bo podeszła do nas jakaś dziewczyna i usiadła Peterowi na kolanach.
- Cześć skarbie - pocałowała go.
- Rozmawiamy z Tilenem - odsunął się od niej.
- To nic ważnego - wstałem. - Muszę już iść. Cześć - odszedłem.
Miałem jeszcze trzy lekcje, ale zrezygnowałem z pójścia na nie i chodziłem po mieście.
Przez kolejne dwa tygodnie udało mi się unikać Prevca, ale gdy staranowałem go na korytarzu moje starania poszły na marne.
- Till - przytrzymał mnie żebym nie upadł. - Dobrze cię widzieć...
- Możesz mnie puścić?
- A może nie chcę? Może lubię cię trzymać?
- Przestań sobie robić ze mnie żarty - odepchnąłem go i chciałem minąć, ale złapał mnie za rękę.
- Nigdy, przenigdy sobie z ciebie nie żartowałem - warknął. - Zawsze cię broniłem... To zabolało - puścił mnie i odszedł.
Czułem na sobie jego wzrok. Codziennie, na każdej przerwie. Starałem się to ignorować, ale nie mogłem, niestety nie miałem też odwagi na szczerą rozmowę z nim, więc najprostszym wyborem była ucieczka.
I udało mi się uciekać, ale nie zbyt długo.
Któregoś wieczora siedziałem sam w domu, rodziców nie było. Leżałem na łóżku czytając książkę, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
Poszedłem tam i wyjąłem przez wizjer, zobaczyłem Petera. Natychmiast otworzyłem, zapominając, że mam na sobie tylko spodnie od dresu.
- Co ty tu robisz?
- Unikasz mnie. Chcę wiedzieć dlaczego - wepchnął się do domu.
- Peter...
- Nie zbywaj mnie... - poprosił. Pokiwałem głową.
- Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki.
- A może coś zjesz? - ruszyłem do kuchni.
- Może - zagrodził mi drogę.
- Co robisz? - westchnąłem.
- Nie wiesz co chcę zrobić? - wyszeptał.
- Nie - bałem się spojrzeć mu w oczy.
- Spójrz na mnie.
- Po co? - minąłem go i wszedłem do kuchni. Jego obecność mnie krępowała. - Więc chcesz coś?
- Tak.
- Co?
- Jest jedna rzecz - słyszałem rozbawienie w jego głosie.
- Jaka?
- Już nie wiem... Rozpraszasz mnie.
- Co takiego? - odwróciłem się i zobaczyłem, że się na mnie gapi. Znowu oblałem się rumieńcem. - Przestań.
- Nie mogę. Kręcisz mnie - oznajmił, a mnie zatkało. Peter podszedł do mnie. Cofnąłem się, ale zatrzymała mnie szafka. Chłopak zbliżył się do mnie, oparł ręce o blat za mną. Był bardzo blisko. Nie wiedziałem co robić, a on tak bardzo mnie krępował zwłaszcza, że cały czas patrzył na moje usta.
- Przestań - chcąc go odepchnąć położyłem dłonie na jego piersi, ale niestety był silniejszy, a mój ruch chyba zrozumiał jako przyzwolenie, bo po chwili jego usta opadły na moje.
Wiem, że nie powinienem tego robić, lecz odwzajemniłem pieszczotę, a kiedy poczułem jego dłonie na moich nagich plecach... Kompletnie przestałem myśleć.
Nie wiem po co przyszedł, ale wiedziałem jak to się skończy... W tamtym momencie dziękowałem Bogu, że byłem sam w domu.
Następnego dnia rano obudziłam się sam. Peter wyszedł jak spałem.
Świetnie. Dojrzałe zachowanie.
Ale czego ja oczekiwałem? Że obudzę się w jego ramionach, a on pocałuje mnie na przywitanie?
Tego dnia nie było go w szkole. Cieszyłem się, nie chciałem go teraz oglądać.
Kiedy pojawił się kilka dni później udawałem, że go nie widzę, a potem przyszła studniówka, na którą chciałem go za prosić, a w końcu nie poszedłem.
Nie wiem czy on się pojawił, miałem to gdzieś.
Na całe szczęście szkoła niedługo później się skończyła i już nie musiałem na niego patrzeć.
Do czasu...
Skoki zawsze były moim życiem. Gdy zacząłem brać udział w pucharze świata, wiedziałem, że nie będę mógł go już unikać. Co nie znaczy, że nie próbowałem. Ale moje próby poszły na marne, kiedy przyszedł czas jednego z wielu treningów.
Co mnie podkusiło na jazdę windą?
Nie mogłem iść schodami?
Gdy wsiadł do niej Pero to była masakra, ale kiedy się zacięła... Myślałem, że umrę z zażenowania.
A on zamiast coś powiedzieć po prostu się na mnie gapił!!!
A mnie to tak denerwowało!!!
- Przestań na mnie patrzeć - warknąłem.
- Dlaczego?
- Bo mnie denerwujesz!
- Ja? I dlaczego na mnie krzyczysz? Co ja ci zrobiłem?
- Nic... Masz rację... Jesteś idealny.
- Widzę, że nauczyłeś się pyskować... Masz teraz cięty języczek.
- Skończ...
- Chciałbym - oznajmił, a do mnie dopiero po chwili dotarło co powiedział.
- Jak masz jeszcze coś do dodania, to proszę, wyrzuć to z siebie.
- Bardzo chętnie - pchnął mnie na ścianę windy, by po chwili mnie pocałować. Odepchnąłem go od siebie.
- Nie dotykaj mnie.
- Kiedyś ci to nie przeszkadzało... Co się zmieniło?
- Wszystko. Odkąd zwiałeś ode mnie z domu wszytko.
- A więc o to chodzi... Byłem jeszcze gówniarzem... Czego się spodziewałeś?
- Na pewno nie tego, że zwiejesz jak tchórz - warknąłem mu w twarz.
- Teraz nie popełnił bym tego błędu.
- Na szczęście się o tym nie przekonamy... Co z ta windą?! - uderzyłem ręka w ścianę.
- Uważaj...
- Pierdol się...
- Naprawdę szczekaty się zrobiłeś... Posłuchaj - złapał mnie za rękę, ale się wyrwałem.
- Nie dotykaj mnie.
- Till...
- Nie...
- Mam tak do ciebie nie mówić? Proszę bardzo. Ale wiedz, że cały czas żałuję, że wtedy uciekłem. To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem... Przepraszam...
- W dupie mam twoje "przepraszam".
- Rozumiem, że cię zraniłem, ale to mnie boli... Naprawdę żałuję tego co zrobiłem.
- No i co z tego?
- Ile razy mam cię przepraszać, Till?
- Ile sobie życzysz - sprawdziłem telefon, ale nie miałem zasięgu.
- Co ma zrobić? Paść na kolana i błagać o wybaczenie?
- Przestań się... - przerwałem, bo odwróciłem się do niego i zobaczyłem, że klęczy - wygłupiać... Co ty robisz?
- Przepraszam... Cholernie tego żałuję... Daj mi to naprawić... Proszę.
- Ty chyba sobie jaja robisz?
- Czemu?
- Powtórz to tylko bez "cholernie".
- Wykorzystujesz sytuację - uśmiechnął się. - Przepraszam... Żałuję tego...Daj mi to naprawić... Proszę.
- Wniosek przyjęty... Czekaj na werdykt sądu - oznajmiłem.
- Mogę chociaż wstać?
- Tak.
- Dzięki za pozwolenie wysoki sądzie - wstał.
- Jesteś idiotą - oznajmiłem.
- Wiem, ale... Kocham cię.
- Dam ci jedną, jedyną szansę, kolejnej nie będzie, możesz być tego... - nie dokończyłem, bo Pero zamknął min usta pocałunkiem.
_______________
* Nie mam bladego pojęcia jak wygląda system szkolnictwa w Słowenii, ale dla mojej potrzeby, będzie to wyglądało tak jak u nas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top